Wyczekiwany latami finał serii „Szklany tron”! Światowy bestseller królowej fantasy, Sarah J. Maas, oferuje czytelnikowi epickie, niezapomniane zakończenie!
Życiowa podróż Aelin – od niewolnicy do królowej niegdyś wielkiego królestwa – osiąga swój rozdzierający serce finał, gdy wybucha wojna na świecie.
Gdy wszystkie wątki w końcu się łączą, wszyscy muszą stanąć do walki o przyszłość. Niektóre więzy pogłębią się jeszcze bardziej, podczas gdy inne zostaną zerwane na zawsze w wybuchowym ostatnim rozdziale serii „Szklany tron”.
Autor | Sarah J. Maas |
Wydawnictwo | Uroboros / GW Foksal |
Seria wydawnicza | Szklany tron |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 736 |
Format | 14.8 x 21.0 cm |
Numer ISBN | 9788328061217 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328061217 |
Wymiary | 148 x 210 mm |
Data premiery | 2019.05.08 |
Data pojawienia się | 2019.03.26 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 14 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 4 szt. (realizacja 2024.04.21) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz 2024.04.22 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Czytając "Wieżę Świtu" czułam pewne zniecierpliwienie, które dotyczyło dalszych losów bohaterów zostawionych w Erilei. Choć śledziłam losy Chaola z radością, to w mej głowie kotłowało się pytanie "CO Z AELIN?!". Sarah wie doskonale, jak utrzymać napięcie przy tak obszernej serii jak ta, i od pierwszych stron zatraciłam się w "Królestwie Popiołów" na dobre.
Z racji, że jest to już ostatnia część "Szklanego Tronu" (podzielona na 2 części), siłą rzeczy wyczuwalne jest zbliżanie się do kulminacyjnych momentów historii. Nie mogę wyjść z podziwu, jak dobrze z każdym rozdziałem łączą się poszczególne losy postaci, które pojawiały się od pierwszych zmagań Celaeny Sardothien po wydarzenia z tej powieści. Przyjemnie obserwowało mi się zmiany jakie zachodzą w bohaterach, rozwój charakterów czy nowe podejścia do wyzwań stojących im na drodze. Nieraz uśmiechałam się i wzruszałam podczas czytania, nie brakowało też wstrzymywania przeze mnie oddechu z przejęcia, a o to nie łatwo.
Pośród wszechobecnych ważnych decyzji, które muszą podejmować zarówno osoby z bliskiego otoczenia Aelin, jak i postacie poboczne, dobrym wyborem było pokazywanie ich słabości, nawet tych, których czytanie sprawiało ból. Sama opowieść jest podzielona na wątki Aelin i Rowana, Aediona i Lysandry, Doriana i Manon oraz Chaola i Yrene. Każda z tych osób, a także inne przewijające się na stronach "Królestwa Popiołów", kroczy swoją drogą i ma swoje własne dylematy do rozwiązania. Bardzo spodobało mi się to, jak dojrzeli Dorian i "wiedźmiątko", a przy tym nie stracili pazura. W tej części widać, jak Król Adarlanu próbuje odkryć kim naprawdę jest, oraz jaki może się stać, a Manon sukcesywnie burzy mury, jakie wokół siebie zbudowała.
Martwiłam się, że ciągłe strategie wojenne i starcia będą uciążliwe, ale przeplatanie ich z innymi wątkami sprawiło, że czytało się je naprawdę dobrze. Choć Maas z każdym ważniejszym momentem odkrywa karty i tajemnic zostaje coraz mniej, to świadomość, że to już powoli koniec mej przygody z czytaniem o zabójczyni, która nie tylko jest z pochodzenia królową, ale staje się nią poprzez swoje działania i poświęcenie, przyprawia mnie o prawdziwy smutek. "Królestwo Popiołów" to jedna z lepszych części serii, o ile nie najlepsza. Wartka akcja, kalejdoskop emocji, duże starcia z armiami Erawana, zręczne splatanie wątków to idealnie wymierzona mieszanka. Jeśli jeszcze nie zdecydowaliście się na tą serię, lub odpuściliście na wcześniejszych etapach, to mogę poręczyć, że te tysiące stron - a tym samym niesamowita historia - są warte przeczytania.
"-Musisz wytrzymać jeszcze trochę i pamiętać o jednym.
Evalin położyła swą widmową dłoń nad sercem córki.
-Tu kryje się jedyna siła, która naprawdę ma znaczenie.[...] Ona poprowadzi cię do domu."
Po 4 latach przyszła pora na zakończenie mojej przygody z tymi książkami. W pierwszy weekend majowy zabrałam się za Królestwo popiołów i teraz chciałabym podzielić się swoją opinią.
Aelin Galathynius, zamiast bronić za wszelką cenę swojego królestwa, spoczywa w żelaznej trumnie jako zakładnik królowej Fae, Maeve. Żąda ona od Aelin całkowitego posłuszeństwa i złożenia przysięgi krwi. Była królewska zabójczyni codziennie jest torturowana, a jej silna wola coraz bardziej łamana. W tym samym czasie Rowan wyrusza na poszukiwania swojej ukochanej i nie liczy się dla niego nic, poza tym, by ją wyrwać z rąk wroga. Czy zdąży on uratować Aelin, zanim zgaśnie jej płomień?
Powrót do tej serii był bardzo emocjonujący. Stęskniłam się za wszystkimi bohaterami i za całą akcją, więc z przyjemnością siadłam do lektury tej powieści.
Skoro wspomniałam już o bohaterach, to muszę wyznać coś na temat Rowana. Nie polubiłam go w poprzednich częściach. Wprost nie mogłam już o nim czytać, a sceny, w których występował, najchętniej bym pomijała. Jednak w tym tomie coś się wydarzyło i Rowan zdołał zdobyć moją sympatię. Zaimponował mi swoim uporem i tym, że za wszelką cenę chciał odnaleźć ukochaną Aelin, nie patrząc na konsekwencje. Jest to może dość głupie, ale z drugiej strony cholernie romantyczne. Dlatego chyba mogę teraz powiedzieć, że stanęłam po stronie wielbicieli tej postaci.
Co do samej głównej bohaterki, Aelin zaimponowała mi tym, jak silna się okazała. Mimo codziennego strachu, mimo bólu i katuszy, jakie przeżywała, nie poddała się i nie straciła swojego hartu ducha. Możecie mi wierzyć lub nie, ale ogromnie jej kibicowałam, kiedy przychodził kolejny fragment, gdzie znęcano się nad nią. Trzymałam kciuki, żeby broń Boże nie poddała się i wyszła z tej całej sytuacji jakoś w jednym kawałku.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że ta część aż tak mnie wciągnie – i to od samego początku. Wyszło na to, że te ponad siedemset stron pochłonęłam w dwa dni. Po prostu moje czytanie zmieniło się w jakiś maraton, ale absolutnie nie żałuję. Całkowicie zagłębiłam się w tę historię i bardzo się z tego powodu cieszę.
Dopiero przy ostatnich stu stronach pierwszej części tego tomu (pamiętajmy, że polskie wydanie dzieli się na dwie książki) mój entuzjazm zaczął spadać. Przyznaję, że trochę zaczęło być nudno, ta akcja gdzieś tam zeszła na dalszy plan i w zasadzie ta końcówka to było takie pitu pitu. Jednakże w kontekście całości, czyli tych siedmiuset stron nie było to aż tak rażące. W końcu wiedziałam, że jest kontynuacja, więc nie martwiłam się aż tak bardzo.
Ta część przypomniała mi, za co pokochałam tę serię i za to jestem ogromnie wdzięczna. Nie będę jednak rozpisywać się za dużo na temat całości, ponieważ chciałabym to zrobić w recenzji drugiej części.
Powiem jeszcze tyle, że jeżeli zastanawiacie się jeszcze czy sięgać po zakończenie Szklanego tronu, to powiadam Wam: czyńcie to.
Jak zacząć recenzje książki, która rozerwała mnie na strzępy? Nie mam pojęcia... chociaż z drugiej strony to już jest jakiś początek.
Książę Rowan wraz z drużyną szukają zaginionej Aelin. Właśnie ona została uwięzione przez Maeve, która posunie się do wszystkiego, aby zdobyć informacje dotyczące położenia Kluczy Wydra. W tym samym czasie Dorian wraz z Manon szukają wiedźm Cochran, aby te wspomogły ich w walce z Erwanem, który zaczął natarcie na obrońców Terrasenu. Jak widać, sytuacja nie wygląda za ciekawie.
Co mogę powiedzieć o książce? A to, że miała niesamowite sceny batalistyczne, których brakowało mi w najnowszym sezonie Gry o Tron. Ogólnie bardzo mile zaskoczył mnie Dorian, który od pierwszych części był mi bardzo obojętny. Teraz okazało się, jaki z niego jest tak naprawdę intrygant i mądrala!
W ogóle czy zastanawialiście się kiedyś, jak ważną rolę odgrywają kwiaty w tej serii? Nie? To teraz pomyślcie o Klątwie Wiedźm dotyczącej Pustkowi lub o kwiecie Terrasenu. Kojarzycie już coś? Jeśli tak to dobrze, bo w tej książce uświadczycie pewnej sceny z kwiatami w popiele... która rozerwała mnie na strzępy. Nie powiem nic więcej, bo to magiczna i warta zapamiętania chwila, z którą sami musicie się zapoznać. Zapamiętajcie tylko, że była bardzo piękna i wzruszająca.
Jak mogę podsumować tę serię? A tak, że to piękna, ale i brutalna opowieść o dziewczynie, która próbuje wrócić do domu. Opowieści, która od początku darzyła do tego, aby połączyć wszystkie wątki i zewrzeć je w jeden niepowtarzalny wielki finał. Niesamowity finał, który mnie jako czytelnika bardzo satysfakcjonuje. Uświadomił mi, jak wielkie znaczenie miały poprzednie części. Dzięki nim wszystko wskoczyło na odpowiednie zakładki i pokazało, jak genialna i przemyślana jest ta seria. Padam do stup Sarah J. Maas i daje 5/5.
Aelin Galathynius została pojmana przez złą królową Maeve, która każdy kolejny dzień jej życia zamienia w piekło. Poddaje ją wymyślnym torturom, które mogłyby złamać niemal każdego. Książę Fae i jednocześnie towarzysz, nie zaprzestaje poszukiwać swojej ukochanej, mimo że czas nieubłaganie ucieka. Rowan zrobi wszystko i stoczy niejedną bitwę, by tylko odzyskać Aelin.
"Szklany tron", to seria, która rozpoczęła moją przygodę z twórczością Sarah J. Maas. Każdy kolejny tom czytałam z takim samym zainteresowaniem i przeżywałam losy bohaterów. Dlatego świadomość, że ta seria dobiega końca nie działała na mnie optymistycznie. Postanowiłam zatem jak najdłużej delektować się przygodami Aelin. W przypadku recenzji "Królestwa popiołów" nie ma sensu skupiać się na dokładnym przybliżeniu fabuły, gdyż dla osób, które nie sięgnęły jeszcze po ten tom, mógłby to być duży spojler. Dlatego skoncentruję się na moich wrażeniach z lektury. Po dramatycznym zakończeniu poprzedniego tomu długo zastanawiałam się, jak autorka zdecyduje się poprowadzić dalej tę historię. Niektóre zabiegi udało mi się przewidzieć, inne były totalnym zaskoczeniem. Całość ma ponad tysiąc stron, więc każdemu z bohaterów zostało poświęcone sporo czasu. Akcja właściwa nie kręci się już tylko wokół miłości Aelin i Rowana, ale także dużo czytamy o Manon, Dorianie, Aedionie, Chaolu, Yrene, Lorcanie, Elide. Na przestrzeni tych kilku tomów, każda z tych postaci przeszła większą lub mniejszą przemianę. Każdą z nich za coś kocham, lubię i szanuję. Każda z nich coś poświęciła dla większego dobra, dla lepszego jutra. Nie zawsze zgadzałam się z wizją Sarah J. Maas, często złościłam się o to, jakie kłody rzuca pod nogi moim ulubionym bohaterom. Były także chwile podniosłe, wzruszające, zabawne, a nawet przerażające. Cieszę się, że wątki zostały zgrabnie poprowadzone do końca i rozwiązane. Co prawda, niektóre z nich mi się dłużyły albo wzbudzały zniecierpliwienie, ale jak wiadomo, nic nie jest doskonałe. To, co zdecydowanie zachwyci każdego czytelnika to warsztat pisarski autorki, który z powieści na powieść jest coraz lepszy. Lekki styl, wspaniała kreacja bohaterów i epicka historia sprawia, że nie da się oderwać od czytania. Każdy kolejny rozdział przynosił wiele skrajnych emocji i wzmagał moją ciekawość. Zwroty akcji niejednokrotnie przyspieszały bicie serca, a interakcje bohaterów wywoływały uśmiech na twarzy. Tak jak mogłam przypuszczać, zakończenie było zaskakujące i godne pióra Maas!
"Królestwo popiołów" to wspaniałe zwieńczenie serii, która zachwyciła czytelników na całym świecie. Aby się o tym przekonać, należy po raz ostatni zagłębić się w ten fantastyczny świat i spotkać się z bohaterami, którym kibicowaliśmy przez sześć części. Ze swojej strony gorąco polecam i zachęcam się do zapoznania z losami Aelin Galathynius i jej przyjaciół.
Finałowy tom serii „Szklany tron” autorstwa Sarah J. Maas został podzielony na dwie części ze względu na swoje rozmiary – i dobrze, bo i nawet podzielone tomy nie są kruszynkami. Oba to wielkie bloki papieru – czyli dużo, dużo akcji. A dzieje się już od samego początku – narracja przeskakuje między kolejnymi bohaterami, dzięki czemu mamy wgląd w różne oblicza konfliktu, widzimy jak w różnych miejscach postępują wydarzenia. Zarazem sprawia to, że fabuła wciąga, a my z wielkim zainteresowaniem śledzimy kolejne zdarzenia, chcąc dowiedzieć się, co teraz przydarzy się naszym ulubionym postaciom. Autorka popycha bohaterów do ostatecznego starcia, z którego nie wszyscy wyjdą cało. Konflikt urósł do takich rozmiarów, że podziwiam autorkę, że była w stanie to wszystko skoordynować i rozplanować – „Królestwo popiołów” to łącznie ponad tysiąc dwieście stron zmagań, intryg, poświęceń, strachu i wysiłku w wykonaniu tak wielu postaci, a jednak wszystko ostatecznie składa się w całość, od której trudno się oderwać. Polecam serdecznie serię „Szklany tron” – autorka zaczęła niepozornie, jednak seria rozrosła się do zupełnie innego poziomu. Warto sięgnąć po twórczość Sarah J. Maas. :)
Czy można powiedzieć na temat tego tomu cokolwiek, żeby przypadkiem nie zaspoilerować poprzednich części? No nie wiem... Jedyne, co mogę powiedzieć na temat fabuły tak, żeby każdy był zadowolony, zostanie zawarte w jednej frazie: będzie się działo!
Bardzo miło było wrócić do wykreowanego przez Maas świata. Świata zdrajców, bohaterów, niebezpieczeństw, ale również pozytywnych aspektów w postaci przyjaciół, spędzania czasu na ciekawy sposób i pracowania na te dobre wspomnienia. Seria Szklany tron to jedna wielka przygoda, która pochłonęła mnóstwo osób! Niestety, właśnie dobiegła końca...
Ostatni tom z tej serii został podzielony na dwie części ze względu na swoją objętość. Już poprzednie tomy czytało się z trudem, było to po prostu niewygodne. Nie bardzo rozumiem hejtu na wydawnictwo Uroboros, bo moim zdaniem ich decyzja była słuszna. :)
Co znajdziemy w Królestwie popiołów? Przede wszystkim dokończenie wszystkich wątków z poprzednich części, dalsze rozwinięcia fabuły, ale jednak zmierzające już do końca. Słowo koniec brzmi bardzo dziwnie w momencie, gdy mowa o twórczości pani Maas, bo wszyscy jej miłośnicy doskonale wiedzą, że autorka niekoniecznie radzi sobie z zamykaniem wątków. Z tego też powodu nie mogę powiedzieć, że czytając ostatni tom ciągle miałam przyspieszone bicie serca czy gęsią skórkę. Niestety, momentami Sarah J. Maas po prostu nudzi. Szczęśliwie dla czytelników są to tylko pewne momenty, na które w świetle całości można zmrużyć oczy.
Bardzo ogólnie rzecz ujmując, ostatni tom świetnie się prezentuje, choć nie jestem pewna, czy akurat takie zakończenie spodoba się wszystkim czytelnikom. Jak dotąd widzę raczej pozytywne opinie, choć zdarzają się wyjątki. Wiadomo, że niezwykle trudno jest zakończyć tak rozbudowaną serię w sposób, jakiego oczekiwaliby czytelnicy - czyli tak, aby każdy był zadowolony. Wspieramy różnych bohaterów i różnie chcielibyśmy kierować ich wyborami, ale to w rękach autorki leży ich los. My możemy go tylko zaakceptować albo już na zawsze obrazić się na całą tę serię. :)
Wiem, że moja recenzja nie wygląda zbyt klarownie ani zachęcająco - trudno jest zebrać myśli pisząc o tak obszernej serii. Dlatego w dwóch zdaniach podsumowania jasno się wyrażę: jak najbardziej polecam wszystkim serię Szklany tron. Zdarzają się tomy, które wypadły raczej słabo, ale nie można zapominać o tych, które są naprawdę doskonałe! Pamiętajmy o tym, że nie bez powodu ta seria cieszy się tak ogromną popularnością. Naprawdę warto spróbować i wciągnąć się w przygody Chaola, Celaeny, Manon, Doriana etc. Serdecznie polecam!
Siedziałam jak na szpilkach nie mogąc się doczekać finałowego tomu cyklu Szklany Tron autorstwa Sarah J. Maas, kiedy Wydawnictwo Uroboros pokazało nam nie jeden, a dwa wspaniałe tomy o naszej Aelin Galathynius, nie posiadałam się z radości. Dlaczego? Bo to dwa razy więcej przyjemności! Uwielbiam naszą zabójczynię, która jest królową Terassenu, czeka ją wiele przygód, a przede wszystkim walka o to co słuszne. Jak potoczą się losy tej dzielnej kobiety? Czy autorka przygotowała dla nas rozdzierające serce zwroty akcji?
Historia „Miasta popiołów” rozpoczyna się tam, gdzie zakończyło „Imperium burz”. Aelin przeszła bardzo długą drogę, od niewolnicy poprzez zabójczynię, by dowiedzieć się, kim jest naprawdę. Ogniste Serce walczy o przyszłość swojego ludu, wypowiada wojnę ciemności, stając się jej zakładniczką. Maeve zrobi wszystko, by utrzymać Aelin w ryzach, spoczywa w żelaznej trumnie skuta łańcuchami próbując przetrwać. Nie zwariować, pamiętać, kim naprawdę jest, broniąc się przed złożeniem hołdu i przysięgi krwi Królowej Fae. Walczy, aby pozostać sobą mimo tortur, którym jest poddawana każdego dnia. Woli, żeby wszystkie siły skoncentrowały się na walce z Erawanem, prawdziwym zagrożeniem niż jakąkolwiek próbą jej ocalenia. Tylko, co na to Rowan? Czy będzie w stanie jedynie chronić królestwo, kiedy wie, że Aelin go potrzebuje? Nic z tych rzeczy! Wyrusza na ratunek ukochanej, tylko czy zdąży? Czy uda mu się na czas ją odnaleźć? Czy Rowan sobie poradzi?
Myślę, że nie muszę zachwalać, czy szczególnie Wam udowadniać, jak wspaniała i emocjonująca jest seria Szklanego Tronu, jak wiele pobudziła w nas wyobraźni, jak kochaliśmy i walczyliśmy z decyzjami autorki, nawet jeśli nie do końca się z tym zgadzaliśmy. Emocje, emocje i emocje, brutalność tortur, która spotykała nasze Ogniste Serce sprawiają, że ma się ochotę walczyć w jej imieniu z Maeve, trzeba przyznać, że utrzymuje poziom okrucieństwa. Walka naszych bohaterów trwa na kilku polach, a wszystko aby zmylić przeciwnika, który jedynie czekał na najmniejszy błąd. Trzeba w końcu odnaleźć ostatni z Kluczy Wydra i odnaleźć swoją królową, prawda?
Jeśli boicie się tego, że nie dacie radę ułożyć sobie w głowie wszystkich wątków, przez co akcja wypadnie dość chaotycznie lub, że zostaniemy wrzuceni w wir akcji nie pamiętając wszystkich wydarzeń, nie musicie tego robić. Maas rozkręca akcję powoli tłumacząc przy tym, co się dzieje z bohaterami, przypominając ostatnie wydarzenia mające miejsce w „Imperium burz”, dzięki czemu stopniowo wdrażamy się w sytuację. Kolejne wydarzenia chwytają za serce, sprawiają, że błądziłam nie mogąc się oderwać od lektury.
Maas jest mistrzynią w sprawianiu, że dobro wykreowanego przez nią bohatera jest dla czytelnika bardzo ważne, zaczynamy się z nimi zżywać i chcieć coś zrobić, aby było lepiej. Język autorki jak zawsze mnie zachwycał, opisy walk, wszelkie poetyckie porównania są tym, co tak bardzo lubię w jej twórczości.
Wielu mogło wątpić w decyzję Wydawnictwa, aby podzielić „Miasto popiołów” na dwie części, jednak przy naszym tłumaczeniu i wielkości książki to rozwiązanie jest koniecznością. Załamanie grzbietu może nie jest taką priorytetową sprawą, ale wygoda czytania już tak. Książkoholicy dbają o swoje zbiory, dlatego myślę, że nie powinniście się tym za bardzo przejmować. To właściwa decyzja.
„Miasto popiołów” to dwa tomy pełne emocji, pierwszy już za mną, cieszę się, że drugi czeka na moją uwagę leząc na regałowej półce, nie wiem czy dałabym radę długo czekać na to by dowiedzieć się, czy Erilea przetrwa wojnę? Jak potoczą się dalsze losy naszych ukochanych bohaterów?
Wieloletnia przygoda ze „Szklanym tronem” dobiegła końca. Z jednej strony czuję ulgę, bo chciałam poznać finał tej niezwykłej i porywającej historii, a z drugiej już tęsknię za bohaterami.
Moje początki z tą serią nie były łatwe, do pierwszego tomu robiłam dwa podejścia i długo nie mogłam wniknąć w ten świat, ale jak już zaskoczyło, to moja miłość z każdą kolejną książką rosła. Oczywiście nie zawsze było różowo, a Sarah J. Maas miała gorsze momenty i przydługie opisy, lecz wykreowała świat złożony, dopracowany w najmniejszym szczególe.
„Szklany tron” jest niepozorną powieścią, która z cała pewnością nie zapowiada serii, która zrobiła wrażenie na tak wielu czytelnikach. Celaena jest zabójczynią i tak naprawdę fabuła jest prosta, a bohaterów stosunkowo mało. Każdy kolejny tom jest lepszy, bardziej rozbudowany, a bohaterowie ewoluują i całkowicie się zmieniają. Nowych postaci przybywa, a wątki namnażają się w zastraszającym tempie. Chwilami trudno było mi się odnaleźć w tym świecie, a narracja szczególnie nie pomaga. Narrator lawiruje między bohaterami i ma dziwne upodobanie, do kończenia w najlepszym momencie.
„Królestwo Popiołów” jest zwieńczeniem przygód Aelin. Początek jest mocny i brutalny, gdyż Dziedziczka Ognia jest zamknięta w trumnie i torturowana przez Maeve. Rovan szuka swojej towarzyszki przemierzając królestwa. Lysandra robi wszystko by zachować spokój podszywając się pod Aelin. Dorian wraz z Manon Czarnodziobą szukają kluczy, a Choal wraca do domu, by uratować swoje ziemie. Wojna, Wojna i jeszcze raz Wojna. Brutalna i nieznająca litości, a jednak autorka nie uśmierciła wszystkich ;) szczerze powiem, że spodziewałam się większej dramaturgii i łez.
Książka została podzielona na dwie części, co wywołało skrajne emocje, ja uważam, że była to dobra decyzja. Książka jest bardzo obszerna, liczy sobie ponad 1200 stron i nie wyobrażam sobie lektury takiego tomiszcza. Grzbiet z pewnością złamałby się wielokrotnie. Historia nie jest urwana w środku akcji i pierwsza część zamyka pewien etap. Druki tom znacznie lepszy i więcej się w nim dzieje.
Wszystko kręci się wokół wojny i wątki powoli się łączą, a bohaterowie mają jeden cel, choć różne motywy. Zmiana, jaką przeszli, robi ogromne wrażenie. Manon wydaję się jakaś sympatyczniejsza, a Choala na powrót polubiłam i w tym tomie zaprezentował się z najlepszej strony. Co się tyczy Doriana, to od zawsze darzyłam go sympatią i to w moim odczuciu jest najbardziej niedocenionym bohaterem tej serii! Posiada ogromną moc, ma w sobie to coś, a jednak Aelin przytłoczyła go swoją chwałą. Wielokrotnie obrywał i nie było mu łatwo, ale jakoś tak o nim zapomniano. Szkoda, bo naprawdę zasługiwał na więcej uwagi ze strony pozostałych bohaterów. Być może mam takie zdanie, ponieważ zwyczajnie go polubiłam.
„Szklany tron” to niezwykła i porywająca seria. Wielowątkowość przyprawia o zawroty głowy, a epickie walki nie pozwalają oderwać się od lektury. Napisana z rozmachem i dbałością o szczegóły. Ten cykl robi wrażenie pod każdym względem! Bardzo dobre zakończenie serii, choć z chęcią sięgnęłabym po KRÓTKIE nowelki o dalszych perypetiach bohaterów. Jak najbardziej polecam wszystkim fanom fantasy! 8/10
Od kiedy przeczytałam Szklany tron, na każdy kolejny tom czekałam z niecierpliwością, obserwując informacje od wydawnictwa Uroboros na temat premiery, przeglądając zagraniczne wiadomości o ujawnieniu okładek oraz czytając teorie spiskowe na forach. Dlatego kiedy w moje dłonie trafiło Królestwo popiołów i uświadomiłam sobie, że to się już więcej nie powtórzy, poczułam pewien cień nostalgii. Oto miała się skończyć przygoda rozpoczęta przeze mnie w 2013 roku.
Królestwo popiołów podejmuje historię tam, gdzie skończyło się Imperium burz – Aelin została porwana, więc należy wprowadzić w życie plan, który obmyśliła uprzednio z Lysandrą. Pozostali bohaterowie w związku z tym muszą utrzymywać pozory, walczyć na kilku frontach, szukać swojej królowej oraz ostatniego z Kluczy Wyrda, a także radzić sobie ze sprawami prywatnymi. To z kolei oznacza, że czeka nas (jak w przypadku każdej z książek Maas) emocjonalny rollercoaster.
Biorąc pod uwagę ogrom bohaterów, których perspektywę będziemy chcieli poznać (w końcu każdy z nich ma niedokończone wątki) zastanawiałam się, jak Maas to ogarnie, aby nie doprowadzić do totalnego chaosu. I trzeba przyznać, że autorce całkiem sprawnie udało się podzielić perspektywy tak, aby miały sens, przedstawiały całą historię w spójny sposób, a przy tym żeby czytelnik zupełnie nie pogubił się w tym, co się dzieje. Jak zawsze każdy czytelnik pewnie znajdzie dla siebie takie perspektywy, które będą przyciągać go bardziej niż inne, aczkolwiek w tym tomie nie było dla mniej takich bohaterów, o których czytać bym nie chciała.
Zaprezentowana historia rozwija się powoli. Pierwsze rozdziały wyjaśniają nam, w jakiej sytuacji znaleźli się bohaterowie, które tereny zajmuje armia Erawana, przypominają nam, co wydarzyło się w poprzednim tomie. Wszystkie wątki powoli się łączą, większość kart została już odkryta, ale żeby doszło do najważniejszych wydarzeń potrzeba jeszcze trochę czasu oraz kombinowania bohaterów. Z czasem jednak historia nabiera tempa i zostaje przepełniona dramatycznymi wydarzeniami, na czas których musiałam wstrzymać oddech, wzruszającymi chwilami oraz emocjonującymi walkami. Każdą kolejną stronę przerzucałam coraz szybciej, nie czytając, a pochłaniając Królestwo popiołów.
Istotną sprawą, którą zrodziło wydanie tej książki w Polsce, było pytanie: czy została ona podzielona w racjonalny sposób na dwa tomy? Otóż tak. Sama się tego obawiałam, jednak okazało się, że pierwszy tom kończy się tak, jak Maas zwykła kończyć swoje poprzednie książki. Nie odczułam, jakby urwano historię bardziej, niż przy zakończeniu Imperium burz albo wcześniej Królowej cieni. Dlatego też nie obawiajcie się, nie jest źle!
A jak wyglądają inne kwestie, oprócz tej fabularnej? Na różnych bohaterów, w różny sposób wpłynęło porwani Aelin oraz wybuch wojny. Co za tym idzie znoszenie przez nich tego problemu przekłada się na ich zachowania oraz relację z innymi postaciami, a to z kolei dodaje masy dramaturgii. Przyznam, że nie było tutaj bohatera, który mógłby mnie zirytować. Ba! Nawet Chaola w końcu zaakceptowałam! A to, moi mili, jest dla mnie wyczyn.
Czytając jednak książkę, nie mogłam się czasami pozbyć wrażenia, że coś w stylu pisania nie zawsze mi odpowiada. Jasne, jest on plastyczny, wpływa na wyobraźnię, przyjemnie się go czyta, ale zarazem czasami wydawało mi się, że autorka popłynęła z niektórymi porównaniami. Jest to rzadkie i może nie każdego ruszy, dla mnie jednak oznaczało to, że kilka razy zatrzymywałam się w trakcie lektury i gapiłam na zbitek słów, zastanawiając się: czemu?
Podsumowując, pierwszy tom Królestwa popiołów to emocjonujące wprowadzenie do finału serii, które czyta się z zapartym tchem i nie bez poczucia nostalgii. Od lektury nie sposób się oderwać, o czym najlepiej świadczy, że czytałam to aż do wpół do drugiej w nocy. Wszystkim fanom serii gorąco polecam, aby jak najszybciej się za to zabrali i nie obawiali podziału książki na dwa tomy!