Drugi tom cyklu „Zwiadowcy: Wczesne lata”
Kiedy Morgarath ucieka, aby uniknąć kary za zdradę – wielki niepokój pojawia się w Araluenie. Zwiadowcy wiedzą, że będzie planował swój kolejny ruch, a pogłoski mówią o tworzeniu brutalnej armii, wspieranej przez bestialskich wargalów. Nowo wybrany król Duncan, musi przygotować się na wojnę…
Autor | John Flanagan |
Wydawnictwo | Jaguar |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 395 |
Format | 11.0 x 18.0 cm |
Numer ISBN | 9788376865164 |
Kod paskowy (EAN) | 9788376865164 |
Waga | 398 g |
Wymiary | 135 x 200 x 30 mm |
Data premiery | 2016.11.23 |
Data pojawienia się | 2016.11.04 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Wartka, trzymająca w napięciu akcja, zapierające dech w piersiach przygody, świat, w którym liczą się nabyte umiejętności, i niesamowici bohaterowie – australijski pisarz John Flanagan swoją serią Zwiadowcy oczarował sporą liczbę czytelników. Nic w tym dziwnego, bardzo rzadko można trafić na tak dobre książki, niby skierowane do nastoletnich czytelników, jednak w ostatecznym rozrachunku okazało się, że po powieści z tego cyklu sięgał każdy, wiek się nie liczył.
Pisarz nie bawi się w niepotrzebne upiększanie i gromadzenie wątków, trudno jednak nazwać jego pozycje prostymi i niewymagającymi myślenia. Seria Zwiadowcy to jeden z najlepszych cyklów ostatnich lat, ciężko oderwać się od czytania kolejnych tomów, odbiorca ciągle chce więcej i więcej. I dostaje to więcej. Flanagan wyszedł naprzeciw oczekiwaniom swoich fanów i stworzył dwie dodatkowe części serii – Zwiadowców. Wczesne lata.
Jakiś czas temu swoją premierę miał pierwszy tom „dodatku”, Turniej w Gorlanie, gdzie czytelnik śledził losy Halta i Crowleya zanim ten drugi został dowódcą elitarnych zwiadowców, a ten pierwszy nie miał jeszcze żadnego ucznia. Na jednym tomie Wczesnych lat się jednak nie skończyło. Niedawno światło dzienne ujrzała powieść Bitwa na wrzosowiskach, której akcja toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych w Turnieju w Gorlanie.
Niecne plany Morgaratha dotyczące przejęcia władzy w królestwie zostały pokrzyżowane. Niestety zły baron uciekł i ukrył się, do tego przejął kontrolę nad prawie tysiącem wargalów – niedźwiedziopodobych istot, które nie grzeszą rozumem. Może i nie należą one do najbystrzejszych, jednak są bardzo silne, do tego Morgarath ma nad nimi pełną władzę, dzięki telepatycznej więzi może wszczepić w ich umysły każdą komendę, stwory natomiast nie spoczną, dopóki jej nie wykonają. Siła tej „armii” tkwi także w jej liczbie, wojska Duncana, obecnego władcy, nie są tak liczne, a nie każdy baron podległy władcy odda mu sowich wojowników. Większość woli czekać i obserwować, kto wyjdzie zwycięsko z pojedynku: Duncan czy może Morgarath. Na szczęście prawowity król nie jest sam, ma u swego boku oddanych poddanych oraz grupę zwiadowców z Crowleyem na czele.
Jedyną wadą tego „dodatku” jest fakt, że czytelnik zna już dalsze losy bohaterów powieści. Wiadomo, kto przeżyje starcie z niebezpiecznymi stworami Morgaratha, kto je wygra, więc cała batalia nie wywołuje u odbiorcy większych emocji. Oczywiście Flanagan, jak zawsze, bardzo ciekawie przedstawił czytelnikom przebieg bitwy, przygotowania do niej, rozumowanie obu stron, obraną przez przeciwników taktykę. A trzeba przyznać, że Morgarath nie był łatwym przeciwnikiem, trudno lubić tę postać, czasem zdarza się, że antagonista, mimo wyrządzonego zła, zyskuje sympatię odbiorców, ale nie można jej odmówić inteligencji. Baron, choć po prawdzie były baron, zna mocne i słabe punkty Duncana i jego zwolenników i nie waha się wykorzystać wszelkiego rodzaju luk na swoją korzyść.
Zapomnijmy jednak na chwilę o tym, że znamy dalsze losy Halta, Crowleya czy króla. Gdyby zacząć czytanie serii od Wczesnych lat, wtedy przyszłość bohaterów jest jak tabula rasa. Wtedy owszem, finałowa potyczka trzyma w napięciu, czytelnik martwi się o losy swoich ulubionych postaci.
W Bitwie na wrzosowiskach pojawia się wreszcie Gilan, ci, którzy znają Zwiadowców, wiedzą, jaką ten bohater odegra rolę w życiu Halta. Widać, jak pomiędzy chłopcem a zwiadowcą pojawia się więź sympatii, tym ciekawsza, gdy zna się dalsze losy tej dwójki. A skoro już o przyszłych tomach i nawiązaniach do nich mowa, polecam Epilog do tej części. Nie chcę psuć wam zabawy czytania go, dlatego napiszę tylko, że pojawia się w nim bardzo ważna dla Zwiadowców osóbka, ktoś, kogo polubiła większość miłośników cyklu.
Bitwa na wrzosowiskach okazała się lepsza niż Turniej w Gorlanie – może nie działo się tak wiele, w tym tomie Flanagan postawił bowiem na motyw wojny i związane z nią przygotowania. Tym, co zasługuje na uwagę, jest właśnie potyczka dwóch sił, i nie mam tutaj na myśli tylko fizycznego starcia na polu walki. Dwa obozy, dwa inne podejścia do swoich poddanych, choć war galów trudno nazwać poddanymi Morgaratha, on zmusza ich do posłuszeństwa. Widać, kto jest tym dobrym, a kto tym złym.
Zwiadowcy. Wczesne lata. Bitwa na wrzosowiskach nie rozczarowują. Ciekawe, jaką kolejną niespodziankę zaserwuje nam australijski pisarz – czy dalej będzie kontynuował Wczesne lata, czy może skupi się na motywie Willa jako mistrza i nauczyciela. O ile oczywiście jeszcze wróci do świata zwiadowców.
Są takie serie, które ciągnął się bez końca, ale ma się do nich pewien sentyment. Kiedy wychodzą następne tomy, biegnie się do księgarni, byleby tylko poznać kolejne losy naszych ulubionych literackich postaci. Taki właśnie problem mam ze Zwiadowcami. Rozpoczęłam przygodę z nimi jako nastolatka, a teraz jako dorosła kobieta powinnam czuć znużenie podczas ich lektury. Nic bardziej mylnego! Biorąc do ręki każdą kolejną powieść osadzoną w tym świecie wiem, że za chwilę przeżyję najlepsze chwile spędzone z bohaterami, z którymi zdążyłam się już bardzo zżyć przez tak długi czas. Niewątpliwie temu pisarzowi nie braknie pomysłów, a mi cierpliwości w oczekiwaniu na kolejne wędrówki tytułowych zwiadowców.
Po ucieczce Morgaratha w Araluenie zapanował względny pokój. Duncan wstąpił na tron i spodziewa się potomka, a Halt został przydzielony do lenna Redmont, gdzie pełni funkcje zwiadowcy. Zdradziecki baron jednak nie próżnuje – w Górach Deszczu i Nocy szkoli armię niebezpiecznych bestii, zwanych wargalami. Co najgorsze, kontroluje ich za pomocą myśli. Aby dowiedzieć się, z czym przyjdzie zmierzyć się młodemu królowi, Halt postanawia wspiąć się na nieujarzmione dotąd urwiska. Nie spodziewa się jednak, że na tym zapomnianym przez Boga płaskowyżu, odnajdzie nie tylko wrogą armię, ale również sojusznika, który pomoże mu poruszać się pośród skalistego i jałowego krajobrazu. Tymczasem drugi zwiadowca Crowley dostaje równie ważną misje – odeskortowanie królowej do leczniczych źródeł przy Opactwie Woldon, gdzie powinna bezpiecznie urodzić następcę tronu. W czasie drogi napotykają na liczne przeszkody, między innymi bandy rabusiów, którzy tylko czekają na taką okazję. Zbliżająca się nieubłaganie wojna nie będzie jedynym zmartwieniem zwiadowców. Widmo śmierci czyha tuż za rogiem i wkrótce zbierze swoje żniwa.
To już druga z przygód Halta i Crowleya za ich młodych lat. I przyznam szczerze, że ta dylogia zatytułowana Wczesne lata jest o wiele bardziej ciekawa, niż ostatnie części Zwiadowców. Coś, czego mi w nich brakowało to dreszczyku emocji. I dopiero cofając się o kilka lat wstecz, autor dostarczył mi takich samych wrażeń, jakie towarzyszyły mi podczas lektury Ruiny Gorlanu. Z przyjemnością obserwowałam odbudowę Korpusu Zwiadowców czy przygotowania do ostatecznej bitwy z Morgarathem. Mamy przyjemność poznać również losy Gilana nim wstąpił w szeregi zwiadowców.
Z przyjemnością czytało mi się słowne potyczki głównych bohaterów. Cięty język Halta i dokuczającego mu Crowleya, stanowią nieodłączny element tej powieści. To oni napędzają całą akcję i planują kolejne intrygi, mające na celu zniweczenie planów Czarnego Lorda. Jednak po drodze sami wpadają w tarapaty i bez pomocy sojuszników się nie obejdzie. Co zauważyłam: Halt w tych dwóch tomach uśmiecha się częściej, niż w całej serii Zwiadowców. Być może jest to zasługa pięknej kurierki Pauline, której jedno spojrzenie wystarczy, aby roztopić serce zgorzkniałemu zwiadowcy. Jak już wcześniej wspominałam, widmo śmierci czyha tuż za rogiem – tak, w tym tomie ukazane zostały wydarzenia, które wpłynęły na niektóre osoby, a efekty mogliśmy podziwiać podczas przygód Willa. To tylko sprawiło, że książka stała się bardziej dojrzała i pełna ważnych aspektów.
Naprawdę żałuję, że dylogia Wczesne lata dobiegła końca. Chciałabym poznać więcej przygód tych dwóch zwiadowców. Cóż, może autor znowu czymś zaskoczy i niedługo zaserwuje nam kolejny tom z tego świata. Osobiście wolałabym poznać jakąś nieopowiedzianą dotąd historię, niż kontynuować naukę Madelyn – co swoją drogą było już trochę naciąganym tematem. Ale Turniej w Gorlanie i Bitwę na wrzosowiskach mogę polecić Wam z czystym sumieniem! I obojętnie, czy przeczytacie je przed Zwiadowcami, czy po ich lekturze. W niczym nie zaszkodzi, jeżeli nie będziecie znać wydarzeń z pierwotnej serii. Tym samym unikniecie spoilerów i zapewnicie sobie jeszcze więcej emocji podczas lektury!