Czwarty tom „anielskiej” serii rozpoczyna się na rajskiej wyspie Zefira, gdzie bohaterowie ukryli się po odbiciu Evie z rąk Brennusa. Niestety drużyna Evie nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek.
Brennus używając magii ożywieńców wysyła swój obraz do ukochanej i wkrótce na wyspie pojawiają się jego wojska. Rajski zakątek zamienia się w pole bitwy. Evie używa medalionu z portalem, który przenosi ją do Torunia, gdzie Reed urządził dla niej bezpieczną kryjówkę. Pojawia się tam także Anya, anielica w randze Trona. Anya przybyła z Raju w poszukiwaniu ukochanego anioła, jej aspire. Do uciekinierów docierają niepokojące wieści: Upadli stworzyli demona z duszą, który ma ich wyzwolić z Szeolu. Zbliża się wojna, w której każda ze stron chce pojmać Evie.
Autor | Amy A. Bartol |
Wydawnictwo | Akurat |
Rok wydania | 2018 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 544 |
Format | 14.5 x 21.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-287-0858-7 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328708587 |
Waga | 486 g |
Wymiary | 145 x 215 x 35 mm |
Data premiery | 2018.03.21 |
Data pojawienia się | 2018.03.05 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Wyspa, która miała przynieść Evie schronienie okazuje się być tylko pozornie bezpieczną kryjówką. Brennus, z którego szponów zdołała się uwolnić nie zamierza tak łatwo odpuścić. Na horyzoncie pojawia się widmo nieuchronnej wojny i powracająca z przeszłości postać, której dziewczyna na pewno się nie spodziewała.
Świat przyjaciół i wrogów, w którym nie wszystko jest takie oczywiste. Niebezpieczeństwo, za które można zapłacić najwyższą cenę i ten, który wystawi uczucia Evie na wielką próbę.
ODROBINA POLSKI
Największym, jak dla mnie, zaskoczeniem tej książki jest polski Toruń, w którym autorka postanowiła rozegrać część powieściowej akcji. Zaskoczeni? Ja również byłam. Fajnie tak popatrzeć na zagraniczne imiona bohaterów skontrastowane z nazwą naszego kraju czy miasta. I choć nie jest to oczywiście jedyne miejsce zaplanowane dla tej fabuły, ukłony w stronę autorki za pomysł.
WOLNIEJ - TYM RAZEM ZNACZY LEPIEJ
Zdążyłam się już pogodzić z faktem, że seria Przeczucia zbacza nieco z romantycznego toru i w dużej mierze przybiera postać fantastycznej literatury wojny. Tutaj toczy się nieustanny bój, ucieczka, walka o duszę Evie i zmagania z własnymi słabościami. Oczywiście są uczucia, ale Amy A. Bartol nie szczędzi także opisów maszerujących żołnierzy Gankanagów czy świstających nad głową ognistych kul odgrywających rolę pocisków. Muszę przyznać, że choć nie brak nowych motywów i elementów zaskoczeń i podobnie jak ostatnim razem, ciężko byłoby mówić o nudzie, akcja w porównaniu z poprzednim tomem nieco zwolniła – oczywiście na korzyść, zyskując na dopracowaniu wydarzeń, tracąc zaś na absurdach.
KONSEKWENCJA w NIEKONSEKWENCJI
Tło usłane jest bohaterami drugoplanowymi nie tylko o zróżnicowanej osobowości czy wyglądzie, ale także pod względem ras. Z całej plejady przyjaciół i wrogów wyłania się Evie, rycerska i odważna, oraz nieporadna i bezmyślna na przemian, jak gdyby autorka nie miała do końca pomysłu na jej postać. Równie irytująca, jak zawsze – taki już chyba jej urok i nie ukrywam, że przestałam liczyć na zmianę w tej kwestii. Taka konsekwencja w chwiejnej i nie do końca konsekwentnej osobowości.
DLA KOGO?
Autorka wykreowała świat solidnie wyposażony w zarezerwowane tylko dla tej serii kreatury. Strzela więc obcobrzmiącymi nazwami jak z karabinu, więc nie ma najmniejszych szans, by niezapoznany z poprzednimi tomami czytelnik mógł się tutaj odnaleźć. Magia, rada wojenna, medalion z portalem, śmiercionośny topór. Obok tego strach, namiętność czy wyższe wartości - przez długi czas tłamszone, w końcu jednak wypływające na wierzch. Może nie jestem tym tomem wybitnie oczarowania, choć zrekompensowała mi nim autorka marną trzecią część. Jeśli więc podobnie jak ja, zatrzymaliście się na trójce i nie wiecie co dalej, spróbujcie kontynuacji. Nie jest w stu procentach idealna, ale na pewno o wiele lepsza od poprzedniczki.
Z dużym zniecierpliwieniem wyczekiwałam premiery czwartej części cyklu Przeczucia...i teraz gdy jestem już po poznaniu treści, mam pustkę w głowie, aby zacząć opisywać moje wrażenia po lekturze...Zżyłam się z bohaterami a ostatnio to nawet urzekł mnie ten bohater co nie powinien...wracając jednak do tej części...
Evie po ucieczce od Brennusa, powiedzmy, że odpoczywa na wyspie Zefira. Niestety ten znikomy spokój nie tra długo. Brenus nie odpuszcza i stara się odzyskać Evie, lecz teraz nie jest tak delikatny jak wcześniej. Tau - anielski ojciec Evie zostaje przydzielony do jej obrony, ale także pragnie poznać bliżej córkę. Jednak czy Evie odwzajemnia chęć poznania ojca? Do Evie dołącza jeszcze jeden adorator - jest to jej Anioł Stróż, z którym ponoć jest związana od wieków.
Z każdą kolejną stroną na światło dzienne wychodzą coraz to nowsze tajemnice. Największą z nich jest fakt, że Evie nie bez powodu jest pół aniołem, pół człowiekiem z duszą. Ma misję do wykonania, która od początku nie idzie tak jak trzeba.
Ale czy Evie zdoła odkryć co jej powiężono za zadania? A może prędzej zostanie zmieniona w ożywieńca lub co gorsze Upadłego?
Czwarty tom początkowo jest dość spokojny, jednak ten relaks nie trwa długo. Evie musi dalej uciekać, aby się schronić. Największym zaskoczeniem tego tomu jest miejsce, w którym przez jakiś czas przebywa Evie...jest to Polska, a ściśle rzecz ujmując Toruń...Tak, tak, autorka główną bohaterkę przenosi nawet do naszego kraju.
Najwięcej akcji rozgrywa się jednak na wyspie Brenusa, na której Evie wcześniej była więziona. W tej części autorka pozbywa się kilku bohaterów, akurat takich, których wcześniej polubiłam, ale którzy cóż należą do przeciwnej drużyny. Do fabuły wprowadziła także kilka postaci. Najistotniejszą z nich jest ojciec Evie, który jest dość ostrym Serafinem...podejrzewam, że w ostatnim tomie odegra znaczącą rolę.
Autorka choć zdecydowała się na rozbudowaną fabułę, to wybrała też powolne tempo akcji. Nie da się zaprzeczyć, że treść jest pełna nieoczekiwanych, a czasem oczekiwanych obrotów akcji, jednak wszystko rozgrywa się spokojnie. Zabrakło mi trochę niepokoju, który by mi towarzyszył w trakcie czytania...a takich chwil niepewności jest sporo. Pisarka tym razem zaszalała i w tej części nie brakuje chwil, w których można wstrzymać oddech. Moja córka czytając powieść w pewnym momencie się rozczuliła, mnie niestety nic nie ruszyło i jednak ten brak podłoża emocjonalnego lekko odczułam. Jednak akurat ten aspekt jest zależy od indywidualnego usposobienia czytelnika.
Prowokację przeczytałam sprintem. Bartol pisze prostym stylem, a fakt, że polubiłam bohaterów tylko sprzyja zatraceniu się w fabule. Niestety jestem rozdarta pomiędzy męskimi bohaterami. Literatka stworzyła samych kuszących "facetów".
Dodatkowo autorka zastosowała zmienną narrację, dzięki temu miałam wgląd w różne miejsca, w róże sytuacje, które rozgrywały się w tym samym czasie.
"Prowokację" przede wszystkim polecam tym, co już poznali wcześniejsze tomy. A tych, co nie znają zachęcam do zainteresowania się z cyklem "Przeczucia"