";
Autor | Katarzyna Berenika Miszczuk |
Wydawnictwo | W.A.B. / GW Foksal |
Seria wydawnicza | Kwiat paproci |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 352 |
Format | 13.5 x 20.2 cm |
Numer ISBN | 978-83-2805-366-3 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328053663 |
Waga | 396 g |
Wymiary | 202 x 135 x 30 mm |
Data premiery | 2018.05.23 |
Data pojawienia się | 2018.03.12 |
Ostatnia część bestsellerowego cyklu „Kwiat paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk
Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, zazdrość i wielka miłość w tle. Autorka Szeptuchy po raz ostatni zabierze czytelników do magicznego świata słowiańskich bóstw i pradawnych obrzędów, gdzie właśnie rozpoczynają się święta Dziadów i Szczodrych Godów. Nadszedł czas, aby dotrzymać obietnicy danej bogowi ognia, Swarożycowi. Czy Gosia sprosta zadaniu? Tym bardziej że nie wiadomo, jak zachowa się Mieszko, jej wielka miłość: pomoże w spełnieniu przysięgi czy… wręcz przeciwnie.
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Powoli zbliża się święto Dziadów i Szczodre Gody. Gosia musi spełnić zadanie Swarożyca, które nie jest wcale proste i przyjemne. Wszystko się psuje, nic nie idzie w dobrą stronę, a Baba Jaga na pewien czas wyjechała. Kobieta dowiaduje się też wiele o swoich korzeniach i rodzinie. Czy Mieszko jej pomoże czy będzie chciał ją powstrzymać? Jakie Swarożyc i Weles mają wobec niej plany? Co się stanie podczas świąt?
Czas na wielki finał. Wszystko nareszcie się rozwiązuje. Swarożyc w końcu podał przysługę, którą Gosia ma spełnić. Jest to zadanie praktycznie niemożliwe do zrealizowania, a gdyby tego nie zrobiła, kara może być jeszcze gorsza. Nie wiadomo jak tego uniknąć. Dziewczyna rozwija, ale też traci swoją moc. Nie wiadomo czemu tak się dzieje. W czasie świąt zaczynają dziać się bardzo dziwne rzeczy, a dawni wrogowie powracają.
Bohaterowie stają przed trudnymi wyborami. Każdy ukrywa swoje demony, które wreszcie muszą wyjść na światło dzienne. Gosia musi ratować swoich bliskich co nie jest łatwe, bo bogowie nie chcą jej odpuścić. Dziewczyna musi podjąć kilka ważnych decyzji, które rozważą na dalszych wydarzeniach. Musiała dorosnąć, stać się stanowcza i nie dać przejąć kontroli emocjom. Mieszko też zaczyna żyć chwilą i nie wspomina ciągle o swojej nieśmiertelności i wspomnieniach. Chce by jego ukochana była bezpieczna i szczęśliwa, ale na to nie mają na razie możliwości.
Książka jest bardzo wciągająca i przyjemna w czytaniu. Ciągle się w niej coś dzieje i nie ma chwili na odpoczynek. Wszystko powoli się wyjaśnia i zakończenie, które wbija w fotel. Gosia naprawdę mnie zaskoczyła tym, co na końcu wymyśliła. Kompletnie się tego nie spodziewałam i zostałam miło zakończona.
Podsumowując seria Kwiat paproci to naprawdę świetna historia w słowiańskich klimatach. Książki są wciągające, z wielkim kompendium wiedzy o naszej rodzinne mitologii i ze subtelnym wątkiem miłosnym. To historia dla wszystkich fanów obyczajówek, romansów i fantastyki, to jedno wielkie i wspaniałe combo, które udało się autorce cudnie! To seria od której ciężko się oderwać i zakochacie się w Bielinach i jego specyficznym charakterze, obiecuje!
Ach ta Gosia… Ile ona musi znieść żeby w końcu być szczęśliwa… I ta sprawa z bogami. I z matką. I z kruszynką. Niby wszystko w porządku – ma u boku ukochanego, nadal uczy się być dobrą szeptuchą ale licho nie śpi. Ma sprawę ze Swarożycem, musi kogoś zabić żeby w końcu zapanował spokój, to znaczy chaos a w dodatku Witek stał się spaleńcem (jak to dobrze że kiedyś zaopatrzyłam się w bestiariusz) i chce ją mieć na własność. Zbliżają się dziady czyli „Przesilenie” Katarzyny Bereniki Miszczuk a to oznacza jedno – będzie jatka. A przynajmniej niezłe czary. Na szczęście pojawia się w tej części nie kto inny tylko mój ukochany Weles – król ciemności – z którym Gosia musi porozmawiać. Bo… Świetnie się bawiłam po tej ostatniej części Kwiatu paproci i absolutnie polecam.
Chaos. Do tego dąży bóg ognia, Swarożyc. By pogrążyć w nim świat, wybrał najpotężniejszą od tysięcy lat widzącą i powierzył jej morderczą misję, której cel ma dopiero poznać. Lepiej wybrać nie mógł, bo Gosława Brzózka jest chyba najbardziej chaotyczną osobą jaka chodziła po ziemi (zarówno w naszej jak i równoległej rzeczywistości). Po wielu przygodach rodem z mitologicznego koszmaru, przestała co prawda uciekać z krzykiem z lasu w obawie przed kleszczami, ale wciąż ma tendencję do zamartwiania się o wszystko, pakowania się w kłopoty i niekontrolowanego słowotoku. Cała Gosia. Za to ją uwielbiam. Niesamowicie ciepła, zabawna i pełna samokrytycyzmu osobowość bohaterki, sprawiła, że wszystkie cechy jakie u postaci w innych książkach wzbudzałyby we mnie szewską pasję, tutaj polubiłam. Ba, pokochałam wręcz! Czasem Gosia nie dostrzega oczywistych oczywistości, robi coś głupiego, albo rozwścieczona, wrzeszczy na bogów, ale jak tu jej nie lubić kiedy jest przy tym tak niesamowicie sympatyczna i zabawna?
To już czwarty tom jej przygód i niestety ostatni, co łamie mi serce, bo niesamowicie przywiązałam się do niej, do innych bohaterów i do Bielińskiej wsi, gdzie praktycznie wszędzie spotkać można istoty żywcem wyjęte ze słowiańskiej mitologii. Fabuła serii „Kwiat paproci” rozgrywa się w równoległej rzeczywistości, gdzie wciąż jako poganie czcimy słowiańskie bóstwa, uczestniczymy w obrzędach i świętach, dobrze bawimy się na festynach, a przesądy i zabobony (a nawet klątwy) są żywe i prawdziwe. Autorka solidnie przygotowała się do pisania i w każdym tomie dołowanie zasypuje czytelnika informacjami na temat słowiańskich tradycji, obrzędów, metod leczenia, o bestiariuszu nie wspominając (nawet główna bohaterka nie jest w stanie ogarnąć ogromu słowiańskich demonów, a jak na złość zawsze atakują ją te na literę, do której jeszcze w bestiariuszu nie doszła). W serii znajdziecie również wiele ciekawych i pięknie opisanych legend. Mi szczególnie spodobała się ta o bogini uwięzionej na dnie Bałtyku. Historia ta, swoją drogą, ma spore znaczenie w „Przesileniu”, więc warto słuchać jej uważnie.
Jestem zakochana w stylu pisania Pani Katarzyny. Niesamowicie przypadł mi do gustu humor jakim operuje. W trakcie lektury parskałam śmiechem co prawda tylko czasami, ale uśmiech nie opuszczał nawet na chwilę mojej twarzy. Seria jest niesamowicie pozytywna, pełna dobrych emocji i uśmiechu. Zdarzają się co prawda straszne i dramatyczne momenty, ale Gosława jedną trafioną w punkt metaforą potrafi rozluźnić atmosferę, jednocześnie nie psując magii sceny. Akcja płynie wartko, dużo się dzieje, wiele magicznych istot przetoczyło się przez karty powieści, ale nie czułam przesytu. Wręcz przeciwnie, w fabule jest pewna leniwa lekkość, niezwykle odprężający klimat, przez co lekturę porównać można do wakacji na wsi. O perypetiach Gosi czyta się po prostu świetnie, co by nie wyczyniała, a jej humorystyczne, a jednocześnie mrożące krew w żyłach przygody pozostaną w mojej pamięci na bardzo długi czas.
O CZYM? „Przesilenie”, to książka nasycona słowiańskim duchem, pełna żywej mitologii, barwnych postaci i ciekawej akcji. Aż łezka w oku się kręci, że to już koniec, że nie będzie więcej przygód roztrzepanej Gosi, że już nie popodglądam gołego Mieszka w fartuszku w kwiatki (jedna z moich ulubionych scen!) i nie będę miała okazji główkować nad niecnymi planami Swarożyca. Będę tęskniła za chatą Szeptuchy, jej niekonwencjonalnymi metodami leczenia, nawet za rusałkami, utopiami i spaleńcami. Wróć! Za spaleńcami raczej nie będę tęskniła. Ale za chmurnikami, ubożętami i szalonymi bogami już tak i to bardzo! Ciężko mi ocenić ten tom na chłodno, czy był lepszy/gorszy od poprzednich tomów, jakie wpadki czy niespójności się w nim znalazły, bo nie jestem w stanie wykrzesać w sobie żadnych chłodnych uczuć w stosunku do tej serii. Jeśli lubicie mitologię, fascynuje Was pytanie „co by było, gdyby?” i nie macie nic przeciwko szalonej bohaterce i jej niecodziennym przygodom, to pokochacie ten tom i całą serię równie mocno, co ja!
„Przesilenie” to czwarty i ostatni tom serii Kwiat Paproci. Niedawno miałam okazję zapoznać się z poprzednimi częściami, które mile mnie zaskoczyły. Nie spodziewałam się, że ta seria mnie wciągnie, a jednak tak się stało. Byłam bardzo ciekawa, jak autorka zdecyduje się zakończyć historię Gosi i Mieszka, dlatego, kiedy tylko książka wpadła w moje ręce, zabrałam się do czytania.
Akcja czwartego tomu zaczyna się niemal w tym samym momencie, w którym zakończył się „Żerca”. Nie ma tu żadnego przeskoku w czasie, wracamy do bohaterów krótko po tym, jak ich opuściliśmy. Gosia znowu nie ma łatwo, musi zmierzyć się z kolejnymi trudnościami, do których zaliczają się: poważna i szczera rozmowa z Mieszkiem, sekrety rodzinne skrywane przez jej własną matkę, a także umowa, którą zawarła ze Swarożycem. Warto wspomnieć, że bóg ognia odgrywa w tej części bardzo ważną rolę, wysuwa się zdecydowanie na pierwszy plan i w porównaniu do poprzednich tomów pojawia się o wiele częściej, by ingerować w życie bohaterów. Akcja przez całą książkę powoli nabiera tempa, oprócz kilku ciekawszych momentów nie dzieje się wiele, jednak to wszystko zostaje wynagrodzone w dramatycznym finale.
Bohaterowie moim zdaniem nie są mocną stroną tej serii, gdyż tak naprawdę przez cztery tomy jakoś szczególnie się do nich nie przywiązałam. Często zdarzało mi się za to przewracać oczami podczas niektórych scen i parskać śmiechem z powodu tego, co mówili lub robili. Uważam, że to przede wszystkim nawiązania do mitologii słowiańskiej sprawiają, że ta seria jest warta uwagi. W poprzednich tomach pojawiały się różne święta, mogliśmy zobaczyć, jak obchodzą je ludzie na wsi i nie inaczej jest w „Przesileniu”. Oglądamy przygotowania do nadchodzących Dziadów i Szczodrych Godów, a także po części ich przebieg. Pojawia się także nowa, fantastyczna istota, która wywoła niemałe zamieszanie i postrach w Bielinach. Nie zabrakło w tej książce również Dzikiego Łowu i muszę przyznać, że ten motyw jest jednym z moich ulubionych.
Byłam mile zaskoczona pewnymi zabiegami zastosowanymi przez autorkę. Chodzi mi głównie o zakończenie, w którym Pani Berenika Miszczuk niczego nie ubarwiła, nadaje całej sytuacji odpowiedniej powagi i dramaturgii. Jestem usatysfakcjonowana tym, jak zakończyła się ta historia, chociaż moim zdaniem epilog był o wiele za krótki i przydałoby się jeszcze, chociaż kilka zdań o głównych bohaterach. Autorka pozostawiła otwarte zakończenie, więc mam nadzieję, że kiedyś wróci jeszcze do tego świata, nie konkretnie do tej serii, ale do rzeczywistości, w której Polska jest królestwem, a po ziemi kroczą słowiańscy bogowie.
„Przesilenie” to według mnie dobre zakończenie serii, które zamyka wszystkie wątki i odpowiada na nurtujące czytelnika pytania. Nie jest to literatura najwyższych lotów, ale uważam, że książki, które pozwalają nam miło spędzić czas, również są potrzebne. Cała seria Kwiat Paproci jest moim zdaniem bardzo przyjemnym czytadłem, które w ciekawy przybliża czytelnikom mitologię słowiańską. Każdy tom jest według mnie na podobnym poziomie i podobał mi się mniej więcej tak samo, dlatego nie mogę wybrać, który z nich był najlepszy. Jeżeli interesujecie się mitologią słowiańską i szukacie lekkiej lektury, która pozwoli wam się odprężyć, to śmiało sięgajcie po tę serię.
http://someculturewithme.blogspot.com/2018/06/wielki-fina.html
W końcu, po długim czasie oczekiwań Katarzyna Berenika Miszczuk wydała ostatni już tom cyklu Kwiat Paproci. Przyznam, że żegnam się z tą serią z lekkim smutkiem, bo zapałałam niemałą sympatią do Bielin i jego mieszkańców. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo w zamian otrzymaliśmy naprawdę zgrabnie domknięty wątek. Teraz pewnie nurtuje Was pytanie, czy czwarta część dorównała poprzednim? A może przekreśliła urok pozostałych dzieł autorki?
Po wydarzeniach, które miały miejsce w Żercy, Gosława stara się za wszelką cenę przekonać Mieszka, że to właśnie z nim zaszła w ciążę. Na domiar złego wizyty Swarożyca stają się co raz częstsze i dziewczyna zdaje sobie sprawę, że już niedługo będzie musiała oddać mu obiecaną przysługę. Czy w całym tym natłoku niespodzianek i zawirowań uda się jej znów przechytrzyć bogów?
Tradycyjnie, jak na tę serię przystało, bawiłam się wręcz znakomicie. Akcja żwawo zmierzała ku końcowi, nie dając ani chwili na nudę. W końcu prócz oczywistego wątku głównego, wplecionych zostało również wiele innych ciekawych wydarzeń pobocznych, które w swej komiczności potrafiły doprowadzić człowieka do łez. Gosława nic a nic się nie zmieniła. Dalej jest tą samą niezrównoważoną i lekkomyślną osobą. Czasami miałam nawet wrażenie, że autorka specjalnie pisała książkę w taki sposób, byśmy wiedzieli więcej od samej głównej bohaterki i kręcili głową z niedowierzaniem, że jeszcze sama na dane wnioski nie wpadła. Fabuła została poprowadzona pierwszorzędnie. Wszystkie wątki zostały nareszcie zadowalająco pozamykane. Pozostał jedynie lekki niedosyt, bo tytuł kończy się w takim momencie, że z jednej strony wiemy, że nie ma co więcej drążyć tematu, a z drugiej to poczytałoby się jednak o kolejnych perypetiach Gosi.
Przesilenia chyba nawet nie muszę tym razem jakoś szczególnie podsumowywać, w końcu ostatnia część sama w sobie jest obrazem całego dorobku pisarki. To niesamowita książka, o jeszcze bardziej niesamowitym zakończeniu i z pewnością każdy, kto czytał pozostałe dzieła Katarzyny Bereniki Miszczuk nie będzie zawiedziony i tym razem. Słowiański świat pochłonął mnie bez reszty, a rytuały i obrzędy dodały książce jeszcze więcej charakteru. Dzięki tej serii legendy dostały nowe życie, ukazując w naszych głowach małe ziarenko swej dawnej świetności.
O tej serii na swoim instagramie mówiłam nieraz. Uwielbiam świat, który wykreowała Pani Miszczuk. Połączenie tak oryginalne, a przy tym tak fantastyczne sprawiło, że na poważnie zainteresowałam się tematyką mitologii Słowiańskiej. „Przesilenie” było chyba najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą tej wiosny. Każda książka z tego cyklu wciąga już od pierwszych stron, a czytelnik nie potrafi się od niej oderwać. Sprawia, że mamy ochotę przenieść się do tej pełnej magii, mitologicznych bóstw i upirów, alternatywnej Polski. Z każdą kolejną stroną czytelnik coraz bardziej zżywa się z poznanymi bohaterami i z ogromnym zainteresowaniem wyczekuje rozwiązania ich problemów czy zadań, przed którymi zostają postawieni. Całość przy tym spowita jest swojskością i klimatem typowej Polskiej wsi. Podczas jej lektury mimo, że trzyma w napięciu aż do samego końca, można się fantastycznie zrelaksować. Autorka z łatwością oprowadza czytelnika po tamtejszych okolicach, zwinnie przeplatając przy tym wątki, które to na końcu książki znajdują swoje rozwiązanie. „Przesilenie” okazało się wisienką na torcie, idealnym zwieńczeniem tej historii, ale jednocześnie po przewróceniu ostatniej strony miałam wrażenie, że autorka zostawiła sobie otwartą furtkę do ewentualnego kontynuowania serii.
Jest to seria, którą będę polecać każdemu. Styl pisania autorki sprawia, że adresowana jest do szerokiego grona odbiorców i ma szansę przypaść do gustu naprawdę wielu osobom. „Przesilenie” okazało się takim zakończeniem, jakie można było sobie wymarzyć, jednocześnie zaskakujące czytelnika, sprawiło, że zakręciła mi się w oku łezka. Z pewnością będę tęsknic za bohaterami i z przyjemnością wrócę do tych książek nieraz. Seria ta zachęciła mnie również do sięgnięcia po pozostałe książki tej autorki.