Seria ta, to pierwsze zbiorowe wydanie dzieł Tadeusza Konwickiego i zarazem pierwsze tak drobiazgowo zrekonstruowane na podstawie rękopisów, pozyskanych z archiwum autora oraz z Biblioteki Ossolineum we Wrocławiu i Biblioteki Narodowej w Warszawie. Dzięki temu są to też - w wielu wypadkach - pierwsze wydania z przywróconymi fragmentami, które wycięła cenzura, oraz z poprawionymi błędami, które zaistniały w poprzednich edycjach. Wszystkie zmiany zostały uzgodnione z autorem. Dodatkowym atutem tej serii są ilustracje - m.in. nigdy niepublikowane (jak w wypadku "Dziury w niebie" czy "Sennika współczesnego") rysunki Danuty Konwickiej, żony pisarza, oraz jego samego.
Autor | Tadeusz Konwicki |
Wydawnictwo | Agora |
Rok wydania | 2022 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 174 |
Format | 14 x 21.5 cm |
Kod paskowy (EAN) | 9788375529104 |
Data premiery | 2022.05.22 |
Data pojawienia się | 2022.05.22 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Załóż konto
„Dobre chwile” – recenzje
Nowości z ostatniego tygodnia
Bestsellery
Zapowiedzi
Promocje
Wyprzedaż
Koszty dostawy
Regulamin zakupów
Regulamin kart podarunkowych
Rabat
Pierwsza wielka miłość, niepokoje dojrzewania i ostatnie takie lato. Opowieść o uczuciu, które wstrząsnęło światem Witka i Aliny to jednocześnie romantyczna podróż na Litwę w przeddzień II wojny światowej, podróż do świata, który istnieje już tylko na kartach tej jednej z najsłynniejszych polskich powieści XX wieku. Wydanie uzupełnia mało znane, wstrząsające opowiadanie „Kilka dni wojny, o której nie wiadomo czy była” o ocalającej sile miłości, które Konwicki miał napisać zainspirowany losem Jana Brzechwy. Tadeusz Konwicki – pisarz, scenarzysta i reżyser. Autor między innymi Kalendarza i klepsydry i Małej Apokalipsy. Kronika wypadków miłosnych zekranizowana została przez Andrzeja Wajdę. „Motyw młodzieńczej miłości rzuconej na tło owego roku, w którym zmiecione zostało wszystko, co zdawało się ustalone na zawsze, przeżycia paniczyka, dla którego tak ważne zdaje się widmo społecznego awansu, Litwa, która już za moment odłączona zostanie od Korony, a nade wszystko ironiczno-nostalgiczno-zgryźliwe pióro Konwickiego czynią Kronikę wypadków miłosnych jedną z moich ulubionych książek o klęsce, jaką jest życie w całej swej rozciągłości”. – Anna Dziewit-Meller
„Czasem myślę, że Warszawę wymyślił Konwicki. Niewykluczone, że koty również” – Marcin Wicha. „Nie ma wątpliwości. Tadeusz Konwicki napisał tę książkę z zaświatów – dzisiaj, ale bojąc się cenzury, wydał ją w 1976 r. Wydrapał Bogu zdania, które rozumiemy, ale one nie są z tej Ziemi. Nawet gdy „kolnął kogoś w zadek, nie szczędząc końskiej dawki cykuty”, nawet gdy zabluźnił, obgadał, zrobił to z obezwładniającym wdziękiem. Teraz ten bazyliszek siedzi na chmurce i cieszy się, gdy przewracając strony, rżymy jak konie i gdy łza się zakręci. Podziękujmy Mistrzowi, że sobie o nas przypomniał, bo po jego „walkach z samym sobą” stajemy się zwyczajnie lepsi. I piękniejsi” – Magdalena Parys. Gdy w 1976 roku książka Kalendarz i klepsydra pojawiła się na rynku, ustawiały się po nią długie kolejki. Dziś to pozycja klasyczna, ale niezwykle aktualna. Literatura, która zachwyca, prowokuje dyskusje i zmusza do refleksji. Książka, której strony zamieszkuje kot Iwan, celebryci z rodzinami, a przede wszystkim Polacy i Polska. Książka, którą trzeba znać. Po raz pierwszy wydanie Kalendarza... uzupełniają reportaże Ameryka, Ameryka – przenikliwe, ironiczne, chwilami dalekie od dzisiejszej politycznej poprawności notatki z podróży Autora za wielką wodę. Obserwujemy w nich dochodzenie do formy „łże-dziennika”, dla której później Konwicki kilkakrotnie porzucał pisanie powieści i która stała się jego znakiem szczególnym. Ta książka mogłaby być moją ostatnią książką. Ostatnią prawdą-nieprawdą, strachem-udaniem, kokieterią-jękiem. Mogłaby się zakończyć męską konkluzją: omnis moriar” – fragment.
Najsłynniejszy kot wśród celebrytów, największy celebryta wśród kotów. Trudno uwierzyć, że charakterny i złośliwy kot Iwan nie jest wytworem literackiej fantazji Tadeusza Konwickiego, lecz pełnoprawnym członkiem rodziny Konwickich, przez osiemnaście lat zamieszkałym przy ulicy Górskiego w Warszawie. O jego względy zabiegali Dygat i Holoubek, w stanie wojennym dostawał zagraniczne paczki ze smakołykami, a całkiem niedawno jego życie stało się podstawą musicalu-horroru Zwierzoczłekoupiory. „Ja się o niego troszczyłem, a on się troszczył o mnie. Jakaś jego obecność nadal trwa. I w tym nie ma żadnej bujdy”. Kultowe teksty Tadeusza Konwickiego i ilustracje Danuty Konwickiej układają się w zupełnie nową książkę, ukrytą przez Tadeusza Konwickiego w jego najsłynniejszych powieściach. Genealogię Iwana rekonstruuje prawnuczka Jarosława Iwaszkiewicza Ludwika Włodek, a o tym, jak Iwan sprawił, by jego biografia wreszcie ujrzała światło dzienne, opowiada córka autorów Maria Konwicka. Tadeusz Konwicki – pisarz (autor m.in. Małej apokalipsy), scenarzysta i reżyser (m.in. filmów „Ostatni dzień lata”, „Jak daleko stąd, jak blisko”, „Salto”). Danuta Konwicka – graficzka, ilustratorka książek. Żona Tadeusza Konwickiego, córka Alfreda Lenicy i siostra Jana Lenicy.
Tematem kolejnego albumu z serii FOTO RETRO jest Wilno ? stolica oraz główny ośrodek kulturalny Litwy. To także miejsce ważne dla Polaków, których z Litwinami przez długi czas łączyła wspólna, choć niekiedy burzliwa przeszłość. Swoją siedzibę po dziś dzień mają tam, między innymi Związek Polaków na Litwie, Związek Harcerstwa Polskiego, a także polski teatr oraz uniwersytet. Album ?Wilno w starej fotografii? jest zbiorem starannie wybranych, archiwalnych zdjęć, przedstawiających najważniejsze i najpiękniejsze zakątki tego miasta.
„Ja bardzo dużo czytam, moja córka Marysia wygrzebuje dla mnie gdzieś w księgarniach odpowiednie książeczki, i ja tu nawet w rozmowie z panem czasem się posługuję taką pseudowiedzą, że niby coś wiem z zakresu nauki: astronomii, biologii. Tylko że ja mam ułomną pamięć i w szczegółach mogę coś przekręcić, coś przeinaczyć, coś nie tak podać. Ale w tym moim bełkocie przesłanie, to, do czego zmierzam, mnie się wydaje chyba słuszne. Na przykład, panie Przemku, początkowo, jak zacząłem to czytać, doznawałem szoku, gdy panowie astronomowie z lubością podawali odległości w kosmosie. 4 miliardy kilometrów. Mało, 4 miliardy lat świetlnych! Ja tak troszkę byłem w lekkim, nie za silnym, szoku. A potem nagle ten szok zaczął się we mnie uspokajać i ucichł. Dlaczego. Dlatego, że ja uświadomiłem – i znowuż może błądzę, ale wolno mi chyba czasem pobłądzić – otóż ja uświadomiłem sobie takie być może absolutne prawo: że jak jest jakiś daleki szlak, to wiadomo, że są skróty, że jest zawsze jakaś ścieżka, która to wszystko skraca. Czyli nagle te przerażające odległości przestały mnie straszyć, ponieważ przypomniałem sobie, że mamy pewne obszary mózgu niewykorzystane, o czym medycyna i nauka od lat wie, mamy w naszej duchowości w moim przekonaniu coś, co trudno nazwać, a co daje ogromne, nieprzeniknione jeszcze perspektywy. Czyli skrót jest w nas. Ten nieprawdopodobny niesamowity skrót” – fragment jednej z rozmów.