Długo oczekiwana nowa powieść Hendrika Groena, pełna ironicznego humoru i celnych obserwacji, które są jego znakiem rozpoznawczym.
A gdybyś mógł po prostu zniknąć? Porzucić dotychczasowe życie i zacząć od nowa w zupełnie innym miejscu?
Arthur Ophof zupełnie inaczej wyobrażał sobie swoje życie. Marzył o emocjonujących podróżach w odległe rejony świata, a zamiast tego tkwi godzinami w ulicznych korkach. Jego małżeństwo utknęło w martwym punkcie i stało się równie nudne i nieekscytujące, jak jego przyjazne rodzinom z dziećmi sąsiedztwo. Piątkowe popołudnia spędzane w towarzystwie trzech najlepszych kumpli są jedyną osłodą jego monotonnej egzystencji. Arthur zbliża się do pięćdziesiątki i ma poczucie, że czas ucieka.
Kiedy jego pracodawca „z żalem pozwala mu odejść”, Arthur – z całkiem niezłą odprawą – dostrzega szansę na rozpoczęcie życia na nowo…
Pełna werwy opowieść. Niesamowicie śmieszna i prowokująca do myślenia.
Wielbiciele dzienników z przyjemnością rozpoznają świeży, autoironiczny styl Hendrika i charakterystyczne dla niego trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość.
Autor | Hendrik Groen |
Wydawnictwo | Albatros |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 320 |
Format | 13.5 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8125-572-1 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381255721 |
Waga | 334 g |
Wymiary | 135 x 205 x 23 mm |
Data premiery | 2019.04.18 |
Data pojawienia się | 2019.04.18 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
- Ma dość życia jakie prowadzi i zamierza skorzystać z nieużywanej drogi ucieczki -
Nijakie małżeństwo, martwa ulubiona teściowa, utrata pracy oraz zrzędliwy teść. Życie Arthura to jedna równia pochyła i to do tego stopnia, że postawia się raz na zawsze od niej uwolnić. Opracowuje więc plan, a właściwie skrupulatnie planuje dzień swojego pogrzebu - to kiedy się on odbędzie, kogo zaprosi oraz z jakiego powodu zejdzie z tego świata. Wszystko tylko po to, by rozpocząć nowe życie. Tak Arthur chce swingować swoją śmierć i angażuje do tego najbliższych przyjaciół.
Hendrik Groen to autor takich hitów, jak Małe eksperymenty ze szczęściem i Dopóki życie trwa. Książek w przewrotny sposób opowiadających o życiu i jego sensie. I dokładnie tak samo jest w przypadku Arthura, lekkoducha, który w końcu postanawia zebrać się na odwagę i odmienić swój los. Jak to w takich historiach bywa, wszystko robi na opak, w większej mierze zdając się na łut szczęścia niż skrupulatne działanie. Jest tu wiele komizmu, ale smutnych momentów, gdy poznajemy obraz relacji z perspektywy obu małżeńskich stron.
Żyj i pozwól żyć to książka wprawdzie nie aż tak głęboka, jak jej poprzedniczki, ale wciąż trzymająca poziom. Mądra, zdystansowana, zwracająca uwagę na pomniejsze fakty, które mają kluczowe znaczenie w historii.
Groen kolejny raz baw, skłaniając nas przy okazji do refleksji. Wyjątkowa i niezapomniana lektura.
"Żyj i pozwól żyć" osadzone jest w czasach współczesnych, w holenderskim miasteczku Purmerend. Główny bohater- Artur Ophof jest zwyczajnym, niezauważanym, zbliżającym się do pięćdziesiątki mężczyzną. Ma nudną pracę, do której od wielu lat dojeżdża w długaśnych korkach i żonę, z którą niewiele go już łączy. Tylko piątkowe spotkania golfowe z przyjaciółmi wprowadzają trochę życia do jego szarej egzystencji. Coraz częściej nachodzi go poczucie, że czas ucieka, a on tkwi w jednym miejscu. Tylko co zrobić by zacząć żyć na nowo? A może wystarczy tylko przestać żyć... po staremu ;)?
Powiem wprost: ta niepozorna książka jest świetna! "Żyj i pozwól żyć" to całkiem nowa historia, jednak napisana tym samym lekkim, humorystycznym stylem doprawionym ironią i sarkazmem. To właśnie ten smaczek sprawia, że gagi sytuacyjne czy zabawne uwagi odnośnie rzeczywistości nabierają drugiego (trochę gorzkiego) dna. Dzienniki Hendrika Groena dotykały trudnych tematów starości, godności i umierania, a "Żyj i pozwól żyć" odnosi się do życiowych wyborów i ewolucji związków. Jest może nieco lżejsze w odbiorze, ale skłania do rozważań czy nasze życie wygląda tak jak tego chcieliśmy, czy osoba obok nas to wciąż ten sam partner, którego tak kochaliśmy. Narracja pierwszoosobowa jednocześnie prowadzona dwutorowo, pozwala spojrzeć na codzienność oczami Artura, jak i jego żony. Także w tym wypadku sprawdza się powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zmiana perspektywy pozwalała mi lepiej zrozumieć pobudki obojga z nich.
Bohaterów poznawałam jakby w biegu. Z początku nie wiedziałam jak wyglądają, co lubią, jacy są. Dopiero codzienność pomału odkrywała ich charaktery. Czułam się jakbym poznawała żywych ludzi, a nie fikcyjne postaci i to według mnie duży plus! Artura polubiłam od początku. Ten zamknięty w codzienności mężczyzna tak bardzo pragnący żyć pełną piersią, a do tego zabawny, uszczypliwy i błyskotliwy przypadł mi do gustu (choć jego zwariowane decyzje nie za bardzo). Sama fabuła płynie wartko i zanim się spostrzegłam, zostałam wciągnięta w nią bez reszty i nie potrafiłam się od niej oderwać.
Gdybym miała porównać "Żyj i pozwól żyć" do poprzednich powieści autora, to książka ta jest w niewielkim stopniu słabsza. Mimo to, moim zdaniem, nadal trzyma wysoki poziom i świetnie obrazuje charakterystyczny styl autora. Z pozoru zabawna i błaha, celnymi spostrzeżeniami zwraca uwagę czytelnika na sprawy głębsze. Mnie oczarowała, spędziłam z nią cudowny czas i z całego rozkochanego serca polecam :) Ze swojej strony daję solidne 8/10 i jeszcze bardziej polecam ;)
Polecę z sucharem starym jak świat, który idealnie pasuje do sytuacji życiowej Arthura Ophofa – głównego bohatera ;)
Życie jest jak papier toaletowy: długie, szare i do dooopy. Bo Arthur, jak sam mówi: od dwudziestu trzech lat "robi w papierze toaletowym". Handluje środkami czystości. Do czasu. Bo w swoje pięćdziesiąte urodziny zostaje poinformowany, że redukcja etatów w firmie, w której przepracował prawie połowę swoje życia dotknie go bezpośrednio: zostaje zwolniony.
Bilans całkowity: brak pracy, jedna żona, z którą od dłuższego czasu nie tylko nie sypia, ale i nie do końca znajduje wspólny język. Trzech kumpli. Jedna teściowa, którą, UWAGA!, uwielbia. Jeden teść, którego nie cierpi. I permanentne wypalenie życiowe... Wypalenie tak mocne, że Arthur postanawia zacząć życie od nowa. Dosłownie – przy pomocy kolegów sfinguje własną śmierć i zaplanuje pogrzeb.
"W miarę upływu czasu w płaszczu naszej miłości pojawiły się poważne dziury. Unikamy się nawzajem, ponieważ gdy jesteśmy blisko siebie, przekraczamy granicę rozdrażnienia".
Fenomenalna! Błyskotliwa! Ze specyficznym, cierpkim humorem, trafnymi – odważnymi spostrzeżeniami i najdoskonalszą formą sarkazmu. Zabawne dialogi, komizm sytuacyjny i niewymuszone, tak naturalnie wtłoczone w tekst maksymy, prawdy życiowe i przepiękne, chwytające za serce albo wręcz zmuszające do zadumy złote myśli.
Teoretycznie tematem przewodnim "Żyj i daj żyć" jest "ślizganie się" po życiu, obojętność, bierność i ociężałość życiowa. Główny bohater bardzo by chciał, ale nie do końca ma odwagę, nie do końca mu się chce i nie widzi potrzeby. Afra – żona Arthura – przedstawiona została jako przycisk awaryjny i hamujący – więzi nie tylko siebie, ale i męża w klatce konwenansów, strachu i rutyny. Ale czy na pewno? Może tak naprawdę Arthur właśnie takiego hamulca bezpieczeństwa w postaci fochów żony i cichych dni potrzebował? Może tak mu jest wygodniej?
Autor z niebywałą wnikliwością, krok po kroku odsłania prawdę na temat uschniętego uczucia, wypalonych chęci i konsekwencji totalnej asertywności do... wszystkiego.
[Afra] Wciąż wygląda pięknie, kiedy śpi, ale jej uroda jest już nie dla mnie. [...] szczęście ma nieznaną z góry, ale ograniczoną datę ważności. [...] U nas to już minęło. Tylko sobie przeszkadzamy".
I ta genialna końcówka, która wprawia nas w osłupienie. Śmiałam się w głos, chociaż generalnie nic śmiesznego w tym nie było. I właśnie w tym tkwi fenomen tej historii – będziemy się śmiać tylko wtedy, kiedy dostrzeżemy paradoks i złożoność tej historii.
Historia Arthura prowokuje, bawi i zmusza do reorganizacji własnego życia. Zwalnia blokady i uzmysławia nam, że życie jest tylko jedno, nie warto tkwić w studni marazmu. Nawet jeśli nam w tej studni stosunkowo wygodnie, w miarę przytulnie i bezpiecznie. Tyle że nad nami jest niebo...
Rewelacyjna historia. Polecam po stokroć =)
https://tylkoskonczerozdzial.blogspot.com/2019/06/zyj-i-pozwol-zyc.html