Pewnej nocy do jednej zamkowej celi trafia trzech morderców carów, a każdy z nich słuszny i jedyny. Wallenrod, Winkelried i Wawrzyniec, namaszczony może nie pośród królewskiego truchła w kościelnych podziemiach, ale przecież też w podziemiach... gorzelni.
Stanisław Kozik nieoczekiwanie dla siebie znajduje się w odmiennym stanie żywotności. Sokółek zamienia się w słup soli w pewnym rozkosznie fikuśnym przedsiębiorstwie. A Oda Kręciszewska w dniu pogrzebu w lustrze dostrzega wąsik swojej matki, co prowadzi ją do podjęcia pewnych niezbyt przemyślanych, ale całkiem udanych życiowych decyzji.
W tomie opowiadań nie brakuje też postaci już czytelnikom znanych, jak choćby pewnego pisarza o wyglądzie zmiętego muszkietera i jego prywatnego anioła. W bamboszkach.
Czasem dowcipnie, innym razem mrocznie, zawsze klimatycznie i z wielką klasą. Czy to zamtuz, czy biuro komisji przyznającej Certyfikat Międzynarodowej Jakości Fantastycznej, czy carski zamek, a może tonące we mgle zaułki miasta – Marta Kisiel udowadnia, że jej wyobraźnia (podobnie jak poczucie humoru) nie ma żadnych granic.
Autor | Marta Kisiel |
Wydawnictwo | Uroboros / GW Foksal |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 352 |
Format | 13.5 x 20.2 cm |
Numer ISBN | 978-83-280-5164-5 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328051645 |
Waga | 336 g |
Wymiary | 135 x 202 x 25 mm |
Data premiery | 2018.10.03 |
Data pojawienia się | 2018.10.03 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Co trzeba mieć w głowie, aby pisać tak jak Marta Kisiel? Z odpowiedzią na to pytanie przychodzi zbiór dwunastu opowiadań autorki, w tym sześć zupełnie nowych i wcześniej nie publikowanych. Będzie o śmierci, Lichotce, rodzicielstwie, bohaterach fantastycznych i wielu innych tematach, które w jakiś sposób zainteresowały ałtorkę.
Kontynuuje swoją przygodę z twórczością Marty Kisiel. Tym razem zabrałam się za „Pierwsze słowo”. Tytułowy tekst tego zbioru opowiadań zdobył w tym roku Nagrodę Janusza A. Zajdla, a że staram się przynajmniej te odznaczone teksty czytać to po tę książkę po prostu musiałam sięgnąć.
Na początku warto zwrócić uwagę, że dwa z obecnych wewnątrz tekstów – „Dożywocie” i „Szaławiłę” – fani pani Kisiel na pewno znają. To na bazie pierwszego z tych opowiadań wyrósł cykl o tym samym tytule. Drugi tekst (z resztą, też nagrodzony Zajdlem) znalazł się w rozszerzonym wydaniu pierwsze części. Sama znałam już obydwa teksty, niemniej, nie uważam tego za wadę zbioru. Jeśli dobrze rozumiem, jego założeniem było wydanie w jednej książce wszystkich opowiadań autorki i cóż, te teksty, bądź co bądź, też są opowiadaniami. Wydaje mi się jednak, że warto to zaznaczyć.
Z pozostałych dwunastu utworów cztery zostały także wydane w innych miejscach, na przestrzeni lat 2006-2012. Było to jednak na tyle dawno, że młodzi czytelnicy Kisiel prawdopodobnie przynajmniej części z nich nie znają, a ponieważ trzy z nich pojawiły się w prasie to dostęp do tych dzieł teraz jest dość ograniczony.
Skoro omówiłam już wcześniejsze publikacje i to, gdzie teksty można było znaleźć, muszę przejść do samej treści opowiadań. W skrócie określiłabym je jako po prostu miłe. Przyjemne i sympatyczne, dobre na chwilę relaksu po ciężkim dniu pracy, albo świetnie sprawdzające się w komunikacji miejskiej. Powiedziałabym jednak, że dalej to „Dożywocie” (jako opowiadanie i powieść) jest najbardziej przeładowanym żartami dziełem Marty Kisiel, jakie znam (poza tymi książkami czytałam jeszcze „Nomen omen”). Pozostałe teksty, choć żarty i grę słów jak najbardziej zawierają to raczej nie w aż takiej ilości.
Drugim tekstem pod kątem ilości żartów w tym rankingu byłoby chyba opowiadanie „Nawiedziny”. Opowiada ono o drobnej przygodzie w domu publicznym, osadzonym w świecie fantasy. Więcej może nie będę zdradzać. Wydaje mi się jednak, że już taka krótka zapowiedź sugeruje z czym czytelnik może mieć do czynienia, zwłaszcza, jeśli Martę Kisiel zna.
Pierwszy z tekstów w zbiorze, „Rozmowa dyskwalifikacyjna” to autorski debiut i przyznam, że jak na taki wypada naprawdę przeuroczo. W lekki sposób definiuje on to, jak wygląda „rynek” bohaterów fantastycznych. Ciekawy pomysł, podany w żartobliwy sposób – czego można chcieć więcej przy lekturze na wieczór?
Kisiel nie boi się też tematyki śmierci. „Przeżycie Stanisława Kozika” opowiada o zapomnianym przez świat mężczyźnie, którego odejścia nikt nie zauważył. W „Jadeicie” dostajemy zaś odrobinę kryminału. „W zamku tej nocy…” jest tekstem, który mocno nawiązuje do (chyba lubianej przez autorkę) epoki romantyzmu.
Nagrodzone Zajdlem opowiadanie, „Pierwsze słowo” oraz poprzedzający go w zbiorze „Cały świat Dawida” to zdecydowanie najbardziej poważne teksty, strojące (moim zdaniem) nieco bliżej realizmu magicznego, niż fantasy. Zwłaszcza to tytułowe zwraca na siebie uwagę, ale obydwa dzieła uderzają w tematykę rodziny i rodzicielstwa, skupiając się na problemach i pewnych patologiach, które mogą w nich występować. Wyróżniają się tym na tle innych, lekkich i żartobliwych opowiadań. W pewnym sensie podobną tematykę porusza też „Miasto motyli i mgły”, choć w porównaniu do „Pierwszego słowa” i „Całego świata Dawida” ma w sobie więcej elementów fantastycznych, przez co łatwiej traktować je jak baśń.
Dodać muszę, że naprawdę lubię tę oprawę graficzną. Uwielbiam czaszkowo-kwieciste motywy, które przy okazji naprawdę dobrze pasują do zbioru. Kolorystyka też łapie za oko i gdy czytałam powieść poza domem, dostałam kilka zapytań o to, czym jest ta ładna książka. Nie tylko od fanów fantastyki. Nie jest to wprawdzie nic, co wpływa na odbiór samej treści, ale na pewno miło jest mieć na półce ładne książki.
Koniec końców, „Pierwsze słowo” jest zbiorem przyjemnym i łatwym w czytaniu, poruszające sporo ciekawych motywów. Jest różnorodnie, trochę zabawnie, ale autorka nie unika trudnej tematyki. Niemniej, nie są to na pewno tekstu, które na zawsze utkną mi w pamięci. Powiedziałabym, że po ten zbiór mogą swobodnie sięgać dwie grupy osób. Po pierwsze – co chyba jasne – czytelnicy Marty Kisiel. Po drugie – osoby szukające lekkiej lektury w fantastycznych klimatach, którym nie w smak jest w danej chwili czytanie długiej powieści.
Pierwsze słowo to zbiór opowiadań, które pokażą autorkę w całkowicie innej formie i stylu. Mamy zupełnie nowe opowiadania, a także starsze i pierwotną wersję Dożywocia! W tej książce nie zabraknie śmiechu, radości, wzruszeń czy smutku. Każdy czytelnik odnajdzie coś dla siebie!
Długo dość zajęło mi zebranie się do tej recenzji. Nie wiedziałam, co mogłabym Wam o tej książce powiedzieć, nie spojlerując a jednocześnie zachęcając do sięgnięcia po nią. Jednak opowiem wam w skrócie jakie miałam miłe zaskoczenie względem tej pozycji.
Po przeczytaniu Dożywocia jakoś nie byłam szczególnie zachęcona do sięgnięcia po inne książki tej autorki. Jednak okładka tej książki sprawiła, że musiałam sie za nią zabrać. Gdy przeczytałam pierwsze opowiadanie poczułam jakbym nie czytała czegoś od Marty Kisiel, tylko jakiegoś zagranicznego autora. Byłam w kompletnym szoku, a z każdym kolejnym opowiadaniem coraz bardziej ta książka mi się podobała.
Każde opowiadanie było inne i unikalne. Każde wywoływało we mnie inne odczucia. Gama emocji, które wywołała we mnie ta pozycja to głowa mała! Najlepiej chyba jednak czytało mi się Dożywocie i Szaławiłę.Naprawdę niesamowitym uczuciem było poznanie pierwowzoru i móc porównać sobie początkową wersję, a finalną.
Ten zbiór opowiadań jest niesamowity. Każde opowiadanie jest inne, porusza różne tematy i wywołuje najróżniejsze emocje. Jak ja nie jestem zwolenniczką krótkiej formy historii, tak te bardzo mi się spodobały i mam szczerą nadzieję, że i Wam zachwycą.
Marta Kisiel powróciła, tym razem ze zbiorem opowiadań, stanowiącym przekrój przez jej warsztat i twórczość. Znajdują się tu różnorodne historie – niektóre zupełnie nowe, a inne już kiedyś opublikowane. Czasem nawiązujące do jakichś jej książek, a czasem zupełnie z nimi niezwiązane. Dzięki tej różnorodności zupełnie nie wiadomo czego się spodziewać po kolejnej opowieści. Niektóre z opowiadań są zabawne i słodkie, inne zdecydowanie bardziej mroczne i tajemnicze. Większość jednak napisana tym uroczym stylem, wykorzystującym zawiłe twory słowne, które nadają całemu zbiorowi unikalnego charakteru. Autorka znana jest z zabawnych opowieści, jednak w tej antologii możemy zobaczyć również inną jej autorską twarz, co jest dodatkowym atutem. Wśród tych jedenastu opowiadań każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie najbardziej podobały się „Szaławiła” (opublikowana wcześniej we wznowieniu „Dożywocia”), „Nawiedziny” (opowiadające o nie do końca żywym gościu w domu rozkoszy), a także tytułowe „Pierwsze słowo” (mówiące o tym, że dobór słów jest niekiedy kluczowy). Ogólnie bawiłam się przy tej antologii bardzo dobrze i serdecznie ją polecam. :)
Marta Kisiel po raz kolejny zaserwowała czytelnikom wspaniałą literacką ucztę. To, co charakteryzuje autorkę, to szacunek dla czytelnika, bowiem każda z jej książek zmusza do myślenia, do odgrzebania w czeluściach umysłu klepek odpowiedzialnych za wyobraźnię i nierzadko odnalezienia poczucia humoru, którego tak często nam brakuje.
Wiele razy już to powtarzałam, właściwie przy każdej recenzji powieści Kisiel, że cokolwiek ałtorka by nie napisała, ja to przeczytam. Nie inaczej było w przypadku Pierwszego słowa, najnowszego zbioru opowiadań, który wyszedł spod jej pióra.
Zbiór ten zawiera jedenaście opowiadań, z których sześć było już wcześniej opublikowanych, ale dotarcie do niektórych z nich nie jest wcale takie łatwe. W związku z tym zebranie ich wszystkich w jednym miejscu jest niezwykle satysfakcjonującym rozwiązaniem dla wszystkich fanów ałtorki. Oprócz tego otrzymujemy pięć nowych opowiadań, których wcześniej czytelnicy nie widzieli.
Każde z opowiadań ma w sobie wątek fantastyczny, czasami zakrawający o komedię, czasami o makabrę. Dlatego emocje, które pojawią się u czytelnika w trakcie lektury są różnorodne: w jednej chwili można się uśmiechać jak głupi do sera, z kolei w następnej gapić tępo w ścianę i zastanawiać nad własnym życiem (mam na myśli: Pierwsze słowo, ludzie i inne stwory, tam się inaczej nie da). Co za tym idzie Kisiel dostarcza nam naprawdę ciekawej rozrywki, pełnej interesujących i wartościowych elementów.
Wszystkie historie utrzymują wysoki poziom – są one przemyślane oraz wciągające. Kisiel doskonale poradziła sobie z wytworzeniem różnorodnych klimatów, a szeroka tematyka, której się podejmuje tylko podkreśla jej wyjątkowy kunszt autorski. Pomysły, które zostały przelane na papier są przeróżne i nie sposób opowiedzieć o nich wszystkich. Chciałabym tylko delikatnie zwrócić uwagę, że niektóre z nich stanowią dobrą podstawkę pod powieść! Z chęcią zobaczyłabym trochę więcej Miasta motyli i mgły.
Opowiadania pochłaniałam jedne za drugim. Każdy świat i wykreowani bohaterowie mnie uwiedli. Chyba nie było opowiadania, które mnie rozczarowało. Zdarzały się takie, które nieco mniej mnie satysfakcjonowały, ale nie mogę powiedzieć, że były złe. Po prostu inne przemówiły do mnie o wiele bardziej. Myślę, że każdy czytelnik znajdzie w tym zbiorze coś dla siebie!
Styl ałtorki pozostaje niezmiennie wspaniały! Sposób pisania Kisiel, to jeden z powodów dla których tak ochoczo sięgam po jej twory. Nie inaczej jest w przypadku krótkich form. W nich również można zobaczyć doskonałe pióro pisarki.
Podsumowując, Pierwsze słowo gorąco polecam wszystkim fanom Marty Kisiel. Będzie to dla nich stanowiło niesamowitą gratkę i uzupełnienie książkowej kolekcji. To także doskonały sposób na rozpoczęcie przygody z Martą Kisiel – czytelnik ma okazję zapoznać się z jej stylem oraz poznać początek najbardziej reprezentatywnej książki Kisiel, Dożywocia. Dlatego jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, to zamówcie Pierwsze słowo!
Zanim zacznę, na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nie jestem fanką opowiadań. Uwielbiam długie, rozwinięte historie, opasłe tomiska, a im grubsze tym lepsze… Nie przepadam za krótkimi historiami, bo ledwie się w nie wgryzę, a już się kończą, pozostawiając ogromny niedosyt.
Tym razem Autorka zaserwowała nam menu składające się z 11 opowiadań. Opowiadania te są bardzo zróżnicowane, a niektóre z nich ujrzały już światło dzienne na łamach czasopism „Fahrenheit” oraz „Science Fiction, Fantasy & Horror”.
Marta Kisiel przyzwyczaiła nas, że jej historie to totalne oryginały i w przypadku Pierwszego słowa, również tak jest. Mamy tutaj styczność z niesamowicie wykreowanym światem, a postacie są tak fanstastyczne, że chciałabym spotkać prawdziwym życiu, chociaż kilka z nich :)
Kiślowa wyobraźnia proszę Państwa nie zna granic!
W Pierwszym słowie jest śmieszno, straszno, smutno i pouczająco. Niezwykle podobało mi się mroczne Katábasis, przezabawna satyra na współczesny rynek pracy Rozmowa dyskwalifikacyjna, bardzo smutna historia Przeżycie Stanisława Kozika i fantastyczne Dożywocie, do którego mam jakiś taki sentyment and my favourite W zamku tej nocy :D
Czy Pierwsze słowo pozostawiło niedosyt? Oczywiście! Jestem głodna! Głodna rozwinięcia historii, które wiem, że jeszcze swojego rozwinięcia nie posiadają, a mam nadzieję, że w swoim czasie takie posiądą :) Marta Kisiel we wstępie pisze: „Nie umiem pisać opowiadań”, ło Ałtorko, też bym chciała tak nie umieć w opowiadania ;) Mimo tego, że były to krótkie opowiadania, to bardzo przyjemnie się je czytało, historie były spójne, a i również miło było spotkać się, z już wcześniej poznanymi postaciami. Myślę, że każdy znajdzie w tym zbiorze coś dla siebie, nawet antyfani opowiadań :)