hamburger
Menu
Kategorie
Kategorie
Wyszukaj „Listy do utraconej”
Książki
Zabawki
Puzzle
Gry planszowe
Audiobooki
Muzyka
Filmy

Listy do utraconej

Udostępnij
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2020.12.05
40,00 zł
28,80
Rabat 28,0% – oszczędzasz 11,20 zł

Opis od wydawcy

Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy...

Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy”. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany 17-latek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Kto mógł tak po prostu otworzyć cudzą korespondencję?

AutorBrigid Kemmerer
WydawnictwoYA! / GW Foksal
Rok wydania2017
Oprawamiękka
Liczba stron400
Format13.5x20.0 cm
Numer ISBN9788328037045
Kod paskowy (EAN)9788328037045
Waga360 g
Wymiary135 x 200 x 30 mm
Data premiery2017.08.18
Data pojawienia się2017.08.18

Produkt niedostępny!

Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.

Średnia ocen:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2
Liczba opinii:
17
Dodaj opinięDodaj opinię
Opinie innych użytkowników:
Zdjęcie użytkownika
oksiazkachinietylko.pl
2018.12.18 13:29
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Bardzo, bardzo długo zbierałam się, żeby przeczytać tę książkę. Sama tak naprawdę nie wiem, dlaczego zwlekałam z jej lekturą aż tak długo. Jednak w końcu mi się to udało, więc mogę opowiedzieć o moich wrażeniach.

Na samym początku poznajemy Declana, czyli prawdziwego zbuntowanego nastolatka. Zastajemy go akurat w momencie czytania tajemniczego listu, który leżał na jednym z grobów. Już ta scena dosyć mocno mnie zaciekawiła. Jeśli chodzi o tego bohatera, to mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony był denerwujący, na siłę chciał pokazać, jaki to on nie jest buntowany i PATRZCIE NA MNIE WSZYSCY, ale z drugiej strony... Hmm. Z drugiej strony mu współczułam, głównie z powodu bardzo słabego kontaktu z jego matką, a jeszcze gorszego z jego ojczymem.

Juliet jest z kolei bardzo delikatna i wrażliwa, choć kiedy trzeba, potrafi pokazać prawdziwą siłę. Jeśli chodzi o nią, to również bardzo jej współczułam, ale wiadomej straty. Dziewczyna już nigdy nie przytuli swojej matki i nie będzie mogła z nią porozmawiać. Muszę też przyznać, że ta bohaterka wzbudziła we mnie najwięcej sympatii.

Kolejny raz miałam do czynienia z książką, gdzie w rozdziałach raz narratorem jest jeden bohater, a raz drugi. Minusem tego jest tylko to, że rozdziały nie są podpisane i nie zawsze wiadomo od razu, jaka postać jest aktualnie narratorem. Sama często się gubiłam i nie mogłam połapać się, kto teraz opowiada tę historię.

Uważam, że autorka stworzyła naprawdę piękną i cholernie wzruszającą powieść, która bardzo wciąga i nie pozwala się oderwać przez długie godziny. Listy do utraconej to powieść, która niesie za sobą pewne wartości, jak na przykład to, że nie wolno oceniać innych na podstawie tego, jak się ubierają, malują czy też po prostu jak się zachowują. Wiem, że nie zawsze jest to łatwe. Widząc chłopaka ubranego w dres i czapkę z daszkiem, z papierosem w ustach, łatwo przypiąć mu łatkę łobuza lub też "typowego Seby". Może jednak powinniśmy się wstrzymać na chwilę, zanim kogoś ocenimy? Owszem, pali papierosa i ma dres, ale co z tego? Skąd wiemy, czy ten sam chłopak nie musi się zajmować przykładowo chorą matką, ojcem lub rodzeństwem?

Ta historia jest nie tylko wzruszająca, ale i na swój sposób urocza. Myślę, że jeszcze kiedyś do niej wrócę i być może wyciągnę z niej nowe wnioski?

Polecam tę powieść szczególnie miłośnikom historii, które wyciskają łzy, a także powieści obyczajowych o nastolatkach.

Zdjęcie użytkownika
Subtelnie o tematach trudnych...
2018.03.25 19:42
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Pozornie książka jakich wiele. Kolejny Young Adult, pomyślałam, kiedy trafiła w moje ręce, a po zapoznaniu się z opisem na okładce pojawiła się myśl, że albo to będzie bardzo dobre albo bardzo złe. Brigid Kemmerer porusza bardzo trudny temat, utraty bliskiej osoby i żałoby po niej, ale czy ta książka jest tylko o żałobie? Jak się ją czyta, jakie budzi emocje i dlaczego uważam ją za jedną z najpiękniejszych historii przeczytanych w tym roku? O tym przeczytacie w mojej recenzji.

W „Listach do utraconej” poruszone są dwa bardzo ważne tematy. Pierwszym, który w książce odgrywa kluczową rolę i od którego wszystko się zaczyna to próba powrotu do normalności po stracie najbliższej osoby. Główna bohaterka Juliet od tragicznej śmierci mamy codziennie odwiedza ją na cmentarzu i zostawia zaadresowane do niej w formie listy. W nich opisuje swoje uczucia, tęsknotę i smutek. Pisze do mamy według znanych, tylko im reguł. Wyobraźcie, więc sobie jak musiała poczuć się Juliet, kiedy na jednym z pozostawionych listów znajduje dopisane słowa. Ktoś wkradł się w przestrzeń pomiędzy nią a mamę i bezcześci jej rytuał. Dziewczyna wpada w szał i dopiero po przemyśleniu postanawia odpisać nieznajomemu lub nieznajomej.

Opis książki zdradza, kto jest autorem dopisanych do listu Juliet słów, więc i ja Wam zdradzę. To Declan Murphy. Nastolatek, który w ramach kary wymierzonej przez sąd, odbywa obowiązkowe prace społeczne na cmentarzu. Zbuntowany przeciw wszystkim i wszystkiemu Declan, nie ma oporów, kiedy na jednym z nagrobków znajduje list. Czyta go i z zszokowany jego treścią postanawia odpowiedzieć. Declan oceniany jest przez pryzmat jednego zdarzenia, którego był uczestnikiem i choć nikt do końca nie wie co się wydarzyło, oceniają go wszyscy. I nie jest to opinia, na którą zasługuje. Nikt, tak naprawdę nie stara się mu pomóc. To drugi i dający tyle do myślenia temat, który Brigid Kemmerer porusza w swojej książce.

Co wyniknie z korespondencji dziewczyny pogrążonej w smutku i chłopaka, któremu doczepiono łatkę łobuza? Czy znajdą wspólny język i będą mogli pomóc sobie nawzajem. Jaką moc może mieć przyjaźń z nieznajomą osobą?

Książka wyzwala niesamowite emocje. Pełna jest uczuć, które towarzyszą naszym bohaterom i są to przeróżne uczucia. Od żalu i smutku po nadzieję i ekscytacje. Nie potrafiłam oderwać się od tej niezwykle mądrej i pouczającej historii. Bohaterowie, których chce się utulić i zmniejszyć ich ból. Są autentyczni, czasami są zagubieni, potrzebujący wsparcia, czasami nad wyraz dojrzali. Ta książka poruszyła mnie swoją subtelnością. Nie znalazłam w niej żadnych wad. Uważam, że to naprawdę niesamowite, by tak przestawić losy dwójki nastolatków, bez wulgaryzmów, z wartościowymi dialogami i historią, która na długo zagości w sercu czytelnika. Co najważniejsze niesie przekaz, który niezależnie od wieku jest niezwykle aktualny. Nie chcę za dużo zdradzać, bo uważam, że w książce każdy powinien odnaleźć sam to co dla niego najistotniejsze, ale ja od kilku dni myślę o tym, co przeczytałam. O tym jak łatwo oceniamy innych.

Nie napiszę Wam, w tej recenzji na temat stylu pisania, ani narracji, ponieważ tej książki się nie czyta, z nią się płynie, ona wprost porywa. Strona po stronie, aż w końcu docierasz do jej finału. To jedna z tych lektur, których nie chcesz kończyć czytać, a gdy to nastąpi, myślisz o niej nieustannie. Tak właśnie było ze mną.

Choć książka dedykowana jest młodzieży, uważam, że będzie również idealna dla rodziców nastolatków, by nie zapomnieli, że ich nastoletnie dzieci, to wciąż dzieci. Poza tym, to historia dla każdego niezależnie od wieku. Wzruszająca, mądra, ponadczasowa, to chyba najlepiej opisujące tę książkę słowa. Polecam!

Zdjęcie użytkownika
Listy
2018.03.22 21:31
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

"Listy do utraconej" to książka, na którą czekałam od pierwszej zapowiedzi. Intrygujący opis fabuły i do tego ta okładka! Po prostu zadatki na idealną lekturę! Zaczęłam czytać i gdyby nie to, że na samym początku wiedziałam jak się skończy, to byłabym nią zachwycona. Jednak nie zawsze dostajemy to, czego się spodziewamy. Tutaj jest podobnie. Obstawiałam, że będzie to emocjonalna powieść z wciągającą i interesującą fabułą. Skończyło się na tym, że dostałam naszpikowaną emocjami książkę, dopracowanymi bohaterami, jednak strasznie przewidywalną fabułą. W życiu przeczytałam niezliczoną ilość książek dla nastolatków i dla mnie bardzo często jest tak, że po prostu wiem jak skończy się dana pozycja. Mimo to, uważam, że jest to obowiązkowa lektura dla osób gustujących właśnie w książkach tego gatunku.

"Kiedyś zapytałem go, jak to możliwe, że wierzy w dobroć Boga, skoro ledwo przeżył piekło, jakie zgotował mu ojciec.Spojrzał na mnie i odpowiedział:- Wierzę właśnie dlatego, że przeżyłem."

Declan Murphy to typowy chłopak "spod ciemnej gwiazdy". Zbuntowany nastolatek, który jest postrachem calutkiej szkoły. Przez swoje zachowanie zmuszony jest przychodzić na obowiązkowe prace społeczne: na cmentarzu. Chłopak nic sobie z tego nie robi, do momentu, kiedy kompletnie przypadkiem znajduje na jednym z grobów list. Zaintrygowany go czyta i ku własnemu zaskoczeniu, odpisuje. Jednak, gdy Juliet Young bierze ponowie swój list do ręki jest wściekła na nieznajomego, który naruszył jej prywatność czytając wiadomość zaadresowaną nie do niego. Swoją wściekłość wylewa na kartce, który ponownie zostawia na grobie. Po pewnym czasie dwójkę nieznajomych sobie osób łączy nić zrozumienia. Oboje nawet nie przepuszczają ile mają ze sobą wspólnego.

Na samym początku przypuszczałam, że będzie to książka a la "Love Rosie" Cecelii Ahern, która calutka jest napisana za pomocą listów. Szczerze się zdziwiłam, kiedy okazało się, że książka posiada ich tylko kilka, a prowadzona jest w normalny sposób. Jak dla mnie jest to zdecydowanie plus, ponieważ nienawidzę książek pisanych za pomocą listów. Nie jest to spowodowane niczym konkretnym, po prostu nie przypadają mi takie pozycje do gustu i dlatego też wolę im nie wchodzić w drogę. Kolejnym plusem, na który muszę zwrócić uwagę, to pomysł autorki. Bardzo podoba mi się to, że, to cmentarz połączył dwójkę nieznajomych sobie osób. Miejsce, które ludzie omijają szerokim łukiem, które kojarzy się tylko i wyłącznie z bólem, zostaje tutaj obdarzone mocą nie rozdzielania, a "łączenia". W życiu nie wpadłabym chyba na to, żeby właśnie w takim miejscu zacząć książkę. Do chwili obecnej, jedyną powieścią, którą przeczytałam i miała ona jakikolwiek związek z cmentarzem była powieść "Księga cmentarna" Neila Gaimana.

Mimo, że jest to powieść dla nastolatków zdecydowanie polecam ją każdemu. Delikatnie napisana, poruszająca trudne tematy, typu śmierć kogoś ważnego. Pokazuje nam zagubienie, jakie łączy się ze stratą, szukanie swojej drogi i przede wszystkim, że z każdego może wypłynąć coś dobrego. Nawet, kiedy kompletnie się tego nie spodziewamy. Tak właśnie było z naszymi bohaterami. Juliet po stracie matki, utraciła wszystko, co się dla niej liczyło. Została pustka w sercu, której nie potrafiła zapełnić. Declan za to stracił wszystko już dawno, dlatego wszystko robi, byle mieć spokój. Spotkanie obu bohaterów porusza w ich życiach grunt pod nogami. Wątek romansu miedzy tą dwójką jest wyraźnie zarysowany, jednak bardzo wolno się rozwija. W ty czasie poznajemy dokładnie bohaterów, poznajemy ich przeżycia oraz myśli. Podczas czytania osobiście bardzo polubiłam Declana. Młody, skomplikowany i na swój sposób wyjątkowy. Rozdziały z jego perspektywy, najbardziej do mnie przemawiały. Wydawały mi się bardzo autentyczne.

"Czytam list raz jeszcze. Każde słowo jest wypełnione cierpieniem. Bo tylko cierpienie może skłonić kogoś do pisania listów do osoby, która nigdy ich nie przeczyta."

"Listy do utraconej" to książka piękna, poruszająca temat, o którym boimy się czasami mówić. Wywołuje tyle emocji, że czasami płaczemy z uśmiechem na ustach. Do tego tajemnicę, które okrywają niektóre sytuacje są aż namacalne. Wszystko razem sprawia, że nie potrafimy jej odłożyć na bok. Będę do niej wracała i bardzo się cieszę, że udało mi się ją poznać, bo jest warta poświęconego jej czasu.

Z bloga --> http://ksiazki-wiktorii2.blogspot.com/2018/03/listy-do-utraconej-brigid-kemmerer.html

Zdjęcie użytkownika
Piękna opowieść
2018.02.22 10:59
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Listy do utraconej” Są powieścią, która bardzo mnie poruszyła, wiele z książek porusza tematy jak ta, o problemach w życiu, które sprawiają, że nie możemy siebie zaakceptować i przeszłości, która się za nami ciągnie i zmienia nas w ludzi, którymi nie byliśmy, wycisza lub wręcz przeciwnie skłaniając nas do zachowań autodestrukcyjnych. Jednak co tę właśnie książkę tak wyróżnia na tle tego wszystkiego, co mamy na rynku czytelniczym. To fakt tego, w jaki sposób została cała fabula poprowadzona i jak wiele warstw ma pod nią które skłaniają do niejednokrotnej refleksji nad tym, co ludzi może spotkać w życiu, a my ich tylko osądzamy, chociażby zbyt szybko, nie dajemy im szansy, by ich zrozumieć i dowiedzieć się co takiego na nich wpłynęło, gdy taka, chociażby agresja może być spowodowana tym, że kogoś się straciło i nie ma w nikim wsparcia.

Taką osobą jest Juliet, która straciła matkę, nie potrafi się z tym pogodzić, gdy w dodatku pasja, która ich łączyła, jest teraz dla niej utrapieniem, gdy sięga po to, przypomina się jej mama, która była fotografką wojenną. Jednak teraz nie ma jej przy niej, a to sprawia, że dziewczyna nie może z tym sobie dać rady, przychodzi na cmentarz i pisze do niej listy, zostawiając je na jej grobie z nadzieją jakby kiedykolwiek te słowa, które tam wyleje, dotrą do matki. Pracujący na cmentarzu chłopak imieniem Declan trafia na ten list i czytając go rozumie, że nie jest na tym świecie sam, że nie tylko on sam odczuwa taki ból i podziela go z adresatem listu. Jednak on swoje życie prowadzi w ogóle inaczej, mając skłonności do agresji, która wpływa na jego życie w taki sposób, że wszyscy tylko zwiastują mu życie za kratami. Obydwie osoby pełna wzruszającej i pełnej cierpienia historii zaczynają do siebie pisać, nie wiedząc absolutnie, kim jest druga osoba. Spotykają się normalnie w szkole, jednak nie zmienia to faktu, że ciągle adresat poszczególnych listów jest owiany tajemnica.

Tak jak na początku wspomniałam, jest to bardzo poruszająca opowieść, w której wiadomo, że znajdzie się i również chwila na miłość, jednak słowo „chwila” jest tu kluczowe, gdyż nie ona gra tutaj główne skrzypce. Gdyż to wspólna historia obydwóch osób tutaj jest ważna, pisana z dwóch perspektyw przedstawia nam o wiele lepiej postacie, mogąc je tak zrozumieć, zgodzić się z czymś czy zaprzeczyć temu, co robi, jednak to jest cudowne, że możemy dzięki takiej formie ich po prostu lepiej znać. Również ważnym elementem są tu listy, tak, każdy list, który jest przez nich napisany, jest zawarty w książce i możemy go bez problemu przeczytać.

Sama treść pozycji możemy podzielić na wiele warstw, na samą fabułę, która możemy przeczytać, czy także z tymi warstwami, które po zakończeniu sprawiają, że myślimy, docierają do nas wartości, o których może zapomnieliśmy i nie byliśmy sobie z jakiegoś powodu ich znów uświadomić. Ja przy tej książce wiele razy się wzruszałam i nie raz poleciały mi łzy, z tego powodu jak została napisana, jest trudno by po prostu zachować powagę i ot, tak sobie ją przeczytać. Dlatego z całego serca wam ją polecam, gdyż jest to pozycja o dwójce osób, które przy swoim wielkim wsparciu akceptują to, co się wydarzyło w ich życiu i starają się je ułożyć od nowa, o wiele lepiej.

Zdjęcie użytkownika
redgirlbooks.blogspot.com
2017.12.07 12:03
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Juliet jest wrażliwą nastolatką, która nie potrafi pogodzić się ze śmiercią swojej mamy. Dlatego od wielu miesięcy zostawia na jej grobie listy, bo to jedyny sposób, by ukoić swój ból i uporać się ze stratą.

Delcan to zbuntowany nastolatek z nie najlepszą reputacją. Uczniowie się go boją, ale i on nie stara się z nimi zaprzyjaźnić. Chłopak w ramach kary odbywa na cmentarzu prace społeczne. Podczas porządków, na jednym z grobów znajduje list. Jest zaintrygowany słowami pełnymi cierpienia. Nie zastanawiając się dłużej pod tekstem autora dopisuje własną wiadomość. Kiedy Juliet odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność jest wściekła i postanawia odpisać nieznajomemu. Tak rozpoczyna się ich wspólna korespondencja. Cmentarna Dziewczyna i Mrok z czasem stają się dla siebie coraz bliżsi. Jednak ich przyjaźń zostanie wkrótce wystawiona na ciężką próbę.

Co kieruje naszym życiem? Przeznaczenie czy przypadek? Czy można odpowiadać za decyzje innych ludzi?

Juliet i Declan - obydwoje stracili dla siebie bliskie osoby. Poczucie winy ich przygniata. Zastanawiają się, czy gdyby podjęli inne decyzje nie doszłoby do tragedii. Nastolatkowie rozmawiają o poczuciu winy, odpowiedzialności, ścieżkach życiowych i przeznaczeniu. Z każdą kolejną wiadomością uczą się czegoś nowego i podwyższają sobie poprzeczkę. Krok po kroku rozumieją rzeczy, których nie chcieli widzieć. Wiadomości, które dla siebie wysyłają stają się czymś w rodzaju terapii, ale również przybliżają ich do siebie. Jednocześnie toczy się realne życie, w których poznajemy ich zachowania. Declana poznajemy jako agresywnego i zbuntowanego nastolatka, a Juliet jako cichą dziewczynę, która nie boi się postawić. Autorka stopniowo pokazuje nam ich przemianę, odkrywa skrywane lęki i ulecza. Są tu pokazane również relacje z rodzicami i ze społecznością, która ocenia nie znając całej sytuacji.

Akcja w książce jest na przemian monotonna i żwawsza. Są momenty, kiedy masz książkę odłożyć i zająć się przeglądaniem czegoś innego, ale i takie, kiedy nie można się oderwać od lektury. Ja naprawdę świetnie spędziłam przy niej czas. Szczerze mówiąc podchodziłam do tej książki sceptycznie, ale ostatecznie się nie zawiodłam. Jest to piękna i mądra historia o poszukiwaniu siebie, własnych dróg i relacjach międzyludzkich. O tym jak ludzie łatwo skreślają kogoś na podstawie tylko jednego błędu. Autorce nie zabrakło pomysłu na fabułę, a całą książkę poprowadziła lekkim stylem.

Chociaż początek nie jest najlepszy, momentami czegoś w akcji brakuje warto sięgnąć po tę pozycję. Jest pouczająca i niesie nadzieję.

Zdjęcie użytkownika
Listy do utraconej
2017.11.06 00:21
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Spokojna siedemnastoletnia Juliet Young dopiero co straciła matkę. Dziewczyna jeszcze nie pogodziła się ze śmiercią uwielbianej matki i wciąż cierpi w głębi serca. Nastolatka niegdyś pasjonowała się fotografią, jednak po śmierci rodzica nie sprawia jej już to przyjemności. Jej matka była słynną fotoreporterką i dużo podróżowała po świecie, więc w większości ich kontakt opierał się na listach. Teraz Juliet codziennie chodzi na cmentarz, żeby odwiedzić grób matki i pozostawić dla niej list.

Zbuntowany siedemnastoletni Declan Murphy poznał smak cierpienia i doznał bolesnych wydarzeń. Nikt nie jest w stanie go zrozumieć, bo nikt nie wie co się stało w życiu chłopaka. Wybryki nastolatka doprowadziły do tego, że sąd przydzielił mu prace społeczne, które odbywają się na cmentarzu. Pewnego dnia, na jednym z nagrobków odnajduje list. Zaintrygowany postanawia go przeczytać. Chłopak nie spodziewał się, że tak wpłynie na niego jego treść i postanawia na niego odpowiedzieć.

Któregoś dnia Juliet odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list, który był zaadresowany do zmarłej. Dziewczyna początkowo jest załamana i wściekła, jednak później decyduje się odpisać na pozostawiony dla niej list. Wymiana korespondencji pomiędzy nastolatkami staje się regularna, a z czasem ich relacja się zacieśnia.

Brigid Kemmerer stworzyła piękną powieść o prawdziwej miłości, która nawiązała się z niesamowitej bliskości dusz, bez udziału ciał. Fabuła jest niepowtarzalna i oryginalna, nie powiela utartych schematów. Wątek miłosny w żadnym stopniu nie był przesłodzony ani ckliwy. Nie sposób oderwać się od lektury mimo, że nie opiera się ona na pełnej napięcia i prędkości akcji. Jest subtelna w swojej prostocie i tym wprawia w poruszenie. Bohaterowie byli nad wiek dojrzali, ich reakcje były jak najbardziej uzasadnione i racjonalne. Nie da się ich nie polubić, a relacja, która ich połączyła, była do głębi wzruszająca i zapierająca dech. Ze stron dosłownie wylewają się intensywne uczucia.

Listy do utraconej” to uniwersalna historia, która trafi w serce każdego.

Zdjęcie użytkownika
"Listy do utraconej" - recenzja
2017.10.29 11:26
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Sięgając po tę książę spodziewałam się czegoś mocno przeciętnego. Listy do utraconej charakteryzowały się wysokimi ocenami na licznych portalach, jednak sama tematyka zdawała się oklepana. Myślałam, że w ręce wpadła mi kolejna typowa i przewidywalna młodzieżówka. I może faktycznie: niektóre wątki nie były szczególnie zaskakujące, jednak nie zepsuło mi to zabawy w najmniejszym stopniu!

Fabularnie jest to książka dość spokojna. To obyczajówka, która prezentuje dwójkę zagubionych w życiu nastolatków. Żadne z nich nie potrafi sobie poradzić ze śmiercią bliskich osób, a rozmowa z kimś pozornie obcym jest dla nich oczyszczająca. Nie od dziś wiadomo, że czasami łatwiej jest się nam wygadać komuś, kogo nigdy nie widzieliśmy na oczy. Brigid Kemmerer doskonale bazuje na wątku penpals, nadając mu głębię i pokazując siłę sprawczą otwarcia się na drugiego człowieka.

Mimo że Listy to utraconej jest pozornie spokojną powieścią, to wywołuje w czytelniku szereg emocji. Czytałam ją w trakcie wykładu i co rusz parskałam śmiechem, uśmiechałam się, smuciłam albo denerwowałam na bohaterów. Do tego stopnia, że zaniepokoiłam siedzących obok mnie znajomych. Przypuszczam, że inni mogą znaleźć się w podobnej sytuacji, więc ostrożnie z tą książką!

Brigid Kemmerer pokazała także, jak ważne jest zrozumienie drugiej strony, zamiast oceniania jej po pozorach. To kolejny istotny element, który warto wziąć sobie do serca. Bohaterowie wiele razy stawiani są w sytuacjach, w których oceniają kogoś przez pryzmat jego pozycji, wyglądu, krążących o nim plotek albo odgrywanej w społeczeństwie roli. Ta książka to także opowieść o relacjach będących ponad to wszystko!

Wątek romantyczny w tej powieści jest cudowny! Nie ma w nim żadnej wulgarności, którą spotykamy teraz w co drugiej książce. Nie jest to również naiwny i wyidealizowany związek dwójki dzieciaków. Relacja, która powstała między Declanem i Juliet jest urocza, realistyczna i wywołuje uśmiech na twarzy. Wątek ten nie wysuwa się na pierwszy plan, przytłaczając przy tym inne elementy powieści. I chwała autorce za to!

Ogólnie bohaterowie tej powieści są niesamowici. Mają indywidualne charaktery, nie wpisują się w typowe, znane nam z innych powieści cliché. Potrafią zaskoczyć czytelnika tym, jak bardzo odbiegają od postaci spotykanych w tego typu młodzieżówkach. To czyni Listy do utraconej jeszcze bardziej oryginalnymi.

Co prawda zdarzały się pewne potknięcia, choćby w zachowaniach bohaterów, których moje krytyczne oko nie mogło zignorować. Czasami wybory postaci zdawały mi się irracjonalne. Może rzeczywista osoba też by tak postąpiła, jednak dla mnie zakrawało to o brak racjonalizmu. Z kolei fabularnie zabrakło mi rozwinięcia wątków postaci pobocznych. Nie jest to must-have, ale chętnie przeczytałabym osobny tom dotyczący historii przyjaciela Declana, Reva.

Podsumowując, książka jest wciągająca, emocjonująca i oryginalna. Przedstawia radzenie sobie z żałobą u młodych ludzi, próbę odnalezienia nici porozumienia z innymi oraz dostrzegania w drugim człowieku tego, co najlepsze. Dla mnie jest to jedna z lepszych książek tego roku!

Zdjęcie użytkownika
ogrodksiazek.blogspot.com
2017.10.28 21:25
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Fotografia. Ulotna chwila utrwalona w pojedynczym kadrze. Choćby zawierała mnóstwo szczegółów, nigdy nie opowie całej historii, nie ukaże kontekstu. Zaledwie ułamek sekundy z rzeczywistości, czas zatrzymany na mgnienie oka. Podobnie jest z ludźmi. Każdy z nas pokazuje światu jakąś niewielką część siebie, cała reszta pozostaje ukryta. Nikt nie wie o nas wszystkiego, nie pozna naszych myśli. Jedynie ułamek całości, którym postanowimy się podzielić. To sprawia jednak, że bardzo łatwo oceniać innych, osądzać na podstawie tego małego fragmentu, który dane nam było przypadkiem dostrzec...

Juliet Young niedawno straciła matkę. Fotografka, korespondentka wojenna zginęła w wypadku samochodowym, wracając do domu. Dziewczyna głęboko przeżywa stratę, ciągle odwiedza cmentarz, pisząc listy, które zostawia później na jej grobie. Pewnego dnia przeżywa szok, gdy dostrzega, że ktoś na jeden z nich odpisał. Początkowo wpada we wściekłość. Ktoś naruszył jej prywatność, przeczytał coś, co nie było skierowane do niego. W dodatku ośmielił się napisać też coś od siebie! Wytrąca ją to z równowagi do tego stopnia, że rezygnuje z pisania do matki. Zamiast tego postanawia zostawić parę słów do nieznajomego, który tak ją zdenerwował. Wkrótce zaczynają prowadzić regularną korespondencję, zostawiając sobie w tym miejscu kolejne wiadomości.

"Listy do utraconej" to przede wszystkim opowieść o stracie, wielkiej tęsknocie, przemożnym smutku i cierpieniu tak dojmującym, że nie pozwala normalnie żyć. O wyrzutach sumienia, odrzuceniu, rodzinnych dramatach, przełamywaniu stereotypów, o przeznaczeniu i wyznaczaniu swojej życiowej ścieżki. Mamy tu też powoli zawiązującą się powoli nić porozumienia pomiędzy dwojgiem bohaterów przeżywających utratę najbliższych. Piszą do siebie o życiu i śmierci, dzieląc się najbardziej intymnymi przemyśleniami. Każde z nich boi się jednak poznać tożsamość tego drugiego, bo mogłoby to zniszczyć łączącą ich więź. Co jeśli autorką listów jest ta dziewczyna, która uważa go za niebezpiecznego kryminalistę? A jeśli ten chłopak to Declan - mroczny typ z kartoteką policyjną, który sprawia wrażenie, jakby każdego chciał pobić?

Powieść Brigid Kemmerer aż kipi od emocji. Głównie tych negatywnych - rozpaczy, bezsilności, smutku, wściekłości... Jednocześnie jednak niesie za sobą nadzieję. Gdy bohaterowie dostają szansę rozmowy z kimś, ktoś rzeczywiście rozumie, co czują, ponieważ dzieli ten sam ból... Chwytają się jej jak ostatniej deski ratunku. Nie znają nawet swoich imion, zaczynają posługiwać się pseudonimami - Mrok i Cmentarna Dziewczyna. I chociaż każde z nich ma swojego najlepszego przyjaciela/przyjaciółkę, wkrótce odkrywają, że całkowicie szczerze mogą rozmawiać tylko między sobą. Nikt inny nie jest w stanie pojąć ogromu cierpienia, które w sobie noszą. Wraz z rozwojem tej nietypowej relacji, historia wciąga coraz bardziej. Przeczytałam ją w dwa dni, przeżywając wszystko razem z bohaterami. Nie żałuję ani jednej chwili i mam wielką nadzieję, że będę miała okazję poznać również pozostałe powieści tej autorki. Polecam!

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu YA!

Zdjęcie użytkownika
Cierpienia nie można porównywać
2017.10.22 16:04
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Jak czulibyście się, gdyby ktoś obcy przeczytał Wasze listy do zmarłej mamy? Wkurzylibyście się czy nawiązali kontakt z tą osobą?

W takiej sytuacji znajduje się Juliet, która po śmierci matki pisze do niej listy i zostawia je na grobie. Pewnego dnia, wścibska osoba nie dość, że czyta jej prywatną korespondencję, to jeszcze na nią odpisuje! Dla dziewczyny jest to wielki cios, ponieważ nie rozumie jak można dopuścić się takiego czynu. Juliet, nie wiedząc kto przeczytał jej wiadomość do mamy, odpisuje na nią. Czytelnik od początku wie, że tym "zbrodniarzem" jest Declan Murphy, chłopak, który w ramach kary odbywa pracę społeczne na cmentarzu. Jak potoczy się ich los? Czy Juliet dowie się kto zakłócił jej spokój? Tego dowiecie się, czytając "Listy do utraconej."

Jest to niesamowita lektura! Naprawdę! Czyta się ją z zapartym tchem, wzrusza i chce więcej! To jedna z lepszych młodzieżówek jakie miałam w ręce!

Zdjęcie użytkownika
Jedna z najlepszych młodzieżówek
2017.10.22 15:38
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

"Listy do utraconej”, przyznajcie sami, przyciągają uwagę już samą okładką. Jest ona tak subtelna i delikatna, przez co w dużej mierze, na początku troszkę się bałam, jaka ta książka będzie, że będzie z gatunku tych „poważniejszych”. Nie wiem, czy to ma sens, ale takie było moje odczucie. Opis mnie zaintrygował, więc naprawdę chciałam poznać tę historię.

Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej książek dla młodzieży, w których pojawiają się różne motywy bólu, straty, cierpienia, lecz każda jedna (zazwyczaj) opowiada o czym innym, rzuca odmienny pogląd na życie. „Listy do utraconej” to jedna z tych właśnie historii, opowiedziana z perspektywy dwojga nastolatków, w różny sposób pokrzywdzonych przez los.

Juliett kilka miesięcy temu doznała wielkiej straty – w wypadku ginie jej mama. Aby postarać się uporać z tą tragedią, zaczyna pisać do niej listy i zostawiać je na jej grobie. Wie, że nigdy nie otrzyma odpowiedzi, ale przynosi jej to ukojenie, namiastkę rozmowy z matką. Podczas zwyczajowej wizyty na cmentarzu ze zdumieniem odkrywa, że ktoś zostawił odpowiedział na jej ostatni list.

Drugi z bohaterów – Declan to typowy buntownik, stały bywalec gabinetu dyrektora. Każdy spodziewa się po nim najgorszego, ale nikt nie wykazuje chęci, aby go poznać, dowiedzieć się, dlaczego jest, jaki jest. Karą za jego ostatnie przewinienie są prace społeczne na cmentarzu. Nie przypuszczałby, że list znaleziony na jednym z grobów, na który postanowił odpowiedzieć, będzie początkiem zmian w jego życiu.

List. Cmentarz. Słowa. Tak rozpoczyna się znajomość Declana i Juliett. Dziewczyna nie jest zachwycona tym, że ktoś czytał to, co napisała do matki i postanawia zostawić odpowiedź dla nieznajomego. Dwie poranione dusze, które znajdują zrozumienie w sobie nawzajem. Bo czasami łatwiej jest wygadać się komuś, kogo nie znamy, nie widzimy, a jak to się ma do rzeczywistości?

Mogłoby się wydawać, że Declan i Juliett to kolejna stereotypowa para – buntownik i szara myszka, którzy się w sobie zakochują. Nie zgadzam się. Sprzeciwianie się całemu światu przez Declana, to nie jego widzimisię, nie żaden kaprys. Tu chodzi o głębsze przesłanie, przeżycia z przeszłości, które go ukształtowały. Chłopak nie miał łatwego dzieciństwa, miał je wręcz cholernie trudne. Nie zdradzę co konkretnie, ale generalnie miał oboje rodziców, a w pewnym momencie było tak, jakby ich nie miał. Declan Murphy to złożona postać, której kreacja fenomenalnie autorce wyszła. Jestem pełna podziwu dla niego, że się nie poddał, nie załamał. Okay, miał zatargi prawem, ale po prostu próbował uporać się ze wszystkim na swój własny, popieprzony sposób. Każdy z nas potrzebuje miłości, zrozumienia.

Jeśli chodzi o Juliett, to do niej nie zapałałam aż taką sympatią jak do Deca, jednak ona także zmaga się ze swoimi demonami. Matka to ktoś naprawdę ważny w życiu większości ludzi, ale co, jeśli ona żyje z dala od nich? Praca, czy nie, jest nieobecna. Świadomość, że odeszła na zawsze, jest druzgocąca. Niełatwo jest się pogodzić z taką stratą, dla Juliett ukojeniem są właśnie listy, które zostawia na grobie matki. Wkurzało mnie trochę podejście innych ludzi, to, że krzywo na nią patrzyli, kiedy po kilku miesiącach nadal codziennie odwiedzała cmentarz. No halo, ma przecież prawo do tego... Ciekawy wątek autorka wplotła z pasją dziewczyny do fotografowania, do tego, aby w końcu się przemóc i wrócić do tego.

Ogólnie rzecz biorąc, jak teraz tak piszę ta recenzję, doszłam do wniosku, że tak naprawdę autorka większą wagę poświęciła do postaci Declana, jest ona bardziej rozbudowana, więcej się o nim dowiadujemy, niż o Juliett. Można by powiedzieć, że on przeżył gorsze rzeczy niż ona, ale to tez nie na tym polega, żeby to porównywać.

W tej książce pojawia się coś, z czym (chyba) się jeszcze nie spotkałam. Bohaterowie poznają się na dwóch frontach. W życiu realnym i w korespondencji. Bardzo mi przypał ten pomysł do gustu, autorka ciekawie poprowadziła te dwie kwestie. My wiemy, że chłopak z którym Juliett rozmawia w szkole, to ten sam, z którym pisze. Oni tego nie wiedzą, a przynajmniej do czasu. Ciężko byłoby stwierdzić, że tak jest, udowadnia to więc, że ta dwójka na co dzień nosi maski, jak większość ludzi. Nie ujawniają prawdziwych siebie, ale ukrywają się pod postaciami buntownika i cichej myszki.

Listy do utraconej” to przepiękna opowieść o miłości, o stracie, o tym, że nie wolno oceniać się po pozorach. Bo one lubią mylić. Aby móc coś o kimś powiedzieć, powinniśmy go najpierw poznać. Może to zabrzmi dziwnie, ale ta młodzieżówka skłania do pewnych refleksji. Nie jest to jedna z tych książek, które się przeczyta, odłoży i zapomni. Ona z całą pewnością zostaje w pamięci. Jest bardzo poruszająca i mądra, zawiera głębsze przesłanie. Zdecydowanie jedna z najlepszych młodzieżówek, jakie czytałam.

Zdjęcie użytkownika
Tutaj możemy być szczerzy
2017.10.19 10:16
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Nie miałam jakichś wielkich oczekiwań co do tej książki, brakowało mi takich melodramatów, więc nastawiłam się na przyjemną młodzieżówkę, która nie pozostanie ze mną na długo, a będzie miłą odskocznią. Może właśnie takie podejście sprawiło, że po prostu zakochałam się w tej książce.

Mama Juliet była fotografką. Jeździła do odległych krajów, często na niebezpieczne tereny, by zrobić jak najlepsze zdjęcia. Była w krajach, gdzie panował stan wojenny i głód, ale mimo to zginęła w wypadku samochodowym, w drodze do domu. Kiedy wyjeżdżała, kontakt z Juliet utrzymywała poprzez listy, więc po jej śmierci, córka regularnie chodziła na jej grób i zawsze pozostawiała list, nie mogąc pogodzić się z tą stratą. Jeden z takich listów znajduje Declan, który odbywa prace społeczne na cmentarzu. Declan to zły chłopak, a przynajmniej tak go widzą inni. Boją się go zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Gdy odpowiada na zostawiony przez Juliet list, dziewczyna się wścieka, aż w końcu sama postanawia mu odpisać. Po paru takich wymianach nawiązuje się między nimi nić porozumienia, nie znają się, więc łatwiej idzie im rozmawianie ze sobą o swoich uczuciach. W swoich listach mogą być sobą, mogą być szczerzy. Sprawy się komplikują, gdy niektóre fakty ścierają się ze sobą, a na jaw wychodzą liczne kłamstwa. Czy łatwiej będzie im, jak się dowiedzą, z kim piszą?

Książka zapowiadała się prosto. Nie wiedziałam, jak autorka to pociągnie, ale szczerze, nie byłam pewna, czy spodoba mi się koncepcja wymiany listów między bohaterami. Jak się okazało, nie miałam o co się martwić. Historia wciągnęła mnie od razu i byłam zaskoczona już po paru rozdziałach. Spodobało mi się tam praktycznie wszystko. Styl pisania niczym nie wyróżnia się od innych młodzieżówek, jest tak samo prosty i łatwy w odbiorze, ale bardzo podobały mi się dialogi; proste, żadnych filozofów, na poziomie nastolatków i przede wszystkim nieprzerysowane. Bardzo nie lubię przerysowania w książkach, zawszę się krzywię, jak dorosła osoba próbuje nieudolnie odtworzyć pogawędkę nastolatków, ale tutaj nawet tego nie odczułam. Niemal wszystkie potyczki słowne czytałam z uśmiechem. Były proste, zwyczajnie, ale to właśnie dodawało prawdziwości tej książce. Listy zleciały mi błyskawicznie i naprawdę przyjemnie, jednak to, czym najbardziej się zauroczyłam to bohaterowie i relacje między nimi.

O ile Juliet była nieco przewrażliwioną i mocno emocjonalną dziewczyną, to nie działała mi na nerwy w ogóle. Declan nie był typowym złym chłopcem, nie próbował ściągnąć Juliet na ciemną stronę ani ona w żaden sposób się dla niego nie zmieniała. Chłopak popełnił w życiu parę błędów, za które musiał odpowiedzieć, a życie skrzywdziło go niewiele gorzej od Juliet. Miał przy sobie przyjaciela, Reva, który został zabrany od agresywnego ojca i adoptowany przez sąsiadów Declana. Rev to całkowite przeciwieństwo Deca; mocno wierzący, zawsze spokojny i opanowany. Każde z tych bohaterów zostało na swój sposób złamane i każde potrzebowało pomocy. Autorka skupiła się również na relacjach tych bohaterów ze swoją rodziną, pokazała nam, jak to wygląda, nie zaniedbując nikogo. Przedstawiła nam ich uczucia, mogliśmy je przeczytać w listach Juliet i Declana, wszystkie żale, zmartwienia i marzenia, wszystkie błędy i, naprawdę, przy historii Declana krwawiło mi serce. Mimo że sednem książki była śmierć matki Juliet, to rozdziały Deca polubiłam najbardziej. Autorka przedstawiła nam coś, co dzieje się naprawdę, co może spotkać nas wszystkich. Skupiła się na tym, jak życie potrafi nas zaskoczyć, że ludzie nie zawsze są tacy, za jakich się podają.

Brigid Kemmerer w piękny sposób przybliżyła nam sytuacje każdego z bohaterów, po kolei odkrywała przed nami nowe fakty. Choć na początku może się wydawać, że książka będzie przewidywalna, to autorka mnie zaskoczyła. Niektórych rzeczy i rozwiązań się nie spodziewałam. To jedna z tych książek, gdzie trudno mi było cokolwiek opisać, bo to trzeba po prostu poczuć.

Zdjęcie użytkownika
Listy do...
2017.10.18 18:39
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Bardzo często śmierć bliskiej osoby potrafi wprowadzić człowieka w stan "odrętwienia". Dana osoba jest w stanie obwiniać siebie o coś, na co nie miała wpływu. Potrafi wegetować, a nie żyć. Tak jak śmierć może być końcem, tak poznanie jednej osoby, która przeżywa podobnie załamanie, może być początkiem.

Juliet nie mogła pogodzić się ze śmiercią matki. Przychodziła na jej grób, pisała listy i tam je zostawiała. Niespodziewanie na jednym z listów ktoś "coś" napisał. Początkowo była bardzo zła, że ktoś przeczytał jej osobiste żale, a później pisze kolejny list, ale nie do matki lecz osoby, która jej odpisała.

Declan odrabia prace społeczne na cmentarzu. Tam znajduje list, przepełniony smutkiem, niewiele myśląc wpisuje dwa słowa od siebie. Gdy następnym razem znajduje list przeznaczony dla niego jest uradowany i przerażony zarazem...i tak Cmentarna dziewczyna i Mrok zaczynają korespondować. Zwierzają się ze swoich obaw, lęków, sekretów. Nie ujawniają jednak swoich imion... Pomiędzy bohaterami zaczyna się "coś" rodzić, wspólne pisanie pomaga im uporać się ze smutkiem, stratą, żalem..., ale co będzie gdy wyjdą na jaw ich prawdziwe imiona?

"Listy do utraconej" to niesamowicie smutna powieść, przez którą autorka wytyka błędy rodziców, ale pokazuje także inne oblicza ludzi - nie zawsze te złe strony.

Juliet bardzo przeżyła śmierć matki, matki którą idealizowała. Dopiero przypadkowe, pośmiertne odkrycie tajemnic rodzicielki, sprawia, że nastolatka przeżywa szok i zarazem czuje nienawiść do matki, za którą tak bardzo tęskni, a która nie w pełni na to zasłużyła. Wsparcie ojca, nauczyciela, przyjaciół i Declana pomaga jej wrócić do żywych i poukładać swoje życie. Literata poprzez Juliet starała się pokazać, że przyjaciele są bardzo ważni. Jednak pokazała, że jako osoby anonimowe jesteśmy skorzy bardziej się otworzyć i zwierzać też osobom nieznanym. Dlatego też utworzyła wątek "korespondencyjny".

Declan kreacja tego bohatera przyprawiła mnie o "krwawienie serca" . Autorka bardzo tragicznie przestawiła losy nastolatka. Ciekawie wykreowała jego osobowość, jego siłę, jego egzystencję. Poprzez tę postać twórczyni idealnie pokazała jak ludzie...jak my źle potrafimy osądzać innych, jak czasem sam wygląd może nas niepotrzebnie odstraszać, jak nasze mylne opinie mogą ranić.

Jestem matką, staram się być dobrym rodzicem dlatego też aż mnie ściskało w żołądku, gdy wyobraziłam sobie matkę Declana. I może nie jest aż tak złą kobietą, ale jej zachowanie wręcz zachęca do potrząśnięcia takimi osobami. Ależ ogromną złość do niej chwilami odczuwałam. Fakt, że też nie miała lekko, ale jako matka powinna inaczej postąpić...przez jej obojętność nastolatek omal nie zniszczył swojej przyszłości.

W opisanych wydarzenia udział bierze wielu bohaterów. Autorka bardzo dobrze zarysowała drugoplanowych "aktorów"

Powieść jest przepełniona smutkiem, goryczą i rozpaczą, ale jest też pełna nadziei. Treść wskazuje kierunki jakimi powinniśmy podążać, aby się nie zgubić i czego unikać, aby nie krzywdzić bliskich. Fabuła pomimo tragizmu jest też przedstawiona w sposób lekki a czasem nawet zabawny. Podczas czytania bardzo często na mojej twarzy gościł uśmiech. Gościł on dlatego, że wręcz pokochałam głównych bohaterów. Pomimo ich tragizmu są rewelacyjni.

W przeważającej mierze powieści z trendu New Adult są przesłodzone, naciągane i pomimo, że bohaterowie są po przeżyciach bardzo szybko łączy ich tajemnicze przyciąganie. W "Listach do utraconej" tej słodyczy jest bardzo mało. Powieść ma bardzo realistyczny wydźwięk. Realność wydarzeń pozwala całkowicie zatracić się w historii bohaterów, pozwala emocjom przejąc kontrolę. Nie spodziewałam się, że treść obudzi we mnie tak wiele różnych odczuć.

Kemmerer pisze bardzo przyjemnym w odbiorze stylem. Skupia się na istotnych elementach. Poprzez słowa potrafi dotrzeć do czytelnika, przykuć jego uwagę i pozwolić na chwile zadumy. Dodatkowo ma talent do tworzenia bohaterów, krzyży wzbudzają różne emocje.

"Listy do utraconej" to niesamowicie wciągająca powieść, która wzbudza wiele emocji. To powieść, którą czytanie się jednym tchem. Ja dostałam książkę po obiedzie w poniedziałek, wieczorem zaczęłam czytać...we wtorek rano ...żałowałam, że historia dobiegła końca...nie muszę już chyba nic więcej dodawać.

[ blog niebo - piekło - ziemia]

Zdjęcie użytkownika
https://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/
2017.10.14 00:20
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Juliet to na pozór zwyczajna nastolatka, wciąż skrywająca w sercu cierpienie związane z utratą ukochanej, idealizowanej matki. Dziewczyna tłumi w sobie emocje, odnajdując w listach sposób na radzenie sobie z bólem. Nie ma jednak pojęcia, że owa korespondencja zmieni jej życie. Declan to gnębiony poczuciem winy chłopak, który lawiruje pomiędzy zaniedbywanymi, szkolnymi obowiązkami, rozbitym domem i pracami odbywanymi z powodu nałożonej przez sąd kary. To właśnie szansa na anonimowe wyznania staje się dla nich okazją wzajemnego pokazania autentycznego kawałka duszy. To listy odsłaniają prawdę o nich, a ta jest dla czytelnika tak smutna i pełna nadziei zarazem, że trudno poradzić sobie z burzą gigantycznych emocji.

Autorka wybrała dla swojej powieści szkolne środowisko młodych ludzi, ale nie poprzestała na banałach. W historię naznaczoną dramatami przeszłości wplotła postaci drugoplanowe wywołujące skrajnie różne odczucia, bałamucące pozorami, wymagające przyjrzenia się z obu perspektyw, by wydać jednoznaczny werdykt. To nie jest schematyczna książka o miłości z modnymi ostatnio tragediami w tle. Brigid Kemmerer pozwala im uczestniczyć w teraźniejszości bohaterów, konsekwentnie oddziałując na ich zachowanie. Jakże trudno mi uwierzyć, że ta historia jest zaledwie fikcją, pomysłem zrodzonym w czyjeś głowie. Czytając pozwoliłam sobie na dłuższą chwilę zapomnienia, jakbym uczestniczyła w tym wszystkim ciesząc się i płacząc na przemian.

Jest poezja, majestat zapisanego przed wiekami słowa. Jest motyw fotografii, które mają za zadanie coś więcej, niż utrwalić chwilę. Czasami zdjęcia są w stanie pokazać prawdę, której na co dzień pochłonięty obowiązkami człowiek nie ma szansy zauważyć. Są i listy pozwalające wyłączyć wzrok i spojrzeć na świat oczyma duszy. Autorka wykonała kawał dobrej roboty proponując czytelnikowi książkę, dla której warto zarwać noc.

Jeśli wspomnę Wam o tym, że to chyba jedna z najpiękniejszych historii, jaką miałam okazję poznać w tym roku (a poznałam ich wiele), może chociaż w minimalnym stopniu zachęcę Was do tego, byście na poważnie wzięli ją pod uwagę. U jej boku nie trzeba szukać emocji, one przychodzą same. Nieprzesłodzona, przejmująca, po prostu piękna. Nieznana dla mnie autorka zafundowała mi nie tylko całą paletę wrażeń, ale także książkowego kaca. Koniecznie zapiszcie sobie ten tytuł. Warto.

https://ktoczytaksiazki-zyjepodwojnie.blogspot.com/2017/10/listy-do-utraconej-brigid-kemmerer-o.html

Zdjęcie użytkownika
dwiestronykultury.pl
2017.10.10 20:24
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Każde dziecko potrzebuje rodziców. Kogoś na kim może polegać i kto się o niego zatroszczy. Jednak kiedy niespodziewanie tracimy matkę lub ojca, wszystko się zmienia. Nieważne czy mamy 5, 10 czy 40 lat. W każdym wieku strata jest ogromna. Mama Juliet kilka miesięcy wcześniej zmarła w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie potrafi poradzić sobie z żałobą i codziennie przychodzi na cmentarz żeby zostawić list do swojej rodzicielki. Jednak wszystko się zmienia gdy pewnego dnia na jednym z nich otrzymuje odpowiedź.

Listy do utraconej Brigid Kemmerer to piękna historia o nadziei. Bohaterami jest dwójka młodych ludzi. Juliet Young właśnie straciła matkę, która była słynnym fotografem wojennym. Dziewczyna od tego czasu czuje strach przed robieniem zdjęć, co kiedyś było jej największym hobby. Declan Murphy uważny jest za chłopaka, którego przyszłość wiąże się z więzieniem. Nikt nie zna prawdy o tym, co wydarzyło się w jego życiu oraz nie rozumie czemu z każdym dniem coraz bardziej dąży do samodestrukcji. Ta dwójka nie miała prawa się poznać, jednak w niespodziewany sposób zostają największymi przyjaciółmi. Jednak czy ich relacja przetrwa kiedy poznają prawdę o tożsamości drugiej osoby?

Historia przedstawiona w tej książce jest prosta, jednak naładowaną ogromną dawką emocji. Nie mamy tu szalonego romansu czy dramatycznych końców przyjaźni. Książka skupia się na ukazaniu etapów żałoby Juliet oraz jej problemów. Dziewczyna nie upija się, nie wagaruje czy nie popełnia innych tego typu wykroczeń. Jednak od momentu pogrzebu matki zamyka się w sobie. Strata, ból i rozpacz ogarnęła jej życie i nad nim zapanowały. To samo tyczy się Declana, który nie potrafi znaleźć ujścia dla swojej wściekłości. Ta dwójka mogłaby być najbardziej niebezpieczną parą, jednak okazują się osobami, które pomagają sobie nawzajem zrobić krok na przód i zmierzyć się ze swoimi problemami.

Najbardziej zauroczyła mnie w tej książce pewna dojrzałość bohaterów. Nadal byli nastolatkami, którzy wszystko odczuwają bardziej, ale z czasem udawało im się dojrzeć pewne nieprawidłowości i problemy. Reagowali też na nie po prostu sensownie, a nie jak często próbują to ukazać twórcy książek młodzieżowych.

Autora zdecydowała się poruszyć też wiele trudnych dla młodzieży tematów. Zrobiła to jednak w sposób stonowany, dzięki czemu nie wyszła jej parodia alkoholizmu czy patologii. Między wierszami pojawiło się też wiele porad i mądrości, które z pewnością doceni młody czytelnik sięgający po tę książkę.

Listy do utraconej są na tyle uniwersalną książką, że powinny się spodobać każdemu. Nieważne ile masz lat, jeśli lubisz proste historie o stracie, nadziei i przyjaźni, to ten tytuł trafi w twój gust. Zakochasz się w Juliet i Declanie i wraz z nimi wyruszysz w drogę ku lepszej przyszłości.

Zdjęcie użytkownika
Polecam
2017.10.03 20:20
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Juliet pisała do matki listy i nawet po jej śmierci nie przestaje tego robić. Tylko teraz nie czeka już na jej odpowiedź. Pozostawia je na nagrobku matki. Declan to outsider, który wykonuje prace społeczne na cmentarzu. Przypadkiem list Juliet trafia do rąk chłopaka. Zaintrygowany listem, z którego emanuje cierpienie nie potrafi oprzeć się pokusie i odpisania na niego. Juliet odkrywa, że ktoś śmiał naruszyć jej prywatność. Przepełniona złością odpisuje na wiadomość nieznajomego. Wkrótce zaczynają ze sobą korespondować, dzieląc się swoim bólem i przeżyciami. Choć są dla siebie całkowicie anonimowi, to właśnie ta anonimowość pozwala im zbliżyć się do siebie. Łączy ich moc słów, bo czasem łatwiej o czymś napisać niż powiedzieć.

Juliet bardzo kochała matkę, która była dla niej wzorem, dlatego nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią. Zawsze starała się jej zaimponować, chciała aby była z niej dumna. To matka zaszczepiła w dziewczynie miłość do fotografii. Jednak matka dziewczyny nie potrafiła dać jej tego, czego pragnęła nastolatka- bliskości. Zoe Thorne wybrała niebezpieczny zawód, nie bała się ryzykować, aby uchwycić szereg emocji i prawdę w jednej fotografii. Juliet musi walczyć z bolesną stratą, podobnie jak jej nieznajomy. Declan to szkolny outsider, borykający się ze stratą siostry, który jednym nierozsądnym wybrykiem skazał się na szyderstwa ze strony uczniów i dorosłych. Dlaczego? Bo łatwo oceniać kogoś na podstawie jednego zdarzenia lub plotki. Relacje Declana z matką i ojczymem nie należą do najłatwiejszych, co negatywnie odbija się na samoocenie chłopaka.

Juliet i Declana łączy ból po stracie bliskich osób, ale w końcu pojawia się nadzieja, a przypadek sprawił, że mogą pomóc sobie nawzajem zasklepić krwawiące rany oraz dociec prawdy. Anonimowość pozwala im uzewnętrznić emocje, podzielić się bólem. Czasem łatwiej jest nam opowiedzieć o swoich uczuciach obcej osobie, niż najbliższym. W tej historii to właśnie najbliżsi, a mianowicie rodzice mają największy wpływ na naszych bohaterów. Niestety dorośli wykazali się lekkomyślnością i nieodpowiedzialnością, co wpłynęło na nastolatków znajdujących się w trudnym wieku.

Autorka świetnie opisała relacje łączące Declana z rodziną. Poznajemy go jako outsidera, który dąży do konfrontacji i wzbudza strach, ale tak naprawdę to jedynie maska, pod którą ukrywa się wrażliwy nastolatek, pragnący akceptacji ze strony rodziny. Jest złożoną postacią i jedną z ciekawszych, jakie miałam okazję poznać, czytając książki z gatunku Young Adult. Dodatkowo Kemmerer wysyła jasny komunikat, że nie powinniśmy oceniać ludzi na podstawie ich pojedynczych czynów czy zachowań.

Listy do utraconej” to rewelacyjna książka. Głęboka, wyrazista, przepełniona bólem i nadzieją. To nie jest romans o nastolatkach, to historia poruszająca kwestie rodzicielstwa, przyjaźni, pogodzenia się ze stratą, lojalności i wybaczania. Brigid Kemmerer ukazała subtelne uczucie rodzące się pomiędzy bohaterami. Uczucie to nie wychodzi na pierwszy plan, ale kiełkuje i dojrzewa z czasem. Płynęłam przez zapisane strony, a emocjonalna korespondencja Juliet i Declana wielokrotnie łapała mnie za serce. Wyraziści i autentyczni główni bohaterowie oraz ciekawie wykreowane postaci drugoplanowe to ogromna zaleta tej książki. Czy polecam „Listy do utraconej”. Zdecydowanie tak!

https://mowmikate.blogspot.com/2017/10/recenzja-brigid-kemmerer-listy-do.html

Zdjęcie użytkownika
Historia o stracie
2017.09.26 22:43
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Dawno już nie sięgałam po książki z kategorii Young Adult, które poruszałyby pewne problemy, a nie były jedynie lekkimi opowiastkami o miłości. Dlatego też, gdy tylko zapoznałam się z opisem historii "Listy do utraconej", którą to napisała Brigid Kemmerer nie wahałam się ani chwili, by po nią sięgnąć. Jak się okazało, nie żałuję tej decyzji, bo nie pamiętam kiedy ostatnio przeczytałam cokolwiek w raptem jeden dzień. Ta książka całkowicie mnie urzekła, wywołując we mnie mieszaninę emocji i sprawiając, że nie mogłam i nie chciałam się od niej odrywać nawet na sekundę.

Główni bohaterowie tej książki to Juliet - wrażliwa nastolatka, której mama zginęła niedawno w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie może pogodzić się ze stratą, dlatego pisze listy, które następnie zostawia na grobie swojej mamy. Z kolei Declan to typowy, zbuntowany chłopak, jaki w ramach kary za pewne, małe wykroczenie, odbywa prace społeczne, w ramach których dba o czystość cmentarza. Któregoś dnia odnajduje list napisany przez Juliet i dotyka go on tak mocno, że postanawia jej odpowiedzieć. Gdy więc dziewczyna odnajduje dopisany fragment do swojego listu, początkowo pełna złości ma wrażenie, że ktoś naruszył jej prywatność. Jednak zaintrygowana odpowiedzią, postanawia napisać kolejny list - tym razem do tajemniczej osoby. Od tego momentu Juliet i Declan wymieniają wiadomości, chociaż żadne z nich nie wie, kim jest to drugie. Jak zatem rozwinie się ich relacja? Czy postanowią w końcu ukazać swoje prawdziwe tożsamości? A może dowiedzą się od siebie rzeczy, jakich woleliby nigdy nie poznać i przez to zrujnują całą, budującą się przyjaźń? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie sięgając po książkę "Listy do utraconej".

Pewnie po przeczytaniu drugiego akapitu rzuciło Wam się na usta jedno słowo: schematyczność. Być może mielibyście rację, że historia stworzona przez autorkę tak naprawdę wielokrotnie przewija się w literaturze - ona jest wrażliwą dziewczyną pokrzywdzoną przez los, podobnie jak on to z kolei buntownik, ale w środku skrywający inne oblicze. Chociaż zdałam sobie sprawę, że pewnie nie raz sięgałam już po podobne książki, to jednak ta opowieść miała w sobie coś, co przyciągnęło mnie do niej od samego początku. Przede wszystkim pomysł na fabułę sprawia, że czytelnik od razu wsiąka do świata stworzonego przez autorkę i nie chce go opuszczać. Mam tutaj na myśli listy, od których wszystko się zaczęło i jakie to wywróciły życie bohaterów do góry nogami. Kiedy tylko przeczytałam pierwszy rozdział, już wiedziałam, że od tej książki nie będę mogła się oderwać. Tak też się stało - w raptem jeden dzień poznałam historię Juliet oraz Declana i serce mi się kraje na myśl, że tak szybko to minęło, bo chętnie nie rozstawałabym się z tą książką.

Autorka ma bardzo dobry styl - jest lekki, jak na ten gatunek przystało, ale jednocześnie to nie jest banalna opowiastka, w której roiłoby się od absurdalnych sytuacji czy też dziecinnych dialogów. Wszystko jest tutaj przemyślane, a niektóre zdania skłaniają do przemyśleń. Jednocześnie od tej książki biją emocje - i chociaż co prawda łzy wzruszenia z moich oczu nie popłynęły, to gdzieś wewnątrz poczułam lekkie ukłucie smutku, jak także momentami uśmiechałam się sama do siebie. Autorka potrafi więc wplatać pomiędzy kolejne zdania multum emocji, co stanowi niezwykle mocny punkt tej książki. Czytelnik odczuwa więc to, co czują bohaterowie - często gniew i ogromną frustrację, które to emocje przeplatają się z kolei z lawiną bólu, by ostatecznie dawać też jakąś namiastkę nadziei, która jest w stanie ukoić czyjeś serce.

Jednak najbardziej istotne jest dostrzeżenie, o czym opowiada ta książka. Otóż w dużej mierze ukazuje ona, czym jest strata i jak sobie z nią radzić. Kreacje poszczególnych bohaterów - czy to Juliet, jej ojca czy też nawet Declana (który także musiał zmierzyć się z odejściem kogoś bliskiego) ukazują, że każdy człowiek przeżywa żałobę inaczej. Jedni stają się całkowicie bierni i jedynie egzystują, chociaż tak naprawdę stracili wszelkie barwy i aż trudno dostrzec ich w tłumie, gdy inni przelewają myśli na papier, by chociaż w taki sposób móc radzić sobie z emocjami, gdy jeszcze inni przywdziewają maskę agresji, mimo że w środku wszystko w nich pęka. Jednocześnie jest to także historia, jaka pokazuje, że czasami zwykła rozmowa może zdziałać cuda, a wystarczy się jedynie do niej przekonać. To także historia o sile prawdziwej przyjaźni ukazująca, że jeśli masz osobę, na której możesz polegać, niektóre sprawy stają się prostsze, jak także autorka pokazuje, czym jest powoli rozwijająca się miłość... I na koniec - jest to także w pewnym sensie opowieść o życiu samym w sobie i tym, że czasami nie zawsze to, co nam się wydaje, jest czymś prawdziwym.

Bohaterowie zostali wykreowani ciekawie. Muszę jednak przyznać, że początkowo bałam się, iż postać Juliet będzie mnie drażnić. Na szczęście szybko okazało się, że jest wręcz przeciwnie - polubiłam ją, podobnie jak od samego początku sympatią obdarzyłam Declana. Tak naprawdę tę dwójkę bohaterów mogłam świetnie poznać dzięki temu, że autorka postawiła na pisanie rozdziałów naprzemiennie opowiadanych z perspektywy Juliet, jak i Declana. Innymi postaciami, jakie wzbudziły moją sympatię był głównie Rev - najlepszy przyjaciel głównego bohatera, jak także Melonhead - mężczyzna, z którym Declan pracował na cmentarzu. Stąd też uważam, że i w tym aspekcie autorka świetnie sobie poradziła.

Podsumowując, osobiście całkowicie wsiąknęłam w książkę "Listy do utraconej". Przede wszystkim jednak dzięki tej lekturze zrozumiałam, że czytanie wciąż jest moją pasją i tak samo, jak w przypadku niedawno recenzowanej "Szczypty miłości", tak też przy historii stworzonej przez Brigid Kemmerer, miałam wrażenie, że mój zastój czytelniczy powoli mija. Osobiście z czystym sumieniem polecam Wam sięgnięcie po historię Juliet i Declana.

Zdjęcie użytkownika
Listy do utraconej
2017.09.10 12:53
Ocena:
5,0
Star2Star2Star2Star2Star2

Declan Murphy to chłopak o szemranej reputacji. W szkole wszyscy starają się omijać go szerokim łukiem - nawet nauczyciele czasem zachowują się tak, jakby się spodziewali, że za chwilę podłoży gdzieś tykającą bombę. W domu, kiedy już się tam pojawia, w jego stronę posyła się wrogie spojrzenia, a w pracy na cmentarzu, gdzie wykonuje zlecone mu prace społeczne, jest całkiem niedoceniany.

Pewnego dnia na jednym z nagrobków znajduje list do zmarłej matki. Nie może się powstrzymać i czyta go w całości. Okazuje się, że autorka wiadomości i Declan mają ze sobą więcej wspólnego niż na początku mogłoby się wydawać. Chłopak, naruszając własność prywatną Juliet Young i wzbudzając w niej niepowstrzymaną złość i wstyd, decyduje się zostawić pod listem własny dopisek.

Można powiedzieć, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mam jednak na myśli miłości między głównymi bohaterami powieści, więc może była to zwyczajnie moja dobra czytelnicza intuicja, która podpowiedziała mi, że ta książka będzie czymś wyjątkowym, kiedy tylko ją zobaczyłam. Miałam prorocze przeczucie, że nie będzie to płytka i banalna młodzieżówka, o której zapomnę w tej samej sekundzie, w której przewrócę ostatnią kartkę. To cudowne uczucie, kiedy książka, po której spodziewałeś się dużo dobrego, dorównuje twoim oczekiwaniom. Ale wtedy, gdy ta książka okazuje się jeszcze lepsza, to już jest całkowity kosmos.

Wyobraźcie sobie, że ktoś nie dość, że czyta waszą całkowicie prywatną korespondencję ze zmarłą matką, to jeszcze ma wystarczający tupet, by na nią odpowiedzieć. Na pewno mielibyście ochotę obarczyć tą osobę wszystkimi znanymi wam epitetami (używając niekoniecznie kulturalnych słów), ale poczulibyście też zażenowanie, ponieważ ktoś bez waszej zgody poznał najgłębszą prawdę o was. Tak właśnie czuła się Juliet, gdy odkryła odpowiedź Declana na swój własny list, który przeznaczony był tylko dla jej nieżyjącej matki. To wydarzenie, jakkolwiek absurdalne, staje się początkiem niezwykłej znajomości. Jules decyduje się odpisać Declanowi na jego notatkę, a z czasem ich listy stają się coraz dłuższe i przybierają formę zwierzeń, poruszając prywatne tematy.

Chociaż teoretycznie Declan i Juliet nie mają ze sobą wiele wspólnego, okazuje się, że tą dwójkę łączy ogromna ilość żalu, bólu i rozpaczy. Chociaż żadne z nich nigdy nie mogłoby się tego spodziewać, odnajdują w sobie nawzajem niezwykłe zrozumienie, którego nie spotkali nigdzie wcześniej. Ich listy stają się czymś w rodzaju anonimowych zwierzeń, które pozwalają im na szczerość i wyrażanie najgorszych obaw - Juliet i Declan nie wiedzą bowiem, z kim tak naprawdę korespondują. Łatwość, z jaką nastolatkowie opowiadają sobie o swoich problemach, jest zdumiewająca. Mam wrażenie, że bardzo rzadko spotyka się tak pasujących do siebie bohaterów.

Na pewno to znacie - książka, którą czytacie jest fantastyczna, jednak bohaterka/bohater tak bardzo działa Wam na nerwy, że cała przyjemność z czytania gdzieś ulatuje. Jest naprawdę mnóstwo powieści, z którymi mam ten problem, a szczególnie często pojawia się on w młodzieżówkach, gdzie młodzi bohaterowie nierzadko kreowani są na bezmózgich nastolatków. Tym bardziej byłam w siódmym niebie, kiedy postacie z Listów do utraconej okazały się niezwykle dojrzałe. Ich zachowania nie irytowały, nie dziwiły i nie wprawiały mnie w totalne zażenowanie. Naprawdę mogę policzyć na palcach jednej ręki sytuacje, w których decyzje postaci książkowych w stu procentach odzwierciedlały to, co sama bym zrobiła, będąc na ich miejscu. Reakcje i zachowania Juliet i Declana były jednak doskonale przemyślane (nie wzięte nie wiadomo skąd, jak to czasem bywa), a ich uczucia były tak prawdziwe i autentyczne, że z łatwością je współodczuwałam.

Kolejnym elementem, który potwierdza to, że Bridgid Kremmerer dobrze przemyślała swoją opowieść, chcąc przekazać czytelnikom jak najwięcej, jest to, że smutek, jaki bohaterowie noszą w sobie, nie bierze się znikąd. Rzeczą, która niezwykle mnie wkurza, są wydumane problemy postaci w książkach, które zdają się być wymyślone tylko po to, aby dany bohater wyglądał na biednego i pokaranego przez los. W Listach do utraconej zarówno Declan, jak i Juliet przeżyli niepojęty koszmar i przeszli bardzo długą drogę, aby się po nim pozbierać. Ich rozpacz jest więc całkowicie zrozumiała i nie wydaje się wyolbrzymiona i absurdalna.

Powieść Kremmerer w wyjątkowy sposób porusza temat stereotypów. Declan jest chłopakiem, który przez jeden błąd popełniony w przeszłości, został przez wszystkich skazany na wieczne potępienie. I chociaż jest on chłopakiem niezwykle inteligentnym i dojrzałym, czasem nawet on sam nie wierzy, że nadaje się do czegoś więcej niż do zamknięcia w celi. Wrogość, jaka jest mu okazywana na co dzień przez ludzi, którzy tworzą swoją opinię na jego temat na podstawie plotek, jest zdolna skutecznie zgasić w nim wszelki potencjał i ambicję. Chwytając się bezpodstawnych stereotypów, jego rówieśnicy uważali go za bezmózgiego przestępcę, który resztę życia powinien spędzić za kratkami.  Sprawa ta jest naprawdę przykra, jednak spotykamy się z nią także w naszym życiu. Ile razy oceniamy kogoś, wierząc plotkom i pogłoskom?

Musicie mi uwierzyć na słowo - Listy do utraconej są po prostu cholernie wciągające. Przeczytanie tej książki zajęło mi mniej więcej półtora dnia i w tym czasie (oraz długo potem) nie mogłam przestać o niej myśleć. Działa ona jak potwór, który pożera Was, kiedy tylko zaczniecie czytać, i łaskawie wypuszcza po ostatnim zdaniu. Nie jest to jedna z  tych banalnych młodzieżówek, które nie wkładają do Waszego życia nic nowego. Jest to opowieść o żalu, zaufaniu i pasji. O wybaczaniu i miłości. Zapewniam Was - jest to jedna z najlepszych książek literatury młodzieżowej, jakie przeczytałam w tym roku.

Listy do utraconej to FE-NO-ME-NAL-NA młodzieżówka, która niesie ze sobą ogromną porcję bólu i wątpliwości. Bohaterowie książki są jednymi z najlepszych, najbardziej racjonalnych i mających w sobie najwięcej sensu postaci, z jakimi spotkałam się w ostatnim czasie. Możemy z nimi płakać, śmiać się i wściekać, zapominając, że ich historia tak naprawdę nas nie dotyczy. Z całego serca polecam Wam Listy do utraconej. To wyjątkowa opowieść, której nie zapomnicie na długo!

booksofsouls.blogspot.com

Dodaj swoją ocenę i opinię o „Listy do utraconej”

Twoja ocena
Star0Star0Star0Star0Star0
0,0
Star2Star0Star0Star0Star0
1,0
Star2Star2Star0Star0Star0
2,0
Star2Star2Star2Star0Star0
3,0
Star2Star2Star2Star2Star0
4,0
Star2Star2Star2Star2Star2
5,0

Klienci, którzy kupili „Listy do utraconej“ – wybrali również

Mindhunter. Podróż w ciemność - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Mindhunter. Podróż w ciemność
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2023.03.03
Rabat 23,0%
oszczędzasz 9,87 zł
1 osoba kupiła
Informacja
42,90 zł33,03 zł
Za zamkniętymi drzwiami - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Za zamkniętymi drzwiami
Niedostępny
Produkt niedostępny
ostatnio dostępny: 2022.11.23
Rabat 20,0%
oszczędzasz 6,58 zł
32,90 zł26,32 zł

Brigid Kemmerer – pozostałe pozycje

Na przekór nocy - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Rabat 10,0%
oszczędzasz 4,99 zł
49,90 zł44,91 zł
A Vow So Bold and Deadly - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Rabat 10,0%
oszczędzasz 4,19 zł
1 osoba kupiła
Informacja
41,90 zł37,71 zł
A Curse So Dark and Lonely - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Rabat 25,0%
oszczędzasz 11,22 zł
1 osoba kupiła
Informacja
44,90 zł33,68 zł
Więcej niż słowa - zdjęcie
Schowek
Księgarnia - Przybliżenie
Rabat 28,0%
oszczędzasz 11,20 zł
40,00 zł28,80 zł
Wróć do góry