Pomieszanie pojęć i przyczyny kryzysu w Kościele Czy wiara staje się obecnie kwestią wyłącznie prywatną? W jaki sposób Kościół może podejmować dialog ze światem? Jak rozwój współczesnej psychologii wpływa na naszą duchowość? Kryzys w Kościele staje się coraz bardziej widoczny. Wielu szuka przyczyn takiego stanu w aferach obyczajowych czy problemach w sprawowaniu władzy przez kościelnych hierarchów. Czy to jednak prawdziwy powód osłabienia Kościoła? Ojciec Jan Paweł Strumiłowski, teolog i wykładowca, wskazuje na głębsze przyczyny widocznych już zmian. W swojej książce analizuje rzeczywiste okoliczności kryzysu Kościoła, które jednoznacznie świadczą o tym, iż za wszelką cenę staramy się Kościół dostosować do zasad „tego świata”. Pokazuje tym samym, jak doszło do prawdziwego zachwiania hierarchii wyznaczającej porządek między tym, co Boskie, i tym, co ludzkie. o. Jan P. Strumiłowski OCist – doktor habilitowany teologii dogmatycznej i wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego w Katowicach-Panewnikach, autor licznych książek. Na co dzień mieszka w opactwie Cystersów w Jędrzejowie.
Współczesny, postmodernistyczny świat jest naznaczony pewnego rodzaju paradoksem. Z jednej strony, postmodernizm kontestuje wybrane tradycyjne wartości, kwestionując na przykład istnienie obiektywnej i absolutnej prawdy, co jest związane z rozczarowaniem ludzkim rozumem i jego poznawczymi zdolnościami. Z drugiej – absolutyzowane są inne wartości, jak na przykład wolność. Wydaje się ona być nadrzędnym paradygmatem, a wszelkie postawione jej granice wydają się być barierami, które należy przełamywać. Paradygmatyczność wolności rodzi przeświadczenie, że nawet ludzka natura nie może być determinantą tożsamości, gdyż człowiek posiada zdolność do decydowania nawet o kwestiach, które wydają się być odgórnie określone przez naturę jak, na przykład, płeć. bSpór o zakres ludzkiej wolności i kwestia jej konfliktu z granicami natury w kontekście teologicznym niezwykle wyraźne stają się u Jeana-Paula Sartre’a. Według niego właśnie istnienie ludzkiej wolności rozumianej jako absolutna (jako podstawa istnienia człowieka, a nie atrybut ludzkiego bytu) jest dowodem na nieistnienie Boga. Gdyby bowiem On istniał, to ludzka wolność byłaby czymś iluzorycznym, gdyż akt stwórczy, który jest najwyższym i fundamentalnym aktem determinującym ludzką naturę, stoi z nią w sprzeczności. Widać zatem, że kwestia rozumienia ludzkiej wolności, jeśli pojmujemy Boga jako filozoficzny absolut, może rodzić problemy. I faktycznie współcześnie wielu ludzi postrzega założenie o istnieniu Boga jako hipotezę zagrażającą ludzkiej wolności, a religia (przy przyjęciu takiej perspektywy) często jawi się jako zbiór ograniczających człowieka zasad. Jeśli jednak mowa o chrześcijańskiej doktrynie trójjedynego Boga, determinującej konkretny model metafizyczny, zagadnienie relacji między wolnością człowieka a absolutem Stwórcy staje się bardziej zrozumiałe, chrześcijaństwo bowiem twierdzi, że wolność ludzka nie stoi w opozycji do wolności Boga, ale z nią współgra, a nawet, że wolność Boga jest przestrzenią, w której realizuje się wolność ludzka. Z problemem wolności jest związana bardziej złożona kwestia urzeczywistniania ludzkiej tożsamości. Chodzi tutaj konkretnie o odpowiedź na pytanie, czy człowiek w swoim życiu sam kształtuje swoją tożsamość, czy też jest ona zdeterminowana przez Boga? Z teologicznego punktu widzenia nie ulega wątpliwości, że Bóg jest autorem natury ludzkiej, której komponentem jest wolna wola, jak i inne władze duchowe. Również jasne jest, że owe władze (wola, rozum i pamięć) są elementami podobieństwa do Stwórcy (a nawet uczestnictwa w życiu Boga). Jednak teksty biblijne świadczą, że Bóg nie tylko jest kreatorem ludzkiej natury rozumianej jako wyjściowa baza, którą dany człowiek realizuje w indywidualny sposób, ale też że Bóg odwiecznie zna każdego człowieka po imieniu, czyli zna konkretny kształt tożsamości danej osoby (co może potwierdzać obawy nam współczesnych w kwestii ograniczania ich wolności). Doświadczalnym faktem, który znajduje również biblijne potwierdzenie, jest jednak także zdolność człowieka do wolnej autokreacji indywidualnej tożsamości: człowiek w swojej tożsamości jest kształtowany zarówno przez niezależne do niego wydarzenia w jego życiu, jak i przez własne wybory oraz aktywność poznawczą. Pytanie, które rodzi się w tym kontekście, dotyczy zatem realności autorstwa i jego zakresu w odniesieniu do ludzkiej tożsamości: czy jesteśmy tacy, jakimi ukształtowaliśmy się w toku historii naszego życia, czy też jesteśmy tacy, jakich odwiecznie zna nas Bóg?
Pytanie o możliwość nawiązania relacji między transcendentnym Bogiem a mocno zakorzenionym w świecie człowiekiem nie jest nowe. Metoda analizy zaproponowana przez o. Jana Strumiłowskiego uwzględnia jednak nową sytuację, w której znaleźli się ludzie żyjący w dobie ponowoczesności, w zsekularyzowanym i zateizowanym świecie, zmagający się z problemem zagubienia sensu i obarczeni współczesnym myśleniem, które wydaje się sprzeczne z myśleniem teologicznym. Autor traktuje zagadnienie wielowymiarowo, swoim spojrzeniem obejmując jednocześnie różne płaszczyzny (m.in. trynitarną, chrystologiczną, epifanijną, antropologiczną i epistemologiczną). Czyni to nieco na przekór zjawisku fragmentaryzacji współczesności, tak właściwej postmodernizmowi, i otwarcie pisze o katastrofalnych skutkach rozdzielnego traktowania różnych dziedzin (szczególnie na gruncie religijnym). Skupia się na ujęciach wewnętrznym i zewnętrznym, z których pierwsze obejmuje analizę trynitarnego ustanowienia natury ludzkiej, czyniącym ją otwartą na relacje ze Stwórcą, oraz dynamikę tej relacji, drugie zaś – analizę relacji w kontekście dynamiki działania świata. Jan Strumiłowski OCist. – dr teologii dogmatycznej, wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego w Katowicach-Panewnikach. Zajmuje się teologią piękna, teologią trynitarną i chrystologią oraz teologiczną teorią poznania, zwłaszcza w aspekcie egzystencjalnym i estetycznym, a także jej relacjami z filozofią współczesną oraz naukami empirycznymi.
Ikony się nie maluje, lecz ją pisze. To dziwnie zestawienie podmiotu i orzeczenia wynika poniekąd z prostej kalki językowej. Języki z kręgów kulturowych wschodniego chrześcijaństwa często używają tego samego słowa na oznaczenie czynności pisania i malowania, jak na przykład greckie γράφω lub rosyjskie писать. Można więc przypuszczać, że nasza nomenklatura jest po prostu wynikiem błędu translacyjnego, bo przecież z technicznego punktu widzenia ikonę niewątpliwie się maluje. Nie chodzi tu jednak wcale o technikę ani tylko kalkę językową, ale o teologię. "Pisanie" ikony dotyczy sposobu jej kontemplowania, ikonę bowiem, jak każdy wizerunek, kontempluje się, jednak nie po to, aby wywołać wrażenia estetyczno-emocjonalne. Tutaj chodzi o poznanie Prawdy, o zetknięcie się z opowieścią, która posiada wymiar uniwersalny – chociaż dotyczy objawienia się Boga w konkretnym momencie historii, to jednak przekazuje "treść" zawsze aktualną. Jeśli zatem ikona jest opowieścią, to żeby ona wybrzmiała w naszych sercach, musi najpierw być przeczytana. I dlatego właśnie mówimy, że ikonę się pisze – służy ona do czytania. Ikona więc nie jest tylko obrazem, który ma jak najwierniej oddać rzeczywistość, ale raczej księgą, która winna jak najlepiej opowiedzieć Bożą prawdę. Z tego też względu ikona ma swój język, w którym rolę wyrazów pełnią symbole, barwy, kompozycja, geometria i tym podobne elementy. Wszystkie one są zaledwie znakami i trzeba nam nauczyć się czytać je coraz głębiej i zupełnie inaczej, niż tego nauczyliśmy się, patrząc tylko na nasz świat. Ikona bowiem radykalnie wywraca nasze spojrzenie na rzeczywistość. Jeśli nauczyliśmy się patrzeć na to, co nas otacza, nazywając określone zjawiska słońcem, księżycem, gwiazdami, górami, morzem i przypisując im określone cechy oraz wartość w naszym ludzkim świecie, to ikona chce nam powiedzieć: zapomnij o tym wszystkim! Wszystko, co widzisz (albo: jak widzisz), jest kłamstwem. A kiedy jej uwierzymy, ona sama będzie nas uczyć, niczym własne nowo narodzone niemowlę, wskazując po kolei i powtarzając nowe nazwy nowych rzeczy nowego świata, ciesząc się przy tym naszym ogromnym zdumieniem: "oto jest Słońce, oto są Gwiazdy, oto jest Świat Prawdziwy". Ikona chce objaśniać nam wszystko, jak wyjaśnia się dziecku, które, pierwszy raz otworzywszy oczy, dziwi się i cieszy, a jednocześnie płacze i boi się wszystkiego, bo nagle, pierwszy raz w życiu to widzi.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro