Druga część przygód Lucky Luke’a – legendarnego kowboja Dzikiego Zachodu!
Luke nigdy nie omija rodeo, kiedy więc trafia do miasteczka, gdzie odbywają się zawody w ujeżdżaniu koni i łapaniu cielaków na lasso, natychmiast zgłasza się do rywalizacji. Jednak tym razem czeka go trudne zadanie, bo za przeciwnika ma mistrza rodeo, który lubi grać nieuczciwie! Później Samotny Kowboj odwiedza Desperado City, miasto opanowane przez braci Pistol – znakomitych strzelców i sprytnych złoczyńców. W trzeciej opowieści Lucky Luke robi pewnemu poszukiwaczowi złota niewinny dowcip, który staje się przyczyną ogromnego zamieszania...
Serię „Lucky Luke" wymyślił znakomity francuski scenarzysta i rysownik Morris (właśc. Maurice de Bevere, 1923–2001), który później zaprosił do współpracy sławnego pisarza René Goscinny’ego (1926–1977). Po śmierci obu ojców Samotnego Kowboja scenariusze i rysunki kolejnych odcinków cyklu są tworzone przez licznych kontynuatorów.
Autor | Morris |
Wydawnictwo | Egmont - komiksy |
Rok wydania | 2020 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 64 |
Format | 21.5 x 28.5 cm |
Numer ISBN | 9788328196902 |
Kod paskowy (EAN) | 9788328196902 |
Wymiary | 215 x 285 mm |
Data premiery | 2020.02.12 |
Data pojawienia się | 2020.01.09 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Chyba nie ma osoby, która nie słyszała o Lucky Luke'u. Rewolwerowiec ten, szybszy od swojego cienia wpisał się już na stałe w nasze wyobrażenie o prawym kowboju, który z wprawą rozprawia się z bandytami. Nasz Luke oczywiście najczęściej zmaga się z bandą niezbyt inteligentnych braci Daltonów, którzy nie mogą pokonać dzielnego strzelca. Niemniej istotny jest pełen ironicznego humoru dzielny rumak, oraz pojawiający się od czasu do czasu troszkę głupkowaty pies.
Oczywiście, nie mogła się ta historia komiksowa obyć bez licznych adaptacji, nie tylko animowanych ale także pełnometrażowych filmów. Któż z nas nie widział Lucky'a w interpretacji Hilla? Nakładem Wydawnictwa Egmont ukazały się wszystkie tomy przygód rewolwerowca.
W ramach powtórek z rozrywki sięgnąłem po tom drugi perypetii naszego przyjaciela. A nosi on tytuł „Rodeo”.
O tym komiksie możemy przeczytać, że:
Luke nigdy nie omija rodeo, kiedy więc trafia do miasteczka, gdzie odbywają się zawody w ujeżdżaniu koni i łapaniu cielaków na lasso, natychmiast zgłasza się do rywalizacji. Jednak tym razem czeka go trudne zadanie, bo za przeciwnika ma mistrza rodeo, który lubi grać nieuczciwie! Później Samotny Kowboj odwiedza Desperado City, miasto opanowane przez braci Pistol – znakomitych strzelców i sprytnych złoczyńców. W trzeciej opowieści Lucky Luke robi pewnemu poszukiwaczowi złota niewinny dowcip, który staje się przyczyną ogromnego zamieszania…
Ojcami sukcesu całej serii są: artysta znany pod pseudonimem Morris i w późniejszych częściach sam Rene Goscinny. Po śmierci ojców założycieli, temat kontynuowany jest przez licznych naśladowców.
Czytając tom „Rodeo”, możemy dojść do wniosku, że komiks został stworzony przez kogoś innego. Lucky Luke nie jest w ogóle podobny do siebie. Jest proste wyjaśnienie. Tom ten powstał w latach 40 ubiegłego wieku, kiedy to Morris dopiero wykształcał swój trudny do podrobienia styl.
Zachęcam zatem do lektury. Warto się przekonać jak zaczynała Legenda Dzikiego Zachodu.
Przed nami Lucky Luke w jednej z najbardziej klasycznych odsłon, mamy bowiem w rękach, chronologicznie patrząc, drugi tom całej serii (!). Można trochę stwierdzić, że początki cyklu to poniekąd poszukiwanie tożsamości przez Samotnego Kowboja i szukanie optymalnej formuły na całą tę opowieść (docelowo rozwiniętą w 82 częściach, które są od kilku lat sukcesywnie wznawiane). To widać (chociażby po rysunkach), jednak w niczym nie przeszkadza to w lekturze :)
Niniejszy komiks składa się z trzech części. W pierwszej z nich poznajemy zamiłowanie Lucky Luke’a do rodeo. Od tej strony go dotąd nie poznaliśmy, możemy się zatem dowiedzieć, że Luke uwielbia zawody w ujeżdżaniu koni oraz w łapaniu byków na lasso. Samotny Kowboj wydaje się być murowanym faworytem zawodów, trafia jednak na Cactus Kida, który… nie rywalizuje w do końca uczciwy sposób. Kto wygra?
Dalsza część historyjki prowadzi nas do Desperado City, w którym rządzą zabójczy bracia Pistol. Luke spróbuje ich utemperować i przyprowadzić przed oblicze sprawiedliwości. Nie będzie to jednak łatwe, bracia nie ustępują mu bowiem w kwestii strzeleckich umiejętności… Ostatni wątek komiksowej opowieści z tego tomu nawiązuje do gorączki złota, którą żył Dziki Zachód. Tym razem jest to jednak jej zabawna odsłona, Luke postanawia bowiem zrobić pewnego poszukiwaczowi złotego kruszcu mały dowcip ;) Decydując się na tego figla Luke nie przypuszczał jednak co z tego wszystkiego wyniknie… ;)
Świetny, klasyczny komiks. Widać, że kreska jeszcze się kształtuje, nie jest to bowiem oblicze Luke’a znane dobrze z okresu, w którym cykl „okrzepł” – jak już wspomniałem, ewidentnie szukano tu jeszcze optymalnej formuły na całą serię. Nie zmienia to jednak faktu, że komiks jest naprawdę dobry :) Z czystym sumieniem polecam!
https://cosnapolce.blogspot.com/2020/02/lucky-luke-rodeo-morris.html
Po nieco dłuższej, niż dotychczas przerwie, Egmont powraca z kolejnymi dwoma tomami „Lucky Luke’a”. I zgodnie z tradycją znów dostajemy jeden klasyczny (i to jeszcze jak!) i jeden nieco nowszy. Oba jednak – i chyba nie trzeba nikogo o tym przekonywać – absolutnie warte są poznania i posiadania w swojej kolekcji. Nie ważne ile macie lat.
Lucky Luke, niepokonany kowboj, dzielny stróż prawa i człowiek niosący pomoc wszystkim potrzebującym. Któż z nas go nie zna. Ale jest też wiele rzeczy, których o nim nie wiemy. Bo czy zdajecie sobie sprawę, że Luke jest miłośnikiem rodeo? A jednak! Nigdy nie odpuszcza takiej okazji, więc tym bardziej nie zamierza zrezygnować teraz, kiedy trafia do miasteczka, gdzie trwa rodeo właśnie. Ach to ujeżdżanie narowistych koni! Albo łapanie bydła za pomocą lasso! Kto, jak nie Lucky Luke może wygrać zawody? Cóż, istnieje przeciwnik, który nie zamierza wygrać uczciwie. Dla dzielnego kowboja nadchodzi czas kolejnego wyzwania!
Oczywiście na tym nie koniec. Oto bowiem Lucky Luke trafia do opanowanego przez braci Pistol miasta Desperado. Co prawda nasz dzielny kowboj jest najlepszym strzelcem na świecie, jednak jego wrogom nic na tym polu nie brakuje… Potem zaś nasz bohater pokazuje się od mniej poważnej strony, kiedy robi żart poszukiwaczowi złota. Nie ma jednak najmniejszego pojęcia, co niewinny dowcip może spowodować…
Pierwsze co ciśnie mi się na usta na myśl o tym wczesnym (to przecież drugi wydany tom serii w ogóle) „Lucky Luke’u” to to, że na tym etapie (a jak pokazują niektóre z późniejszych tomów, nie trwał on wcale krótko), seria nie miała jeszcze wykształconego charakteru, jaki znamy z niej obecnie. Na pierwszy rzut oka widać to już w samej szacie graficznej, cartoonowej, to prawda, ale bardziej w disnejowskim stylu, z jednoczesnym zachowaniem pewnego przywiązania do realizmu. W pewnym stopniu jest ona także niedbała, przynajmniej w stosunku do czystej kreski wypracowanej po latach. Ale i ma to swój ewidentny urok i klimat, które spodobają się nie tylko najmłodszym.
Ale już fabularnie „Rodeo” to typowy „LL” pod każdym niemal względem. Więcej tu co prawda slapsticku i humoru obrazkowego utrzymanych w tonacji wczesnych komiksów gazetowych, ale i tak widać już dość wyraźnie obraną ścieżkę autorską. Ścieżkę, którą tak znakomicie podążył potem René Goscinny, jeszcze lepiej odnajdując się w tej konwencji i dopracowując ją niemal do perfekcji (niemal, bo jednak zawsze lepiej czuł się w nie-westernowych klimatach, choć i na tym polu pokonał konkurencję).
W skrócie rzecz ujmując, miłośnicy Lucky Luke’a mają się z czego cieszyć. W ich ręce trafia bowiem nie tylko klasyczny album z przygodami tego bohatera, ale przede wszystkim znakomity komiks, który warto poznać.