Historia miłosna, która rozpoczęła się od przyjaźni między dziewczyną i chłopcem, a rozkwitła, gdy nawiązali kontakt ponownie – jako dorośli ludzie.
Griffin Quinn był moim korespondencyjnym powiernikiem z dzieciństwa, angielskim chłopcem, od którego różniło mnie wszystko. Z biegiem lat, wraz z setkami napisanych listów, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi – dzieliliśmy się najgłębszymi, najmroczniejszymi sekretami i zbudowaliśmy więź, która wydawała się niezniszczalna. Pewnego dnia jednak została zniszczona. Nagle, zupełnie niespodziewanie, przyszedł kolejny list. Pełen wyrzutów – gniewu nagromadzonego przez osiem lat. Nie miałam wyboru i w końcu musiałam się przyznać, dlaczego przestałam odpowiadać na korespondencję.
Griffin mi wybaczył i po jakimś czasie udało nam się ożywić relację z lat dziecinnych. Z tym że byliśmy już dorośli i wszystko nabrało rumieńców. Nasze listy szybko stały się niegrzeczne, odkrywaliśmy w nich swoje najdziksze fantazje. Jedynym logicznym wyjściem z sytuacji wydawało się więc przeniesienie znajomości na kolejny poziom i spotkanie twarzą w twarz. Tyle że Griffin nie chciał się spotkać, bo uznał, że tak będzie dla nas najlepiej. Jednak ja musiałam go zobaczyć, więc wykonałam skok na głęboką wodę i zaczęłam go szukać. Przecież ludzie robili w imię miłości bardziej szalone rzeczy, prawda?
Ale to, czego się dowiedziałam, może zmienić wszystko...
Autor | Vi Keeland, Penelope Ward |
Wydawnictwo | Editio |
Rok wydania | 2021 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 344 |
Format | 14.0 x 20.8 cm |
Numer ISBN | 978-83-283-6691-6 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328366916 |
Data premiery | 2021.02.10 |
Data pojawienia się | 2021.01.20 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 7 szt. (realizacja już jutro) |
Dostępność w naszym magazynie | 0 szt. |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz 2024.04.25 |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
„Kochanie, wszyscy mamy w sobie zarówno światło, jak i mrok. Próbujemy ukrywać ten mrok przed innymi, bo boimy się ich odstraszyć, ale twój mrok mnie nie odstrasza. Sprawia tylko, że chcę złapać cię za rękę i być twoim światłem, dopóki znowu go nie znajdziesz. To robią ludzie, kiedy się kochają. Nie zawsze będę w stanie dać ci światło, bo czasami będziesz musiała odnaleźć je w sobie, ale będę stał przy tobie i trzymał cię za rękę, żebyś nie bała się ciemności.”
Kolejna fenomenalna historia tego duetu! Autorki świetnie zbudowały napięcie między bohaterami, stopniowo rozwinęły rodzące się między nimi uczucie i odpowiednio dozowały chemię i pożądanie. Dołożyły do tego problemy z jakimi musieli się zmagać, przeciwności losu, które występowały na każdym kroku i wzruszające momenty, przy których ciężko było opanować łzy, co razem dało wspaniały efekt w postaci kompletnej historii, od której naprawdę ciężko się oderwać. A to wszystko osadzone w ciekawej i nieszablonowej fabule, z bohaterami, których darzy się sympatią od pierwszej strony.
Ta książka to nie tylko historia pięknej i prostej miłości. Luka i Griffin musieli mierzyć się z wieloma problemami i ograniczeniami, które mocno komplikowały ich życia. I choć ich uczucia zdawały się być silne, to na każdym kroku wystawiane były na ciężką próbę. Bo niewątpliwie trudne jest walczenie o relację z osobą, której życie jest kompletnym przeciwieństwem od tego, jakie samemu się prowadzi. A bohaterowie taką walkę musieli staczać każdego dnia. Odpowiedź na to, czy okazała się wygrana, znajdziecie w książce 😉 Dodatkowo jest to też historia przepełniona bólem, próbą zmierzenia się z przeszłością i wyzbycia się wyrzutów sumienia. Poradzenia sobie z „demonami”, które objawiały się w różny sposób i na każdym kroku starały się zniszczyć wszystko co dobre. Ale są w tej historii również piękne momenty, które wywołują uśmiech i ogromną sympatię do bohaterów.
„Sprośne listy” są potwierdzeniem ogromnego talentu autorek i ogromu niebanalnych pomysłów, jakie wciąż wychodzą spod ich pióra. Polecam Wam z całego serca! ❤️
💌"Samo to, że coś jest łatwe, nie oznacza, że jest lepsze. Czasami najlepsze rzeczy to te najtrudniejsze."
.
.
Zdarza Wam się jeszcze pisać do kogoś tradycyjne, papierowe listy i wysyłać je pocztą? Nie da się ukryć, że kiedyś ten sposób stanowił bardzo popularną formę komunikacji, która w obecnych czasach została zastąpiona przez komunikatory, SMS-y czy e-maile. To właśnie dzięki listom Luca zaprzyjaźniła się z Griffinem. Chłopak przez ponad dekadę był jej korespondencyjnym, zaufanym powiernikiem. Z biegiem lat, wraz z setkami wymienionych wiadomości oboje stali się sobie bliscy, mimo iż nigdy nie mieli okazji spotkać się twarzą w twarz. Ta dwójka dzieliła się ze sobą każdym sekretem, osiągnięciem czy problemem. Przyjaźń, jaką zbudowali wydawała się wręcz niezniszczalna, jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło… Osiem lat temu całe życie Luki Vinetti obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. W wieku siedemnastu lat była normalną nastolatką zakochaną w kapitanie drużyny futbolu. Miała spędzić wspaniałe wakacje, w towarzystwie najbliższych jej osób, jednak lato jej snów, w ułamku sekundy przemieniło się w istny koszmar. Podczas jednego z koncertów, w którym uczestniczyła, doszło do pożaru. Zginęło w nim ponad sto osób, w tym jej najlepsza przyjaciółka Isabella. Luca ocalała tylko i wyłącznie dlatego, że czekała właśnie w kolejce za jedzeniem, z dala od wybuchu ognia. Od tego czasu dziewczyna unikała tłumów, korków, transportu publicznego oraz małych, zamkniętych przestrzeni. Tkwiła również w przekonaniu, że nie zasługuję na to by żyć, podczas gdy Izzy musiała umrzeć. Przez wiele lat nie pozwalała sobie na nic, co przynosiłoby jej radość, a jedną z tych rzeczy było właśnie pisanie listów do Griffina. Luca wpadła głęboko we własny świat i pozwoliła, by ta zbudowana między nimi silna więź i przepiękna przyjaźń umarły. Jej lęki z każdym miesiącem nasilały się, w wyniku czego nabawiła się imponującej listy fobii. Dziewczyna obecnie cierpi na zaburzenia lękowe - a ich najdotkliwszą część stanowi wszechogarniający strach przed byciem uwięzionym. Jednak Luca w najbliższym czasie musi przezwyciężyć swoje obawy i udać się na Manhattan, aby zrobić porządek z mieszkaniem ojca, który zmarł w zeszłym roku. To właśnie wtedy odkryje, że Griffin po ośmiu latach ponownie nawiązał z nią listowny kontakt. Tej dwójce po pewnym czasie udało się ożywić relację z dziecięcych lat, tyle, że tym razem ich korespondencja zdecydowanie nabrała rumieńców. Ich listy stały się niegrzeczne oraz pełne sprośnych fantazji. Luka zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno jej obecne uczucia do Griffina były całkowicie platoniczne. Dlatego też postanowiła odnaleźć mężczyznę i skonfrontować się z nim twarzą w twarz. Jakie tajemnice skrywał Griffin i dlaczego nie zgadzał się na spotkanie z Lucą? Czy sekrety, które wyjdą na jaw zmienią bieg relacji tej dwójki? Czy ich miłość będzie w stanie pokonać stojące im na drodze przeszkody? A przede wszystkim, czy Luce uda się przezwyciężyć swoje lęki i stworzyć z Griffinem szczęśliwy związek?
.
Bardzo lubię sięgać po powieści spod pióra Penelope Ward i Vi Keeland. Wiadomo, jedne ich teksty są świetne, drugie natomiast wypadają o wiele słabiej, ale chyba jeszcze żadna ich książka tak całkowicie mnie nie zawiodła. Jednak, kiedy zaczęłam czytać „Sprośne listy” czar dosłownie prysł… Nie ukrywam, iż jednak wolę te dwie autorki w solowym wydaniu. Moim zdaniem oddzielnie tworzą niezwykłe, zaskakujące, świeże, a zarazem przepełnione emocjami historie. Tak naprawdę, jedynymi lekturami spod ich pióra, które w pełni mnie zadowoliły były „Park Avenue” oraz „Drań z Manhattanu”. Resztę ich romansów, wydanych dotąd w Polsce uważam za zwykłe, poprawne i przewidywalne, z którymi bynajmniej spędziłam miło i przyjemnie czas. Natomiast „Sprośne listy” okazały się dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Nie spodziewałam się, że taki moment kiedykolwiek nastąpi i te autorki napiszą coś tak… nudnego. Widziałam wiele pozytywnych opinii na temat tego tytułu, ale osobiście znalazłam w nim, w przeważającej ilości same negatywne aspekty. Przyznaję się szczerze, że męczyłam ją ponad miesiąc, codziennie po kilka stron, gdyż inaczej po prostu nie dałam rady. Kompletnie nie przypadła mi ona do gustu i wielokrotnie miałam ochotę poddać się i porzucić ją w trakcie czytania. Aczkolwiek, na szczęście dotrwałam do tego upragnionego końca. Tak naprawdę zabrakło mi w niej czegoś. Przede wszystkim uważam, że problemy Griffina i Luci zostały tak bardzo naciągnięte, wyolbrzymione i nierealnie wykreowane, że trudno było w nie uwierzyć. Rozumiem, że Luca cierpiała na agorafobię czy też zaburzenia lękowe, ale chyba najbardziej mnie zdenerwował fakt, iż zbytnio nie chciała przezwyciężać swoich fobii. Griffin przeorganizował całe swoje życie, aby dopasować się do niej. Był gotowy zrezygnować ze swojej kariery, dwoił się i troił, żeby ich relacja wypaliła. Ciężko pracował, na to by uratować to, co stworzyli, a ona i tak bała się zaryzykować, myśląc jedynie o sobie. Luca niesamowicie mnie irytowała i zszargała moje nerwy. Nie potrafiłam obdarzyć jej ciepłymi uczuciami. Nawet mogę spokojnie powiedzieć, że to właśnie ona zabierała mi swoim zachowaniem całą przyjemność z lektury. Na szczęście postać Griffina wynagrodziła moje męki i uratowała chociaż trochę ten tekst. Świetny był z niego facet, opiekuńczy, kochający, ciepły, a przede wszystkim wesoły. Od razu go polubiłam, zresztą takich bohaterów jak Griffin nie sposób nie obdarzyć sympatią. Kolejną rzeczą, której wręcz nienawidzę w książkach tego duetu to wprowadzanie do fabuły świń, kóz i innych tego typu zwierzątek. Jak mnie wkurzają te „chrumkania” i inne takie odgłosy wydawane przez te stworzenia. Od dawna zastanawiam się, czy fakt trzymania w domu świni lub kozy ma stanowić element humorystyczny? W takim razie zdecydowanie nie znam się na żartach… Dobrze, że akurat w tym tytule prosiak o imieniu Hortensja nie otrzymał roli pierwszoplanowej, bo już bym chyba tego nie zdzierżyła. Tytuł „Sprośne listy” mówi sam za siebie. Oczekiwałam, że bohaterowie będą wymieniać niegrzeczną, pełną zdrożnych fragmentów i przyprawiającą o rumieńce korespondencję, ale niestety te ich listy zdecydowanie nie należały do tych z typu gorących oraz sprośnych. Tak szczerze mówiąc, to wcale mi się one nie podobały, a tego dopisku, który stosował Griffin brzmiącego „do widzenia, ślepa Gienia” nawet nie skomentuję. To, że w wiadomości znajdowały się takie pytania jak: „wolisz wygoloną, paseczek czy futerko?” bądź „wolisz w kapturku czy w kasku?” nie powodowało, że te listy były sprośne. Czytając je byłam bynajmniej zażenowana, a nawet zniesmaczona. Następna rzecz, która wydała mi się bezsensowna, to podróż Luci kamperem przez całą Amerykę. Przypomnę, iż dziewczyna nazywała siebie antyspołecznym odludkiem lub też ptaszkiem zamkniętym w klatce z powodu swoich lęków, więc kompletnie nie rozumiem, dlaczego zdecydowała się na tak daleką podróż. Jeszcze zabrała ze sobą same kuszące fatałaszki. Chyba wybierała się na jakąś galę, a nie na pobyt u faceta, którego znała tylko z listów. Gdy już spotkała się z Griffinem, oboje zachowywali się jakby znali się od lat. Już pomijając fakt, że przecież nigdy się nie widzieli w realu, to odkąd ze sobą pisali wiele się zmieniło. Mężczyzna mógł stać się zabójcą, czy kimś groźnym, w końcu nawet nie chciał się z nią zobaczyć twarzą w twarz. Jednak ona i tak ufała mu bardziej niż komukolwiek innemu, dlatego pojechała do domu praktycznie obcego mężczyzny, z którym korespondowała, gdy byli nastolatkami. Na dodatek prawie od razu doszło między nimi do intymnego zbliżenia. Głupota totalna. Nie czułam pomiędzy Griffinem, a Lucą tej niesamowitej chemii, ani nie potrafiłam uwierzyć w łączące ich uczucia. Na co jeszcze zwróciłam uwagę w „Sprośnych listach”? Przede wszystkim na liczne literówki, ale również na to, że w zdaniach występowały po dwa razy te same wyrazy. Zdarzało się, że czasowniki zostały źle odmienione, ale także inne części mowy, a oto przykład jednego ze zdań na potwierdzenie moich spostrzeżeń: „Śpiewał przez około TRZECH godzin”.
.
Penelope Ward i Vi Keeland stworzyły delikatny, a zarazem przewidywalny romans pełen zabawnych momentów, jak i tych wzruszających, trudnych chwil. Z uwagi na to, że oprócz „Najpiękniejszej pamiątki” przeczytałam dotąd wszystkie wydane w Polsce powieści tego duetu, muszę niestety nazwać ten tekst najsłabszym spod ich pióra. Oprócz postaci Griffina, tak naprawdę nic mi się tutaj nie podobało, a problemy Luci wydały mi się bynajmniej wyolbrzymione i niepotrzebnie rozdmuchane. Myślałam, że miło spędzę czas z tą historią, ale niestety tak się nie stało. Wymęczyła mnie ona niesamowicie i wręcz odetchnęłam z ulgą w momencie, gdy ją skończyłam. Oczywiście, styl pisania i warsztat autorek też zaliczam jako plus. Bardzo lubię w ich powieściach to, iż są stworzone w lekkiej tonacji, a jednak poruszają ważne, życiowe problemy. Aczkolwiek tutaj coś zdecydowanie poszło nie tak. Czy polecam Wam tę powieść? Osobiście uważam, że ten duet posiada w swoim dorobku o wiele lepsze tytuły, z którymi warto zapoznać się w pierwszej kolejności, ale może akurat „Sprośne listy” skradną Wasze serce? Warto się o tym przekonać samemu!
Ta historia nie mogła się wydarzyć. Romanse czy erotyki rządzą się swoimi prawami, mogą tam występować elementy naciągnięte czy mało życiowe, ale raczej trzymają się realności. I w "Sprośnych listach" oczekiwałam tego samego, ale rzeczywistość okazała się być inna.
Główni bohaterowie są korespondencyjnymi przyjaciółmi od dziecka. Piszą do siebie tradycyjne listy, jednak traumatyczne wydarzenie w życiu Luki doprowadza do końca tej znajomości. Po latach odnawiają kontakt - również listowny. I do tego momentu pomysł na fabułę był fajny, uroczy i trochę ekscytujący. A potem niestety wszystko poszło nie tak. W tej powieści wszystko jest zbyt - zbyt wymyśle, zbyt wyolbrzymione, zbyt nierealne. Dobrze, że autorki chciały pokazać bohaterów z problemami, jednak oprócz tego, że my wiemy o tych trudnościach, bo o tym przeczytaliśmy, to już w zachowaniu, w emocjach postaci tego nie widać. Zachowują się nieadekwatnie do sytuacji w jakiej się znajdują. Oprócz tego jest mocno przewidywalnie i trochę nudno. Główną bohaterkę ciężko polubić.
Na plus można zaliczyć lekki i przyjemny styl autorek, książkę czyta się bardzo szybko, ale jest to lektura z tych mocno rozrywkowych. Dla mnie to tylko średnia powieść, z nieadekwatnym tytułem, o której niestety szybko zapomnę.
Głowni bohaterowie, Luka i Griffin jako dzieci zaczęli pisać do siebie listy. Ich przyjaźń trwała i trwała przez długie lata. Jednak los sprawił, że ich kontakt się urwał. Po kilku latach gdy Luka wybrała się do mieszkania swego zmarłego ojca znalazła w nim list właśnie od Griffina. Główny bohater pod wpływem alkoholu postanowił wygarnąć wszystko swojej korespondencyjnej, byłej przyjaciółce. Luka na początku była zbulwersowana jak on może tak do niej pisać. Jednak koniec końców doszła do wniosku, że to ona przestała odpisywać, a on nie miał zielonego pojęcia co się u niej wydarzyło.
I tak postanawia mu odpisać.
Czy będą potrafili sobie wybaczyć? Czy utrzymają kontakt poprzez listy? A może umówią się na randkę na żywo?
O tym to już sami musicie się przekonać.
O tych dwóch autorkach słyszałam naprawdę bardzo dużo pozytywnych opinii, jednak jakoś nie miałam nigdy okazji przeczytać żadnej książki. O tej historii też czytałam wiele pozytywnych recenzji i stwierdziłam, że koniecznie muszę w końcu przeczytać książkę tego duetu. Czy się zawiodłam? Zdecydowanie nie. Czytało mi się tę historię rewelacyjnie. Jest to bardzo przyjemna lektura, nie raz chwytająca za serce. Napisana lekko i naprawdę bardzo mnie wciągnęła. Już sam pomysł na korespondencyjną przyjaźń wydał mi się bardzo intrygujący.
Bardzo zaciekawiły mnie problemy, z którymi musiała się zmagać główna bohaterka. Muszę stwierdzić, że pierwszy raz czytałam w książce o agorafobii i byłam naprawdę zaintrygowana, jak Luka sobie z tym wszystkim poradzi.
Świetnie wykreowana była również postać drugoplanowa, mam na myśli tu doktora Luki. Starszy pan, który fascynuje się ornitologią będący już na emeryturze, a mimo wszystko zawsze znajduje czas dla swojej pacjentki, a bardziej przyjaciółki, którą traktuje jak wnuczkę.
Wydaje mi się, że ta historia nie jedną osobę wzruszyła, ale znajdziemy w niej też momenty, przy których ciężko powstrzymać się od śmiechu. To była rewelacyjna książka, a ja już nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejne książki tych autorek.
Miałam z tą książką w ręku przemiłe trzy wieczory. Nie mogłam się oderwać od tych prawie 400 stron, bo akcja jest bardzo interesująca i przyjemność czytania mnie pochłonęła.
Lekki humor, pełnokrwisty seks, emocje dobrych dialogów, wyważone grono zgrabnie nakreślonych postaci. To kolejny owoc literackiego talentu bestsellerowych pisarek Vi Keeland i PenelopeWard.
Jeżeli spodoba się Wam czytanie cudzych "Sprośnych listów", to polecam sięgnąć jeszcze po „Park Avenue”, „Drania z Manhattanu” i „Zbuntowanego dziedzica”. Styl wspólny, fabuły oryginalne, rozrywka z wypiekami gwarantowana!
Pomysł z listami z przeszłości wydał mi się intrygujący i świeży. Nie zawiodłam się, bo został bardzo dobrze obudowany akcją, scenerią i bohaterami. To kolejna udana książka od pań Ward i Keeland, którą będę polecała w moich kręgach. Warto wykorzystać te dziwne czasy izolacji do przypominania sobie różnych relacji międzyludzkich - choćby takich, jak pisanie i wysyłanie listów z papieru.