Najbardziej osobista książka Érica-Emmanuela Schmitta, autora Oskara i pani Róży
„Moja matka nie chciała, żebym tylko żył, chciała, żebym był szczęśliwy. Mam wobec niej obowiązek szczęścia.”
Schmitt, mierząc się ze śmiercią najukochańszej matki, po raz pierwszy wpuszcza nas tak głęboko do swojego świata i dzieli się najbardziej intymnymi uczuciami oraz doświadczeniami.
I tak jak wcześniej Oskar – bohater uwielbianej przez czytelników powieści – pisał listy do Pana Boga, by przygotować się na nadejście nieuchronnego, tak teraz sam autor mierzy się z utratą najbliższej osoby, przelewając swoje myśli na karty książki.
Dziennik utraconej miłości to poruszające świadectwo podróży w głąb siebie, a zarazem uniwersalna opowieść o czułej relacji matki i syna – relacji pełnej miłości, która nie kończy się, nawet gdy tej najbliższej osoby już nie ma.
Autor | Eric-Emmanuel Schmitt |
Wydawnictwo | Znak |
Rok wydania | 2021 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 240 |
Format | 13.5 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-240-7181-4 |
Kod paskowy (EAN) | 9788324071814 |
Data premiery | 2021.03.10 |
Data pojawienia się | 2021.01.22 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 700 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 4 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito![]() |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2023.06.06 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2023.06.06 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Powieść ta skupia się wyłącznie na emocjach jakie przeżywa autor po śmierci ukochanej mamy, przeżywa oz wzloty i upadki a także myśli samobójcze. Autor w swoim dzienniku przedstawia nam uczucia jakie mu towarzyszą. Strata rodzica czeka niestety każdego z nas i nie ma na to reguły, że czym jesteśmy starsi to inaczej to odczuwamy, tak się niestety tylko wydaje, nikt nie jest przyszykowany na śmierć bliskiej osoby. Sięgając po “Dziennik utraconej miłości” wiedziałam, że autor pisze o własnych doświadczeniach dlatego ta książka przysporzyła mi wiele emocji. Autor wspomnienia o mamie ubiera w bardzo piękne i pełne miłości słowa. Dzięki temu dziennikowi możemy poznać jak rozpoczęła się kariera autora, że to mama obudziła w nim miłość do teatru. Utrata bliskiej osoby boli ogromnie, i tak naprawdę nigdy nie można się z tym pogodzić, w sercu zawsze tli się nadzieja, że to może był tylko sen, że jeszcze raz stanie w drzwiach i jeszcze raz będzie można się przytulić, pożartować, usłyszeć dobre słowo. O bolesnej stracie nie da się zapomnieć trzeba nauczyć się żyć bez ukochanej osoby mając cały czas w sercu pamięć o niej i zatapiając się w wspomnieniach. Powieść ta jest bardzo osobistym wyznaniem autora, jego próba oswojenia się ze śmiercią ukochanej matki. Historia ta dotyczy każdego z nas, i niejeden czytelnik znajdzie w niej odzwierciedlenie swojego cierpienia. Poprzez lekturę czytelnik zagląda do głębokich zakamarków duszy autora. Pisarz wspomina również swoje relacje z ojcem, które nie były najlepsze do momentu choroby ojca. Książka pełna bólu, cierpienia i smutku, lecz można powiedzieć, że pomoże w odpowiedzi na pytanie - jak żyć po śmierci bliskiej osoby? Gdy czyta się taki pamiętnik to wówczas zdajemy sobie sprawę, że nie tylko my przeżywamy śmierć bliskich. Łzy nie są oznaką słabości są oznaką miłości, jaką żywiliśmy do zmarłej osoby. W książce jest również mowa o różnych etapach żałoby, jak ją przechodzić i ile trwa, ja jestem zdania że żałobę nosi się w sercu do końca życia. Osoby przeżywające trudny czas po stracie mogą w książce odnaleźć cząstkę siebie.
Z tyłu głowy pojawia się myśl „kiedyś umrą, kiedyś będę musieć ich pożegnać", a jednak gdy to nadchodzi wcale człowiek nie czuje się gotowy. Jedni odchodzą długo, drudzy są i nagle ich nie ma. Rodzice, którzy znają nas od chwili narodzenia. Których kochamy, czasami jedynie tolerujemy, ale których zawsze darzymy jakimiś intensywnymi emocjami. Ludzie, którzy mieli największy wpływ na nasze życie.
Éric-Emmanuel Schmitt stworzył utwór bardzo osobisty. Po stracie ukochanej matki nie mógł znaleźć ukojenia, a wszystko to opisał w formie dziennika. Uchwycił kilka scen z życia oraz złapał myśli, które pojawiły się w jego głowie i godne były zapisania. Ale nie tylko matka jest tutaj ważna i nie tylko ból po jej śmierci. Z czasem pojawia się również postać ojca, który miał ogromny wpływ na autora. Który zawsze był obok, a jednak zdawał się być tak odległy. Z którym relacja była niejasna i dopiero siedem lat po jego śmierci zaczęła się ukazywać prawda o niej. Pojawia się również suczka, dostojna cesarzowa, która towarzyszy autorowi i obdarza go miłością. Jest pasierbica, są przyjaciele i jest największa miłość życia. Są książki i jest teatr.
Dużo tutaj uczuć. Dużo tęsknoty, sentymentu i umiłowania sztuki. Dużo duszy autora, którą zdecydował się pokazać światu. Rozebrał ją do naga i podarował czytelnikowi, by ten mógł cierpieć wraz z nim i w końcu znaleźć ukojenie. Wyjawił mu ważne sekrety i obdarzył ogromnym zaufaniem.
Autor pokroju Erica-Emmanuela Schmitta może dla kogoś być zbyt patetyczny w takim wydaniu. Niektóre fragmenty to jedynie aforyzmy pokroju „Prawdziwa mądrość nie polega na tym, że ma się pewność, lecz na oswajaniu niepewności", ale pasują one do kontekstu. Do tego, co napisane było wcześniej i co napisane było później, dzięki czemu całość jest spójna. Autorowi udało się za pomocą słów wielokrotnie chwycić mnie za serce. Jak chociażby wtedy, gdy na wieść o śmierci matki napisał „Pod moimi stopami otworzyła się zapadnia, strącając mnie do innego świata, świata zimnego, kanciastego, niewygodnego, wrogiego". Ktoś, kto otoczneie opisuje jako „w ogrodzie skąpanym w szafranowym słońcu, które ogrzewało anemiczny trawnik, ponaglając nieśmiały bez, zachęcając krzewy do wypuszczenia pączków" musi trafić do mojej wrażliwości i tak było tym razem. Dawno nic Schmitta nie czytałam, ale z ochotą błąd ten będę naprawiać, bo zdecydowanie nasze dusze potrafią się porozumieć.
Psst, spokojnie, nie wszystko opisuje tak poetycko. Zwykle skupia się na zgrabnym oddaniu rzeczywistości.
tłumaczenie Łukasz Müller
okładka Katarzyna Borkowska
Nazwisko Erica Emmanuela Schmitta kojarzy mi się z książką „Oskar i pani Róża”. Zapoznałam się z nią kilka lat temu, kiedy mój młodszy brat miał ją jako lekturę szkolną. Przeczytana historia zapadła mi w pamięci. Gdy widziałam jakąś inną książkę tego autora, to od razu do głowy przychodziły mi odczucia po przeczytaniu tej pierwszej i szukałam ich w innych. Przeczytałam kilka, lecz żadna nie powtórzyła sukcesu i nie skradła mojego serca. Jednak każda z nich zachwyciła mnie czymś innym. Byłam ciekawa czym zainteresuje mnie książka „Dziennik utraconej miłości”.
Pierwsza rzecz jaka mnie zachwyciła w książce „Dziennik utraconej miłości” jest zdecydowanie okładka. Gdy ma się to wydanie w rękach, to nie chce się przestawać na nie patrzeć. Cieszę się, że wydawnictwo zdecydowało się wydać kilka książek pana Schmitta w podobnej szacie graficznej. Mam ochotę, aby one wszystkie zagościły na mojej półce. Druga rzecz, która mnie zachwyciła to pierwsze zdanie z książki. „Mama zmarła dziś rano i po raz pierwszy zrobiła mi przykrość.” to zdanie sprawiło, że przez moją głowę przegalopowało tysiące myśli.
„Dziennik utraconej miłości” to książka, która zachwyca nie tylko swoim wydaniem, ale także treścią. Znalazłam w niej wiele fragmentów, które sprawiały, że byłam poruszona, a moja głowa wędrowała gdzieś indziej, aby przemyśleć to, co właśnie przeczytała. Książka „Dziennik utraconej miłości” opowiada o prywatnych przeżyciach autora po śmierci matki, co dodatkowo mnie poruszyło, gdyż bardzo boję się straty tak bliskiej osoby.
„Dziennik utraconej miłości” to niezwykle osobiste i poruszające dzieło autorstwa Éric’a - Emmanuel’a Schmitt’a.
Osobiste tragedie najbardziej uderzają w serca ludzi, kiedy zostają opublikowane, nagłośnione. Najczęściej są to rzeczy, bądź sytuacje, które nie powinny opuszczać murów domów. Jednak co się stanie, kiedy nasze refleksje, przemyślenia, a nawet głębokie uczucia, które ze skwapliwością przelewamy na papier w końcu zostaną podane do opinii publicznej?
Moje pierwsze odczucia, kiedy zaczęłam zagłębiać się w „Dziennik utraconej miłości” były bardzo zawirowane. Z jednej strony cieszyłam się bardzo, że jako wierny czytelnik tak uznanego autora, mam okazję pochylić się nad kolejnym jego dziełem. Z drugiej jednak strony czułam się poniekąd winna tego, iż czytam coś tak bardzo osobistego: refleksje, niekiedy wspomnienia, które w żadnym stopniu nie powinny należeć do mnie.
„Dziennik utraconej miłości” jest czymś na kształt sumienia pisarza. Zaczynając od wielkiej tragedii jakie tylko dziecko może doświadczyć od rodzica – śmierć. Opuszczenie rodziciela, nie ważne ile ma się lat zawsze jest trudne, nawet najtwardszym umysłom jest ciężko uporać się z utratą bliskiej osoby. Śmierć panoszy się w naszym świecie i nie sposób od niej uchronić siebie samych oraz naszych bliskich.
W przypadku Éric’a - Emmanuel’a Schmitt’a, odejście matki było jak cios, który sprowadza do rzeczywistości. Przecież ona zawsze była, od chwili, kiedy mężczyzna jako niemowlak otworzył pierwszy raz oczy – matka zawsze była przy nim i wydawałoby się, że taki stan rzeczy potrwa dziesięciolecia.
Więź, która z biegiem lat wykształciła się pomiędzy synem, a matką była nierozerwalna, aczkolwiek do pewnego momentu. To wydarzenie właśnie stało się kołem napędowym, które popychało autora do pisania „Dziennika utraconej miłości”. Całe to dzieło przedstawia się jako swoista spowiedź człowieka, który po stracie ukochanej osoby niezwykle szczelnie zamyka się w sobie. Krótkie, aczkolwiek dobitne wpisy świadczą tutaj tylko o osobistym charakterze, jaki został nadany książce.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, iż czytając wpisy czytelnik jest w stanie wniknąć w umysł i myśli autora. Natomiast emocjonalne naszpikowanie, jakim cechuje się tekst wzrusza do głębi. Z czasem śmierć matki zostaje zastępowana innymi wydarzeniami, które mają miejsce w życiu Éric’a - Emmanuel’a Schmitt’a. Codzienność staje się trudna do zniesienia, codzienne pytania w stylu: „Czy dobrze się czujesz?”- zaczynają nużyć pisarza i jednocześnie denerwować. Z tego również powodu jedyną sensowną w tamtym czasie ucieczką wydaje się katorżnicza praca, która powoli zakrawa na pracoholizm.
Na pierwszy rzut oka „Dziennik utraconej miłości” jawi się jako lektura przyjemna, którą połyka się zaledwie w parę dni. Jakże można się pomylić. Przez to, że dziennik ma charakter osobisty, a co za tym idzie także jest niezwykle emocjonalny, lektura przebiega dość mozolnie. Czytelnik przeżywa to samo co autor, cierpi, płacze, a także w pewnych momentach czuje niezwykłą pustkę. Taki efekt jest niezwykle ciężki do osiągnięcia.
Jeżeli oczekiwaliście lekkiej lektury, to uprzedzę na samym początku – nie jest to bułka z masłem. Wszechobecna śmierć, która panoszy się prawie w każdym obecnym wpisie „Dziennika utraconej miłości” niezwykle przygnębia, ale i także uświadamia nam, że człowiek nie żyje wiecznie i kiedyś ten szczęśliwy czas się skończy.
Gorąco polecamy: Dobre Recenzje
„Dziennik utraconej miłości” to przejmujące zapiski człowieka, którzy mierzy się ze śmiercią matki.
Książka, o której mówi się, że to najbardziej osobista książka Schmitta to dramatyczne studium rozpaczy. Próba zmierzenia się z jednym z najtrudniejszym doświadczeń, jakie stawia przed nami życie. Wpisy nie są datowane, to różnej długości teksty – przemyślenia autora.
Lektura intymnie czuła. Towarzyszymy pisarzowi w przygotowaniach do pogrzebu, uczestniczymy w ceremonii i obserwujemy jego życie bez mamy. Książka nie jest nachalna. Przekazuje prawdy uniwersalne. Wobec śmierci wszyscy jesteśmy równie bezradni. Nie da się jej zaprogramować. Zawsze jest nie w porę i potrafi zaskoczyć. Odejście mamy jest momentem szczególnym, uświadamiamy sobie, że przestajemy być dziećmi. Niezależnie od natężenia i jakości tej relacji, więź z matką jest jedną z najsilniejszych, jakie mamy. I co zrobić, gdy nagle tego nam zabraknie? Czy można się do tego przygotować? Jak ten fakt zaakceptować?
Autor w charakterystycznym dla siebie stylu, próbuje znaleźć odpowiedzi na te pytania. Na naszych oczach przechodzi kolejne etapy żałoby. Towarzyszymy mu w drodze do odzyskania równowagi. Narrator - everymen jest wyrazicielem uczuć uniwersalnych. Nie występuje tu z pozycji pisarza, ale syna cierpiącego po stracie matki. To książka godna uwagi, jednak nie polecałabym jej na pierwsze spotkanie z autorem.
Tekst jest pełen emocji. Trudno przeczytać go „na chłodno”. Ma terapeutyczną siłę i taki był chyba też zamysł autora. Stworzenie obrazu rodzicielki, jej opis, wspomnienie sytuacji z nią związanych, pozwoliło na finalną akceptację braku.
To książka wzruszająca i potrzebna. Konkluzja, do której doszedł Schmitt, jest krzepiąca:
„Mama, chociaż nie żyje, nie jest śmiertelna. Mieszka we mnie, jest tym, co we mnie najlepsze, moim dążeniem do sedna.” (s. 237)
I chociaż lektura momentami bywa bolesna, warto przeczytać tę niezwykłą książkę.
Na koniec chciałabym jeszcze docenić sposób wydania tekstu, który umożliwia komfort czytania. To cenne jeśli zachwyca i forma, i treść. W tym przypadku tak niewątpliwie jest. Bardzo dziękuję za możliwość jej przeczytania, zostanie ze mną na dłużej.
“Mam dziesięć tysięcy wspomnień o Mamie, ale nie potrafię doszukać się pierwszego (...) W moich oczach nasza historia nigdy się nie zaczęła, ona po prostu zawsze była”
“Dziennik utraconej miłości” to historia Schmitta, który musiał się zmierzyć ze śmiercią swojej matki.
Płakałam. Łzy zaczęły mi lecieć, kiedy czytałam pierwszą stronę, później uświadomiłam sobie, że chce jak najszybciej skończyć to czytać, bo ta książka rozwali mnie na drobne kawałki, i tak było.
Eric-Emmanuel Schmmitt zabiera nas w bardzo osobistą podróż po swoim życiu i wszystkich etapach żałoby po śmierci matki. Wspomina ją, opowiada również o relacjach z ojcem.
“Dziennik utraconej miłości” to książka pełna smutku, bólu i cierpienia. Autor zastanawia się nad pierwszymi wspomnieniami matki, nad tym czego go nauczyła, co po sobie zostawiła i dlaczego odeszła.
Uważam, że każdy, kto kogoś stracił znajdzie w niej siebie, etapy swojej żałoby i przemyślenia. “Dziennik utraconej miłości” uświadamia jak bardzo kruche jest życie, autor pokazuje, że kiedy odchodzą najbliżsi to my musimy nauczyć się żyć dalej, z tą pustką, którą po sobie zostawili.
Zapewne najbardziej osobista i intymna z książek Schmitta. Pełna bólu i cierpienia. To notatki z okresu żałoby po śmierci matki, spisane pojawiające się nagle myśli, luźno powiązane zdarzenia z przeszłości, analiza życia rodzinnego i twórczego. To ciepłe wspomnienia matczynej miłości i jednocześnie zrozumienie po latach wyjątkowego ojcowskiego uczucia. Książka z początku wzruszająca, wyciskająca łzy z oczu, skłaniająca do refleksji nad przemijaniem. Następnie dominuje opis codziennego życia Schmitta - pisanie, granie w sztukach, podróże i problemy dnia codziennego - rzecz z pewnością ciekawa dla miłośników autora.
Skończyłem właśnie kolejną po wcześniej przeczytanej „Księdze o niewidzialnym” książkę Erica-Emmanuela Schmitta zatytułowaną „Dziennik utraconej miłości”. Są to w moim odczuciu bardzo różne książki pod względem moich wrażeń, ale jednocześnie obie bardzo dobre i przede wszystkim zachęcające do refleksji o życiu. Tym razem autor dzieli się z nami swoimi przemyśleniami przede wszystkim na temat relacji matki i syna, oddziaływania matki na życie syna, jej wpływu na jego postępowanie, łączność poprzez dzielenie wspólnych zainteresowań, wpływ na drogę życiową jaką się idzie. W tle ale również mocno zaznaczona jest relacja syn – ojciec, zupełnie inna niż z matką ukazująca zupełnie inny rodzaj miłości ich łączącej. Refleksje autora odnoszące się do tych relacji związane są ze śmiercią matki, odnoszą się do wcześniejszej śmierci ojca. Autor ukazuje jak trudne jest do zaakceptowania czyjeś odejście i jak może przebiegać proces wewnętrznego mierzenia się z tym. Przemyślenia autora kierują również do zastanowienia się nad kruchością życia w ogóle, wewnętrznym pragnieniem życia u człowieka, wartością zdrowia, cieszeniem się życiem tu i teraz. W dalszym tle książki jest również odniesienie do relacji człowiek zwierzę, na przykładzie psa - wiernego, wieloletniego towarzysza. Czytając książkę często zastanawiałem się inspirowany przez autora nad tym co jest w życiu ważne, jakie znaczenie na nasze życie mają relacje z bliskimi ludźmi, a nawet żyjącymi przy nas zwierzętami. Jak dobrze na nasze życie wpływa dobra relacja, a jak może nasze życie zaburzać błędne postrzeganie niektórych osób lub zdarzeń, które miały miejsce, jak cenne jest życie, zdrowie, możliwość spełniania się w roli matki, czy ojca, żony czy męża, syna czy córki. Te relacje międzyludzkie przekładają się potem na życie każdego człowieka, jego samoocenę, wybory życiowe, realizację marzeń, dążeń, spełnianie się w pasji czy życiu zawodowym. Wiele refleksji wynikających z tej książki do których zmusza jej lektura, zapewne wiele osób ma po utracie kogoś bliskiego, który żyje w naszych wspomnieniach, z którym już nie mamy możliwości wymiany myśli, rozmowy, wtedy możemy już tylko mieć tego kogoś w pamięci i w naszej pamięci on żyje, ale na co dzień funkcjonujemy już bez tej osoby. Lubię książki Erica-Emmanuela Schmitta bo jeszcze długo po ich lekturze myślę o sprawach przez niego w nich poruszanych, oraz cenię sobie łagodny język jakim posługuje się autor, którym spowalnia moje myśli, wynikające z dnia codziennego, i wprowadza je w inny wymiar gdzie jest czas na refleksję o życiu człowieka.
Eric-Emmanuel Schmitt jest mistrzem opowiadania o uczuciach. W swojej najnowszej książce zabiera nas w niezwykle nostalgiczną i intymną podróż w głąb siebie i swoich emocji.
Główny bohater w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat dowiaduje się o śmierci swojej matki. Niby nic nadzwyczajnego, wszak kobieta po osiemdziesiątce ma prawo odejść... jednak nie dla syna, z którym łączyła ją niezwykle silna więź.
Eric przeżywając smutek, dzieli go wraz z siostrą, przeprawiając się przez prozaiczne etapy szykowania pogrzebu. To jednak tylko przyziemna cześć śmierci. W nim samym zachodzą ogromne przemiany, przepełnia go ból.
W trakcie przezywania straty spotyka się z opinią, że żałoba trwa dwa lata... i w ciągu tych dwóch lat towarzyszymy bohaterowi w jego rozterkach. Matka powraca do niego we wspomnieniach, nie bez bólu analizuje on przeszłość, podróżuje do dzieciństwa, do istotnych chwil swojego życia.
Pomimo dramatu, jaki mu towarzyszy, stara się jednak pracować. Pisze książki, występuje w teatrach, pojawia się na festiwalach. Sam jednak jest smutny, niejako nieobecny.
Książka Schmitta jest przede wszystkim nauką dla czytelnika. Autor ukazuje w niej, jak trudnym i złożonym procesem jest godzenie się ze stratą. Zwłaszcza, gdy spotyka on niezwykle wrażliwą i emocjonalną osobę.
Dziennik ten jest osobistą wycieczką wgłąb autora. Niekiedy aż tak intymną, że czujemy się niczym wścibscy obserwatorzy, nieswojo. Jak byśmy podglądali jego wnętrze, niedostępne dla niewybranych.
Jest to przede wszystkim książka o emocjach. Wzruszająca i przenikliwie smutna, jednak dająca nadzieję. Jedni odchodzą z tego świata, inni się na nim pojawiają. Każdy ma chwilę zaledwie, warto więc żyć teraźniejszością, tym momentem.
Lektura „Dziennika utraconej miłości” nie należy do łatwych. Dla mnie nie była też przyjemna. Jest jednak niezwykle wartościowa i ważna. Autor dotyka tematów niełatwych dla każdego, kto przeżył żałobę, jednak jest w niej coś pokrzepiającego.
Można powiedzieć, że klimatem Schmitt nawiązuje do „Oskara i Pani Róży” - po raz kolejny bierze na swój pisarski warsztat tematykę śmierci i stara się nas z nią oswoić.
Czy warto więc poświecić czas na tę literacką pozycję? Moim zdaniem, jak najbardziej. Jeśli jesteście wrażliwcami, odnajdziecie w niej cześć siebie. Jeśli natomiast uważacie się za twardych jak głaz, ta książka może Was zmiękczyć.
To pasjonująca, baśniowa wręcz przygoda, ucząca nas, że ludzie, których kochamy, mogą zmienić nas nawet po swojej śmierci. Warto, bo to krzepiąca opowieść o trudzie żegnania się i trwania w życiu. W najmniejszej jego cząsteczce.
Schmitt pozostaje mistrzem emocjonalnej, refleksyjnej literatury, a „Dziennik utraconej miłości” jest tego najlepszym dowodem.