Gdy ratunek przychodzi znienacka, możesz być pewien, że to początek kłopotów
Rok 1981, Belmont Bay, małe miasteczko na wschodzie USA. Na Jima Stanforda, nieśmiałego, otyłego czternastolatka, uwzięła się grupa szkolnych bandziorów, nauczyciel kultury fizycznej, a nawet dyrektor szkoły. Prześladowcy Jima wciąż dają mu się we znaki, a jego sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna. Pewnego dnia podczas ucieczki przed napastnikami dzieje się coś trudnego do wytłumaczenia – nastolatek zostaje uratowany przez Gulu, tajemniczą postać, która kusi go obietnicą zmiany życia na lepsze. Jim przyjmuje tę nieoczekiwaną pomoc i odtąd każdy, kto z nim zadrze, może stać się ofiarą nieszczęśliwego wypadku. Gdy chłopak zauważy w końcu, jak wiele ofiar pochłaniają rozpętane przez niego wydarzenia, na uratowanie Belmont Bay może być już za późno…
Autor | Julius Throne |
Wydawnictwo | Novae Res |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | broszurowa |
Liczba stron | 794 |
Format | 13.0 x 21.0 cm |
Numer ISBN | 9788381475945 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381475945 |
Waga | 732 g |
Wymiary | 145 x 205 x 47 mm |
Data premiery | 2019.10.29 |
Data pojawienia się | 2019.10.29 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Wooow! Polski Stephen King? Jak najbardziej! Ale… to na pewno nie jest Polak, albo nie debiutant. Jedno albo drugie. Diabeł jeden wie. Jeżeli to jest Polak, to te opinie o „polskim S. Kingu” w osobach S. Dardy czy innych można schować między bajki. Który z tych pisarzy użył w swojej książce więcej niż pięć nazw własnych? Mowa tu o zakorzenieniu w kulturze, bo to właśnie niesie ze sobą prawdziwy kingowski styl. Plus psychologia, narastająca atmosfera grozy, zwroty akcji, nieprzewidywalność. To właśnie zawiera „Gulu”. Ale, ale! Julius Throne poszedł dalej niż ktokolwiek, dalej niż wszyscy. Zaryzykował formą i wykonaniem. To jest jak utwór muzyczny pełen zmian tempa, ozdobników, dziwnych dźwięków, fragmentów, które przyswaja się z zapartym tchem. Historia jest niesamowita. Seria krwawych wydarzeń spadająca na małe amerykańskie miasteczko przez jakiegoś Anioła Sprawiedliwości, który pomaga dręczonemu chłopakowi. Historia podana w wieloznaczny, różnorodny sposób. Powieść, głęboka, wartościowa, nieprzewidywalna. Prawdziwa literacka uczta. Diament.
Julius Throne kupił moje serce niesamowitą historią opowiedzianą w nieprzewidywalny, nieschematyczny sposób. Tą książką autor brawurowo rozsadził bramy horroru i wyszedł na rozległe pola sensacji, fantastyki i przygody pod znakiem grozy. Tajemniczy skądinąd pisarz, rzekomo debiutant (choć biorąc pod uwagę umiejętności, ciężko w to uwierzyć) zafundował przejażdżkę po literaturze tak zróżnicowanej gatunkowo i niejednoznacznej, że wcześniej nie sądziłam, że można pisać w taki sposób. Zalatuje mi tu Kingiem, czyli naleciałościami literatury lat 80-tych i 90-tych.
Niby schematyczny temat gnębienia wśród nastolatków przechodzi tak gruntowną przemianę, że nie pomylę się chyba, mówiąc, że mamy tu do czynienia z rewolucją w literaturze. Bo co innego można powiedzieć o książce, w której autor miesza gatunki literackie niczym jakiś czarodziej, wyczarowując grozę tak inteligentną, że aż ciarki przechodzą po plecach podczas czytania. Tak właśnie było ze mną. Postać Gulu tchnie złowrogą mocą, ale główny bohater przyjmuje rzuconą mu propozycję i odtąd postać tytułowa przemienia się w staruszka, który przejmuje także całą grozę – ma żółte zęby, duże okulary, wykrzywiona dłoń, laskę, krzywy uśmiech. To jest istne studium demoniczności, zwłaszcza, że obecny jest on przy każdej śmierci i wygłasza mowy, przy tworzeniu których autor pokazał swój kunszt – tego nie da się opisać, trzeba to zobaczyć na własne oczy. Zresztą tego kunsztu jest w treści jeszcze więcej – to, w jaki sposób Julius Throne opisał przemianę dziennikarza zasługuje na osobny artykuł – zaczepienie staruszka i pełna napięcia chwila, przedziwny, niesamowity sen Jarreda, a potem wisienka na torcie – strumień świadomości, w którym dokonuje się ostateczna przemiana dziennikarza. Genialny fragment, jaki nie widziałam w żadnej innej książce! Pisarz zaryzykował, wykazując się odwagą i tym, że ma gdzieś schematy. Acha, opisy snów są rewelacyjne! Również nie sposób jest spotkać coś tak szalonego w innych książkach. Zabrakło mi w tym wszystkim jedynie długiego, tłustego, rozwiązującego wszystkie wątki zakończenia, po którym nie czułabym niedosytu, jednak kończący książkę cytat „A okręt płynął dalej” mówi, że nie wszystko jest zakończone, co potwierdził sam autor na facebooku, pisząc o kontynuacji „Gulu”. Ogólnie jestem pod olbrzymim wrażeniem, że nasz rodak napisał książkę na poziomie światowym – tak dobrą, tak oryginalną i tak wartościową.
Książka na długie jesienno-zimowe wieczory. No i pełna tego, co lubią fani Stephena Kinga.
Polski Stephen King, bez dwóch zdań. Oryginalna fabuła, jakiej jeszcze nie było, doskonały styl i niebanalne pomysły na rozwiązanie akcji - to w skrócie zalety tego dzieła. Ale jest tego więcej: wplecione różne gatunki i rodzaje literackie, naturalni, realistyczni bohaterowie (a najlepsi to rozdygotany punk Stanley i przebiegły szeryf Harry Henicker). Czego tam nie ma! Niespotykane w literaturze sytuacje, wspaniałe cytaty, różnorodność śmierci ofiar, piękna poetyka, surrealizm, szybka akcja, humor oraz NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ. Tak - nie wiedziałem, czym na następnej stronie autor tym razem mnie zaskoczy. Podobieństwa do serialu Stranger Things! Finał zaskakujący i miażdżący jednocześnie, aż szkoda było kończyć przygodę z tą opowieścią, ale podobno to dopiero 1 tom, więc umieram z ciekawości za kontynuacją przygody!!!