Powieść, w której Vonnegut krytykuje cywilizację i ironicznie traktuje teorię ewolucji.
Po co ludzkości takie wielkie mózgi? – zastanawia się duch Leona Trouta, który zginął w wyniku dekapitacji i spędził na Ziemi milion lat, najpierw na statku „Bahia de Darwin”, później na jednej z wysp archipelagu Galapagos. To właśnie z jego relacji dowiadujemy się, jaka przyszłość czeka ludzki gatunek.
A wszystko zaczęło się w 1986 roku: świat ogarnia chaos, wybucha światowy kryzys ekonomiczny, tajemniczy wirus bezpłodności rozprzestrzenia się na całą Ziemię poza kilkoma wyspami archipelagu Galapagos. Ludzkość przetrwa dzięki całkowicie przypadkowym uczestnikom „Przyrodniczej Wyprawy Stulecia”. To oni dają przyszłość całemu rodzajowi ludzkiemu, który przez milion lat wyewoluuje na wyspie w kierunku gatunku przypominającego fokę – wyposażonego w płetwy i znacznie mniejsze mózgi.
Autor | Kurt Vonnegut |
Wydawnictwo | Zysk i S-ka |
Rok wydania | 2020 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 400 |
Format | 14.0 x 20.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8116-965-3 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381169653 |
Data premiery | 2020.07.21 |
Data pojawienia się | 2020.06.17 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Twórczość Kurta Vonneguta jest powszechnie znana i ceniona. Książka, o której Wam dziś opowiem, była moją pierwszą przygodą z tym autorem. W "Galapagos", bo o tej lekturze mowa, cofamy się do roku 1986, kiedy to tajemniczy wirus powoduje u ludzi bezpłodność, świat jest pogrążony w chaosie, a na dodatek kryzys ekonomiczny dobija wszystkich jak leci. W obliczu takiej, a nie innej sytuacji, sto osób, ostatnich przedstawicieli gatunku, wyrusza w „Przyrodniczą Wyprawę Stulecia”, aby osiedlić się na archipelagu Galapagos i tam dopilnować, aby ludzie nie wymarli. Zdecydowana większość uczestników podróży się nie zna i prawdopodobnie nie zna również celu swojej wyprawy. Czy następne lata spowodują, że ludzie mieszkający na wyspie ewoluują, ich wielkie mózgi się skurczą, a zamiast kończyn wyrosną im płetwy? I o co w tym wszystkim chodzi? A o to, że autor bardzo inteligentnie i z ogromną dawką sarkazmu w krzywym zwierciadle przedstawia nam darwinistyczną teorię ewolucji. Krytykuje naszą rasę, ironizuje, jak na dłoni pokazuje absurdy ludzkości. Robi to jednak z tak dużą dozą poczucia humoru, że jego zdanie na temat głupoty człowieka nie razi. Książka jest mega specyficzna i nie ma nic wspólnego z lekkimi i przyjemnymi lekturami, po które sięgamy, aby się zrelaksować i odprężyć. I choć jest okraszona sporą dawką dobrego humoru, to jednak trzeba nieco się na niej skupić. Na pewno skłania też do przemyśleń i refleksji. To oczywiście w żadnym wypadku nie są jej wady. Lektura podobała mi się bardzo i po jej przeczytaniu mam ochotę sięgnąć po inne dzieła pana Vonneguta. A "Galapagos" zdecydowanie Wam polecam!
Narratorem powieści jest duch pewnego robotnika stoczniowego, który stracił życie na skutek wypadku przy pracy. Statek staje się domem nieszczęśnika na ponad milion lat, podczas których będzie on niewidzialnym obserwatorem losów ludzkości. Tymczasem grupa osób obejmująca m.in. geniusza komputerowego, nauczycielkę biologii, bogatego inwestora i pospolitego oszusta, przygotowuje się do rejsu określanego jako "Przyrodnicza Wyprawa Stulecia" po wyspach archipelagu Galapagos. Nietrudno przewidzieć, że podróżnicy nie będą mieli szansy podziwiać endemicznych gatunków zwierząt (a raczej nie w taki sposób jakiego mogliby się spodziewać). Otóż na skutek globalnej katastrofy cywilizacyjnej dochodzi do upadku ludzkości, a uczestnicy wyprawy przyrodniczej są jednymi ocalałymi przedstawicielami naszego gatunku. Jako rozbitkowie na jednej z wysepek archipelagu podejmują desperacką walkę o przetrwanie, z czasem dając początek nowej generacji człowieka. W czasie trwającej milion lat ewolucji dojdzie do regresu cech, które w nowych warunkach nie były ludziom potrzebne.⠀
⠀
Istotne, że już na początku poznajemy zakończenie historii, by następnie stopniowo dowiadywać się jak do tego wszystkiego doszło. Wobec tego książce można by zarzucić brak elementu zaskoczenia i poniekąd jest to prawda. Nie przeszkadzało mi to jednak z ekscytacją śledzić przebiegu wydarzeń. Tak naprawdę to bardzo interesujące - takie przejście od ogółu do szczegółu - idealna sprawa dla osób o analitycznym umyśle. Vonnegut po mistrzowsku przeskakuje w różne miejsca osi czasowej, nie wprowadzając przy tym chaosu.
Inna sprawa, że mizantropia autora dosłownie wylewa się z kart powieści. "Wielki mózg" współczesnego człowieka postrzegany jest jako źródło wszelkiego zła, a sprawy zaszły już tak daleko, że jednym wyjściem z sytuacji jest uwstecznienie się. To raczej cyniczne podejście do kwestii ludzkiej natury i inteligencji. Jednak książka zapewnia zupełnie inne doznania niż typowe powieści, więc bez problemu jestem w stanie to autorowi wybaczyć. Czytało mi się wyśmienicie, gorąco polecam każdemu, kto lubi czarny humor i nie ma nic przeciwko ironicznemu spojrzeniu na świat :)
Choć "Galapagos" być może nie jest szczególnie rozpoznawalną książką Vonneguta, mnie to jak zwykle w żaden sposób nie powstrzymało przed sięgnięciem po nią. Autor ten już od dawna jest moim niewątpliwym faworytem i (przynajmniej do tej pory) każda jego powieść zawsze wywołuje u mnie uśmiech i poprawia humor, nawet jeśli porusza ciężką tematykę. Jednak czy tym razem było podobnie? Czy podróż na pokładzie statku "Bahia de Darwin" wspominać będę równie ciepło, co inne przygody przeżyte z bohaterami innych książek Vonneguta? Podejrzewam, że tak. Galapagos być może nie zachwyciło mnie w ten sam sposób, co chociażby "Syreny z Tytana" lub "Matka noc", aczkolwiek i tak uważam ją za naprawdę wartościową. Co jednak niestety niekoniecznie wypaliło?
Było tak:
Czytelnik wybiera się wraz z duchem syna znanego autora powieści science-fiction w szaloną, trwającą aż milion lat podróż. Narratorem i naszym przewodnikiem jest Leon Trout, który zmarł podczas budowy statku wycieczkowego "Bahia de Darwin". Jest świadkiem naprawdę wielu szalonych wydarzeń, a także dokonuje obserwacji na temat ewolucji i zachowań człowieka. Bohaterów książki jest naprawdę wielu, jednak łączy ich jedno - są uczestnikami "Przyrodniczej Wyprawy Stulecia", która raz na zawsze odmieni ich życie. Statek wycieczkowy, na którym udali się na wyspy z archipelagu Galapagos stał się zupełnie nową Arką, a oni wszyscy Adamami i Ewami, od których zależeć będzie przyszłość całego gatunku. Tajemniczy wirus bezpłodności zaatakował ludzkość i tylko tej nietypowej grupie osób z zupełnie rożnych światów udało się go uniknąć. Jak więc potoczy się ich niesamowita, dosyć długa przygoda?
Nie ma co ukrywać, że nie jest to książka najprostsza i najprzyjemniejsza w odbiorze, nawet jeśli Vonnegut ponownie chwali się lekkością swojego pióra oraz niezbyt skomplikowanym stylem. Nie zmienia to jednak faktu, iż bohaterów jest wielu, a wydarzenia nie są poukładane chronologicznie, przez co niejednokrotnie można się we wszystkim pogubić. Mimo wszystko, nie jest to coś nowego w twórczości Vonneguta. Każdy jego fan powinien doskonale wiedzieć o tym, iż ten autor uwielbia bawić się treścią oraz słowem, a mieszanie w głowie czytelnika nie jest dla niego czymś nowym. "Galapagos" nie jest jednak książką, od której warto zaczynać swoją przygodę z dziełami tegoż amerykańskiego pisarza. Chociaż po pewnym czasie zaczyna robić się przejrzysta i łatwiejsza w odbiorze, można się przez te wszystkie dziwactwa zrazić. Szczególnie, że jest ich dosyć sporo...
Głównym tematem książki jest jednak ironiczne przedstawienie teorii głoszonych przez Karola Darwina, a także rozważania co do teorii ewolucji. Vonnegut podchodzi do ludzkiego gatunku dość krytycznie i przedstawia wszystkie mankamenty naszych "wielkich mózgów". Fakt, iż jest to opowiastka z elementami science-fiction pozwala na naprawdę wiele swobody i kreatywnego wykorzystania miejsca i czasu akcji. Co jakiś czas pojawiają się ciekawe cytaty wybitnych ludzi, które są opowiadane przez znajdującego się na statku robota. Jest to naprawdę ciekawe urozmaicenie i dodaje całej historii wiele uroku.
Ludzie z retrospekcji na retrospekcję coraz bardziej się zmieniają, a opowieść przedstawia kruchość i niedoskonałość ludzkiej egzystencji. Ukazuje absurdy oraz wpływ niektórych wydarzeń na naszą codzienność. Wszystko jest utrzymane w (jak to już u tego autora bywa) słodko-gorzkim klimacie, jednocześnie bawiącym, a także zmuszającym do refleksji i przemyśleń nad tym, co dzieje się w naszym codziennym życiu. Zwłaszcza, że po ponad trzydziestu latach powieść ani trochę się nie zestarzała...
"Galapagos" jest historią niewątpliwie intrygującą, aczkolwiek niestety nieco cięższą od poprzednich książek Kurta Vonneguta. Gdy już się jednak uda przywyknąć do ogromu bohaterów oraz nieco poplątanej chronologii, historia jest naprawdę poruszająca oraz dająca do myślenia. Polecam tę książkę mimo wszystko osobom, które miały z twórczością autora do czynienia. Jest to historia nieco zawiła, dlatego też wiele osób może się zniechęcić do innych tytułów Vonneguta.
Książka od samego początku zaskakuje i to bardzo pozytywnie. Głównym bohaterem jest duch Leona Trouta. Mężczyzna ten zginął w wyniku dekapitacji przy budowie statku wycieczkowego Bahia de Darwin. Jednak zamiast przejść na tamten świat, postanowił towarzyszyć statkowi jako duch i wszystko dokładnie obserwować. To właśnie na Bahia de Darwin organizowana jest Przyrodnicza Wyprawa Stulecia, a jej uczestnicy staną się protoplastami nowego gatunku ludzi. Leon Trout z wielką uwagą śledzi losy poszczególnych osób na statku, a później ich życie na jednej z wysp archipelagu Galapagos, narodziny kolejnych pokoleń i tak przez milion lat. Jest zatem świadkiem ewolucji ludzi, którzy staną się organizmami wodnymi. Zamiast rąk będą mieli płetwy, ich mózg ulegnie znaczącemu zmniejszeniu, a za wrogów będą mieli morskie drapieżniki.
Leon Trout zabiera nas zatem w taką mityczną podróż arką Darwina i snuje rozważania na temat kondycji ludzkości w XX wieku i teorii ewolucji. Krytykuje wiele paradoksów i absurdów w zachowaniu ludzi, których był świadkiem na co dzień. Głównym tematem jest jednak ewolucja i polemika z teorią Darwina, często w bardzo zabawny sposób. Szczególnie dużo uwagi Leon Trout poświęca wielkiemu mózgowi człowieka, który według niego nie jest najbardziej udanym wytworem ewolucji, ale jej błędem, ślepą uliczką. Temat ewolucji, a szczególnie dużego mózgu przewija się praktycznie cały czas i przyznam, że z wielką ciekawością czytałem polemikę autora z teorię Darwina, historie bohaterów i opis istot, jakimi staną się ludzie za milion lat. Całość doprawiona została dużą dawką humoru i sarkazmu, co nadaje książce niezwykłego charakteru.
Nie jest to jednak najłatwiejsza w odbiorze książka. Autor bawi się nie tylko samą treścią, ale również formą. Nie dostaniemy zatem opowiedzianej chronologicznie od początku do końca opowieści, ale szereg mniejszych historii poszczególnych bohaterów, które czytelnik sam musi złożyć w całość. Co więcej, Vonnegut wielokrotnie przedstawia wiele pobocznych wątków, opisujących historie z życia bohaterów, wydarzenia z ich życia i wiele innych kwestii. Nie będę ukrywać, na początku Galapagos czytało mi się dość trudno, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego nietypowego sposobu opowiadania historii.
Galapagos to książka, którą można byłoby opisać pytaniem głównego bohatera: po co ludzkości takie wielkie mózgi? To staje się punktem wyjścia do ukazania losów ewolucji rodzaju ludzkiego w wyniku zmian, jakie zaszły na świecie. Powieść stanowi interesującą polemikę z teorią ewolucji Darwina i bardzo często się do niej odnosi.
Po dokładnie trzydziestu pięciu latach od premiery „Galapagos” Kurta Vonneguta powraca na rynek w nowej edycji. Co prawda nie jest to powieść tak znana, jak chociażby „Rzeźnia numer pięć”, „Kocia kołyska” czy „Śniadanie mistrzów”, nie zmienia to jednak faktu, że stanowi jedno z najlepszych dokonań tego pisarza. I rzecz, którą absolutnie koniecznie przeczytać powinni miłośnicy prozy Chucka Palahniuka.
Było to tak. Milion lat temu był sobie rok 1986, czas, kiedy świat pogrążył się w chaosie i kryzysie ekonomicznym. Dodajcie do tego tajemniczy wirus bezpłodności i chyba możecie sobie wyobrazić, jaka tragedia spotkała ludzkość. A właściwie jaki koniec spotkał ją poza garstką szczęśliwców, których te problemy nie dosięgnęły, kiedy brali udział w Przyrodniczej Wyprawie Stulecia na wyspy Galapagos. Kolebka ewolucji staje się kolebką nowego etapu istnienia ludzi. Miejsce, skąd nowi Adam i Ewa zaczynają odbudowę gatunku, ale w formie, w jakiej nikt by się tego nie spodziewał. A wszystko to pod okiem Leona Trouta, ducha zdekapitowanego mężczyzny, który przez milion lat obserwuje zmiany, jakie zachodzą na świecie…
„Galapagos” Kurta Vonneguta to opowieść o końcu świata. A może bardziej adekwatnie należałoby rzec o końcu ludzkości. „Galapagos” Kurta Vonneguta to także polemika podjęta z Charlesem Darwinem i jego teorią ewolucji. Przede wszystkim jednak „Galapagos” Kurta Vonneguta to zjadliwa, piekielnie trafna satyra na nasz świat, nasze społeczeństwo i czasy. Powstała co prawda trzydzieści pięć lat temu, ale wciąż jest równie aktualna, co w chwili swojej premiery. I wciąż robi nie mniejsze wrażenie, chociaż przez ten czas literaci uraczyli nas niejednym mocnym dziełem osadzonym w podobnych ramach narracyjnych i fabularnych.
Siła „Galapagos”, jak siła reszty powieści i opowiadań, jakie wyszły spod ręki Vonneguta, tkwi w połączeniu szalonych pomysłów, ciętego humoru i przejmująco trafnej wizji. Wizji wyolbrzymionej, przepuszczonej przez filtr krzywego zwierciadła i wypełnionej mocą tkwiącą w prostocie. Bo proza Vonneguta jest prosta. Styl i opisy, pełne nietypowego podejścia do tematu, skupienia na nieoczywistych elementach i zabawie słowem, są ascetyczne i uproszczone, ale moc, jaka w nich się kryje poraża. Fabuła wciąga i urzeka, postacie są pełnokrwiste, chociaż pozostają jednocześnie bardziej archetypami, niż żywymi osobami, rozwiązania fabularne są nie tylko zaskakujące, ale też mają na celu zwrócenie nam na coś uwagi.
Efekt finalny jest iście rewelacyjny i pełen głębi. Imponujący, zachwycający, poruszający i nie pozwalający o sobie zapomnieć. Śmieszy i przeraża, intryguje i bawi. Długo można by wymieniać, ale każdy, kto ceni ambitną literaturę znajdzie tu coś dla siebie. Do tego na miłośników Vonneguta czekają takie smaczki, jak fakt, że bohaterem jest tu syn Kilgore’a Trouta znanego z takich książek, jak „Rzeźnia numer pięć” czy „Śniadanie mistrzów”. Fani prozy wspomnianego na wstępie Chucka Palahniuka znajdą tu nie tylko podobieństwo stylu, ale też i wątki, które potem znalazły się w dylogii „Potępieni” / „Przeklęci”.
W skrócie: polecam gorąco, jak wszystkie powieści Vonneguta. I jak zawsze niecierpliwie czekam na wznowienie kolejnych książek tego mistrza literatury. Każdą z nich warto brać w ciemno – nigdy nie zawiodą. A jakby było Wam mało galapagosowych wrażeń rozejrzyjcie się za płytą „Galapagos Vol. 1” The PepTides, inspirowaną tym dziełem.