Kolejna przygoda aniołka z alergią na pierze, którego kochają dzieci, dorośli i reszta!
Wydaje się, że zwyczajność na dobre zagościła w życiu Bożka, niezwykłego chłopca z niezwykłą tajemnicą. Nie na długo. Po tym, jak nad wyraz udana impreza, taka z planszówkami, popcornem i francuskimi tostami na słodko, kończy się zbiorową kwarantanną, Bożek wraz z Tsadkielem i Guciem muszą spędzić ferie u ciotki w samym sercu przedziwnego lasu. Wkrótce odkrywają, że z pozoru nudne, zaśnieżone odludzie kryje wiele niespodzianek...
Autor | Marta Kisiel |
Wydawnictwo | Wilga / GW Foksal |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 304 |
Format | 13.5 x 20.2 cm |
Numer ISBN | 9788328067271 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328067271 |
Waga | 366 g |
Wymiary | 135 x 202 x 20 mm |
Data premiery | 2019.10.25 |
Data pojawienia się | 2019.10.25 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Drugim tom serii o małym Lichu, to kolejna książka, która zdecydowanie zarówno mi jak i dzieciom bardzo się spodobała. Bożydar i jego nadzwyczajni znajomi zdecydowanie zaskarbili sobie nasze serducha. Każdy kolejny tom to nowe, pełne ekscytacji przygody tej ekipy, tak więc i tutaj nie zabrakło mnóstwa wrażeń.
Autorka potrafi w bardzo przystępny dzieciom, a jednocześnie przyjemny dla dorosłych, sposób przedstawić historię, która stworzyła. Zarówno Ci najmłodsi jak i najstarsi znajdą w tekście coś co z niego wyniosą 😀
Bardzo razem z dziećmi polecamy tą serię, my już jutro będziemy kończyć trzeci tom, więc niebawem kolejna opinia wleci 😀
Pierwszy tom serii o Małym Lichu niesamowicie przypadł mi do gustu. Choć docelowo była to powieść dla młodszych, to i taki stary koń (w końcu prawie 22 lata to już nie przelewki) jak ja się nią zachwycił. Czy podobnie było z drugim tomem, czyli Małym Lichem i aniołem z kamienia?
Bożek zdążył się już zaaklimatyzować w szkole i nawet zdobył kilku kolegów. Jednak prawdziwą radość niesie świadomość, że przed chłopcem całe dwa tygodnie błogiego lenistwa, czyli ferie zimowe. Jednak nie wszyscy będą mogli spędzić je tak wesoło, jak Bożek, ponieważ przyjemna impreza z planszówkami skończyła się zbiorową kwarantanną związaną z ospą. Tak więc chłopiec wraz z Guciem i Tsadkielem wyruszają na podbój domku cioci w samym sercu lasu. Czy jednak będą to spokojne dni? Niemożliwe, alleluja!
O Bożku i Małym Lichu nie będę się ponownie rozpisywać, ponieważ zrobiłam to raczej wyczerpująco w recenzji pierwszego tomu. Chciałabym jednak wspomnieć o innych bohaterach, jakich poznałam tutaj bliżej. Zacznę od cioci Ody, którą doskonale pamiętam z lektury Oczu urocznych. Już wtedy kobieta ta zyskała moją sympatię, natomiast tutaj podbiła moje serducho jeszcze bardziej. Przede wszystkim tym, jak traktowała Bożka. Nie jak dziecko, które nic nie rozumie i wszystko trzeba mu tłumaczyć na chłopski (no, w tym przypadku na dziecięcy) rozum, ale jak dojrzałego już chłopca.
Nie mogę zapomnieć natomiast o moim ulubionym bohaterze wszechczasów (wybacz Małe Licho), czyli o Bazylu. Ten czort to postać, którą uwielbiam i która zawsze, ale to zawsze potrafi mnie rozbawić. Nie mam pojęcia, jak Marta Kisiel wpadła na pomysł, by stworzyć takiego bohatera, ale jestem jej za to wdzięczna ogromnie. Choć Bazyl to zwyczajna koza (no, jeśli zwyczajna koza potrafi mówić i nosi na głowie koczek, to brawo Natalka), to nie potrafię przejść obok tego stworzonka obojętnie.
Ten tom jest zdecydowanie bardziej dynamiczny i lepszy (według mnie) od poprzedniego. Choć oba pokochałam, to przy Małym Lichu i aniele z kamienia bawiłam się jeszcze lepiej i śmiałam się jeszcze więcej (Bazyl I ♥ U). Ponadto autorka tutaj przedstawiła kolejny ważny wątek, który pozwolę sobie zinterpretować na swój dość pokrętny sposób.
Otóż doszło tutaj do pewnej wymiany poglądów między Bożkiem i Tsadkielem, a w efekcie wyszło na to, że w zasadzie to nie ma co się słuchać starszych, a ważna jest tylko zabawa, a nie rozsądek. No i z jednej strony rozumiem młodego głównego bohatera, ponieważ czasami trzeba odpuścić i się po prostu trochę odciąć od wszelkich męczących spraw. Natomiast autorka zwraca uwagę na to, że z drugiej strony taka ciągła zabawa i niesłuchanie starszych od siebie, którzy nierzadko mają o wiele więcej doświadczenia życiowego i rację w wielu sprawach też nie jest zbyt dobra. Doszło do urażenia dumy, ale przede wszystkim do poczucia odrzucenia. U mnie nie obyło się też bez smutku z tego powodu.
Małe Licho i anioł z kamienia to rewelacyjna książka, którą także polecam wszystkim czytelnikom. Dobra zabawa, ważne tematy poruszane pod przykrywką komizmu i dynamiczna akcja to ogromne zalety tej powieści. Dla młodszych i tych starszych – po prostu polecam z całego serducha.
Kolejna część przygód pół człowieka-pół ducha Bożka, czyli Bożydara, czyli chłopca, który akurat teraz zaczyna FERIE. A, że Bożek uwielbia swój dom, swój pokój i wszystkich, wszystkich, którzy w nim mieszkają, choć to czasem pokrętne istoty, marzy o spędzeniu ferii w domu. Lecz jak się okazuje, chęć ta staje się krótkotrwała. Po udanej zabawie z nowym kolegą cała niemalże familia zostaje poddana... kwarantannie. Plaga zbiera kolejnych członków rodziny, więc Bożek wraz z Tsadkielem i Guciem muszą spędzić ferie u ciotki w samym sercu przedziwnego lasu. Do tego u ciotki nieznanej, dotychczas niepoznanej. Więc nie ma się co dziwić, że ich entuzjazm jest zerowy... , jeśli nie na minusie.Bunt nic nie pomaga, strajk głodowy - nawet dwugodzinny - tym bardziej... Trzeba się spakować i jechać. Lecz... a cóż to za niespodzianka! Biały śnieg, ba, wielka biała kołdra, wprost pierzyna śniegu spowija całą okolicę. A ciocia? Ta okazuje się nader sympatyczną cioteczką...Kumpelką od psot poniekąd... No, lepiej nie mogli trafić. A do tego wielki dom, wiele się dzieje, a przy okazji pewnej nocy poznają nowego zawadiakę, diabelskiego Bazylego, który... "fszystko traktuje s przymrużeniem oka i cieszy się z fszystkiego, jak dziecko. Bo fszystko jest fesołe i fajne i farto żyć jak on".
A jak się potoczy ich przyjaźń? Czy zrzędliwy anioł Tsadkiel będzie ingerował w każde psoty dzieciaków? Czy obrazi się na nich, na cały świat, czy tylko na samego siebie? A co z ciotką Odą? Czy dowiedzą się, jakie nocne tajemnice skrywa... poza domem?
Och, powiem nakładając czapę i wiążąc długi szalik pod szyją... Nic więcej nie zdradzę i nawet, jak przegram w walce na śnieżki, to i tak niczego nie zdradzę. Wszystko co wiem pozostawię skryte pod białym puchem. Bo zamiast mówić co i jak, wolę pojeździć na sankach, lepić bałwana i z Lichem bawić się na polu, bo taka zima podczas ferii to jest wisienka na torcie...Wisienka na bitej śnieżnej śmietanie,
Zapewne Marta Kisiel stwierdziła, że co rok to prorok i rodzi nowe dzieła. W rok po Małym Lichu i tajemnicy Niebożątka możemy więc znaleźć (dosłownie za kilka dni, bo 30-go października, data nieprzypadkowa!) kolejną, nie mniej uduchowioną i upotworzoną książeczkę o przygodach chłopca i anioła. Tak jak pierwsza część działa się raczej latem i jesienią, tak teraz mamy piękną śnieżną zimę, Wigilię Bożego Narodzenia w kuchni pełnej pieczonych przez kichające anielskie Licho i potwora Krakersa pierniczki z dziurką do zawieszenia na choince i mały armageddon w postaci ospy. Choroba dopada po kolei każdego chyba mieszkańca, więc by nie dopadło pół-chłopca, pół-zjawę czy resztę niewykropkowanych postaci, zamierzają oni ferie zimowe odbyć na kwarantannie u cioci Ody.
Niestety jest problem: ciotka mieszka w środku lasu, zero prądu, wody czy zasad BHP w domu. Do tego nikt poza mamą i wujkami jej nie zna. Wraz z Bożkiem i Guciem, jedynymi nietkniętymi wirusem, jedzie na wypoczynek anioł Tsadkiel. I właśnie on, ten bezemocjonalny perfekcjonista, będzie zarzewiem wszystkich problemów, jakie będą miały miejsce w lesie za domem cioci. Bo to miejsce, w którym nie powinien znajdować się nikt, a jakoś samo się tam Bożkowi, Guciowi i nowemu, nieco sepleniącemu koledze Bazylowi. Okazuje się, że Tsadkiel-Zadkiel to nie taka bezuczuciowa postać jak myśleli.
https://konfabula.pl/male-licho-marta-kisiel/
Od kiedy po raz pierwszy przeczytałam "Dożywocie", całkowicie przepadłam.
Później, gdy już myślałam, że przepaść bardziej nie można, z każą częścią moje uwielbienie dla tego cyklu powiększało się.
Marta Kisiel podaje nam bohaterów, których nie sposób nie kochać, lub choćby lubić, historie, które choć wydają się lekkie, przemycają nie rzadko ważne i wartościowe treści.
A już seria "Małe Licho" jest dla mnie małym majstersztykiem!
Te książki dla teoretycznie młodszego czytelnika napisane są tak, że i dorosły może się przy nich doskonale bawić i wynieść coś dla siebie.
"Małe Licho i Kamienny anioł" kupił mnie totalnie już samym opisem. Samej autorce oznajmiłam, że czytając tą część, czułam się jak otulona cieplutki, puchatym kocykiem w zimny wieczór!
Kocham Bożka, kocham Liszko i Odę, i Bazylka!
No jak ich nie kochać?
Nie rozpisując się bardziej, serdecznie polecam!
„Małe Licho i anioł z kamienia” jest kolejną powieścią Marty Kisiel, która przypadkowo wpadła w moje ręce, dlatego postanowiłam ją przeczytać i napisać Wam o tym, jakie emocje we mnie zbudziła. Ci z Was, którzy doskonale znają pióro Marty Kisiel wiedzą, jak humorystycznie opisuje świat, chociaż nie szczędzi w nim potknięć, zmartwień i kłopotów, z którymi borykamy się na co dzień.
„Małe Licho i anioł z kamienia” to drugi tom opowieści o pewnym chłopcu, a mianowicie Bożydarze Antonim Jekiełłeku, zwanym Bożkiem. Pierwszy tom nosił tytuł „Małe Licho” i jest powieścią skierowaną do młodszych czytelników, co nie przeszkadza tym nieco starszym zapoznanie się z książką.
Bożek jest prawie dziesięcioletnim chłopcem, który mieszka w domu ze swoją rodziną, wiem, że to brzmi banalnie, ale uwierzcie mi, wcale, a wcale takie nie jest. W życiu chłopca jest bowiem mackowaty potwór Krakers, duchy, dżin, dwa najprawdziwsze anioły, z taką ekipą przygotowania do Bożego Narodzenia to zdecydowanie będzie COŚ. Robienie pierników z mamą, dwoma wujkami i Szczęsnym (najromantyczniejszą zjawą, jaka wędrowała po świecie) będzie nie małym wyzwaniem.
Epidemia ospy wiecznej po Sylwestrze nieco krzyżuje wszystkim plany, dlatego też następuje koniec planszówek, ton popcornu, trzeba zająć się Bożkiem, przynajmniej do czasu, kiedy w domu uda się opanować tą epidemię. Bożek, Tsadkiel oraz Gucio zostają wywiezieni do domu ciotki Ody, by uniknąć zarażenia ospą. To właśnie tam rozegra się główna akcja z udziałem rogatego Bazyla, czorta z tyłozgryzem i Wiły.
Chociaż na początku nie musi się Wam tak wydawać to „Małe Licho i anioł z kamienia” jest świetną i pouczającą lekturą. Nie jest obszerna, towarzyszą jej świetne rysunki, który idealnie nawiązują do treści. Bardzo lubię humorystyczny styl Marty Kisiel, na powrót przenosi nas do Lichotki podarowując szybsze ferie zimowe!
Jest to zdecydowanie nie mała gratka dla fanów Marty Kisiel, ponieważ znają już wykreowane przez autorkę uniwersum i jest im zdecydowanie łatwiej się w nim zadomowić.
„Małe Licho i anioł z kamienia” czyta się szybko, łatwo i z ogromnym uśmiechem na ustach. Niejednokrotnie zastanawiałam się skąd autorka czerpie swoją inspirację, ponieważ jej książki z pewnością są inne od wszystkich, z którymi do tej pory miałam styczność. Zwraca nam uwagę, żeby nie oceniać ludzi zbyt powierzchownie, pozory przecież potrafią mylić. Świat nie jest jedynie dobry, albo zły, nie można chronić naszych bliskich zamykając ich w szklanej bańce przed każdym, nawet tym najmniejszym dmuchnięciem wiatru.
Jestem przekonana, że książkę połkniecie łapczywie, wszystkimi mackami się do niej przyssacie i nie wypuścicie jej do ostatnich zdań. Zbliżają się święta, widać je gdzieś tam w marketach za rogiem, dlatego myślę, że książka może być świetnym prezentem dla urwisa, który lubi czytać.
Święta, święta… i po świętach. Za to przychodzi ospa, która atakuje pół domostwa. Bożkiem nie ma się kto zająć, więc razem z Tsadkielem i Guciem wyjeżdża na ferie do cioci Ody. Taki obród rzeczy nie podoba się ani chłopcu, ani poważnemu aniołowi.
Bożek powraca w kolejnej przygodzie. Tym razem Marta Kisiel zabiera najmłodszego z dożywotników Konrada na ferie, gdzie musi przetrwać z dala od wujków, mamy i swojego Licha. Tak jak i w przy części poprzedniej, tak i przy tej, wiedziałam, że nie będę narzekać na lekturę. I w żadnym razie się nie pomyliłam.
Przeciwnie, jest nawet lepiej, niż w tomie pierwszym. W przypadku „Tajemnicy Niebożątka” narzekałam odrobinkę na chaos w treści. Tu już go nie ma, a przynajmniej nie w takiej ilości. Kisiel zdążyła przedstawić czytelnikowi świat przedstawiony już w poprzednim tomie, więc teraz może po prostu skupić się na przygodach Bożka. Wprawdzie wciąż w tej książce dzieje się dużo i szybko – ale to w końcu książka dla dzieci, ona taka po prostu musi być.
Ujmujące jest to, jak cudownie autorka oddaje dziecięce zachowania. Tonę pytań, fochy, nagłe zmiany nastroju, niezrozumienie jasnych dla dorosłych sytuacji. Naprawdę coraz bardziej ciekawi mnie, jak dzieci reagują, czytając te książeczki. Ja niestety po prostu nie mam szansy, aby to w tej chwili sprawdzić. Ale jeśli tylko nadarzy się okazja, na pewno spróbuje!
Ta część, w porównaniu do poprzedniej, wydaje mi się w pewnym sensie mroczniejsza. Oda kojarzy mi się z czymś mroczniejszym i poważniejszym, niż Konrad i jego spółka i choć Bazyl jest przy niej dobrą przeciwwagą to jednak ta postać po prostu robi swoje. Muszę jednak przyznać, że mimo wszystko trochę żałuję, że ta urocza kobieta musi mieszkać akurat w TYM miejscu: wolałabym, aby stał na nim poprzedni dom Konrada. Jest to chyba jednak po prostu moje osobiste zboczenie.
O ile w tomie poprzednim Kisiel poruszała tematykę dorastania oraz nauki przebywania w społeczeństwie, tak w tym Bożek musi zrozumieć, że czasem ludzkie (i nieludzkie) zachowania wynikają z czegoś więcej, niż tylko charakteru. Musi nauczyć się dogadywać z tymi, z którymi pozornie nic go nie łączy. Zrozumieć te osoby i do nich w jakiś sposób dotrzeć: to naprawdę cenna lekcja dla dzieci, a połączenie jej z zabawą wśród demonów, duchów i potworów jest czymś z ogromnym potencjałem.
Chyba nie muszę tu więcej dodawać. „Małe Licho i anioł z kamienia” to po prostu przeurocza książka dla dzieci, które są młode duchem bądź ciałem. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii to naprawdę polecam ją sprawdzić, szczególnie jeśli macie wokół siebie spragnione lektury pociechy.