Nazywam się Hagenbeck… Filip Hagenbeck.
Szpiegiem. Zupełnie zwyczajnym.
Przelanie moich wspomnień na papier byłoby dawniej zupełnie nie do pomyślenia. Wpajana nam od początku szkolenia zasada poufności skłaniała do pozostawania w cieniu. Pamiętam ten wykład w Kiejkutach. Swego czasu usłyszałem żale pewnej badaczki z IPN, że oficerowie wywiadu z „niesłusznych lat” nie palą się do pisania wspomnień. A przecież są ważnymi świadkami historii. Zaśmiałem się wtedy gromko. Ale kiedy bez skrupułów ujawniono Zbiór Zastrzeżony IPN, nie było mi już do śmiechu.
Postanowiłem więc sam opowiedzieć swoją historię. Nie jest to praca naukowa. Nie jest to historia wywiadu cywilnego. Nie jest to też analiza polityczna ówczesnych realiów. Nie wszystko mogę ani chcę opowiedzieć. Zobaczycie, jak „zwyczajny absolwent” wpada w łapy „mafii” zwanej wywiadem. Pokażę wam szkolenie wywiadowcze, szczegóły pracy Departamentu I MSW i funkcjonowania Centrali wywiadu. Uchylę też rąbka tajemnicy na temat moich przygód na Czarnym Lądzie.
Przygotowując się do przelania na papier swoich memuarów, zorientowałem się, że nie zbawiłem świata, nie zapobiegłem trzeciej wojnie światowej, nie zdziałałem cudów. Byłem trybikiem w pewnej specyficznej machinie, jaką każde rozsądne państwo powołuje, aby widzieć i słyszeć to, czego jego rywale nie chcą ujawnić publicznie. Historia pełna jest niezwykłych postaci. Zarówno oficerów, jak i agentów. Szpiegów. Zawodowców i amatorów. Złodziei tajemnic.
Zapraszam do mojego świata, świata „zwyczajnych szpiegów”. Nie będziecie rozczarowani.
Filip Hagenbeck – oficer wywiadu. Weteran długoletnich misji poza granicami kraju. Na terenach trudnych i gorących, także w warunkach wojennych. Ponoć urodził się 1 kwietnia, ale nie wyciągajcie z tego zbyt daleko idących wniosków. Do niedawna myślał, że resztę swego życia spędzi jak wszyscy szpiedzy – w cieniu. W kapciach, przy kominku, z ukochanym psem, głaszcząc siwiejącą brodę. Pomylił się.
Autor | Filip Hagenbeck |
Wydawnictwo | Czarna Owca |
Rok wydania | 2019 |
Oprawa | miękka |
Liczba stron | 528 |
Format | 13.5 x 21.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8143-124-8 |
Kod paskowy (EAN) | 9788381431248 |
Wymiary | 135 x 215 mm |
Data premiery | 2019.05.15 |
Data pojawienia się | 2019.04.24 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Filip Hagenbeck swoją najnowszą książkę promuje słowa „nie będziecie rozczarowani”. Cóż… wbrew tej szumnej zapowiedzi, ja jednak się rozczarowałam. Po „Zwyczajnego szpiega…” sięgnęłam pełna nadziei, że wreszcie dowiem się czegoś więcej o polskich tajnych służbach i że będzie to ekscytująca przygoda, niczym z historii o słynnym Bondzie. Szybko okazało się, że nic bardziej mylnego. Filip Hagenbeck choć opowiada o swojej służbie w wywiadzie PRL oraz o ciekawych czasach obejmujących przemiany ustrojowe i nie tylko, to jednak robi to niestety w mało interesujący sposób. Wydarzenia przedstawione na łamach tej książki delikatnie mówiąc są z rodzaju tych mało odkrywczych, często przedstawianych przez media i nużących czytelnika. Gdy dodamy do tego bardzo prosty i bezbarwny język, jakim posługuje się autor oraz rozdziały obfitujące w rodzinne anegdoty kompletnie nie związane z tematem książki to otrzymamy ponad pięciuset stronową przeprawę przez mekkę, z zaledwie kilkoma momentami wartymi pochylenia się nad nią. Jeśli jednak miałabym wykazać co tutaj mi się podobało to chyba był to początek, w którym autor opisuje, jak zwyczajny absolwent socjologii wpada w objęcia wywiadu oraz późniejsze szkolenie wywiadowcze w tzw. „Lesie”, czyli w szkole dla szpiegów w Starych Kiejkutach.
Nie jestem pewna czy skuszę się na kolejny tom zapowiedziany przez Hagenbecka, jednak mam nadzieję, że jeśli powstanie to będzie znacznie lepiej napisany i co najmniej o jedną trzecią chudszy. Ponieważ, jeśli miałabym jakoś podsumować „Zwyczajnego szpiega…” to myślę, że najtrafniejsze byłoby powiedzenie, że jest to zbyt gruba książka o nietypowym pracowniku biurowym centrali wywiadu, posiadającym przeszkolenie godne prawdziwego szpiega, aczkolwiek jego samego szpiegiem nazwać bym nie mogła. „Zwyczajny szpieg: Wspomnienia” nie jest jednak złą książką, lecz po prostu niedopracowaną. Myślę, że miłośnicy reportażu odnajdą w niej coś wartościowego i mile spędzą z nią czas. Natomiast osobom szukającym wartkiej akcji i historii rodem tej z Jamesa Bonda zdecydowanie odradzam sięgnięcie po tą lekturę, ponieważ podobnie jak ja zostaną rozczarowani.
Aleksandra
Więcej na: http://tygrysica.tumblr.com/ oraz https://www.instagram.com/tygrysicaa/
nie wystarczy obcobrzmiące nazwisko. Nudna jak flaki fabuła, język rodem z poradnika aktywisty. Powielanie tekstów b. pracowników resortu. Jako np. sensację podaje czytanie przez pracowników centrali Biuletynu Specjalnego PAP gdy w redakcjach byla to lektura sprzątaczek i gońców aa hitem były tzw. Białe kartki (krótki raport dostarczany przez speckuriera dla wybranych naczelnych).