Ona pamięta tylko tyle, że go kocha. On nie może zapomnieć, w jaki sposób go rzuciła...
Wstrząs mózgu wymazał siedem miesięcy z życia Lucy. Dziewczyna nie przypomina sobie rozstania z narzeczonym, Zakiem Callahanem, na tydzień przed ślubem ani przeprowadzki do Portland. I naturalnie, nic nie wie o swoich następnych zaręczynach. Jedyne, co pamięta, to to, że Zac jest jej droższy nad życie.
Po nieoczekiwanym i niewyjaśnionym odejściu Lucy Zac przez wiele miesięcy nie mógł odzyskać równowagi. Z rozpaczy rzucił się w wir pracy na rodzinnej plantacji i w swojej restauracji w Summer Harbor. A teraz Lucy znowu pojawia się w jego świecie – bezdomna, bezradna i… zakochana. Potrzebuje go, by poskładać od nowa swoje życie. Lecz co będzie, gdy Lucy wróci pamięć?
Denise Hunter jest światowej sławy autorką. Napisała ponad 25 książek, w tym The Convenient Groom, która doczekała się ekranizacji emitowanej przez Hallmark Channel. Laureatka takich nagród, jak: The Holt Medallion, The Carol, Nagroda Czytelników, Przedmowa Roku i finalistką konkursu RITA.
Denise pisze wzruszające historie miłosne rozgrywające się w małych miasteczkach, które pozwalają czytelnikom doświadczać zakochania w imieniu bohaterów i żywić nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
Autor | Denise Hunter |
Wydawnictwo | Dreams |
Seria wydawnicza | Summer Harbor |
Rok wydania | 2017 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 368 |
Format | 14.9 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-63579-95-1 |
Kod paskowy (EAN) | 9788363579951 |
Waga | 442 g |
Wymiary | 140 x 205 x 30 mm |
Data premiery | 2017.04.19 |
Data pojawienia się | 2017.04.19 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Książki Denise Hunter są mi dobrze znane, mają w sobie urok i wiele ciepła, taki wielkiego, że nie potrafię się temu oprzeć. Kiedy tylko nadarza się okazja, a widzę znajome nazwisko na okładce, wiem, że przejdę obok niego obojętnie. Po lekturze „Jak płatki śniegu” byłam ciekawa byłam ciekawa kolejnych losów braci Callahan, tego, co tym razem wymyśliła dla nas autorka. Bohaterowie, których kreuje są tak żywi, namacalni, realistyczni, ze zżywamy się z nimi na każdej płaszczyźnie. Kochamy ich, podziwiamy i chcemy dla nich, jak najlepiej, trzymamy za nich kciuki pochłaniając, spijając każde słowo autorki.
"Zaczęła woleć stan nieświadomości."
Wstrząs mózgu wymazał z życia Lucy Lovett siedem miesięcy życia. Ocknęła się na barowej podłodze ubrana w suknię ślubną przeświadczeniem, że musi powiadomić swojego narzeczonego Zacka Callahana, wszystko brzmi logicznie, ale wcale takie nie jest. Przez siedem miesięcy wydarzyło się naprawdę sporo, Lucy zerwała z Zackiem, przeprowadziła się do Portland, zaręczyła z innym człowiekiem. Jedyne, czego jest pewna i co wie to fakt, że bardzo kocha Zacka Callahana, jest jedyną osobą, która pobudza jej serce to mężczyzna, o którym pamięta, a którego porzuciła.
Zack Callahan bardzo przeżył rozstanie z Lucy, nie mógł odzyskać równowagi przez dobrych kilka miesięcy, mierzył się z bólem stawiając wszystkim przeciwnością losu. Rzucił się w wir pracy, aby zagłuszyć cierpienie i niezrozumienie zachowania ukochanej kobiety. Wszystko szło ku lepszemu, dni mijały, do czasu, kiedy mężczyzna odebrał telefon, który wywrócił jego życie do góry nogami. Ta, która rozgruchotała jego serce na milion kawałeczków, ponownie wtargnęła w jego życie z butami. Prosiła, żeby po nią przyjechał, bo miała wypadek, nie rozumiała, dlaczego była w Portland, kiedy mieszkała w Summer Harbor. Nie wiedziała, dlaczego miała ubrana suknie ślubną, jedyne, czego chciała to Zack. Świat zadrżał w posadach, mężczyzna postanowił pojechać do Portland wyjaśnić tą dziwną sytuację, zamknąć sprawę raz na zawsze.
Skoro serce podpowiadało jej tak silnie, że miłością jej życia jest Zack Callahan to, dlaczego z taką łatwością go porzuciła na tydzień przed ślubem? Co musiało się wydarzyć, że Lucy podjęła taką, a nie inną decyzję?
Zack jest dobrym człowiekiem, decyduje się pomóc bezradnej i zagubionej dziewczynie wiedząc, że to na nowo może go pogrążyć i zepchnąć na samo dno. Czy tym razem sobie poradzi? Jeśli spotka go rozczarowanie, czy da radę się podnieść? Mężczyzna wątpił w to, że dziewczyna straciła pamięć, dlatego nalegał na to, aby udać się do szpitala. Nie była zadowolona, czuła niechęć do służby zdrowia, mimo wszystko diagnoza została potwierdzona. Lovette straciła pamięć, na dodatek nie wiadomo, czy kiedykolwiek ją odzyska. Co teraz? Jak dowiedzieć się, gdzie mieszka, z kim jest związana? Jeśli na nowo podda się temu uczuciu, a ona odzyska pamięć? Czy ma prawo na nowo zaczynać spoglądać na kobietę tak, jak dawniej? Zack nadal cierpi, dlatego jest chłodny i stara się być zdystansowany, czy można mu się dziwić? Jeśli Lucy odzyska pamięć jego serce na nowo na tym ucierpi, dziewczyna jest przekonana, że go szczerze kocha. Sytuacja nie jest prosta, mamy wiele pytań i emocji, jak się potoczą kolejne wydarzenia? Czy dziewczyna będzie żyła w przekonaniu miłości do Zacka, czy odzyska pamięć? Kim jest jej narzeczony, czy nie będzie jej szukał?
Hunter zbudowała dla nas niezwykle piękną i emocjonująca historię pełną rozterek, bólu, wyrzeczeń, nadziei i miłości. Ukazuje jak zagubiony bywa człowiek, kiedy jego umysł płata mu figle, jak szuka podświadomie ostoi, kogoś, na kogo zawsze mógł liczyć i polegać. Klimat nadmorskiej miejscowości Summer Harbor jest wyjątkowy, a bracia Callahan ujmujący. Rodzinne relacje są ciepłe i wspaniałe, wieź między braćmi jest silna, cudownie było móc czytać o takich ludziach. Czytelnik zostaje wrzucony w wir wydarzeń bez zbędnego wprowadzenia, książka wciąga, czułam, jakby została mi przyklejona do dłoni, chciałam by tak właśnie było. Scalałam się z historią Zacka i Lucy kibicując, aby wszystko stopniowo zaczęło się wyjaśniać.
„Uciekająca narzeczona” została napisana bardzo przyjemnym językiem, prostym i łatwym w odbiorze. Przepadłam w tej historii, jest dojrzała i bogata w doświadczenia, Hunter w swoich powieściach dba o realizm, pilnuje, aby pod względem logicznym nie nastąpiło żadnych błędów. Historia jest lekka w odbiorze mimo trudnej emocjonalnie fabuły, nie skupia się jedynie na romansie, nieprzychylność otoczenia nie jest łatwą sprawą, tak samo jak próby odzyskania zaufania. Hunter nie tworzy literatury erotycznej, jej historie mają styczność z Bogiem i wiarą, w którą bohaterowie pokładają nadzieję. Jeśli się boicie, przypuszczacie, że będzie Wam brakowało w tej historii ognia, to jesteście w błędzie. Iskry i przyciąganie jest wyczuwalne na każdej stronie. Wstawki na temat wiary nie są zbyt częste czy nachalne, z pewnością nie będą uciążliwe.
To piękna historia, warta poznania, pełna emocji, wzruszeń i nadziei. Polecam Wam ją z czystym sumieniem.
Ja po raz kolejny jestem usatysfakcjonowana lekturą od wydawnictwa Dreams. Ten romans jest taki delikatny, spokojny, w typowo letnich, nadmorskich klimatach. Nie ma tutaj może jakiś ogromnych zwrotów akcji, nie ma ogromnych porywów miłosnych, wybuchającego ogniem uczucia, jednak wszystko jest przemyślane, dobrze i ciekawie opisane. Pomysł na temat bardzo mi się spodobał więc samą książkę także czytało mi się miło i przyjemnie. Sądzę, że będą kolejne części, w końcu został jeszcze jeden brat Callahan do opisania ;) Polecam!
Denise Hunter to autorka, którą możecie kojarzyć z takich książek jak "Boskie lato", "Taniec ze świetlikami", czy "Jak płatki śniegu". Osobiście przeczytałam jak na razie tylko "Taniec ze świetlikami", który bardzo mi się spodobał. Kiedy więc zobaczyłam zapowiedź najnowszej powieści Denise Hunter, wiedziałam, że muszę się z nią zapoznać. "Uciekająca narzeczona" urzekła mnie przepiękną, delikatną okładką oraz intrygującym opisem. Pomysł na przedstawienie fabuły wydawał mi się ciekawy, dlatego postanowiłam jak najszybciej zabrać się za lekturę tej książki. Jakie były moje wrażenia? Zapraszam was do zapoznania się z dalszą częścią recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Wstrząs mózgu wymazał siedem miesięcy z życia Lucy. Dziewczyna nie przypomina sobie rozstania z narzeczonym i jest przekonana, że nadal trwa w szczęśliwym związku z Zakiem Callahanem. Nie ma pojęcia o tym, że przeprowadziła się do Portland i zdążyła się ponownie zaręczyć z innym mężczyzną. Po nieoczekiwanym i niewyjaśnionym odejściu Lucy, Zac przez wiele miesięcy nie mógł odzyskać równowagi. Nie potrafił zrozumieć dlaczego jego ukochana postąpiła w tak okrutny sposób i zostawiła go bez słowa pożegnania na tydzień przed ślubem. Kiedy więc w jego życiu na nowo pojawia się Lucy, która nie pamięta żeby kiedykolwiek się rozstali - Zac nie wie czy może ponownie wpuścić ją do swojego serca. Co będzie jeśli dziewczyna odzyska pamięć? Czy ich relację można jeszcze uratować?
Fabuła książki jest ciekawa i świetnie przedstawiona. Bardzo podoba mi się motyw utraty pamięci przez główną bohaterkę, która nawet nie podejrzewa, że zerwała ze swoim ukochanym i zaręczyła się już z innym mężczyzną. Próbowałam sobie wyobrazić jak okropne musi być uczucie, kiedy nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć ostatnich siedmiu miesięcy życia. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że "Uciekająca narzeczona" tak mocno przypadnie mi do gustu i zajmie miejsce w moim sercu. Autorka stworzyła niesamowitą historię i dopilnowała, aby podczas czytania nie dopadła nas monotonia czy znudzenie.
Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani i szybko wzbudzają naszą sympatię. Już od pierwszych stron polubiłam zarówno Lucy jak i Zaka i miałam nadzieję, że ich relacja ulegnie znaczącej poprawie. Ogromnie zżyłam się z tymi postaciami i nie miałam najmniejszej ochoty się z nimi rozstawać ani na moment. Wydawać by się mogło, że "Uciekająca narzeczona" to jedna z tych zwykłych, mocno wyidealizowanych i zbyt słodkich młodzieżówek, ale w tym przypadku wszystko wygląda zupełnie inaczej. Denise Hunter stworzyła coś zupełnie nowego i świeżego, co z pewnością będzie wyróżniało się na tle innych powieści skierowanych do młodzieży.
Język, którym posługuje się autorka jest prosty i przyjemny w odbiorze. Wszystko jest dla nas doskonale zrozumiałe i nie ma mowy o jakichkolwiek problemach ze zrozumieniem fabuły. Całą historię poznajemy na przemian z perspektywy Lucy i Zaka, dzięki czemu możemy jeszcze lepiej pojąć zachowanie głównych bohaterów, a także decyzje jakie podejmują. Denise Hunter pisze w sposób, który ciekawi czytelnika, a do tego zaskakuje łatwością z jaką czyta się dzięki temu tę książkę. Muszę przyznać, że "Uciekająca narzeczona" pochłonęła mnie już od pierwszych stron i nie byłam w stanie odłożyć jej na później.
"Uciekająca narzeczona" to powieść, którą absolutnie pokochałam. Nie będę ukrywać, że było to dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ponieważ miałam pewność, że będzie to raczej przeciętna książka, która nie zrobi na mnie większego wrażenia. Na szczęście prawda okazała się zupełnie inna. Denise Hunter stworzyła historię, która zawiera w sobie jakąś magię, która sprawia, że nie mamy ochoty odkładać jej na półkę. Z czystym sumieniem polecam tę powieść każdemu kto gustuje w lekkiej i przyjemnej literaturze.
Lucy budzi się na podłodze w przydrożnym barze z potężnym guzem na głowie. Nie wie jak się tam znalazła, ale jest pewna, że musi czym prędzej powiadomić swojego narzeczonego Zaca. Mężczyzna jest jednak wyraźnie zły, zimny i zdystansowany. Czyżby zdarzyło się coś, czego dziewczyna nie pamięta?
Zac, choć robi dobrą minę do złej gry, wciąż nie może pozbierać się po odejściu Lucy. Dziewczyna zostawiła go bez słowa wyjaśnienia na dwa tygodnie przed ślubem i przez ostatnie siedem miesięcy nie dała znaku życia. Teraz jednak dzwoni, przerażona, zdezorientowana i całkowicie nieświadoma tego jak bardzo zraniła byłego narzeczonego. Czy to możliwe, że nie pamięta nic z ostatnich siedmiu miesięcy? Co robi setki kilometrów od domu i dlaczego ma na sobie suknię ślubną?
Historia uczucia jak ze snu- ona budzi się pamiętając tylko, że go kocha. On wciąż nie może wybaczyć jej odejścia . Los splata ich ścieżki ze sobą i daje drugą szansę na miłość. Tylko czy nie jest za późno? Utrata pamięci nie wymazała dokonanych czynów i nie uleczyła zadanych ran. Ale może da się zacząć jeszcze raz od nowa? Może głos serca okaże się silniejszy? Tylko czy Lucy nie ucieknie ponownie, kiedy jej pamięć powróci?
Zaczynając przygodę z „Uciekającą narzeczoną”, oczekiwałam lekkiej komedii romantycznej. Absolutnie nie spodziewałam się, że ta historia tak bardzo zaangażuje mnie emocjonalnie. Intensywność uczuć atakuje z ogromną siłą od pierwszego rozdziału, a silne emocje wręcz wylewają się z kartek. O komedii możecie zapomnieć, bo historia Zaca i Lucy jest smutna, pełna niedomówień, złamanych obietnic i wylanych łez. Nie da się przejść obojętnie koło zagubionej w swoich myślach i uczuciach Lucy, nie można nie współczuć zranionemu i porzuconemu Zacowi. Cały czas nie gaśnie jednak nadzieja, że jeszcze wywalczą sobie happy end.
Autorka jest prawdziwą mistrzynią budowania napięcia. Każde spotkanie bohaterów krzesze niesamowite iskry, a czytelnik jak na szpilkach oczekuje kolejnych elektryzujących scen (a jest ich mnóstwo!). Praktycznie w każdym rozdziale autorka ukryła emocjonalne ładunki wybuchowe, które raz po raz rozrywają serca nie tylko bohaterom ale i czytelnikowi. Chemia między Lucy i Zacem jest ogromna, a powietrze aż gęste od uczuć. Ciężko choćby pomyśleć o oderwaniu się od lektury.
Może wcale nie powinna mnie dziwić skala napięcia, ale na zagranicznych stronach książki Denise Hunter, figurują jako romanse chrześcijańskie… Ten typ literatury kompletnie nie kojarzył mi się z tak emocjonującymi historiami miłosnymi. Poza pocałunkami, może nie ma tu zbyt wielu namiętnych uniesień, ale jeśli chodzi o napięcie między bohaterami wierzcie mi na słowo, że było większe niż w niejednym erotyku. Co jest więc takiego chrześcijańskiego w tym romansie? Zasadniczo nie tak wiele. Bohaterowie chodzą do kościoła, nie kryją się ze swoją wiarą i często zwracają się do Boga o radę, ale to zaledwie jednozdaniowe wstawki. Ten akapit dedykuję więc „niepraktykującym”, żeby nie zrażali się od razu i nie przekreślali z miejsca tak dobrej książki.
O CZYM? „Uciekająca narzeczona”, to piękna historia dwójki ludzi, których drogi rozeszły się wskutek nieporozumienia, lecz podszepty serca zawróciły ich na wspólną ścieżkę. Sporo tu wzruszeń, pięknych opisów i elektryzujących scen, a to wszystko w uroczej wakacyjnej scenerii nadmorskiego miasteczka Summer Harbor, w którym autorka ulokowała swoją serię. To już drugi tom, ale bez obaw jeśli nie znacie pierwszego (tak jak ja). Każda część skupia się na innym z braci Callahan i można je poznawać niezależnie od siebie. A wierzcie mi, że dla takich emocji, naprawdę warto!
http://beauty-little-moment.blogspot.com/2017/06/uciekajaca-narzeczona-denise-hunter.html
Lucy Lovett budzi się na mokrej podłodze przydrożnej restauracji, ubrana w suknię ślubną, nie pamiętając niczego z ostatniego miesiąca - przynajmniej tak jej się wydaje. Jej ostatnie wspomnienia dotyczą dnia na kilka tygodni przed planowanym ślubem z Zakiem Callahanem, ale kiedy po jej telefonie Zac przyjeżdża po nią, zimny jak lód, Lucy z przerażeniem odkrywa, że minął nie jeden miesiąc, ale siedem. W tym czasie zdążyła rozstać się z Zakiem, przeprowadzić do innego miasta i - sądząc po jej stroju - zaręczyć się z kimś innym. Jak ma wrócić do życia, którego nie pamięta i wyjść za człowieka, którego nie zna? Nie wie nawet, czy jej wspomnienia kiedykolwiek wrócą, ani czy w ogóle chce je odzyskać.
Zac, chociaż bardzo ciężko przeżył zniknięcie Lucy, nie potrafi zostawić jej na pastwę losu - niechętnie zgadza się zabrać ją z powrotem do Summer Harbor i zaopiekować się nią, dopóki dziewczyna nie otrząśnie się po doznanym szoku i wstrząsie mózgu. Chociaż Zac obiecuje sobie, że nie da się ponownie złapać w sidła miłości Lucy Lovett, jak długo będzie w stanie walczyć z własnym sercem? I co będzie, kiedy Lucy odzyska pamięć?
“Uciekająca narzeczona” to drugi tom serii Summer Harbor Denise Hunter. Niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać pierwszej części - “Jak płatki śniegu”, ale nie przeszkodziło mi to w odbiorze drugiej, może tylko trochę zaspoilerowało pewne wydarzenia z poprzedniego tomu. Po lekturze mogę jednak z całą pewnością stwierdzić, że chcę przeczytać wszystko, co do tej pory wyszło spod pióra pani Hunter.
Autorka nie traci czasu na zbędne wstępy i powolne budowanie napięcia - od razu rzuca czytelnika w wir wydarzeń, przez co powieść wciąga dosłownie od pierwszej strony. “Uciekająca narzeczona” napisana jest lekkim, przyjemnym stylem, akcja płynie wartko - książka praktycznie czyta się sama. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się być gruba, spokojnie można przeczytać ją w jeden wieczór. Bardzo żałowałam, że nie mogłam skończyć jej na jednym posiedzeniu!
Spodobało mi się umieszczenie akcji w małym nadmorskim miasteczku, gdzie wszyscy się znają, ludzie żyją ze sobą blisko, troszczą się o siebie nawzajem i wyznają zasadę: “jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Życie w małej społeczności ma jednak swoje plusy i minusy. Lucy, która skrzywdziła przecież jednego z nich, nie od razu jest w stanie zaskarbić sobie z powrotem sympatię mieszkańców - musi minąć sporo czasu, zanim przestanie być przez nich traktowana z jawną niechęcią.
Chociaż “Uciekająca narzeczona” jest bardzo lekka w odbiorze, nie skupia się tylko na romansie, ale jej bohaterowie muszą zmagać się z wieloma trudnymi sytuacjami, zaczynając oczywiście od samej amnezji i jej przykrych następstw, poprzez ostracyzm, wspomnianą wyżej nieprzychylność otoczenia, strach przed ponownym zranieniem i ciężką walkę o odzyskanie straconego zaufania, aż po traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa, które mogą zaważyć na całym dorosłym życiu. Powieść ta ukazuje również zgniliznę mediów, dla których sensacyjny materiał i chwytliwy temat znaczą więcej niż ludzka krzywda.
Jednym z głównych plusów tej książki jest dla mnie fakt, że jest to powieść chrześcijańska. Bohaterowie żyją z Bogiem na co dzień, po prostu, nie ograniczając swoich kontaktów z Nim do uczestnictwa w niedzielnym nabożeństwie. Próżno też szukać tu namiętnych łóżkowych scen, tak typowych dla romansów - dla mnie jest to ogromna zaleta, bo wychodzę z założenia, że pewne rzeczy powinny pozostać za zamkniętymi drzwiami sypialni i wcale nie muszą być opisywane. Fanów scen miłosnych uspokoję jednak, że trochę ognia jest ;)
Jeśli nie mieliście jeszcze styczności z twórczością pani Hunter, koniecznie nadróbcie zaległości! “Uciekająca narzeczona” dowodzi, że powieści dla kobiet to coś więcej niż przesłodzone romanse, ale kawał dobrej, wartościowej literatury.