John Flanagan, uwielbiany na całym świecie autor bestsellerowej serii „Zwiadowcy”, powrócił!
Polscy czytelnicy jako pierwsi na świecie mają okazję przeczytać długo oczekiwany 13. tom z serii.
W najnowszej części poznamy nowe przygody Willa i jego młodej uczennicy, Maddie, pierwszej kobiety w korpusie Zwiadowców. Jest to kontynuacja wątków rozpoczętych w księdze 12., Królewski Zwiadowca.
Nadszedł czas, aby następne pokolenie przejęło płaszcz i stało się obrońcami królestwa Araluen. Przygotuj się na nową falę epickich bitew i bohaterstwa!
Autor | John Flanagan |
Wydawnictwo | Jaguar |
Seria wydawnicza | Zwiadowcy |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 350 |
Format | 13.5 x 20.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-7686-675-8 |
Kod paskowy (EAN) | 9788376866758 |
Waga | 402 g |
Wymiary | 135 x 200 x 30 mm |
Data premiery | 2018.05.22 |
Data pojawienia się | 2018.05.22 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
O mojej miłości do serii „Zwiadowcy” Johna Flanagana pisałam już na blogu wielokrotnie. Powieści z tego cyklu były jednymi z pierwszych książek fantasy, które przeczytałam i to one w dużym stopniu przyczyniły się do tego, że teraz tak bardzo lubię ten gatunek. Swego czasu pochłaniałam każdy tom stworzony przez tego autora i jeszcze bardziej wciągałam się w wykreowany przez niego świat. Kiedy ukazała się część jedenasta, nie spodziewałam się, że będzie mi jeszcze dane przeczytać dalszy ciąg przygód tych bohaterów. Flanagan zdecydował się jednak po przeskoku czasowym kontynuować serię, co ogromnie mnie ucieszyło. Jednak dwunasta część nie do końca spełniła moje oczekiwania – była dużo słabsza od poprzednich i wprowadzała postać, która zbytnio nie przypadła mi do gustu. Jak było tym razem, w przypadku trzynastego tomu?
Już od pierwszych stron tej powieści poczułam, że wracam do świata dobrze mi znanego i będącego jednym z moich ulubionych. Od razu po rozpoczęciu lektury wciągnęłam się w historię dzięki klimatowi, jaki stworzył Flanagan na kartach tej książki. Fabuła już od początkowych rozdziałów zaangażowała mnie niemiłosiernie, podobnie, jak w przypadku poprzednich historii tego autora. Kolejne wydarzenia następowały po sobie coraz szybciej, wraz z biegiem stron prowadząc akcję do przodu. W „Klanie Czerwonego Lisa” mamy do czynienia ze spiskiem, który ma na celu zmianę rządów w Araluenie i to właśnie ten wątek stanowi oś całej akcji. Okryty jest on nutką tajemnicy i wprowadza element zagadki do fabuły, która już i tak obfituje w wiele zwrotów akcji. I mimo że szybciej domyśliłam się, jaki będzie główny plot twist, to i tak w żaden sposób nie osłabiło to przyjemności, jaką czerpałam z lektury.
W tej powieści spotykamy większość bohaterów znanych z poprzednich tomów serii. Już od lat uwielbiam ich wszystkich, z Haltem i Willem na czele. Co prawda w tej części tych dwóch było bardzo mało (szczerze mnie to zasmuciło), ale za to autor zrekompensował mi ich brak obecnością Gilana i Horace’a, o których mogłabym czytać w nieskończoność. Ci bohaterowie budzą moją sympatię już od pierwszego momentu, kiedy ich poznałam i na przełomie kilku lat zupełnie się to nie zmieniło. Dalej należą oni do moich ulubieńców i w trakcie czytania tego tomu tylko się utwierdziłam w tym przekonaniu.
W poprzedniej części Flanagan wprowadził do tej serii nową bohaterkę – księżniczkę Madelyn. Już chwilę po pojawieniu stała się ona pierwszą osobą wykreowaną przez tego autora, która mnie irytowała. W skuteczny sposób osłabiła ona przyjemność, którą czerpałam z lektury „Królewskiego zwiadowcy” i jeszcze przed sięgnięciem po „Klan Czerwonego Lisa” bałam się, że w przypadku tej książki będzie podobnie. Na szczęście, Maddie w tym tomie dojrzała i przestała zachowywać się w denerwujący sposób. Ku swojemu zaskoczeniu, po kilku rozdziałach nawet zaczęłam ją lubić! Ukazanie jej jako głównej bohaterki tym razem zupełnie mi nie przeszkadzało.
Oprócz wcześniej znanych z cyklu „Zwiadowcy” postaci, w „Klanie Czerwonego Lisa” mamy do czynienia również z osobami charakterystycznymi dla „Drużyny”, drugiej serii Flanagana. Dotychczas przeczytałam z niej tylko parę tomów, ale mimo to bez problemu rozpoznałam ich, kiedy tylko się pojawili. Z uśmiechem na ustach przyjęłam takie połączenie tych dwóch serii, bo bardzo pozytywnie mnie ono zaskoczyło. Przy okazji mam motywację, żeby w końcu nadrobić przygody Skandian z „Drużyny”.
„Klan Czerwonego Lisa” wciąga tak mocno, że kolejne kartki przewraca się niemal w mgnieniu oka. Styl tego autora jest tak lekki, że rozdziały pochłania się w zawrotnym tempie. Mimo że – jak każda jego powieść – również ta książka liczy sobie około 400 stron, to w trakcie czytania zupełnie nie czuć ich upływu. To tytuł, który można bez większego wysiłku zacząć i skończyć tego samego dnia. Nie radzę jednak robić tego za szybko, bo zakończenie powoduje, że ma się ochotę zaraz sięgnąć po kontynuację, na którą jeszcze musimy trochę poczekać. Ja najchętniej od razu poznałabym dalsze losy tych bohaterów…
Jedynym negatywnym aspektem, który muszę skomentować, jest oprawa graficzna tej książki. Od lat już zbieram na półce całą serię w miękkich okładkach i wszystkie one zostały wykonane w tym samym stylu. Niestety, „Klan Czerwonego Lisa” poważnie się od nich odróżnia swoim wyglądem i nie pasuje do poprzednich tomów. Nie wiem, dlaczego wydawnictwo zdecydowało się zmienić oprawę przy trzynastej części, ale trochę mnie to zasmuciło.
„Klan Czerwonego Lisa” jest znakomitą kontynuacją serii „Zwiadowcy”. Przypadł mi do gustu znacznie bardziej, niż poprzedni, dwunasty tom tego cyklu. Ta książka zapewniła mi powrót do ukochanego świata i uwielbianych przeze mnie już od lat bohaterów. Nie mogę się już doczekać kontynuacji i jestem pewna, że sięgnę po każdą część tej serii, jaka powstanie i zostanie wydana w Polsce. O przygodach tych postaci mogłabym czytać bez końca <3
readwithpassion.it27.pl
Jako księżniczka znakomitego rodu jesteś zmuszona to eleganckiego machania, sunięcia na szpilkach, wygłaszania słodkich słówek i stosowania sztucznego uśmiechu przez pół dnia. Madelyn jest całkiem dobra w udawaniu tego kim nie jest. Wesołej, zadowolonej nastolatki potrafiącej jedynie myśleć o kolejnych pięknych sukniach i uroczo przystojnych młodzieńcach. Prawda jednak jest całkowicie inna. Zwłaszcza kiedy przyszła następczyni tronu jest uczniem Zwiadowcy.
Dla mnie trzynasty tom jest dobrą kontynuacją prezentującą możliwości autora, który nie zapomniał jak dobrze zabawić czytelnika. Poszukiwanie prawdy, odnajdywanie sekretów, tworzenie relacji iście prawdziwych oraz obrazowe, lecz kulturalne przestawienie walk dobra ze złem. Zdecydowanie czekam na kolejny tom. Aż mam ochotę jechać do pobliskiego zamku na lekcje łucznictwa!
Przyznam, że po Kalderze nieco bałam się sięgnąć znów po Flanagana. A co, jeśli znów się rozczaruję? Na szczęście obyło się bez niemiłej niespodzianki, a Klan Czerwonego Lisa trzyma poziom poprzednich tomów! Co prawda jest może nieco mniej humoru, ale to chyba głównie dlatego, że jest również mniej Halta.
W związku ze zmianą prawa w Araulenie (o dziedziczeniu tronu także przez kobietę) powstaje Klan Czerwonego Lisa. Jego członkowie chcieliby powrotu do starych zasad i wyłącznie męskiej sukcesji. Horace i Gilan wyruszają więc, aby rozproszyć tę zgraję buntowników. Jednocześnie Maddie jest zmuszona wrócić na miesiąc do domu, aby ze zwiadowczyni znów stać się księżniczką. Flanagan wplata też w obecne wydarzenia bohaterów z Drużyny, i choć w tym tomie wiedza na ich temat nie była niezbędna, podejrzewam, że w czternastym zdecydowanie się przyda!
W dwunastym tomie mieliśmy okazję śledzić szkolenie Maddie. W tym patrzymy już jak staje się prawie pełnoprawną zwiadowczynią, na czwartym roku szkolenia. Dodatkowo sama musi sobie poradzić z pewnymi trudnościami, ucząc się na własnych błędach. Poza Maddie znów możemy towarzyszyć Evanlyn, kiedy jest zmuszona podejmować decyzje wpływające na los wielu osób. Te dwie kobiety są silne, niezależne i idealnie pokazują, że nie tylko mężczyźni potrafią sobie radzić z rządzeniem.
Jednocześnie towarzyszymy Gilanowi oraz Horace'owi w wyprawie na północ, gdzie zdolność zwiadowcy do elastycznego myślenia może im się bardzo przydać. To w tych fragmentach humoru było najwięcej, ale raczej nie można powiedzieć, aby któraś część powieści wypadała lepiej - obydwie doskonale się uzupełniają!
John Flanagan w trzynastym już tomie kultowych Zwiadowców zabiera nas w podróż pełną zagadek, intryg oraz zdrady. Jednocześnie kończy powieść w taki sposób, że nie potrafię nie myśleć o tym, co wydarzy się dalej, ale na szczęście czternasty tom jeszcze w tym roku! Osobiście nie mogę się doczekać, a jeśli wy jeszcze nie zaczęliście tej przygody... to na co jeszcze czekacie?