Najnowsza powieść grozy brytyjskiego mistrza horroru, Grahama Mastertona.
Autorska interpretacja opowieści o nawiedzonym domu.
Na smaganych wiatrem wrzosowiskach stare domostwo strzeże swych sekretów…
Allhallows Hall jest rozległą rezydencją w stylu Tudorów, położoną na ponurych i mglistych wrzosowiskach w Dartmoor. Niewielu miałoby odwagę, by tu osiąść. A jednak były naczelnik więzienia, Herbert Russell, zdecydował się na to bez wahania. Teraz, kiedy już nie żyje, posiadłość dziedziczą jego dzieci.
Choć ojciec od dawna był z nimi skłócony, wprowadzają się do pozostawionej im w spadku posiadłości. Tymczasem złowieszcza atmosfera wrzosowisk wdziera się do wszystkich pomieszczeń. Podłogi skrzypią, w tajemnych korytarzach odbija się echo, wiatr gwiżdże w kryjówkach przygotowanych niegdyś dla katolickich duchownych.
W dniu, w którym rodzina decyduje się opuścić Allhallows Hall i nigdy już tam nie wracać, we wnętrzu domu przepada bez wieści mały Timmy…
Czyżby w tych starych murach od wieków gnieździło się zło?
A może zło to jedynie wytwór ludzkiego umysłu?
Autor | Graham Masterton |
Wydawnictwo | Albatros |
Rok wydania | 2021 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 352 |
Format | 12.5 x 19.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8215-577-8 |
Kod paskowy (EAN) | 9788382155778 |
Data premiery | 2021.09.15 |
Data pojawienia się | 2021.08.04 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 4390 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 3 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito![]() |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2023.06.12 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz 2023.06.09 |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2023.06.12 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Początek bardzo mi się podobał, do momentu ujawnienia, z czym bohaterowie mają do czynienia. Powieść trzymała w napięciu, można było obserwować skomplikowane relacje pomiędzy wszystkimi zebranymi w tym groźnym nawiedzonym domu. A potem bańka prysła, autor chyba chciał stworzyć coś niebanalnego, a nie kolejny horror o duchach z oklepanym schematem, wyszło mu niestety pomieszanie z poplątaniem.
Im dalej, tym gorzej. Bohaterowie idą jak po sznurku, do tego zaczynają się stapiać w jedno. Rozmowy, które początkowo kipiały od emocji, stają się sztuczne. Niektóre wątki dłużą się jak flaki z olejem, inne nie są wcale doprowadzone do końca. Gdyby się przez chwilę zastanowić nad tą fabułą, to zobaczymy same dziury. Z każdą stroną robi się coraz bardziej groteskowo, męcząco i aż śmiesznie. Odechciewa się czytać, nawet żeby tylko poznać zakończenie. Dużo jestem w stanie wybaczyć, ale nie zmęczenie i nudę.
Polecam wyłącznie osobom, które są ciekawe, w jaki sposób, inny niż zazwyczaj, wykorzystać wątek nawiedzonego domu. Nie gwarantuję, że się spodoba, ale spróbować nie zaszkodzi.
Ogólnie nie lubię się bać. Ale z książkami jest inaczej, Raczej wywołują intrygujący dreszczyk. Niestety, nie pamiętam kiedy przeczytałam książkę która naprawdę sprawiłaby, że poczułam strach. Myślałam, że "Dom stu szeptów" Grahama Mastertona da radę. Ale nie do końca tak się stało.
Po śmierci Herberta Russella, jego dzieci z rodzinami spotykają się w posiadłości Allhallows Hall by wysłuchać testamentu i zastanowić się co począć dalej. Nikomu jednak wola nestora rodu nie przypada do gustu. Dodatkowo znika Timmy, pięciolatek, który bawił się na dworze a po wejściu do domu zapada się pod ziemię. Wkrótce zaczynają znikać kolejne osoby. Dom zdaje się być nawiedzony przez duchy. Niestety siła drzemiąca w trzewiach posiadłości okazuje się o wiele gorsza..
Myślałam, że będzie gorzej. To znaczy, przyzwyczaiłam się do tego, że autor serwuje historie naprawdę ścinające krew w żyłach. Ale nastawiłam się na to, że te czasy pisarz ma już za sobą i ta historia raczej nie zamiesza mi w głowie. I było tak pół na pół. Bo owszem, nadal czuć charakterystyczny styl autora. Przez pierwsze pół książki trochę się nudziłam. Próbowałam ją słuchać w audiobooku jednak bardziej wciągała mnie gdy sięgałam po papier. Końcówka była naprawdę niezła i wywołała już u mnie większe emocje. Nie wiedziałam czego się spodziewać, a to duży plus. Zdecydowanie horrory lepiej czytać niż słuchać. I mimo, że książka nie wywołała u mnie uczucia strachu to uważam że była całkiem niezła.
W książce „Dom stu szeptów” Masterton sięgnął po tak popularny temat, jak stary, nawiedzony dom, jednak zrobił to w sposób naprawdę zaskakujący. Fabuła kręci się wokół jednej rodziny, właśnie zmarł jej najstarszy członek, więc potomkowie zjechali się na odczyt testamentu. I podczas tego wydarzenia gubi się pięcioletni dzieciak. Im dłużej trwają poszukiwania, tym atmosfera robi się mroczniejsza, bardziej niepokojąca. Tak naprawdę według mnie książka składa się jakby z trzech części – początek dotyczący właśnie zaginięcia, gdzie strach rodziców o dziecko jest wręcz namacalny, a do tego dziwne rzeczy, które dzieją się w posiadłości, tylko ten nastrój podbijają. Kilka razy fizycznie miałam ciarki! Druga część, rozwinięcie, to świetne powolne wyjaśnianie tego co się dzieje – tu podobało mi się to, że wszystko gdzieś tam w jakiejś części opiera się na fizyce czy filozofii. Naprawdę zgrabne połączenie kilku motywów i hipotez! Ostatnia część, czyli wielki finał, jest już faktycznym horrorem, sporo się dzieje, jest też trochę makabry, a sam koniec jest niezwykle zaskakujący. Do tego garść ciekawych tematów, trochę ciekawostek historycznych, no i ta mglista atmosfera okolicznych wrzosowisk naprawdę składają się na godną uwagi lekturę. Jestem nią pozytywnie zaskoczona i w przyszłości na pewno nie będę się wahać czy sięgnąć po powieści grozy tego autora!
Graham Masterton nazywany był mistrzem horroru, więc — jako że po latach wrócił do tego gatunku — musiałam w końcu sprawdzić, o co tyle zamieszania. Jego najnowsza powieść „Dom stu szeptów" to historia pozornie nawiedzonego domu, choć prawda na jego temat okazuje się być znacznie mroczniejsza. Początkowy klimat zbudowany na nocnych szeptach i opisach starej rezydencji, ustępuje miejsca czemuś mniej strasznemu, a bardziej fantastycznemu. Czemuś, przez co groza zamienia się w po prostu akcję, ale akcję pełną zgrzytów, które budziły moje zmieszanie.
Ogromna rezydencja Allhallows Hall jest położona na mglistych wrzosowiskach, co tylko dodaje jej upiornego uroku. Po śmierci ojca trójka dzieci musi znowu odwiedzić to miejsce, choć nikt na myśl o niej, nie ma ciepłych wspomnień. A najgorsze jest to, że tym razem... Zaczynają znikać ludzie. Wokół tego właśnie kręci się fabuła powieści. Dlaczego dopiero teraz się to dzieje? Dlaczego wcześniej nikt nie zauważył nic niezwykłego? Nie wiadomo.
Do połowy powieść czytało się dobrze, a potem rozdział po rozdziale wszytko zaczynało się sypać. Im dalej, tym więcej było zgrzytów, co całkowicie zepsuło mi lekturę. Już sam pomysł na sekret rezydencji mi się nie podobał, ale technicznie książka mnie wymęczyła. W dodatku reprezentacja LGBT była mocno irytująca. Portia została już po samym wyglądzie oceniona jako „dominująca" w związku z Grace i słowa te padają niczym fakt, nie myśl któregoś z bohaterów. A duchowny, który był na kursie egzorcyzmowania w Watykanie, mówi: „Większość opracowano po to, aby uwolnić ludzi od złych wpływów, które mogą wkraść się w ich dusze, kiedy (...) targają nimi wątpliwości dotyczące własnej płci. Ostatni egzorcyzm, jaki odprawiłem, miał odegnać demona, który opętał pewną transseksualistkę w momencie największego wahania i kusił ją morderczymi myślami wobec rodziny i znajomych". Do tego dochodziła byle jaka kreacja bohaterów (większość w mojej głowie zlała się w jedno), a sam styl autora był... Okej. Nie mniej, nie więcej.
Najlepszym komentarzem dla „Domu stu szeptów" będzie moje głębokie westchnienie. Zwykle w każdej powieści znajduję plusy, ale tutaj jedynym jest klimat wrzosowiska i starej rezydencji, ale klimat ten nie towarzyszy nam przez cały czas. Koniec. Powieść do zapomnienia.
tłum. Izabela Matuszewska
! Na kartach powieści znajduje się opis próby gwałtu.
Widząc na okładce nazwisko Masterton wiem, że emocje będą niebywałe. Będzie tajemniczo i odważnie, mrocznie i groźnie. Czy również w tym przypadku było analogicznie?
Emerytowany naczelnik więzienia Herbert Russell traci życie we własnym domu. Wkrótce w tajemniczej i ponurej rezydencji Allhallows Hall zjawiają się spadkobiercy zmarłego. Troje skłóconych ze sobą dzieci. Testament ojca wprawił ich w osłupienie, każdy z nich liczył na spadek. Ta decyzja wprawia ich w konsternację. W całym tym zgiełku i zamieszaniu znika dziecko jednego z synów, pięcioletni Timmy … Rozpoczynają się żmudne poszukiwania, dziecko zapadło się pod ziemię. A dom daje o sobie znać. Atmosfera w nim panująca napawa przerażeniem i strachem, wszechogarniającą grozą. Skrzypi podłoga, ściany gwiżdżą, drzwi się same otwierają i zamykają, tajemnicze pokoje skrywają niespokojne losy, zewsząd słychać przenikliwe szepty wydobywające się ze ścian … Brrrr …, mrocznie, niespokojnie i niecierpliwie … Mgła osacza rezydencję i przenika agresywnie do jej wnętrza … Wkrótce kolejna osoba z rodziny znika w równie tajemniczych okolicznościach. Co się dzieje? Strach być w tym domu nawet przez chwilę. Spadkobiercy też tracą fason i czują się zmęczeni gęstą atmosferą i niemożliwością jakiegokolwiek działania, na nic nie mają wpływu, wszystko dzieje się poza ich wolą. Ostatnią deską ratunku są wezwani na pomoc czarownicy, mag i ksiądz egzorcysta. Czy poradzą sobie z nieokiełznaną historią wyśpiewaną odgłosami szeptu?
Dom stu szeptów to zdecydowanie inne historia od tych, którymi zaskakiwał mnie dotychczas ten wybitny pisarz. Mroczny horror, z paletą paranormalnych zjawisk i odczuć, których zrozumienie i zaakceptowanie nie jest łatwe. Te zjawiska nadprzyrodzone brylują pośród zaciemnionych i pokrytych pajęczyną komnat, wabią do siebie ludzi, którzy są podatni na ich wpływy i sugestie. Osaczają i nie pozwalają myśleć racjonalnie, ale według ich schematu. Nie sposób się uwolnić od nich … Dobrze czy źle?
Muszę odważnie przyznać, że początek dość nudnawy i bez emocji, akcja zaczęła się dopiero rozkręcać później, z każdą chwilą robiło się ciekawiej i mroczniej, bardziej ponuro i niebezpiecznie. A kulminacja, jak to bywa u Mastertona, mistrzowska. Zaskakująca i z przytupem. Taka, jakie można się spodziewać po dobrej historii.
Polecam, chociaż nie jest to typowy Masterton. Bardziej odważny i zwodniczy, brylujący na krawędzi strachu i przerażenia … Czy warto? Zdecydowanie tak.
Moje pierwsze spotkanie z Mastertonem. Nie wiedziałam czego się spodziewać, bo to w sumie horror, a o autorze słyszałam, że potrafi pisać straszne rzeczy. Mimo tego, że trochę się bałam, to ciekawość wygrała.
Nawiedzony dom to wdzięczny temat. Można dodać ciężki klimat, dziwne szepty, niewyjaśnione zjawisko i mamy ciekawe czytadło. Tutaj oczywiście wszystko to było, ale czułam tu bardziej fantastykę niż horror. Atmosfera przypominała mi trochę serialowe Pamiętniki Wampirów. Niby wszystko jest okej, ale tuż obok, dzieją się dziwne rzeczy. A to próbują wyjaśnić katolicki ksiądz, czarownica, policja wraz z kłosarzem na czele. Sam pomysł nie jest może odkrywczy, ale autor poprowadził fabułę tak, że czytałam z pełnym zaangażowaniem. Było mrocznie, duszno, mgliście i deszczowo. Może kilka wątków wymagało wyjaśnienia i dopowiedzenia, ale i tak powieść podobała mi się. Chociaż bać nie było się czego. Teraz pokuszę się o inne powieści autora.
Nazwisko Grahama Mastertona i wizja ponurego domiszcza na rozległych wrzosowiskach, skrywającego w swych murach coś więcej niż mroczne tajemnice wystarczą, by dreszcz oczekiwania na dobrą lekturę przebiegł mi po karku.
I rzeczywiście. Jest to twórczość w dobrym, mastertonowskim stylu, choć w nieco łagodniejszym wydaniu, gdzie prócz narastającego niepokoju spowodowanego przerażającymi zdarzeniami, pojawia się pierwiastek dojmującego zła, mocy, której nie da się pojąć rozumem. Szelest szeptów, skrzypienie podłóg, płacz dziecka, przenikliwe krzyki, a w końcu gruchot kości… Wierzcie mi, to nie jest dom, w którym chcielibyście spędzić choć sekundę.
Zmuszone do tego dorosłe dzieci zmarłego właściciela domu, z niechęcią pozostają w jego murach do chwili odczytania testamentu, jednak dom nie wypuści ich i ich rodzin tak łatwo. Ginie mały Timmy, a zakrojone na szeroką skalę poszukiwania nie przynoszą żadnych efektów. Z każdym kolejnym dniem pobytu robi się coraz bardziej niebezpiecznie, niesamowicie i w końcu krwawo…
Komu uda się ujść z życiem i wydostać z macek domostwa i jego sił? Czy dowiemy się co się stało z chłopcem?
Uwielbiam wątek nawiedzonych domów w literaturze i tym razem również się nie zawiodłam. Momentami było tajemniczo, niepokojąco i strasznie, by za chwilę zahaczyć o groteskę. Jeśli szukacie niewymagającej opowieści z dreszczykiem, to ta okaże się idealna, bo co może być lepszego na jesienne, deszczowe wieczory, niż klimatyczny horror?
Allhallows Hall, ponura rezydencja w stylu Tudorow, umiejscowiona na smaganych wiatrem wrzosowiskach. W tajemniczych okolicznościach właściciel domu, były naczelnik więzienia, Herbert Russell umiera. Trójka skłóconych z nim dzieci, przybywa do posiadłości aby zapoznać się z ostatnią wolą ojca. Treść testamentu nie wpływa na zaciśnięcie więzi rodzinnych. Jedno jest pewne – nikt nie chce w domu zamieszkać. Kiedy rodzeństwo próbuje dojść do porozumienia, we wnętrzu domu przepada bez śladu Timmy, pięcioletni wnuk naczelnika. Następnego dnia znika kolejna osoba…
„Kiedy dotarli do drzwi pierwszej sypialni, mniej więcej w jednej trzeciej długości korytarza, usłyszeli ostry trzask, jakby pękła szyba, na którejś ktoś stanął. Czarna zakapturzona postać na środku witraża wyrzuciła w górę obie ręce i obróciła się do nich twarzą.
Rob zatrzymał się osłupiały. Stary Diasek nie tylko się poruszył, lecz także odsłonił swe przerażające oblicze. Oczy świeciły oślepiającym białym blaskiem niczym reflektory halogenowe, broda wyciągała się w dół, jakby na nich wrzeszczał, choć z ust nie wydobywał się żaden dźwięk. Za to ukazał się w nich rozdwojony szary, połyskujący język węża.
- O Boże! – jęknęła Vicky bez tchu. – O Boże, Rob co się dzieje?! To nie może być prawdziwe! Nie może!”
Trochę się obawiałam najnowszej książki Grahama Mastertona. W młodości zaczytywałam się jego horrorami. Pamiętam jak dziś, że Manitou długo budził moje przerażenie. Po latach sięgnęłam znowu po jego kryminały z Kate Maguire. Przeczytałam kilka. Były dobre, poprawne ale nie miały efektu WOW.
Dom stu szeptów jest zupełnie inny. Ale ma w sobie to coś. Coś co nie pozwoliło mi oderwać się od tej książki przez całą sobotę. Skończyłam czytać o 23.46 i od razu muszę Wam o tym napisać. Graham Masterton powrócił do gatunku w którym jest mistrzem! Dom stu szeptów to wyjątkowe ujęcie klasyki gatunku – historii o nawiedzonym domu. Kto z nas się nie bał, trzeszczących schodów, stukających okien, szeptów za drzwiami. Polecam!
Uwielbiacie powieści Grahama Mastertona? To jeden z moich ulubionych pisarzy z licealnych czasów. Co jakiś czas lubię sięgać po jego powieści. Tym razem przeczytałam jego najnowsze dzieło „Dom stu szeptów”. Od razu zaznaczę, że jest to powieść „grozy”.
Nawiedzony dom. Znikający ludzie. Walka ze złem. Fenomenalne zakończenie. To otrzymacie czytając „Dom stu szeptów”. Uwielbiacie podobne historie to zapraszam do przeczytania.
Wszystko zaczęło się od niespodziewanej śmierci byłego naczelnika więzienia w Dartmoore. Do dworu Wszystkich Świętych przyjeżdżają jego dzieci z rodzinami. Wszyscy zastanawiają się co zrobić z tym majątkiem. Czy go sprzedać i podzielić na 3 części? Czy lepiej zatrzymać? Tylko co tak naprawdę zapisał dla nich ojciec? O tym wkrótce się przekonają. Ojciec niczego im nie ułatwił, ponieważ był z nimi pokłócony. Rezydencja jest przerażająca. Tam wszystko skrzypi i wydaje dziwne odgłosy. Prawdopodobnie dom przesiąknięty jest czystym złem. Tutaj można dostać zawału serca. Nie chciałabym przebywać w tej rezydencji ani sekundy.
Wszyscy chcą opuścić rezydencję, ale gdzie jest mały Timmy… Nie było go w domu ani na dworze. Psy tropiące nie chciały wejść do domu. Wpadały w panikę i się wycofywały. Co tam się dzieje? Co tam się stało? Czy Timmy żyje?
Powieść „Dom stu szeptów” czyta się jednym tchem. Ta książka przypomina mi horrory o nawiedzonych domach, w których zło atakuje i zjada ludzi. Szczerze, nie bałam się. Całkiem świetna odskocznia od innych gatunków literackich. Graham Masterton cały czas pisze powieści na wysokim poziomie. Jeżeli lubicie horrory to ta książka będzie idealna dla was. Jeżeli nie kręcą was nawiedzone domy i zło w czystej postaci to raczej nie sięgajcie po tą powieść. Szkoda waszego czasu.
Co mi się w tej historii podobało? Szczerze - początek robił wrażenie, środek jest taki sobie, a zakończenie fenomenalne. Czyżby autor pisał drugą część? Czas pokaże.
Barwne postacie, walka ze złem w czystej postaci, egzorcyzmy i to zakończenie zachęcają do przeczytania.
Podkreślę jeszcze raz – uwielbiacie horrory, powieści grozy to śmiało sięgnijcie po „Dom stu szeptów”. W innym przypadku odradzam.
Nawiedzony dom? Być może! 😜
Niepewność dzieci co do ostatniej woli ojca.
Testament, który szokuje i wprawia w osłupienie.
Rodzina, która nie może się dogadać.
Tak! To znajdziecie w najnowszej powieści pisarza grozy @grahammasterton! 😁 Zapraszam niżej na moje odczucia po lekturze! 😃
‼️
Dziś na tapecie zagościł u mnie nowy pisarz, a mianowicie @grahammasterton! 😃 Wiele dobrego słyszałam o ów autorze, dlatego postanowiłam przekonać się na własnej skórze czy to, co mówili inni, jest prawdą! 😈 No i muszę Wam powiedzieć, że książka od samego początku mnie wchłonęła. Zarówno język, jak i styl, bardzo przypadł mi do gustu. Może nie było, aż tak groźnie, jak można sobie to wyobrazić, ale jednak co nie co było czuć i to jest świetne. Nutka dreszczyku, niepewności są tutaj nader widoczne. Pisarz poprowadził historię w interesujący sposób, troszkę taki nieprawdopodobny, powiedziałabym, że lekko sztampowy, ale czyż nie to jest najlepsze w takich lekturach? Klimat, akcja i jej zwroty, aaa zakończenie, którego się nie spodziewałam to ogromny plus! Szacun dla autora za stworzenie takiej fabuły, bo czytanie ów powieści sprawiło mi wiele radości. Potrzebowałam takiej książki! Niektórzy bohaterowie irytowali mnie swoim zachowaniem i panikowaniem, zamiast wziąć się do roboty, ale i takie postacie muszę być w powieściach. Lecz nie było tak, żebym ich nie lubiła. Po prostu mieli takie charakterki, jakie mieli i to też napędzało całą tę historię. Polecam z całego serca i czekam na więcej! Ba! Chciałabym nadrobić wszystkie lektury pisarza! Miłego i zaczytanego Wszystkim! 😘
‼️
Książka ma dzisiaj swoją premierę! 😃
Ta książka jest bezpieczna, co oznacza, że człowiek rzadko sięgający po ten gatunek będzie ukontentowany, ale fanów gatunku raczej nie zadowoli.
Nawiedzony dom.
Graham Masterton przyzwyczaił czytelników do porządnej dawki grozy w stylu horrorów klasy B, która to konwencja ma jednak w jego wykonaniu tyle uroku i siły oddziaływania, że została przez Mastertona podniesiona w zasadzie do rangi sztuki. "Dom stu szeptów" czerpie z najlepszej mastertonowskiej tradycji tak właśnie pojmowanego horroru, a jednocześnie jest książką - względem klasyków autora sprzed lat - bardzo dobrze skonstruowaną fabularnie i szalenie wciągającą. Witamy w "Domu stu szeptów"!
Na smaganych wiatrem wrzosowiskach stare domostwo strzeże swych sekretów… Allhallows Hall jest rozległą rezydencją w stylu Tudorów położoną na skraju ponurego i mglistego Dartmoore. Niewielu miałoby odwagę tu osiąść. A jednak były naczelnik więzienia w Dartmoore podjął tę decyzję. Teraz, kiedy już nie żyje, posiadłość odziedziczą jego dzieci. Problem jednak w tym, że jego śmierć nie była przypadkowa, a morderstwo popełnione na jego osobie nie jest dziełem sił pochodzących z tego świata.
Przybyła do rezydencji rodzina zmarłego będzie miała wkrótce nie lada problem. Początkowo jedynym kłopotem jest kwestia uporządkowania pod kątem spadkowym doczesnych spraw nieboszczyka, jednak niedługo po przybyciu na miejsce synów naczelnika (Roba i Martina wraz z rodzinami) dochodzi do nagłego i dziwnego zniknięcia syna Roba, Timmy'ego. Nikt nie potrafi odnaleźć dziecka, a niedawno przybyli na miejsce lokatorzy domu słyszą wieczorami dziwne szepty, a nawet doświadczają agresji i użycia siły ze strony kogoś, kogo nie widać... Co tu się dzieje?
W trakcie rozwoju wydarzeń okaże się, że dom nawiedzony jest przez rozmaite siły nadprzyrodzone, spośród których duchy stanowią najmniejszy problem. Ludzkich dusz zaklęto w domostwie co prawda całkiem sporo, zostały tutaj uwięzione w czasie, jednak prawdziwym kłopotem jest zapieczętowany w piwnicy domostwa demon o imieniu Esus - niegdyś przemierzał on okoliczne wrzosowiska polując na nieochrzczone dzieci, a jego specjalnością było wydzieranie kości z ciał żywych ludzi i przerabianie ich np. na makabryczne instrumenty muzyczne (stąd miano "Pożeracz Kości" lub "Fleciarz"). Rob wraz z rodziną będzie musiał stawić czoła demonowi aby odzyskać syna. Pomoc ofiarują mu miejscowy znawca druidyzmu oraz proboszcz katolickiej parafii. Jednak obrót wydarzeń nie zmierza bynajmniej w dobrą stronę - wprost przeciwnie... Z biegiem czasu zrobi się coraz bardziej makabrycznie i krwawo.
Graham Masterton zdaje się być w znakomitej pisarskiej formie. Opowiedziana w "Domu stu szeptów" historia jest naprawdę dobra, spójna, a co chyba najważniejsze może autentycznie zjeżyć włos na głowie. Będące znakiem firmowym autora makabryczne opisy zbrodni popełnianych przez siły paranormalne także się tutaj pojawią, a więc wierni fani będą jak najbardziej ukontentowani. Nic tylko czytać!
Jeśli szukać w książce mankamentów, to do takich trzeba chyba zaliczyć - przynajmniej w mojej ocenie - jakieś takie niespecjalne przejęcie się rodziny zniknięciem dziecka. Ok, zawiadamiają policję, szukają dzieciaka, ale jakoś nie widziałem tutaj rozpaczy, paniki, czy obezwładniającego lęku o życie syna (zwłaszcza u jego rodziców). Trochę to w efekcie niewiarygodne, ale wybaczam to Mastertonowi - w jego opowieściach zawsze najważniejsza była i jest opowiadana historia, a reakcje i odczucia ludzi już niekoniecznie.
Koniec końców: horror jak się patrzy :) Polecam!
https://cosnapolce.blogspot.com/2021/09/dom-stu-szeptow-graham-masterton.html
This is the house
Come on in
This is the house
Built on sin
This is the house
Nobody lives
This is the house
You get what you give
- Rob Zombie
Graham Masterton to zdecydowanie jeden z najbardziej płodnych pisarzy – nie tylko jeśli chodzi o literaturę grozy. Co ważniejsze jednak jest jednym z najlepszych w swoim gatunku. A jego najnowsza powieść to kawał naprawdę świetnej lektury, godnej polecenia każdemu miłośnikowi książek z dreszczykiem.
Są miejsca, w których lepiej nie zamieszkiwać. Zresztą niewielu ludzi chciałoby się tam znaleźć. są jednak tacy, którzy bez wahania wprowadzają się do domów takich, jak Allhallows Hall. A kiedy odchodzą z tego świata…
W takiej sytuacji znajdują się dzieci właściciela ponurej rezydencji, które zjawiają się w domu zmarłego, gdzie nikt z nich nie chciałby się znaleźć. Nie chcą tu być, chcą tylko zakończyć sprawy spadkowe – tym bardziej, że relacje rodzinne nie prezentowały się u nich najlepiej – ale to miejsce ma wobec nich własne plany. Czy ktokolwiek wyjdzie stąd żywy? I co tu właściwie się dzieje?
Moja ulubiona powieść Mastertona, a zarazem pierwsza jego autorstwa, jaką przeczytałem, to bez dwóch zdań „Drapieżcy”, dzieło pełnymi garściami, bez ogródek czerpiące z prozy i postaci Lovecrafta, ale jakże klimatyczne i nastrojowe. Urzekało mrokiem i tajemnicą, pozostając jednocześnie opowieścią brutalną, dobrze pomyślaną i znakomitą także pod względem fantastycznych elementów. Co ciekawe, jako jedna z naprawdę nielicznych nie zawodziła zakończeniem. Ponieważ była to powieść tak czy inaczej o nawiedzonym domu (kto powiedział, że tylko duchy muszą nawiedzać takie miejsca?), do dziś stanowi dla mnie swoistą miarę, do której przykładam kolejne podobne dzieła. I siłą rzeczy przyłożyłem do niej też „Dom stu szeptów”. Jak wypadł?
Cóż, na pewno nie rozbił takiego wrażenia, jak „Drapieżcy”, ale nadal to naprawdę świetna książka. Tym razem bardziej klasycznie podchodząca do tematu, ale bardzo satysfakcjonująca, nastrojowa, oferująca świetny klimat i świetną akcję. Jest tu bowiem wszystko to, czego od gatunku możecie wymagać, na dodatek naprawdę świetnie napisane. Masterton nie przynudza, swoją prozę podaje stylem lekkim, ale bardzo treściwym i literacko krwistym, a na dodatek nie żałuje nam napięcia. Dzięki temu „Dom stu szeptów” to kolejna udana i warta poznania powieść z jego dorobku. Coś, co świetnie się czyta – właściwie te trzysta pięćdziesiąt stron pochłania się niemal jednym tchem – i doskonale nadaje się na ponure jesienne popołudnia.