Dziewięć godzin lotu od Moskwy. Ocean, wulkany i tundra. Miejsce idealne, żeby zniknąć bez śladu…
Pewnego sierpniowego popołudnia w zatoce na półwyspie Kamczatka znikają bez śladu dwie siostry, ośmioletnia Sonia i jedenastoletnia Alona. Mijają tygodnie, potem miesiące, a policyjne śledztwo utyka w martwym punkcie. Zaginięcie dziewczynek odbija się szerokim echem wśród lokalnej społeczności, a strach i poczucie utraty są szczególnie dojmujące dla kobiet.
Zabierając nas na Kamczatkę, Znikająca ziemia z rzadko spotykaną emocjonalną ostrością otwiera przed nami światy złożonych osobowości, postaci przypadkowo połączonych kryminalną intrygą: świadka, sąsiadki, detektywa i matki. Przenosimy się do krainy surowego piękna – gęstych lasów, bezkresnej tundry, wyniosłych wulkanów oraz skutych lodem mórz, które otaczają Japonię i Alaskę, do regionu tyleż złożonego co pociągającego, w którym napięcia etniczne od dawna niebezpiecznie kipią i w którym obcy są często pierwszymi oskarżonymi.
Dzięki silnie angażującej narracji, porównywalnej ze słynnym filmem Petera Weira „Piknik pod Wiszącą Skałą”, potężnej wyobraźni i empatii młodej pisarki ta przejmująca powieść pomaga zrozumieć zawiłe więzi rodzinne i społeczne w tej części Rosji, której dotąd nie znaliśmy.
Autor | Julia Phillips |
Wydawnictwo | Wydawnictwo Literackie |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 336 |
Format | 14.5 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-08-06923-3 |
Kod paskowy (EAN) | 9788308069233 |
Wymiary | 145 x 205 mm |
Data premiery | 2019.06.17 |
Data pojawienia się | 2019.06.17 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
„Znikająca ziemia” jest bardzo dobrze napisaną powieścią o codzienności ludzi z niewielkiego miasteczka, oddalonego od pędzącego świata, którego mieszkańcy jeszcze mają ogromne poczucie odrębności, przywiązania do swojej małej ojczyzny, odróżniania się od reszty. Niby zwykłe życiorysy, uczucia i popędy, które dotyczą wszystkich nas, tutaj zostały przedstawione z wielką mocą, plastycznie, uderzająco. Opowiedziane przez kobiety epizody tworzą obraz dość duszny, przytłaczający, w większości bolesny i ponury, jednak nie na tyle, by odczuwać go jako nieznośny. Powieść Philips jest zrównoważona, a jej bohaterowie zupełnie ludzcy, wiarygodni, kompletni. Mimo że ich historie są luźno spięte wątkiem kryminalnym, to nie on tutaj odgrywa najważniejszą rolę. Przez dwanaście miesięcy dwanaście kobiet opowiada o swoich smutkach, porażkach, błędach, rozczarowaniach, a przede wszystkich uczuciach. Nie ma tu wartkiej akcji, skomplikowanego śledztwa, odkrywania prawdy po zawiłych śladach i mylnych tropach – mimo tego nie można się od niej oderwać i długo pozostaje w głowie.
Życzę tej powieści, by stała się bestsellerem, bo zasługuje. Tak samo jak na Nagrodę Bookera, do której została nominowana. Niech wam, czytelnicy, nie umknie w zalewie tandety i pospolitości. Taka literatura zasługuje na największe uznanie.
Dawno nie trafiłam na tak oryginalną i wyrazistą opowieść, z mocno powiązanymi gatunkami literackimi, w naturalny sposób wciągającą, emocjonującą i uruchamiającą wyobraźnię. Piękny obyczajowy trzon fabuły został zgrabnie zespolony z sugestywnymi elementami thrillera i wzbogacony nutami kamczackiego klimatu. Przemówiło do mnie intymne kobiece spojrzenie na zwykłą codzienność, niepowtarzalny zbiór zdarzeń i przeżyć, które niczym słoje drewna na pniakach zdradzają złożone losy. Każdy rozdział proponuje coś innego i niepowtarzalnego, choć nawiązuje do wspólnego mianownika.
Julia Phillips wybornie zagląda w duszę człowieka, przywołuje dobre i złe tony, wzloty i upadki, odwołuje się do tego, co najbardziej ukryte w myślach, jednocześnie nie zapomina nadać zwykłości szczególnego uroku. Czytelnik intensywnie czuje troski i radości bohaterek, wnika w różne osobowości i stany umysłów, przeżywa dylematy i wahania, a zarazem poszukuje analogii do własnych doświadczeń życiowych. Wrażenie, że wkraczamy w szalenie istotne aspekty jestestwa potęgują mroczne dramatyczne sploty, w końcu każdy walczy z przeciwnościami, zarówno tymi czającymi się wokół nas, w spojrzeniach i gestach innych, jak i tymi drzemiącymi w nas samych, z poczucia winy i smaku goryczy.
Niewyjaśniona zagadka zniknięcia dwóch sióstr, ośmioletniej Sofii i jedenastoletniej Alony, rzuca długie ciemne cienie na lokalną społeczność, tak naprawdę w mniejszym lub większym stopniu dotyka mieszkańców Kamczatki, historycznie odizolowanej od kontynentu krainy dymiących kraterów, setek kilometrów gór i tundry. I jeszcze wybijające się autochtoniczne brzmienia pragnące podkreślić indywidualność i nieugiętość, zdradzające wrażliwość i dumę. Interesująco przenika się przez konflikty, kłamstwa, odrzucenia, nie zadowala oczywistymi odpowiedziami.
Koniec za szybko pojawia się, chciałoby się więcej tej przygody, aby długo nie ujawniała właściwego wzoru połączeń wątków. Czasem żałowałam, że przywiązując się do postaci nagle traciłam z nią kontakt i nie miałam więcej okazji, aby do niej powrócić, ale to kwestia bazowania na formule zbioru opowiadań. Zakończenie zaskakuje, przemawia i satysfakcjonuje. "Znikająca ziemia" potrafi wstrząsnąć odbiorcą i nakłonić do przemyśleń, jedna z książek, które długo pozostają w pamięci. Udany debiut, zyskujemy umawiając się z nim na spotkanie.
bookendorfina.pl
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA - książka ukaże się 4 września 2019 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego
„Znikająca ziemia” to bardzo udany debiut powieściowy amerykańskiej dziennikarki. Książkę, której akcja rozgrywa się współcześnie na półwyspie Kamczatka, czyta się jednym tchem, z wielkimi emocjami i ze ściśniętym sercem, czekając niecierpliwie na zakończenie.
Na fabułę „Znikającej ziemi” składają się historie różnych rodzin. Bohaterowie różnią się bardzo wiekiem, pochodzeniem, wykształceniem, statusem społecznym i oczekiwaniami wobec życia. Łączy ich miejsce, z którego pochodzą – to Kamczatka, najdalszy półwysep azjatyckiej części Rosji, który przez dziesięciolecia był niedostępny nie tylko dla cudzoziemców, ale i większości mieszkańców radzieckiego imperium.
Po przemianach ustrojowych na Kamczatkę zaczęli przyjeżdżać obcokrajowcy. Jedni szukali tu przygód, inni pracy. Ich obecność urozmaiciła i tak już zróżnicowany pod względem etnicznym teren.
Nie wszystkim wychowanym w dawnym systemie mieszkańcom ten fakt się podoba, co znajduje odzwierciedlenie w powieści. Walentyna Nikołajewna, pracownica szkoły podstawowej w Pietropawłowsku, z wielkim sentymentem wspomina czasy swojej młodości, gdy na Kamczatkę nie wpuszczano „żadnej hołoty i dzięki temu było bezpiecznie”. Jej nacjonalistyczne poglądy nasilają się, gdy pod koniec wakacji znikają nagle dwie siostry, ośmioletnia Sonia i jedenastoletnia Alona.
Czytelnik już z pierwszego rozdziału dowiaduje się, że dziewczynki zostają porwane przez młodego mężczyznę. Nie wiedzą tego jednak bohaterowie powieści. Policja szuka dziewczynek, do akcji przystępują też ochotnicy, którzy przeczesują miasto i okolice. Pojawiają się różne teorie. Może siostry utonęły w zatoce? Może ktoś je porwał i wywiózł z miasta, a nawet półwyspu? Może padły ofiarą miejscowego mordercy? Przecież nikt nie wypisuje sobie na czole, że jest bestią...
Jedynym śladem w sprawie są zeznania kobiety, która podczas spaceru z psem widziała dwie małe dziewczynki wsiadające do samochodu z postawnym mężczyzną. Nie pamięta ona jednak ani wyglądu dzieci, ani marki auta, nie umie też podać dokładnego rysopisu domniemanego porywacza. Czy zatem na pewno widziała Sonię i Alonę?
Te i inne wątpliwości wciąż się mnożą, z czasem stając się tłem dla innych wydarzeń, których bohaterami są różni mieszkańcy Pietropawłowska i innych miejscowości położonych na Kamczatce.
Mamy tu młode pary zakochanych, rozczarowanych życiem małżonków, ambitne studentki, zazdrosnych partnerów, zaprzyjaźnione nastolatki, matkę i rodzeństwo zaginionej kilka lat temu osiemnastolatki. To kolejna zagadkowa sprawa, jaka pojawia się wśród wielu wątków.
Początkowo niepowiązane ze sobą wątki w pewnym momencie się krzyżują i wtedy napięcie sięga zenitu. Czy wreszcie uda się rozwiązać zagadkę zniknięcia dwóch sióstr? A jeśli tak, to jest jeszcze szansa, by odnalazły się żywe?
Nie odpowiem, rzecz jasna, na te pytania. Nie zdradzę też zakończenia, bo nie mam zwyczaju popełniać śmiertelnego grzechu spojlerowania. Napiszę tylko, że na finał naprawdę warto poczekać.
Zanim jednak czytelnik dotrze do ostatniej strony, pozna wiele intrygujących, poruszających historii. Autorka umie dotykać do żywego, perypetie jej bohaterów naprawdę robią ogromne wrażenie, nawet wówczas gdy nie przeżywają oni jakichś spektakularnych przygód. To właśnie w codzienności postaci tkwi siła tej powieści.
Polecam z czystym sumieniem – oby każdy debiut książkowy był tak udany jak ten.
BEATA IGIELSKA