Waszyngtoński obrońca Stanton Shaw jest dumy, ambitny, zadaje błyskotliwe pytania i zasypuje wszystkich niepodważalnymi argumentami. Nieprzypadkowo nazywany jest Uwodzicielem Przysięgłych – ma południowy akcent, rozbrajający uśmiech i zniewalające zielone oczy – ciężko mu się oprzeć. Mężczyźni chcą być tacy jak on, kobiety pragną być przez niego szczegółowo przesłuchane. Stanton ma plan na życie. Przez jakiś czas wszystko przebiega według ustalonego scenariusza. Jednak pewnego dnia mężczyzna dostaje zaproszenie na ślub swojej licealnej miłości i jednocześnie matki jego ukochanej dziesięcioletniej córeczki. Jenny wychodzi za mąż – za kogoś innego. Tego definitywnie nie było w planie.
***
Wychowana w mieście Sofia Santos jest nieugiętą prawniczką, planującą karierę najbardziej cenionego obrońcy w sprawach karnych w kraju. Nie ma czasu na związki czy inne tego typu rozpraszające rzeczy. Jednak gdy Stanton, jej niesamowity przyjaciel do łóżka błaga o pomoc, kobieta zostaje wytrącona z równowagi, zepchnięta z obranej ścieżki, a jej świat wywrócony do góry nogami. Sofia zgadza się pojechać do zabitej dechami mieściny w stanie Missisipi, by pomóc Stantonowi odzyskać ukochaną. Umysł podpowiada jej, że zwariowała... serce twierdzi jednak coś zupełnie innego.
***
Co się stanie, gdy doprowadzimy do spotkania mieszkańców niewielkiej mieściny, dwóch profesjonalistów wyćwiczonych w sporach, lokalną miss, czterech wielkich braci, Parówkę oraz Bunię z dubeltówką? Poleje się burbon, wybuchnie namiętność, a pragnienia serca sprawią, że nawet najmisterniej ułożone plany zostaną unieważnione.
Autor | Emma Chase |
Wydawnictwo | Filia |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 416 |
Format | 13.5 x 20.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-8075-094-4 |
Kod paskowy (EAN) | 9788380750944 |
Waga | 413 g |
Wymiary | 135 x 200 x 31 mm |
Data premiery | 2016.04.26 |
Data pojawienia się | 2016.04.26 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Nie przepadam za powieściami romantycznymi, gdzie głównym wątkiem historii jest miłość do drugiej osoby. Całość wydaje mi się przereklamowana, gdyż gdzie nie spojrzymy, bombardowani jesteśmy tym z każdej strony. Utwory muzyczne, wiersze, książki czy rzemiosło artystyczne w postaci obrazów lub szkiców, aż krzyczy i mówi: pamiętaj, że miłość otacza Cię ze wszech stron. Jak to więc się stało, że do moich rąk trafił egzemplarz książki „Unieważnienie” Emmy Chase?
Waszyngtoński obrońca Stanton Shaw, nazywany przez innych Uwodzicielem Przysięgłych jest mężczyzną, któremu trudno jest się oprzeć. Co się stanie, gdy pewnego dnia dostanie on zaproszenie na ślub swojej licealnej miłości i matki jego dziecka? Jak to wydarzenie wpłynie na życie Stantona? Jak wpłynie to na jego towarzyszkę Sofię Santos, której proponuje wyjazd, by odzyskać ukochaną? „Młodzieńcza miłość jest silna. Pierwsza miłość jest potężna. Jednak kiedy jesteście młodzi, nie wiecie, bo wiedzieć nie możecie, jak długie naprawdę jest życie. A jedyną pewną w nim rzeczą, prócz śmierci i podatków, są zmiany.” Zacznijmy więc od początku. Powieść skupia się na perypetiach głównego bohatera Stantona, który chce odzyskać matkę swojego dziecka i prosi o pomoc prawniczkę, swoją przyjaciółkę po fachu, Sofię. Czytając powieść miałam wrażenie, iż za dużo, zdecydowanie za dużo w niej intymnych scen, które poniekąd mnie odstraszały i zniechęcały do kontynuowania historii. „I nagle zdajecie sobie sprawę – nagle jesteście pewni – jak głębokie żywicie do kogoś uczucia, uświadamiacie sobie, ile ta osoba dla was znaczy, kiedy stajecie twarzą w twarz z możliwością jej straty.” Udając się dalej w podróż czytelniczą stwierdziłam, że poniekąd książka jest warta tego aby po nią sięgnąć. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – bohaterowie. Są oni przejrzyści i kolorowi i zabawni. Powieść zawiera wiele komediowych wątków, za co dziękuję autorce, a postacie dodają temu wszystkiemu humorystyczny wyraz. Akcja książki toczy się szybko, ja zdążyłam przeczytać ją jednego dnia. „Emocje uderzają mnie w pierś niczym niszcząca kula w teledysku Miley Cyrus.” Muszę jednak nadmienić, iż nie czuję niedosytu po skończonej powieści i wątpię, czy przeczytam kolejne tomy. Nie jest to jednak gatunek dla mnie i właśnie zdałam sobie z tego sprawę, ale osobom, które lubią zatracić się w miłosnych historiach na pewno powieść „Unieważnienie” Emmy Chase mogę polecić bez problemu. Dla fanów powieści kryminalnych może to być zły lub niesatysfakcjonujący wybór.
Mówi się, że ukochaną osobę można puścić wolno. Jeśli wróci- jest Twoja. Jeśli nie- nigdy Twoja nie była. Jenny i Stanton, Stanton i Jenny. Są ze sobą od przysłowiowego "zawsze". Wszystkim wydaje się, że są sobie przeznaczeni, więc kiedy dziewczyna rodzi dziecko, a Stanton wyjeżdża na studia, godzą się na otwarty związek, z pełnym pakietem zaufania. Jednak im dłużej to trwa, tym bardziej się od siebie oddalają. Kiedy chłopak staje się cenionym prawnikiem, mieszkającym w stolicy i tworzącym układ doskonały ze swoją współpracownicą- przyjaciółką, Jenny czuje się coraz bardziej samotna. Dopóki, dopóty nie poznaje JD, który w szkole średniej podawał wodę drużynie futbolowej. Mężczyzna wraca, by pomścić śmierć swojego ojca i tak samo jak ona potrzebuje wsparcia. Wtedy właśnie nimi dochodzi do wrzenia. Czy Stanton pokaże Jenny, że na nią zasługuje i jest w stanie zrobić dla niej wszystko? Czy rzuci dotychczasowe życie, by wrócić do niej i do ukochanej córeczki? Czy dziewczyna odwoła swój ślub, bo dawna miłość znów zawróci jej w głowie? Jaki w tym udział będzie miała Sophia, piękna współpracownica i zarazem najlepsza przyjaciółka?
Książkę czyta się szybko, rytmicznie i przyjemnie. Lekkie pióro autorki nam to właśnie usprawnia. Jednak historia tutaj zawarta jest jednocześnie ciekawa jak i w takim samym stopniu irytująca. Bardzo nie spodobało mi się, że ktokolwiek mógł wpaść na tak niemądry układ. Mam tu na myśli otwarty związek. Moim skromnym zdaniem kończy to się zawsze tak, jak to jest opisane tutaj i bohaterowie musieli być naprawdę głupi, jeśli myśleli, że to wypali. Jednak ta książka...nie wzbudziła tylko złości. Jest mi trudno przyznać, ale momentami ukradkiem wycierałam oczy. Nie jestem w stanie opisać tego uczucia, które we mnie się obudziło. Było to coś pomieszanego ze smutkiem, złością i przykrością. Było mi bardzo żal Stantona, że Jenny tak po prostu wszystko skreśliła. Jednym ruchem ręki. Jednak było mi również przykro, że Stanton, choć tak bardzo (podobno) ją kochał, to był w stanie sypiać z innymi i odwiedzać ją raz do roku! Było mi przykro również dlatego, bo wyobraziłam sobie jego uczucia. To, jak czułabym się na jego miejscu. Każdy z nas kogoś kocha i nie potrafimy sobie wyobrazić, że z dnia na dzień wszystko się sypie i tracimy to co mamy. Dlatego szczery ukłon w stronę autorki, że powieścią potrafiła poruszyć we mnie strunę uczuć, sprawiła, że wczułam się idealnie w rolę bohatera. Dobra lektura to taka, która wyciska z nas uczuć tyle ile się da i po której czujemy ucisk w żołądku. Kiedy nie chcemy, by historia się kończyła. Ja również tego nie chciałam, chciałam by trwała, chciałam w niej być i towarzyszyć jej bohaterom. Bardzo rozczulił mnie również napis na początku tejże książki. "Mamie i Tacie, za pokazanie, jak powinno wyglądać rodzicielstwo". Kiedy po skończonej powieści ponownie je przeczytałam, pomyślałam: Stanton był wspaniałym ojcem. I dlatego uważam, że powieść trafiła w moje serce. Ponieważ do tej pory nie mogę przestać o niej myśleć.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com