Opowieść o kraju, gdzie zagrożenie katastrofą stało się normą, a normalne życie jest podszyte widmem śmierci. I o ludziach, którzy próbują wrócić do życia po wielkim trzęsieniu ziemi, tsunami i wybuchu w elektrowni atomowej pięć lat temu. Niektórzy z nich nauczyli się nurkować i wciąż szukają szczątków bliskich na dnie morza. Inni, ignorując zagrożenie, usiłują żyć w napromieniowanym świecie, jakby nic się nie stało. Jeszcze inni rozmawiają z duchami. Albo zapisują się na warsztaty umierania.
Boni pisze inną historię Japonii. Kraju, który pomimo Hiroszimy (kapitalna scena, w której autorka degustuje sake z ofiarami bomby atomowej) sam siebie przekonał, że energia nuklearna jest najbezpieczniejsza na świecie, a teraz stał się ofiarą własnej pychy. O narodzie, który z recept na kataklizmy uczynił sedno własnej kultury, a potem, w wyścigu po nowoczesność, zapomniał, co pomagało mu przetrwać na nieustannie drżących wyspach. Ale Ganbare! (damy radę!) nie jest tylko książką o Japonii. To także fascynująca wędrówka w głąb doświadczenia śmierci. „Warsztaty umierania” są sposobem, by ją oswajać – „Książki. Magazyn do Czytania”.
Katarzyna Boni – reporterka, absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim i psychologii społecznej na SWPS, a także Polskiej Szkoły Reportażu przy Instytucie Reportażu. Od jedenastu lat podróżuje, od dziewięciu pisze o podróżach m.in. dla „Gazety Wyborczej”, „National Geographic” i „Kontynentów”. Specjalizuje się w pisaniu o Azji, spędziła na tym kontynencie ponad cztery lata, pracując w Japonii, Chinach, Kambodży, Tajlandii, na Filipinach i w Indonezji. Współautorka (razem z Wojciechem Tochmanem) książki Kontener o syryjskich uchodźcach w Jordanii.
Autor | Katarzyna Boni |
Wydawnictwo | Agora |
Rok wydania | 2016 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 304 |
Format | 13.5 x 21.0cm |
Numer ISBN | 9788326823862 |
Kod paskowy (EAN) | 9788326823862 |
Waga | 370 g |
Wymiary | 135 x 210 mm |
Data premiery | 2016.06.08 |
Data pojawienia się | 2016.06.08 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 60 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 4 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Jesteś w Japoni i nagle czujesz, że ziemia się pod tobą trzęsie. Z półek spadają książki, porcelanowe kubki wypełnione napojami momentalnie spadają z blatów biurek, kable od drukarek i komputerów napinają się do granic swej długości. Cały sprzęt biurowy spada z mebli. Niektóre, cięższe maszyny wyrywają przy okazji kontakty ze ścian, dochodzi do spięcia elektrycznego. Nagle wszędzie robi się ciemno, czarno, jak w piekle. W ruchomy piekle, bo wszystko się rusza wraz z tobą. Siedzisz skulony pod biurkiem, ściskasz głowę rękami i modlisz się o przeżycie. Modlisz się przy okazji o siły w nogach, bo jak trzęsienie ustanie będziesz wraz z innymi uciekał gdzieś wyżej. Musisz przeżyć i to i tsunami, które zaraz nadejdzie i potężną falą wedrze się w głąb lądu porywając wszystko na swej drodze.
Chyba, że wolisz inne miejsce, bliżej Fukushimy, gdzie pozornie wszystko jest w porządku. Sielanka niemalże, ale i tu ziemia się zatrzęsła. Tylko raz. Pozorny spokój zostaje zaburzony. Musisz wraz z innymi ludźmi opuścić miejsce zamieszkania. Natychmiast. Już. Teraz. Nic nie bierzesz, bo zapewniają, że niebawem tu wrócisz. Że to tymczasowe rozwiązanie, gdyż w pobliskiej elektrowni atomowej doszło do wybuchu, acz niegroźnego i stąd, dla bezpieczeństwa ludzi, podjęto decyzję o ewakuacji. Więc wychodzisz w tym, co masz. Wychodzisz i nie wracasz. I nie ma znaczenia, czy niedawno skończyłeś remont, czy jest to twoje nowe mieszkanie, czy masz jak zabrać sparaliżowaną teściową bądź maleńkie dziecko. Trzeba wychodzić. Dla bezpieczeństwa. Byle szybko.
Co wolisz, pytam – nagłe zalanie potężną ścianą wody, czy dawkę promieniowania? Wolisz dostać pięć procent szansy na przeżycie, czy życie lecz z organizmem napromieniowanym tak, że jesteś niemalże tykającą bombą jądrową?
Które życie ci się podoba?
Co jest lepsze? Wybieraj.
Po każdej z tych tragedii nie będziesz już tym samym człowiekiem. Bo co było, przestaje istnieć. Tracisz rodzinę. Ukochanych ludzi, szukasz latami. Grzebiesz w mule, obmywasz zdjęcia, jakie znajdujesz, odkopujesz kawałki dachów, ścian i gruzu niewiadomo skąd i szukasz. Bez końca szukasz, bo nie masz nic, a istnieje przecież nikła szansa, że coś znajdziesz. A ciała? Ludzie szukają się latami z nadzieją, że może wypłyną, może są pod zwałami tego, co się kiedyś nazywało „życiem”. Może... Może...
A ziemia? Fukushima znana była wcześniej z uprawy ryżu i brzoskwini. Dzisiaj oznaczanie produktów z tego regionu jest równoznaczne z ich stygmatyzacją. Podobnie z rybami. Burmistrz odremontował dom spokojnej starości. Otwarto go z tuzinem lokatorów, którzy wrócili do miasta. Został otwarty szpital, rozbudowano hotel, gotowa jest szkoła. Ale ludzie nie wrócą, jeżeli nie będzie firm, a firmy nie powstaną bez ludzi. Dla przykładu w parku przemysłowym z pierwotnie ośmiuset pracowników zostało dziś zaledwie dziesięciu i tylko trzech z nich mieszka w Fukushimie. Katastrofa nuklearna wypędziła ludzi z całych połaci ziem, choć i to nie uchroniło ich od chorób czy depresji. Nie da się wymazać obrazów tego, co się widziało. Nie sposób wyrzucić tego z siebie. Ludzie stają się psychicznymi wrakami. Często wpadają w obłęd, szukają pomocy. Ale nic to nie daje...
Czy „Ganbare...” to nauka umierania dla szczęśliwców, czy może szkoła przetrwania dla pechowców? Niebywały reportaż Katarzyny Boni osacza umysł i ciało każdego, kto po niego sięgnie. Tsunami i reaktor jądrowy i my pośrodku jako świadkowie niewyobrażalnych tragedii ludzko-klimatycznych.
A „Ganbare...” to płacz tych, co żyją.
1 marca 2011 roku oczy całego świata skierowały się ku wschodniemu wybrzeżu Japonii. Trzęsienie ziemi o magnitudzie 9, z epicentrum oddalonym o 130 km od Wyspy Honsiu, wywołało potężne tsunami. W niektórych miejscach fale sięgały 30 metrów. Woda wdzierała się na 10 kilometrów w głąb lądu, powodując nieopisane zniszczenia. W skutek katastrofy w elektrowni atomowej Fukishima doszło do uszkodzenia czterech bloków. Radioaktywne materiały zostały uwolnione do środowiska, a nad Japonią zawisło widmo zagłady.
Katarzyna Boni była naocznym świadkiem skutków tragedii, jaka dotknęła Kraj Kwitnącej Wiśni. Jej reportaże to świadectwa ludzi, którzy stracili bliskich i cały dobytek w odmętach słonej wody. Śmierć jest stale obecna w ich świadomości- czekają na nią, przymierzając rozmaite rodzaje trumien i widując swoich zmarłych, których duchy wracają do zalanych domostw. Domostw, których już nie ma. Pozostały blaszane kontenery, o ścianach cienkich tak, że mimowolnie uczestniczy się w życiu sąsiadów. Nadzieja? Nadzieja zgasła, pozostała żałoba, ból i kredyty, których nie sposób spłacić, bo fale zniszczyły miejsca pracy. Państwo zaś zawiodło, bez pokrycia obiecując bezpieczeństwo przed niszczącymi żywiołami oraz przed atomem, który miał zapewnić tanią energię, a przyniósł skażenie ziemi, wody i powietrza. Pozostało tylko płakać lub udać się na warsztaty narzekania, gdzie można uwolnić swą traumę. Można też szukać zaginionych ciał. W końcu Japończyk musi być pochowany.
„Corpse (trup). Piętnaście tysięcy osiemset dziewięćdziesiąt cztery corpses w całym Tohoku. Do tego dwa tysiące pięćset sześćdziesiąt dwie zaginione osoby. Tysiąc sześćset pięćdziesiąt sześć corpses w Rikuzentakacie.
Coffin (trumna). W najlepszym razie sklejona z dykty. A kiedy dykty brakowało, corpse kładło się na kawałku tektury i przykrywało drugim kawałkiem. Home-made coffin.
Crows (kruki). Pojawiły się już w kwietniu. Dużo. Bardzo dużo. Podobno niektórym corpses brakowało fragmentów twarzy.” (K. Boni. „Ganbare! Warsztaty umierania.” )
„Ganbare!” to książka, której centralnym punktem jest tsunami. Jest ono jednak też pretekstem do zgłębienia bogactwa kulturalnego, za jakie podziwiamy Japonię. Mitologia, legendy, smaki i obyczaje związane są z morzem i naturą nierozerwalnym mariażem. Wierzenie żyją w świadomości współczesnych Japończyków, których codzienność przed i po katastrofie zapełnia kolejne karty powieści. Śmierć jest zarówno wyrokiem, jak i ułaskawieniem. Nie odda bliskich, lecz kiedy przyjdzie, pozwoli znów ich spotkać. Akceptacja i oczekiwanie to nauka płynąca z „warsztatów umierania”. A odpowiedzią na widmo ostateczności są krótkie słowa: „Ganbare! Dasz radę!”
Katarzyna Boni z wirtuozerią godną mistrzów posługuje się formą reportażu, zaskakując odmiennością kolejnych scen. Rożni je zarówno konwencja, jak i nastrój. Kontrast pomiędzy opisami sielskich scen codziennych, a dojmującymi opisami miejsc dotkniętych tsunami, potęguje uczucie grozy. Czytelnik, smakujący tradycyjne dania z wodorostów, nie spodziewa się, że już za chwilę zmiecie go fala, nadciągająca wraz z szelestem przewracanych stron.
Choć nie jest to lektura łatwa, „Ganbare! Warsztaty umierania” to obietnica niezapomnianych wzruszeń, ubranych w znakomitą formę literacką. Ta książka jest jak zebrany z pól Fukishimy ryż. Pachnie zachęcająco, lecz czy odważysz się go spróbować?
Więcej recenzji na http://ksiazkilubie.blogspot.com/