Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu. Córki pani March – stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy – starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy, czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.
Dziewiętnastowieczna autorka Louisa May Alcott napisała Małe kobietki na podstawie własnych doświadczeń. Ten klasyczny już utwór doczekał się licznych adaptacji filmowych i cieszy się nieprzemijającym powodzeniem wśród kolejnych pokoleń.
Autor | Louis May Alcott |
Wydawnictwo | Wydawnictwo MG |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 350 |
Format | 14.5 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-7779-571-2 |
Kod paskowy (EAN) | 9788377795712 |
Waga | 688 g |
Wymiary | 145 x 205 mm |
Data premiery | 2019.09.24 |
Data pojawienia się | 2019.09.24 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 155 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 17 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito![]() |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2023.06.05 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2023.06.06 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | 1 szt. na miejscu |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | 2 szt. na miejscu |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | 1 szt. na miejscu |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2023.06.05 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2023.06.05 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2023.06.05 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2023.06.06 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Książka niezwykle mądra i ciepła.
Ponadczasowa, idealna lektura na smutny, ponury dzień.
Z wielką przyjemnością i zaciekaniem sięgnęłam po tę pozycję.
Już od jakiegoś czasu planowałam ją przeczytać, ale jakoś nie było mi po drodze.
Sama nie wiem, czemu zwlekałam z przeczytaniem tej książek, troszkę żałuje, że nie przeczytałam jej wcześniej.
Język idealnie wpasowuje się w lata książki, przy tym nie jest trudny w odbiorze. Bardzo miło i szybko przeczytałam "Małe kobietki" jest to lektura, do której się wraca.
Czytając tę książkę, czytelnik czuje miłość, nadzieje i ciepło bijące od tej książki. To niesamowite, że historia tak prosta może poruszyć serca. Oczywiście nie mogę nie spomienieć o przepięknym wydaniu, w twardej minimalistycznej oprawie, które cieszy oko.
Lata 60 XIX wieku. Ameryka jest w ciężkiej sytuacji przez wojnę secesyjną. Cztery niezwykłe siostry. Każda z nich jest inna, na swój sposób wyjątkowa. Meg, Jo, Beth i Amy mieszkają razem z mamą i czekają z utęsknieniem na powrót taty, który jest na wojnie. To historia o mądrych, silnych kobietach, mających swoje marzenia i pasje. Kobietach, które muszą radzić sobie same, bez mężczyzn, robią to razem w siostrzanej i matczynej miłości.
To książka, do której się wraca i ja na pewno jeszcze po nią sięgnę.
Louisa May Alcott była amerykańska pisarka, jedna z pionierek literatury kobiecej i powieści dla dziewcząt w Stanach Zjednoczonych, której twórczość dotarła aż do Europy i zyskała wielu sympatyków. W okresie wojny domowej w USA pracowała jako pielęgniarka i na podstawie swoich przeżyć napisała pierwszą publikację - „Hospital Sketches” („Szkice szpitalne”). Następnie napisała powieść „Little Women” („Małe Kobietki”), którą zyskała dużą popularność i przychylne opinie.
„Małe Kobietki” – to powieść obyczajowa opowiadająca historię czterech sióstr, każdej innej i wyjątkowej na swój sposób. Przedstawione wydarzenia rozgrywają się w okresie wojny secesyjnej, o której informuje nas matka dziewczynek, tłumacząc nieobecność ojca jako wyraz jego patriotyzmu. Meg, Jo, Beth i Amy to niezwykle zżyte ze sobą siostry, które swoim temperamentem przypominają nieokiełznane żywioły. Najstarsza z nich – 17-letnia Meg to dusza romantyczki, a także obiecująca przyszła pani domu. Jo – nieco szalona, pewna siebie dziewczyna o dobrym sercu i ogromnej empatii. Beth – delikatna, początkująca pianistka, która swoim urokiem osobistym kradnie serce każdego. Amy – najmłodsza z sióstr, utalentowana artystycznie, na zabój kochająca swoje lalki. Fabuła obejmuje rok życia rodziny March. Opisane zostały poszczególne wydarzenia, zapisem przypominające nieco zbiór opowiadań.
Książka bardzo przypadła mi do gustu. Wielokrotnie czułam rozlewające się na moim sercu ciepło. Rodzinna atmosfera, przytulne domowe zacisze, ale także szalone przygody na łonie natury to idealne określenia, jakie można przypisać tej pozycji. Jak na klasyk z XIX wieku, język powieści jest prosty i przyjemny, nie stanowi kłopotów przy czytaniu nawet dla młodszych czytelników. Niezwykle urzekła mnie kreacja sióstr. Każda jest inna, ma inny sposób mówienia i myślenia, przez co czytelnik jest w stanie bezproblemowo je rozróżnić. Ukazana została zarówno siostrzana miłość, jak i prawdziwa przyjaźń. Opisane zostały charakterystyczne wydarzenia dla XIX w. np. wystawne bale oraz pikniki. Książka zawiera wiele dydaktycznych aspektów – krytykuje, ale także rozbawia czytelnika. Moim jedynym zmartwieniem jest to, iż książka nie zestarzała się, tak jak powinna. Mam na myśli to, iż obecna młodzież, wychowana w erze telefonów komórkowych, tabletów i innych dorobków technologii, nie doceni pięknej prostoty dawnego życia, w którym atrakcje stanowiło czytanie książki, spacer bądź wyszywanie. Rzadko kiedy można odnaleźć jeszcze osobę, która pamiętałaby takie czynności i kojarzyłaby je z czasem niewinnego dzieciństwa.
„- Zalety i tak dają się wyczuć w rozmowie i zachowaniu. Wcale nie trzeba ich podkreślać. - To zupełnie tak, jakbyś włożyła na siebie wszystkie najpiękniejsze stroje naraz, żeby pokazać ludziom, że je masz”.
Julia G.
źródło: www.szkolnyklubrecenzenta.pl
Zacznę może od tego, że „Małe kobietki” bardzo mi się spodobały. I stało się to właściwie trochę ku mojemu zaskoczeniu, ponieważ takie nieco ckliwe historie nie należą do moich ulubionych. Jest to powieść, która dzieje się w Ameryce w latach sześćdziesiątych XIX wieku i opowiada o czterech siostrach - Meg, Jo, Beth oraz Amy. Ich ojciec pojechał na wojnę secesyjną, więc dziewczynki musiały zostać jedynie pod opieką matki. Ich do tej pory sielskie i pozbawione trosk życie zmienia się i dziewczyny muszą zacząć podejmować naprawdę trudne decyzje. Siostry łączy bardzo mocna więź, więc w trudnych chwilach mogą na siebie liczyć. I chociaż dziewczęta mają przeróżne charaktery, to i tak zawsze potrafią się ze sobą zgodzić. Powieść jest piękna, ciepła, urokliwa, o niesamowitym klimacie. I chociaż czasem bywa dość infantylna i wyidealizowana, to czyta się ją bardzo przyjemnie i z zainteresowaniem. Dzięki niej można oderwać się od szarej rzeczywistości i przenieść do czasów, w których miłość, przyjaźń i szacunek do drugiego człowieka odgrywały największą rolę. Zdecydowanie polecam!
Meg, Jo, Beth i Amy to zupełnie różne od siebie siostry, które mieszkają razem z matką w domu nazywanym Orchard House w Ameryce. Ich ojciec wyjechał na wojnę secesyjną, by walczyć w obronie ojczyzny. Choć rodzinie chwilami doskwiera bieda, a dziewczynki marzą o luksusie równym koleżankom, uczą się doceniać, jak wiele mają – przede wszystkim siebie nawzajem. Wśród psikusów i zabaw dojrzewają, by już niebawem wyfrunąć z gniazda.
Możliwe, że podkreślałam to już nie raz, ale chyba nie zaszkodzi powtórzyć – nie jestem miłośniczką klasyków. Jane Austen, siostry Bronte czy Sherlock Holmes to zupełnie nie moje klimaty, bo dużo lepiej w książkowej rzeczywistości odnajduję się w czasach mi współczesnych, ewentualnie fantastycznych. Gdy więc tylko usłyszałam o „Małych kobietkach”, podeszłam do książki z dużą ostrożnością. Przeczytałam dużo recenzji, wypytałam innych na Instagramie i dopiero później zdecydowałam się na zakup. Zakup, którego notabene zupełnie nie żałuję.
„Praca to zdrowie i starczy jej dla każdego, broni nas przed nudą i złymi postępkami, jest dobra dla ciała i ducha. Daje też większe poczucie siły i niezależności niż pieniądze lub moda.”
„Małe kobietki” już od pierwszych stron przypomniały mi „Pollyannę” czy też „Anię z Zielonego Wzgórza”, w których dawien dawno się zaczytywałam. Bardzo polubiłam cztery główne bohaterki i ich przygody, miło czytało się o ich radościach i smutkach, problemach i problemikach, z którymi mierzyły się na co dzień. Sama byłam zaskoczona tym, jak lekko i przyjemnie czyta się tą książkę, jak sympatycznie poznaje się dziewczyny i ich charaktery. Spodobało mi się to, jak bardzo matka zwracała uwagę na wychowanie córek i starała się za wszelką cenę, by ich nie rozpieszczać, ale i jednocześnie okazać im miłość i nauczyć je, jak wiele znaczy siostrzeństwo. Jedyne, co chwilami mi dokuczało podczas lektury, to dość staromodne podejście dotyczące oczekiwań wobec kobiet, które powinny zachowywać się w określony sposób i którym wyrażanie własnego zdania (albo nie daj Boże, gniewu!) zupełnie nie przystoi. Zdaję sobie jednak sprawę, że powieść rozgrywa się w latach 60 XIX wieku, więc trudno o inne podejście. Chociaż jednocześnie smuci to, że pomimo upływu czasu, kobiety na świecie nadal zmagają się z podobnymi stereotypami i dziś, ale to zupełnie inna sprawa.
„Małe kobietki” to urocza, klasyczna powieść skierowana głównie do młodszych. Moim zdaniem to po prostu książka, którą po prostu warto poznać.
www.carolinelivre.pl
https://kochajacaksiazki.blogspot.com/2019/12/274-louisa-may-alcott-mae-kobietki.html
Nie pamiętam już, od jak dawna mam w planach zapoznanie się z klasykami literatury kobiecej. „Duma i uprzedzenie”, „Rozważna i romantyczna” czy też „Wichrowe wzgórza”. Chęci mnóstwo, ale czasu jak zazwyczaj brak. Ostatnio jednak, Wydawnictwo MG wypuściło na rynek ilustrowaną wersję „Małych kobietek”. Uznałam więc, że to idealna szansa na realizowanie swojego postanowienia.
Czy ta XIX-wieczna powieść skradła moje serce, czy też zniechęciła do sięgnięcia po inne klasyki?
Ameryka, lata sześćdziesiąte XIX wieku. W domostwie zwanym Orchard House od pokoleń mieszka rodzina Marchów. Pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, opiekę nad czterema córkami sprawuje samodzielnie ich matka, Marmee.
Marmee wyraźnie wyprzedza swoją epokę, wpajając dziewczynkom ideały wolności i namawiając je, by znalazły własną drogę w życiu.
Córki pani March – stateczna Meg, żywa jak iskra Jo, nieśmiała, uzdolniona muzycznie Beth i nieco przemądrzała Amy – starają się, jak mogą, by urozmaicić swoje naznaczone ciągłym brakiem pieniędzy życie, chociaż boleśnie odczuwają nieobecność ojca. Bez względu na to, czy układają plan zabawy czy zawiązują tajne stowarzyszenie, dosłownie wszystkich zarażają swoim entuzjazmem. Poddaje mu się nawet Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu, oraz jego tajemniczy, bogaty dziadek.
Przyznam szczerze, że literatura klasyczna zawsze kojarzyła mi się z trudnym, podniosłym stylem, archaicznymi sformułowaniami, które znacznie utrudniają odbiór lektury. Inne zwyczaje, tradycje, światopogląd. Część czytelników czerpie przyjemność z możliwości poznania „dawnej rzeczywistości”, a dla niektórych jest to zadanie zbyt trudne, nużące i nieciekawe. Przy lekturze „Małych kobietek” spotkało mnie duże zaskoczenie, gdyż powieść ta napisana jest tak lekkim, barwnym i przyjemnym w odbiorze stylu, że ciężko oderwać się od jej lektury.
Główne bohaterki, czyli córki państwa March: Meg, Jo, Beth i Amy to wybuchowa mieszanka kobiecych charakterów i osobowości. Każda z nich jest na swój sposób wyjątkowa i jestem przekonana, że każda czytelniczka odnajdzie samą siebie w którejś z tych dziewcząt. Choć od pierwszych stron moje serce skradła dobroduszna i troskliwa Beth, to jednak pierwiastek samej siebie, odnalazłam w postaci Jo – upartej, nieco gwałtownej, choć ogromnie wrażliwej miłośniczce książek.
Powieść zatacza pewne koło. Zaczyna się i kończy na okresie bożonarodzeniowym, a więc to idealna lektura na grudniowe wieczory. Akcja rozgrywa się na przestrzeni jednego roku.
Książka liczy sobie dwadzieścia trzy rozdziały, a w każdym z nich znaleźć można morały, cenne uwagi, które do dnia dzisiejszego aktualne.
Za nieco ponad tydzień światową premierę będzie mieć ekranizacja tej słynnej powieści. Jest to już ósma ekranizacja tej historii. W najnowszym filmie zobaczymy m.in. znaną większości Emmę Watson, która wcieli się w postać Meg.
„Małe kobietki” to nie tylko lekka powieść, przy której miło można spędzić czas, ale i opowieść pełna wartości, które z biegiem czasu wciąż są aktualne. Wydawnictwo MG przepięknie wydało tą ponadczasową powieść: twarda, chropowata okładka, a w środku liczne ilustracje, które umilają jej lekturę. Z pewnością książka ta, może być świetnym podarunkiem na święta.
Moja ocena: 8/10
O książce „Małe kobietki" pierwszy raz usłyszałam kilka lat temu w jednym z odcinków serialu „Przyjaciele". Na jakiś czas zapomniałam o tej pozycji, lecz gdy natrafiłam na jej tytuł w Internecie to od razu przypomniała mi się reakcja Joey'ego na tę historię i postanowiłam ją przeczytać. Przeczytałam ją kilka miesięcy temu, jednak patrząc na nowe, ilustrowane wydanie stworzone przez Wydawnictwo MG zapragnęłam przeczytać jeszcze raz tę książkę i jestem pozytywnie zaskoczona.
Książka „Małe kobietki" zachwyciła mnie już od pierwszych stron. Historia zaczyna się od świątecznego, zimowego czasu, czyli idealnie na czytanie o niej w grudniowe wieczory. Już na samym początku poznajemy wszystkie cztery siostry oraz ich mamę. Od pierwszych stron poznajemy także ich charaktery, zwyczaje i sposób życia. Wszystkie postacie mają głowy pełne niecodziennych pomysłów, o których aż chce się czytać. Do tego wszystkiego niesamowite pióro pani Alcott, które sprawia, że z tej historii bije ciepło i nie chce się od niej odrywać.
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona książką „Małe kobietki", gdyż czytanie jej po raz drugi w tym samym roku wcale nie spowodowało, że się przy niej nudziłam. Ponownie z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy rodziny Marchów i mimo że wiedziałam co się zaraz stanie to myślałam tylko o tym, że zaraz pojawi się ten fajny moment albo ten smutny i miałam ogromną ochotę przeczytać ten fragment jeszcze raz. Nie mam w zwyczaju wracanie do książek, a na pewno nie po tak krótkim czasie i jestem zafascynowana tym, że „Małej kobietki" sprawiły, że wróciłam ponownie do tej historii i mam ochotę jeszcze raz ją przeczytać. No ale poczekam do stycznia, bo Wydawnictwo MG zapowiedziało wznowienie drugiej części, czyli „Dobre żony" i jestem ciekawa czy również tak mi przypadnie do gustu.
„Małe kobietki” Louisy May Alcott to klasyka. To boska opowieść o czterech dziewczynach – Meg, Jo, Beth i Amy podczas wojny secesyjnej w Ameryce. I choć ojciec jest daleko, bo walczy, matka musi zapobiegać pożarom i jest dość biednie to jednak one nie tracą nadziei. Nie tracą wiary. I jest w nich tyle miłości i takiego ludzkiego ciepła, dobroci, szacunku że bardzo chętnie przeczytałam tę powieść choć to jest literatura dziecięca. Ale kto bogatemu – duchowo – zabroni? Choć w Stanach Zjednoczonych jest wojna secesyjna, choć w Europie też nie dzieje się za dobrze to jednak wiara, że będzie dobrze, pozytywnie sprawia że czytając tę powieść robi się ciepło na sercu. Nie będę się rozpisywała na temat przygód tej paczki – każdy, kto sięgnie po tę książkę się nie zawiedzie. Naprawdę warto. Absolutnie polecam „Małe kobietki”
„Małe kobietki” to kolejna z tych opowieści, których nikomu nie trzeba chyba przedstawiać. O książce słyszał chyba każdy, a nawet jeśli jakimś cudem nie, na pewno kojarzy którąś z adaptacji filmowych – ósma z nich, z Saoirse Ronan, Emmą Watson, Laurą Dern i Meryl Streep ma pojawić się na ekranach w grudniu tego roku. Teraz jednak znów możecie zapoznać się z całością i to na dodatek w znakomitym, ilustrowanym wydaniu, które ewidentnie doskonale pasuje do tego dzieła.
Cztery nastoletnie siostry, mieszkające wraz z matką w Massachusetts, nie mają lekkiego życia. Ich ojciec wybrał się na wojnę, w domu brakuje pieniędzy, a one muszą sobie jakoś radzić z problemami. Wyobraźnia, energia i niekończąca się ochota do zabaw i szukania przygód sprawia jednak, że dziewczynki nie tylko potrafią odmienić swoją codzienność, ale także i zarazić własnym entuzjazmem innych. Ale czy to wystarczy?
„Małe kobietki” to klasyka literatury młodzieżowej i ma w sobie wszystko to, czego od klasyki wymagamy. Właściwie czytając to dzieło, czułem się jakbym czytał któryś z utworów Dickensa. Niby trudne, biedne życie wiodą bohaterki, pełne niedostatków i problemów, z drugiej jednak całość jest pełna optymizmu, ciepła i bardzo sympatycznej atmosfery, które jeszcze bardziej potęgują pojawiające się Święta. Ale jednocześnie widać w całości też ciekawe oderwanie od rzeczywistości, którego u Dickensa nie czułem nawet, kiedy pojawiały się nadnaturalne elementy. Znajomej, a jednak zupełnie innej pochwały wyobraźni.
Zostawiając jednak wszystkie te porównania, „Małe kobietki” to po prostu kawał dobrej książki o pokonywaniu problemów, walce z codziennością i radzeniu sobie z trudnościami, jakie każdemu przydarzają się w życiu. Inspirowana faktami i osobami z życia autorki (sama Alcott sportretowała siebie jako Jo), sprowadzona do roli swoistej pocieszycielki, powieść oferuje sporo ciepła, ale i interesujących przygód, udanego klimatu, który trafia do serca i zapadające w pamięć postacie. Nie jest to skomplikowana lektura, nie jest też ciężka ani specjalnie głęboka, a jednak ma w sobie siłę, ciepło i taką wciągającą nutę, która sprawia, że nie chce się odkładać jej na półkę.
Jeśli chodzi o styl, mamy tutaj zarówno prostotę w sam raz dla młodych odbiorców, ale i naprawdę znakomite wykonanie. Klasyczne, treściwe, pełne pisarstwo, które z lekkości i nieskomplikowania czyni wielką zaletę – w odróżnieni od współczesnych dzieł, gdzie najczęściej oba te przymiotniki oznaczają nijakość. Warto też pamiętać o świetnym wydaniu. Sympatyczna okładka, twarda oprawa i solidna dawka ilustracji składają się na tom, który z zewnątrz i w środku wygląda równie atrakcyjnie. Jeśli zatem nie znacie jeszcze tej opowieści, przeczytajcie koniecznie. Warto.