Gnom
Gnom
ma naturę złom,
(a poprawnie: złą).
Przez istotę tą
(a poprawnie: tę)
z przerażenia drżę,
bo choć mała jest,
umie kopnąć fest!
Wierszowany bestiariusz Michała Rusinka ze znakomitymi ilustracjami Daniela de Latour przybliży najmłodszym nie tylko naturę gnoma, ale szeregu innych stworzeń żyjących w baśniach, mitach i legendach. Pojawią się w nim też stworzenia dotychczas światu nieznane jak chociażby… rusinki.
Autor | Michał Rusinek |
Wydawnictwo | Zwierciadło |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 120 |
Format | 17.0 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 9788365456298 |
Kod paskowy (EAN) | 9788365456298 |
Waga | 472 g |
Wymiary | 175 x 210 x 21 mm |
Data premiery | 2016.10.26 |
Data pojawienia się | 2016.08.24 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
To nie jest zwykła książka... to majstersztyk!
Nie wiem jak u Was, ale w naszym domu króluje proza. Oczywiście, we wczesnym dzieciństwie dzieciaki słuchały głównie wierszyków, bo wiadomo, są krótkie, rymowane, maluchy je uwielbiają i w mig zapamiętują. Teraz, gdy nasze Moliki podrosły, rzadziej sięgamy po wiersze. A jeżeli już sięgać, to po coś wartościowego. I wyjątkowego. Na przykład po Księgę potworów Michała Rusinka.
Potwory- to słowo przeraża, ale i fascynuje dzieci. Znam takie, które nie zasną bez zapalonej nocnej lampki, obawiając się niezapowiedzianej wizyty złego trolla. Znam również takie, które najlepiej bawią się oglądając animowane przygody wampirków. I śmieją się wtedy do rozpuku. Tak, czy owak, potwory to temat nieunikniony, warto więc oswoić wszelakie groźne stwory i przejąć nad nimi kontrolę, zanim one opanują dziecięcą wyobraźnię i zdominują sny. Najłatwiej oswoić potwory poprzez ukazanie ich w nowej odsłonie. Zabawnej, żartobliwej i bajecznie kolorowej. Tak jak zrobił to duet Rusinek- de Latour.
Michał Rusinek stworzył mini- encyklopedię potworów. W kolejności alfabetycznej (począwszy od Bazyliszka, a skończywszy na Yeti) prezentuje szeroką gamę różnego rodzaju dziwadeł i straszydeł, wśród których znajdziecie Centaura, Chimerę, Dżinna, Gnoma, Gremlina, Minotaura, Ogra, Potwora z Loch Ness, Rusałkę, Smoka, Syrenę, Walkirię i wiele, wiele innych. Wierszyki- jak zwykle u Michała Rusinka, zabawne i z klasą. Pomysłowe i traktujące temat z przymrużeniem oka. Niebanalne. Niepowtarzalne, bo mało kto potrafi operować językiem polskim w taki sposób, jak robi to Michał Rusinek. To prawdziwy mistrz słowa. Jego wiersze o potworach urastają do rangi małych arcydzieł literackich dla dzieci. I tu ważna informacja. Nie dajcie się zwieść okładce, to nie są utwory dla tych najmniejszych, najmłodszych stażem słuchaczy. No chyba, że Wasza pociecha zamiast (standardowo) specjalizować się w dinozaurach, czy innych zwierzątkach, fascynuje się mitologią, literaturą i filmem. Bestiariusz Rusinka to raczej lektura dla nieco starszych dzieci. Mojemu siedmiolatkowi musiałam pewne zagadnienia wyjaśnić, w czym niesłychanie pomocne okazały się końcowe strony, z opisami wszystkich potworów.
Niezaprzeczalnym atutem publikacji jest oprawa graficzna i ilustracje w wykonaniu Daniela de Latuor. Mistrzostwo świata! Wiersze i ilustracje idealnie ze sobą współgrają i uzupełniają się. Zdarza się, iż tekst stapia się z szatą graficzną i stanowi jej część. Ilustracje Daniela de Latour pobudzają wyobraźnię małych czytelników, bawią i przyciągają jak magnes.
Jeszcze jedno słowo przychodzi mi do głowy, gdy trzymam w ręku Księgę potworów -estetyka. Ta książka jest po prostu piękna. Twarda oprawa oraz bajecznie kolorowe, intrygujące ilustracje, w połączeniu z niezwykłymi wierszami, tworzą wyjątkowo elegancką całość. Zadbano tu o każdy, najmniejszy szczegół, co pozwala nacieszyć nie tylko ucho, ale i oko. Ta niezwykła staranność i dbałość o detale zaowocowała powstaniem małego dzieła sztuki.
Księga potworów pomaga oswoić dziecięcy strach i wprowadzić młodych czytelników w niezwykły świat poezji. Jak widać wiersze nie muszą być nudne i sztampowe:) Wirtuozeria językowa autora oraz talent ilustratora pomagają kształtować wrażliwość dzieci, ich zmysł estetyczny i artystyczny. Dla mnie- pozycja obowiązkowa w każdym domu. Cymes!
Strach ma, być może wielkie oczy, ale nie dla nas. Trzymamy w rękach Księgę potworów i śmiejemy mu się prosto w twarz. Piszę śmiejemy, bo tym razem dzielimy się z T. lekturą po połowie. Ja rozsmakowuję się w językowych igraszkach Michała Rusinka, a Tymek oswaja potwory. A żeby tego jeszcze było mało studiujemy ilustracje Daniela de Latoura, dobrze nam znanego ze Świerszczyka, serii Egmontu Czytam sobie czy książki Co czytali sobie, kiedy byli mali?
Cóż to za książeczka? Ano prawdziwy, wierszowany bestiariusz, w którym aż roi się od baśniowych, mitycznych i legendarnych potworów. Gnomy? Są. Kikimory? Obecne. Harpie? Na posterunku. Walkirie, Trytony i inne Krakeny również. A na dokładkę całkiem nowoczesne Rusinki i Delatury zaplątały się w kartach tej księgi. Wszystkie próbują być straszne i przerażające, ale niestety, a może raczej stety Michał Rusinek i Daniel de Latour oswoili je na dobre.
I my też oswajamy. Najlepiej robić to przed snem. Siadamy sobie na łóżku i czytamy (najlepiej pół książki na raz), oczywiście oglądamy także obrazki próbując zachować powagę. Potem gasimy światło i wybuchamy śmiechem na widok wszystkich stworów, które mają czelność straszyć T.
No, bo jak też może nas przerazić taki na przykład Bazyliszek, któremu:
(…) z buzi mu pachnie nieładnie:
Na kogo chuchnie – ten padnie
Wystarczy sobie jeszcze tylko przypomnieć, że wygląda jak mający nierówno pod sufitem kogut i przyjemniaczek ucieka z pokoju Tymka jak niepyszny.
A sami powiedzcie, czy przeraża was taki gnom? Raczej nie, choć ma naturę złom (a poprawnie złą):
Gnom
Ma naturę złom,
(a poprawnie: złą).
Przez istotę tą
(a poprawnie tę)
Z przerażenia drżę,
Bo choć mała jest,
Umie kopnąć fest!
Jeszcze ze dwa razy przeczytamy Księgę potworów i będziemy cytować pana Rusinka z pamięci. Ależ on się bawi naszym językiem! Celne, ironiczne anegdotki o baśniowych stworach, pełne gierek słownych, wtrąceń z mowy potocznej, funkcjonującej w sieci, zapożyczeń! Po prostu mnie zachwycają. Tymka też. Trochę mnie to dziwi, bo na przykład Wierszyki rodzinne do niego nie przemówiły. Nie wiem, czy za wcześnie mu jej podsunęłam, czy po prostu w tym przypadku zadziałała „potworna” tematyka. Dużą rolę na pewno odgrywają świetnie współgrające z wierszykami ilustracje Daniela de Latoura, które z pewnością działają na wyobraźnię. Niby to wszystko straszne, a jednocześnie takie rozkoszne, że człowiekowi aż żal czasem tych stworzeń. Tu wyłupiaste oczy, tam krzywe nogi, czy włosy bujnie wyłażące spod koszulki. Obrazy raz wyskakują znienacka, a czasem ciągną się i wiją przez kilka stron. Są tak duże i wyraziste, że inny tekst być może by przyćmiły. W przypadku wierszy M. Rusinka nie ma takiej możliwości. Tu wszystko współgra ze sobą doskonale, choć szaleństwem niejednokrotnie bym to nazwała. A żeby młody czytelnik miał jednak jakiś punkt odniesienia, Magdalena Chorębała i Karolina Przybysławska napisały objaśnienia do alfabetycznego spisu stworów, który znajdziecie na końcu książki. Tam jest już zupełnie poważnie, choć dzięki odwołaniom do literatury, filmów i gier również bardzo interesująco.
Księga potworów z jednej strony edukuje, wyjaśnia, pozwala zapoznać młodego czytelnika z postaciami baśniowymi, mitycznymi i legendarnymi, z którymi spotka się obcując z kulturą. Z drugiej strony, dzięki smaczkom językowym i gierkom słownym, jakie M. Rusinek prowadzi z czytelnikiem, a także fantastycznym ilustracjom Daniela de Latoura, w których przeważa dobry humor, sczypta ironii i dystansu do świata, dziecko (a może nie tylko) oswaja potwory, które wyłażą w nocy spod łóżka.
Rewelacja!