Podążając za radą ezoterycznej terapeutki, z biletem w jedną stronę Mia wyrusza w podróż życia po Ameryce Południowej, gdzie zmaga się z wrodzonym brakiem asertywności i niezdecydowaniem. W trakcie wyprawy bierze udział w ceremonii Ayahuaski, spędza czas w indiańskich wioskach, centrach medytacyjnych, a nawet w domu niebezpiecznych paramilitares, nieustannie starając się odnaleźć drogę do samej siebie. Ostatecznie podróż rzeczywiście nieodwracalnie przemienia jej życie, w sposób, którego nigdy nie wzięłaby pod uwagę.
Literatura faktu, którą czyta się jak dobrą powieść. Pełna humoru, bez cenzury ukazuje blaski i cienie spontanicznej podróży europejskiej kobiety w patriarchalnej kulturze macho. Bezpretensjonalna „Brigitte Jones w podróży”!
Autor | Mia Słowik |
Wydawnictwo | Annapurna |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 368 |
Format | 14.8 x 21.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-61968-44-3 |
Kod paskowy (EAN) | 9788361968443 |
Waga | 472 g |
Wymiary | 147 x 210 x 17 mm |
Data premiery | 2019.11.25 |
Data pojawienia się | 2019.11.14 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 46 szt. (realizacja 2024.04.23) |
Dostępność w naszym magazynie | 0 szt. |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz 2024.04.24 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Jak wiecie ja mam zawsze to szczęście i książki przeważnie czytam od tyłu. W sensie, że od ostatniej części do pierwszej. Tutaj też miałam tą przyjemność i powiem wam, że wcale nie żałuję, gdyż część pierwsza jest równie piękna co druga. Jedynie tutaj bardziej zatrzymywałam się nad opisami przyrody i kultury Ameryki Południowej.
W ogóle chciałam zauważyć, że od początku historia jest bardzo wciągająca. Wszystko jest dokładnie opisane bez przesady. Czasami w historie lubią się wtrącać moje myśli roztrząsając za i przeciw. Tutaj tego nie było. Nawet nie chciało mi się używać mózgu, bo byłam zbyt zajęta oczekiwaniem na to miłosne spotkanie. Zanim jednak do niego dojdzie czeka ją wiele przygód dobrych jak i złych. Zostanie okradziona z cennych i potrzebnych rzeczy, a także weźmie udział w pewnej ceremonii. Pozna indyjskie wioski, zażyje medytacji i przekona się, że są sposoby, by na spokojnie oczyścić umysł.
Nie da się opisać jak bardzo wzruszyły mnie zdjęcia z książki. To niebywałe jak bardzo człowiek potrafi się poświęcić. Dla kogoś być może te widoki będą szokujące, a opisy ich zdarzeń wstrząsające. Być może nawet niektórzy źle pomyślą o ludziach zamieszkujących Indie. Dla mnie jednak były to wielkie wyczyny godne pochwały.
Tak naprawdę podróżowanie po świecie w pojedynkę nie jest takie łatwe. Co rusz czekało na nią coś złego, choć tak jak przepowiedziała jej Mirella, ze wszystkiego wychodziła obronną ręką. Poznała Mnicha i on wytłumaczył jej, że nie wolno używać magii do złych celów. Ukarała by nie tylko osoby wskazane, ale i dla niej niosła by niebywałe konsekwencje.
W tej książce nie można się nudzić. Wciąż coś się dzieje i nie widać końca przygód. Niesamowity powiedziałabym osobisty reportaż, który czyta się jak powieść. Pisana stylem prostym aczkolwiek z bardzo wnikliwymi uwagami. Jakiekolwiek wyjaśnienia pojęć znajdziemy w osobnych rubrykach. To miłe, bo gdy mój umysł wysuwał jakieś pytania, to zaraz otrzymywałam na nie odpowiedzi. Polecam ludziom, którzy lubią poznawać zwyczaje innych krajów:-)
"Jak zostałam peruwiańską żoną” to fascynująca opowieść o tym, jak jedna beztroska decyzja może przemienić całe życie. Przeżycia Mii opisane w niezwykle barwny sposób pobudzają wyobraźnię i marzenia – szczególnie w tym nieprzyjemnym i niepewnym okresie. Po przeczytaniu tej książki żałuję, że sam nie wybrałem się w podobną podróż, zanim świat zmienił się tak smutno. Bohaterka na szczęście zdążyła to zrobić póki na świecie panowała jeszcze względna doza radości, beztroski, a tam na latynoskim lądzie, była jej nawet cała wesoła masa. Dzięki czemu dziś można cieszyć się lekturą i osładzać sobie nudę kwarantanny. Ubaw, relaks i mentalna przygoda gwarantowane!
Mia Słowik w książce pt. „Jak zostałam peruwiańską żoną” przedstawia nam Amerykę Południową
Mia Słowik to debiutująca autorka humorystycznych relacji podróżniczych. Książka „Jak zostałam peruwiańską żoną” jest właśnie jedną z takich relacji.
Mia nie cieszyła się zbytnią uwagą ze strony swoich rodziców. Chyba, że tą negatywną. Uważali ją za pierdołę. Wytykali, że starsze siostry w jej wieku osiągnęły to, czy tamto. Kiedy dorastała zaczęła interesować się jogą, medytacją czy filozofią. Do tego była bardzo nieśmiała. Dla rodziny stała się dziwolągiem. Cały czas była strofowana, miała niskie poczucie własnej wartości. Jednym słowem, nie miała łatwego życia rodzinnego.
Zakolegowała się z Mirellą, kobietą, która prowadzi sesje terapeutyczne ustawień systemowych, coś z pogranicza psychologii i ezoteryki. Mirella namówiła ją, aby wyjechała. Nie do innego miasta, tylko dosłownie na koniec świata. Gdyby nie prezent od babci z okazji Świąt Bożego Narodzenia nie miałaby za co wyjechać. Babcia podarowała swoim córkom i wnuczkom pieniądze. Oczywiście zakładała, że wnuczka wykorzysta je w inny sposób, niż podróż do … Ameryki Południowej. W dodatku z biletem w jedną stronę. Nie minęły 2 tygodnie, a już siedziała w samolocie.
W trakcie podróży uczyła się języka hiszpańskiego. Na miejscu zaznała sporo nieprzyjemności ze strony osób, które dawały jej schronienie. Miejscowych dziwiło, że jako dziecko bawiła się lalkami Barbie. Wyśmiewaliśmy się z niej. U nich dzieci bawią się bębenkami. Damiano, chłopak z którym się związała drwił z niej, że nie potrafi tańczyć salsy, czy zrobić najprostszej tkanej bransoletki, naszyjnika. Nie mówiąc już o braku umiejętności gotowania. W tym kraju kobiety miały całkowicie inne zadania, niż te w Europie. Zarabiać na życie zaczęła chodząc po restauracjach i śpiewając ich ludowe pieśni. Zdarzyło im się nocować w domu paramilitares, czyli zbrodniczym ugrupowaniu parapolitycznym, którzy pod ukryciem lewicowych idei zajmowali się mordowaniem niewinnych ludzi. Mia często nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństw jakie na nią czyhały. Nie znając zbytnio języka, nie zawsze wiedziała, kto, co mówi. Damiano wytykał jej, dlaczego nie ma cały czas uśmiechu na twarzy i nie podchodzi do życia entuzjastycznie. Nie ma w sobie nic do zaoferowania, on jest mistrzem w taekwondo, świetnie gra na gitarze. Posiada również wiele innych umiejętności. A Mia?
„Kobiety w Ameryce Południowej mają szersze biodra i bardziej tryskają kobiecością, niż na przykład w Europie.”
Na szczęście rozstała się z Damiano. Ja również nie wytrzymałabym ciągłej krytyki. Imała się różnych zajęć, aby tylko mieć strawę i nocleg. Pewno dnia poznała Artiego. To czego się o nim dowiedziała wzbudziło chwilowy szok. Zresztą, nie był on najmłodszy więc miał prawo mieć dzieci z innymi kobietami, dokładnie ośmioro. To właśnie Arti został ojcem jej dziecka. W ciąży wróciła do Polski. Urodziła pięknego Antosia, a z czasem dojechał do niej Arti. Mia będąc jeszcze w ciąży praktykowała jogę, która przynosi ulgę w m.in. w takich dolegliwościach jak bóle kręgosłupa, pleców, obrzęków nóg. Ćwiczenia pomagają również w późniejszym porodzie. Same dobra płyną z jej praktykowania.
„Widzisz tę obrączkę? – pokazał niewielki pierścionek na swojej dłoni Arti. – Zaręczyłem się z samym sobą, aby nigdy nie związać się z żadną kobietą. – Po czym jednym ruchem zdjął obrączkę i rzucił w kierunku rzeki. – Już jej nie chcę. Kocham cię!”
Jeśli interesuje Was co jeszcze spotkało Mię podczas pobytu w Ameryce Południowej oraz czy Arti nauczył się żyć w Polsce, w kraju, tak zupełnie innym od jego rodzimego? W kraju, gdzie kobieta ma swoje prawa. Zachęcam Was do lektury. Jest to powieść podróżnicza z mieszanką obyczajowej, więc dla osób lubiących powieści obyczajowe rewelacyjna. Mimo, iż Mia podczas swojej podróży pokazała mi sporo na temat tamtego zakątka świata, dla mnie była ona jednak troszkę naiwna w stosunku do drugiego człowieka, tym bardziej w obcym kraju, o innej kulturze. Ja nigdy bym się nie zdobyła na taką podróż, tym bardziej z biletem w jedną stronę. Podziwiam osoby, które tak potrafią. Książka oprócz ciekawej treści, która jest nam przedstawiona w interesujący i prosty w odbiorze sposób zawiera coś jeszcze co mnie urzekło, przepiękne malowidła, mam nadzieję, że pochodzą one spod pędzla Artiego.
Jakim typem podróżnika jesteście? Pakujecie plecak i ruszacie przed siebie, czy wolicie wszystko zaplanować, a może zwiedzacie świat z bezpiecznej perspektywy domowego fotela, jak to się mówi "palcem po mapie". Ja jestem podróżnikiem numer dwa. Lubię komfort i wygodę. Przed wyjazdem dbam o to, aby pokój był zarezerwowany i wycieczki, z przewodnikiem, wybrane. Mia Słowik, autorka książki "Jak zostałem peruwiańską żoną" zaimponowała mi swoją odwagą. Kupiła bilet i poleciała na odległy kontynent, do Ameryki Południowej.
Fabuła
Mia próbuje zmierzyć się ze swoimi kompleksami. Za radą ezoterycznej terapeutki wyrusza w podróż w nieznane. Ląduje w Kolumbii, aby bez żadnego planu, wędrować po południowoamerykańskim kontynencie. Zderza się tam z patriarchalną latynoską kulturą, ale również z niezwykłą otwartością i chęcią pomocy żyjących tam ludzi. Mia podróżuje, pracuje, zwiedza, poznaje nowych ludzi i …. szuka. Szuka drogi w głąb siebie i sposobu na rozwiązanie swoich problemów.
W księgarniach internetowych (przejrzanych wyrywkowo) "Jak zostałam peruwiańską żoną" znalazłam w dziale literatura podróżnicza. I tu jest pies pogrzebany, że ta książka tylko w połowie traktuje o podróży, a może i w mniejszej części.
Główny temat to walka autorki z kompleksami. Na jej przykładzie bardzo wyraźnie widać, jak destrukcyjne bywa przyklejanie łatek w dzieciństwie. Mia dostała łatki wariatki, beztalencia, nieudacznika. Spowodowały, że dziewczyna łatwo się poddaje, nie widzi swoich atutów, albo widzi je w samych negatywnych cechach, nie wierzy w sukces swoich przedsięwzięć. Szuka pomocy (i bardzo dobrze), ukojenie znajduje w jodze i medytacji, kolejnym krokiem jest zwrócenie się do ezoterycznych doradców. Mirella, która zdobyła jej zaufanie, radzi jej wybrać się w podróż. W taki sposób Mia trafia do Ameryki Południowej.
Początek książki to rasowa literatura podróżnicza. Mia wędruje od kraju do kraju. Opisuje co widziała, jakich ludzi poznała, jak radzi sobie w innej kulturze. Podróż niebezpieczna i szalona, ja na pewno nie zdecydowałabym się na taką wyprawę, ale ona to zrobiła i ma na swoim koncie niesamowite doświadczenie. Na swojej drodze spotkała wielu przyjaznych ludzi, ale też znalazła się w niebezpiecznych sytuacjach np. gdy spotkała kolumbijskich bojowników zwanych paramilitares. Mia bardzo mocno zawierzyła w ludzką życzliwość, niektóre z jej decyzji mogą wydawać się głupie i naiwne, ale ktoś/coś musiało nad nią czuwać, bo w tym całym szaleństwie nie stała się jej żadna krzywda.
Ton książki zmienia się kiedy Mia poznaje swojego mężczyznę. Z książki podróżniczej przekształca się ona w książkę o damsko-męskich relacjach. Relacjach bardzo skomplikowanych, bo charaktery i zachowanie partnerów są determinowane przez dwie, bardzo różne kultury. Ten związek to seria wielu przepychanek i prób wzajemnego dotarcia się. Związek bardzo trudny, dla obu stron. Czy ma szansę na happy end?
Na jednym z książkowych portali zerknęłam na pierwsze opinie o książce i spotkałam się z określeniami, że jest ona lekka i zabawna. Ja chyba czytałam inną książkę. Historia Mii bardzo mnie wciągnęła, ale podczas czytania nie uśmiechnęłam się ani razu. Powiem wręcz, że ta książka wywołała u mnie tak duży niepokój i gonitwę myśli, że nie mogłam po niej spać. Być może ktoś, kogo ta książka rozbawiła tu trafi i wyjaśni mi dlaczego. Co jest takiego śmiesznego w historii dziewczyny, która boryka się z poważnymi problemami z samooceną. Ja wręcz miałam ochotę odnaleźć ją na Facebooku, napisać do niej i zapytać się jak się czuje. Jeszcze raz podkreślę, że książkę czytało się świetnie, ale czułam się trochę jak wredna sąsiadka, która zbiera na osiedlu plotki i to uczucie nie było dobre. Zastanawiam się dlaczego Mia Słowik zdecydowała się opublikować tę historię. Czy to jedna z tych publikacji, które są formą terapii?
Podróż do krajów Ameryki Południowej została zaaranżowana za radą ezoterycznej doradczyni. Dla autorki kwestie duchowe są bardzo ważne i dużo o nich pisze. W trakcie czytania książki myślałam, że w mojej recenzji poleje się krytyka w tym temacie. I nie chodzi mi o samo korzystanie z takich usług. Jeżeli coś pomaga i nikomu po drodze nie dzieje się krzywda, to nie mam nic przeciwko. Bardziej przerażało mnie ślepe zawierzenie Mii swoim doradczyniom. Bardzo dziwnie wyglądało, kiedy czytałam, że nie odwiedzi szamana, bo nikt nie będzie jej mówił, co ma robić, a za kilka stron dzwoniła do Mirelli zapytać, czy powinna związać się z panem A czy B. Krytyka jednak się nie poleje, a wręcz powiem, że autorka mi zaimponowała. W epilogu bardzo mądrze pisze o tym dlaczego zwróciła się do takich osób i co sądzi o jakości i sposobie dawania przez nich rad. Dla mnie był to najlepszy i najważniejszy fragment książki, a może po prostu dobrze napisany morał.
Podsumowanie
Emocji i przemyśleń dużo, ale przychodzi czas podsumowania i oceny. Kiedy sięgałam po książkę "Jak zostałam peruwiańską żoną" spodziewałam się literatury podróżniczej z akcentem na kwestie obyczajowe – pani pojechała do Peru, trochę pozwiedzała i poznała pana. Dostałam fascynującą, ale gorzką historię. Historię, która wciąga i którą czyta się bardzo dobrze, ale przy tym wywołuje przewracanie oczami i natłok myśli. Jako materiał do czytania oceniam ją wysoko. Wciągnęła mnie – pochłonęłam ją w dwa wieczory, co przy pracy na etacie i małym dziecku jest niezłym wyczynem. Nie wiem, czy powinna zostać wydana, czy nie jest zbyt osobista. Autorce życzę szczęścia i spokoju. Mam nadzieję, że ostatecznie je znalazła.
Zaskoczy Cię każdy rozdział. Ta podróż to nie tylko dotykanie łacińskiej ziemi, ale głębokie przeżywanie niesamowitych wrażeń, a przede wszystkim poznanie samej autorki. Zabawny, czasem tragikomiczny styl powoduje, że masz ochotę przeczytać tę książkę w jeden wieczór. Przygoda za przygodą.
Napisana z humorem, bardzo ciekawa, dobrze się czyta! Dla każdego kro planuje podróż do Ameryki Południowej! Polecam (również na prezent pod choinkę)!
Zarówno książka jak i historia podróży autorki nie są standardowe. Tą pozycję podróżniczą czytało mi się jak świetną komedię i wciągające love-story zarazem, mimo, że książka porusza również bardziej poważne kwestie i stanowi niezłe studium kultury latynoskiej, a przede wszystkim damsko-męskich związków międzykulturowych. Trochę szalona, lecz zdecydowanie szczególna i niepowtarzalna.