Beach read

Mamy lato, a w ciepłe dni nic nie czyta się lepiej niż Beach Read. Czytałam różne opinie, jednym się podobało, drugim mniej lub wcale, a ja zaliczam się do tej pierwszej grupy, bo to serio jedna z przyjemniejszych książek jakie przeczytałam ostatnio.

Powieść jest o pisarce, która nie ma pomysłu na książkę. Między czasie musi ogarnąć pewne kwestie rodzinne, śmierć ojca i pozostały po nim spadek. Mozolnie próbuje pogodzić te dwie rzeczy, ale trochę przeszkadza jej w tym sąsiad i jak to bywa w tych wakacyjnych opowieściach coś z tego będzie. Jednak to nie będzie typowy romans, bohaterzy muszą zmagać się ze swoją przeszłością, lękami, starymi zadrami i próbować odnaleźć się tu i teraz. Nie będzie ckliwie czy przesadnie romantycznie, autorka bardziej skupiła się na uczuciach do samych siebie. I zrobiła to bardzo dobrze. Lekko, przyjemnie, iście wakacyjnie.

Mimo skrajnych opinii, uważam że ta powieść jest warta ryzyka. Zabawna, odstresowująca lektura, która pochłonie każdego fana obyczajówek.

Ostatnimi czasy na bookstagramach „Beach Read” pojawiało się wszędzie – w postach i relacjach bookstagramerów, wydawnictwa, ale też w postach sponsorowanych. Sprawiło to, że o książce długo pamiętałam, a gdy zobaczyłam ją na Legimi w trakcie poszukiwania luźnej książki do czytania wieczorami już wiedziałam, że w końcu muszę poznać tę historię. No i nie ukrywam, że przeczytałam ją też ze względu na to, że @zaczytana.querida bardzo spodobała się ta książka – jej recenzja upewniła mnie w przekonaniu, że to będzie historia, do której będę chciała wracać.

„Beach Read” to historia o dwójce pisarzy. Głównymi bohaterami są January Andrews, specjalizująca się w romansach, a także Augustus Everett, autor, który ma uczulenie na szczęśliwe zakończenia i nie wierzy w prawdziwą miłość. Gdy okazuje się, że wakacje będą spędzać jako sąsiedzi, postanawiają wspólnie podjąć walkę z brakiem weny twórczej. Zawierają umowę, że na jedną książkę zamienią się pisanymi przez siebie gatunkami. Wygrywa ta osoba, która jako pierwsza wyda swoją powieść. Sama umowa, a także wspólnie spędzony na rozmowach czas sprawi, że w ich życiach nastanie nagła rewolucja, trudna do wytłumaczenia.

Jaka to była świetna historia! Pokochałam bohaterów od ich pierwszego pojawienia się w książce i mimo tego, że początek nieco mi się dłużył, ciąg dalszy książki mi to wszystko wynagrodził. To, jak rozwijała się relacja tej dwójki było niesamowite i aż nie chciałam oderwać się od tej książki (ale nie chciałam też jej kończyć, znacie ten ból?). Ostatnie kilka rozdziałów czytałam w pociągu, gdy wracałam z weekendu do domu. Trudno było mi powstrzymać nagłe wybuchy śmiechu czy łzy wzruszenia, które chciały się wydostać i pokazać jak wiele emocji wywołuje we mnie tekst, w który się zaczytałam. To naprawdę zabawna, pełna uczuć historia, idealna do czytania na plaży lub w jakiejkolwiek innej, byle wakacyjnej scenerii! Chociaż jak tak o tym pomyślę to dobra będzie też w zimowe wieczory, by przypomnieć sobie jak bardzo tęsknimy za odrobiną ciepła i słońca 😅 Co mogę powiedzieć więcej – jeśli lubicie romanse, to ten na pewno Wam się spodoba 💛

"Beach Read" autorstwa Emily Henry to książka, która jest o bardzo nietypowym ale jakże genialnym wyzwaniu. Otóż, pewien pisarz o imieniu Augustus Everett nie cierpi wszelakich książek romantycznych, zaś January Andrews, to pisarka, która pisze tylko i wyłącznie romanse. Nie łączy ich nic, prócz jednej rzeczy a mowa tu o blokadzie twórczej. I splotem pewnych wydarzeń, ta dwójka zakłada się o to, kto najszybciej napiszę powieść i sprzeda do niej prawa. Jednak jest pewne ALE, a mianowicie Augustus ma napisać soczysty romans, zaś January poważną prozę.

Jak myślicie, kto wygra?😁

.

Nawet nie spodziewałam się tego, jak bardzo potrzebowałam tej książki. Już nawet nie wiem kiedy, ostatni raz czytałam tak genialny romans. Co prawda, nie czytam ich za wiele, nie mniej jednak "Beach Read" znalazł się u mnie na samej górze, niczym wisienka na torcie! 🍒

Z początku myślałam, że będzie to taka letnia historia bez głębszego znaczenia, ale kompletnie się myliłam. Emily Henry, w bardzo wyważony sposób, dała nam letnią zabawę, przeplataną poważnymi rozmowami odnośnie traumy czy żalu. GENIALNY zabieg! Ja po prostu na tej książki śmiałam się, płakałam czy rozmyślałam. Takiego połączenia, to ja już dawno nie miałam. W ogóle, humor tutaj to złoto! Ile razy to ja chichotałam z tych ich zalotnych przekomarzań albo uszczypliwych tekstów. No na okrągło! Ponadto, ten styl jakim operuje autorka jest dla mnie idealny, gdyż jest bardzo płynny, plastyczny i taki melodyjny. Sama słodycz.

.

Mam nadzieję, że udało mi się Was namówić na "Beach Read" bo ta książka zdecydowanie zasługuje na większy rozgłos! Nie bójcie się, to nie jest przesłodzony romans!

Cierpi ona, cierpi on. Cierpienie zdefiniowało ich życie. Oboje pełni wewnętrznej sprzeczności, borykają się każdego dnia z tym, co ich otacza, a tym co czują w środku. Ich twórcza niemoc staje się kolejnym elementem gry o przetrwanie. Nie zawsze życie jest piękne, nie zawsze ma szczęśliwe zakończenie. Nie można jednak z góry zakładać najgorszego i myśleć nad tym, co będzie. Najlepszą receptą jest przyjmowanie tego co jest z całą paletą uczuć. Strach, złość, poczucie klęski - wszystkie są dla nas dobre. Pozwalają skupić się nam na tym, co ważne, zrozumieć czego w życiu pragniemy.

Momentami dość dramatyczna, ale bardzo pozytywna lektura na letni urlop. Czytało się szybko i przyjemnie. Świetny język, bardzo fajny pomysł na fabułę i realni bohaterowie są wielkim plusem tej książki. Jeśli szukacie czegoś lekkiego i ciekawego, to śmiało możecie po nią sięgać. Polecam.

Uwielbiam romanse. To gatunek, który oceniam zawsze najbardziej krytycznie, wobec którego mam największe wymagania. Ciężko jest mi trafić na książkę, w której zakocham się tak samo jak robią to główni bohaterowie. Zbliża się lato, i chyba nie ma bardziej odpowiedniego momentu na czytanie. A gdy czujemy ciepło na skórze, dobrze jest też poczuć je w sercu. Z „Beach Read” poczułam.

Główna bohaterka jest autorką popularnych romansów, jednak od dłuższego czasu doskwiera jej „zastój” twórczy, a fakt że wydawnictwo depce jej po piętach i domaga się kolejnej powieści wcale nie ułatwia sprawy. Ona sama zresztą jest w beznadziejnej sytuacji finansowej i czuje że naprawdę powinna wypuścić w świat swoje kolejne dziecko. Po rodzinnych zawirowaniach i bolesnym rozstaniu przenosi się do letniego domku na plaży, który ma jej pomóc na nowo otworzyć umysł. Los sprawia, że w domku obok mieszka Augustus z którym parę lat temu studiowała – piątkowy uczeń którego za wszelką cenę starała „pokonać”, choć on nie zdawał sobie sprawy z tej rywalizacji. Terminy gonią ich obu, więc podejmują wyzwanie – zamieniają się gatunkami w których tworzą, a osoba której książka szybciej się sprzeda dostanie prawo chełpienia się nią i otrzyma rekomendację okładkową od drugiej.

Muszę przyznać że pomysł na książkę jest co najmniej oryginalny! A jeszcze bardziej podoba mi się to, że został stworzony z takiej samej niemocy jaka towarzyszyła January. Gdy autorka zabierała się do pisania tej książki, też czuła się wyprana z inspiracji, myślała że już nic nie zostało jej do napisania i żadna historia nie domaga się opowiedzenia.

Postacie…Ah! Wcale nie dziwię się że zakochała się w Augustusie, choć muszę przyznać były momenty kiedy denerwował. Uwielbiam miłości powstałe z przyjaźni, gdy książka nie jest przesiąknięta erotyzmem, a tymi małymi kroczkami prowadzącymi do uczucia. Gus i January to tak urocza para, że gdy czyta się ich historię, to jak jakby najlepsza przyjaciółka opowiadała Ci o swoim życiu. Za obiema postaciami stałabym murem i im obu kibicowałam tak jak trzyma się kciuki za kogoś bliskiego.

Beach Read to wyjątkowa książka, bo oprócz miłości zawiera w sobie to, co potrafi spalić ją doszczętnie- zdradę, oraz to na co zawsze trudno się zdobyć -wybaczenie. Za wspaniałą historią miłosną drugie skrzypce grają więzi rodzinne, relacja między rodzicami January oraz ich historia. Listy zostawione przez ojca January i pisane co roku od jej narodzin sprawiły że łza zakręciła mi się w oku.

To książka taka jakie uwielbiam najbardziej, poruszy serce, pokaże inną perspektywę, zostawi nas z wartościami nad którymi warto się zastanowić, a dodatkowo rozbawi i pozostawi to znajome ciepło.

Choć podtytuł „Wakacyjny romans” wskazuje że znajdziemy tu romans z krwi i kości, podczas lektury zrozumiałam że można rozumieć go dwojako- w końcu początkowym zadaniem January było napisanie romansu przez okres wakacji.

Liczyłam na to że ta książka trafi do mojego TOP OF THE TOP na ten rok, ale czegoś mi tu zabrakło. Czasem były momenty w których fabuła mogłaby się odrobinę skrócić, a jednocześnie nie odjęłoby to to zbyt dużo z całości. Mimo tego jestem oczarowana tą książką. Nie jest moim top, ale to zdecydowanie TA książka. Przypomniała mi, dlaczego lata temu tak bardzo marzyłam o napisaniu książki.

Po Beach Read sięgałam z myślą, że otrzymam lekką i przyjemną, ale pozbawioną jakichś większych wartości książkę. Ot, taką letnią lekturę, od której nie wymaga się więcej, niż spędzenia fajnie czasu. I jakże się miło zaskoczyłam! To niezwykle urocza, ciepła i bardzo wartościowa historia, która pod przykrywką motywu zabawnego zakładu dwójki dawnych znajomych ze studiów skrywa w sobie opowieść o miłości, przyjaźni, żałobie, wybaczeniu i radzeniu sobie z przeciwnościami losu. Nasi bohaterowie nie byli rozpieszczani przez życie, a jednak uczą się, jak nie pozwolić, by złe wydarzenia determinowały ich spojrzenie na teraźniejszość i przyszłość. Ogromną zaletą tej powieści są właśnie bohaterowie - zarówno January i Gus, czyli główna para bohaterów, jak i postacie poboczne, takie jak Shadi, czy Pat i Maggie, są wykreowane tak, że nie sposób ich nie lubić. Całą powieść poznajemy oczami Janie i cieszyło mnie takie rozwiązanie, ale chwilami brakowało mi narracji Gusa - mogłaby wiele wnieść do tej książki. Motyw książki w książce również bardzo mi się podobał - uwielbiam takie rozwiązania, a zakład dwójki pisarzy o to, kto szybciej sprzeda książkę, w której odrywają się od typowego dla siebie gatunku literackiego tylko podkręcił moje zainteresowanie. I chociaż ten wątek wydaje się, że stanowi główny punkt książki, to jednak jest tu o wiele więcej warstw i to zdecydowanie zaleta. To była lektura, która jeszcze chwile z nami zostaje i skłania do myślenia, a także rzuca inne światło na sprawy, które mogły nam się wcześniej wydawać jednolite. Jest tak wiele rzeczy, które chciałabym jeszcze napisać, ale nie chcę spoilerować, więc zakończę to stanowczym - SERDECZNIE POLECAM, będzie warto!

@amanda.says

Jaka powinna być książka na lato? Na pewno lekka, przyjemna, z szybko toczącą się akcją i ciekawymi bohaterami. Ewentualnie jakiś dobry kryminał czy thriller. Zależy co kto lubi. Ja jestem zwolennikiem tej pierwszej grupy, czyli książek lekkich i przyjemnych. I właśnie z tym wyszło nam naprzeciw wydawnictwo Kobiece ze swoją nowością, czyli z „Beach read”.

Wiele słyszałam o tej książce jeszcze przed premierą i miałam naprawdę duże oczekiwania co do niej. Choć najpierw lekki zarys fabuły, żeby było wiadomo o czym piszę.

January jest poczytną pisarką romansów, jednak gdy jej tata umiera, świat leci jej na ziemię. Dowiaduje się o nim czegoś o co by go nigdy nie posądzała. Teraz musi jechać do jego domu nad jeziorem i uporządkować go, a przy tym napisać kolejny gorący romans. Gus pisze poważną literaturę. Los chce, że tych dwoje spotyka się w małym, amerykańskim miasteczku, są zwyczajnie sąsiadami. Oboje mają blokadę twórczą. Nie mogą nic napisać więc pewnego dnia postanawiają się założyć. Wymieniają się gatunkami, January ma napisać coś poważnego, a Gus romans. Mają na to dwa miesiące wakacji. Kto pierwszy sprzeda swoją książkę wygrywa.

Lubię powieści o książkach. Zawsze mnie one do siebie przyciągają więc nie mogłam przejść obojętnie obok i tego tytułu. Co mi się tu podobało? Na pewno zestawienie bohaterów na zasadzie kontrastu. Jest on bardzo wyraźny. January i Gus są jak ogień i woda. Z zaciekawieniem czytałam jak odkrywają swoje wady i zalety, jak uczą się siebie, swojego patrzenia na świat.

Co jeszcze mi się podobało? Na pewno to, że autorka umieściła akcję powieści w małym miasteczku. Lubię czytać o małych społecznościach, gdzie każdy zna każdego. Moim zdaniem takie zamknięcie bohaterów w małym świecie z kilkoma ciekawymi bohaterami drugoplanowymi jest częstym zabiegiem w literaturze, ale najczęściej bardzo udanym.

I ostatnia bardzo dobra rzecz- okładka. W dzisiejszych czasach okładka jest bardzo ważna. A tu od razu przywołuje na myśl lato i plażę.

Jedyne co mi się nie podobało to to, że książka mi się trochę dłużyła. Emily Henry trochę za długo prowadziła do punktu kulminacyjnego. Choć z drugiej strony dla niektórych może to być zaleta. Jeżeli polubicie bohaterów i ich życie to na pewne nie będziecie chcieli, żeby książka się kończyła.

Polecam na lato, szczególnie do torby na plażę. Ta książka to doskonały relaks i wytchnienie w upalny letni dzień oraz doskonała zabawa.

Emily Henry – „Beach read”

Czy dopadł Cię kiedyś brak weny? Czy nagle to co kochałeś przestało sprawiać Ci radość? Jeżeli tak bez problemu możesz sobie wyobrazić co czuje główna bohaterka najnowszej powieści Emily Henry.

January Andrews jest młodą piękną kobietą. Pisze romanse, które cieszą się pozytywnym odbiorem ze strony czytelników. To co robi sprawia jej ogromną przyjemność. Do tego ma kochającego chłopaka rodzinę, czego chcieć więcej? Gdy jej serce zostaje złamane, cały jej świat rozpada się na małe kawałeczki. Traci wenę, gonią ją terminy, a na dodatek jej konto świeci pustkami.

Wszystko zaczyna się jeszcze bardziej komplikować gdy na jej drodze staje dawny znajomy. Czy niefortunny zakład odmieni życie January? Czy każda książka powinna mieć szczęśliwe zakończenie? Oraz czy wenę i chęć do życia można odnaleźć w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie?

Pomimo ponad czterystu stron powieść czyta się bardzo szybko. Łatwy język, duża czcionka oraz liczne dialogi. Spory, choć dość specyficzny humor. Troszkę akcji, troszkę grozy i sporo romansu. Jednym słowem brak nudy. - Czyli coś co misie lubią najbardziej ;)

Gdyby odebrać cały wątek romantyczny na pewno nie byłaby tak dobra jednakże to nie on sam w sobie jest głównym tematem. Poszukiwanie siebie, poszukiwanie weny, własnego ja. Czyli coś co oferują czytelnikom przede wszystkim poradniki. Jak widać literatura obyczajowa również może nieść ze sobą ogromny przekaz, szczególnie dla osób będących na życiowym rozdrożu.

„Czasem tracimy zdolność tworzenia, bo jesteśmy zwyczajnie zmęczeni. Musimy odpocząć i odzyskać siły. Ale innym razem nie potrafimy ruszyć naprzód, bo najpierw musimy zadać sobie parę trudnych pytań. Przekroczyć przeszkody, które stanęły nam na drodze, albo zburzyć ściany – znaki zapytania, które domagają się postawienia” – posłowie autorki.

Emily Henry "Beach read" Wakacyjny romans,

Nieco przewrotna jest ta okładka, z resztą podtytuł również, ponieważ "Beach read", w moim przekonaniu, nie do końca kwalifikuje się jako typowy wakacyjny romans. Raczej niewiele wspólnego ma z klasycznymi wakacjami, motyw plażowania pojawia się w nim rzadko, a bohaterowie nie wypoczywają , ponieważ są akurat zajęci swoją pracą. Jednak, nawet jeśli wakacyjne motywy są w nim śladowe, jest wręcz idealną do zabrania na urlop lekturą, ponieważ opowiedziana przez autorkę historia jest naprawdę urocza.

January autorka poczytnych romansów oraz Augustus piszący nieco bardziej poważne książki, poznali się kiedyś na studiach. W niezbyt sympatycznych okolicznościach, los postawi ich sobie na drodze ponownie. Kiedy January, chcąc w spokoju napisać kolejną książkę, zamieszka w domu, który kiedyś w tajemnicy kupił jej ojciec, Augustus okaże się jej sąsiadem zza okna. Co z tego wyniknie?

Co zrobić kiedy terminy wydawców zaczynają niemiłosiernie gonić pisarza, nadal brakuje dobrego pomysłu na książkę, a pisarska wena gdzieś się ulotniła? A jeśli do tego dochodzi jeszcze przeszłość, o której chciałoby się jak najszybciej zapomnieć? Czy zbliżającej się szybkimi krokami katastrofy da się uniknąć

?

"Beach read" opiera się na klasycznym, dobrze znanym czytelnikom, a przede wszystkim sprawdzonym motywie prowadzącym od nienawiści do miłości. Po pierwszym złym wrażeniu, które na sobie wywarli, January i Augustus staną w szranki z narzuconym sobie literackim wyzwaniem, rywalizując ze sobą w najbliższej im dziedzinie, jaką jest literatura. Wymieniając się gatunkami, w których przyjdzie im napisać powieść, walczyć będą o stworzenie tej zwycięskiej, która stanie się hitem sprzedaży. Jednocześnie będą czynili starania, żeby uporać się ze swoją przeszłością, a stąd już tylko krok do miłości. Czy będą na nią gotowi?

Dobry pomysł na opowiedzenie historii jest jedną z gwarancji osiągnięcia sukcesu. Tak w przypadku January i Augustusa jak też Emily autorki "Beach read".

I chociaż kiełkujący romans odegra w niej spore znaczenie, skupiając uwagę czytelnika na uczuciach bohaterów, mając książkę w rękach czułam, że czytam zabawnie wzruszającą opowieść, łączącą jednocześnie romantyczne chwile i skłaniającą do refleksji. Niezbyt słodką, z nutą goryczy, w której pierwszo i drugoplanowi bohaterowie wydają się być interesujący, nie irytują i chciałoby się w ich towarzystwie spędzić jak najwięcej czasu. I chociaż tzw. romans nie moim ulubionym gatunkiem, to już komedia romantyczna, a za taką uważam "Beach read" jest warta, żeby poświęcić jej odrobinę miejsca w wakacyjnym bagażu. Ja jestem nią usatysfakcjonowana.