"Wańka-trep" to kultowa w Rosji książka (cztery tomy!) o wojnie. Całą rosyjską literaturę wojenną, jak twierdzi autor - należy wyrzucić do kosza. Tworzyli ją bowiem tzw. "tyłownicy", którzy nie mieli pojęcia o tym co tak naprawdę działo się na pierwszej linii frontu. On wiedział - był na niej bowiem cztery lata! Epokowe, niezwykle emocjonujące dzieło, styl literacki godny Sołżenicyna czy Kuzniecova!Tłumaczenie: Piotr Tymiński
Tłumaczenie: Piotr Tymiński
Tłumaczenie: Piotr Tymiński
Nie dać się zabić - to naczelne hasło żołnierza frontowego Armii Czerwonej w II wojnie światowej. Nie ma tam mowy o jakimś heroizmie i ginięciu z imieniem Stalina na ustach! To są wszystko wymysły tzw. "tyłowników" - twierdzi autor. Wymysły tych, którzy nigdy nie byli na linii frontu. Żołnierz-frontowiec żył mniej więcej dwa tygodnie, wypełniając wciąż ten sam zbrodniczy rozkaz: "WPIERIOD" - bez względu na straty. Niezwykła książka Szumilina, "psa wojny", któremu udało się przeżyć cały rok 1943 na linii frontu jako dowódca zwiadu pułkowego.Tłumaczenie: Piotr Tymiński
Jeden z żołnierzy, który wyleciał w powietrze na minie, ale przeżył, tyle że bez nóg, poprosił kolegów o spirytus, bo było mu zimno w? nogi. Podano mu kubek. Wypił. Podano następny, chciałoby się rzec ?na drugą nóżkę?, wypił. I tak zasnął na wieki z uśmiechem na ustach. W żadnej armii świata alkohol nie odgrywał takiej roli jak w Armii Czerwonej. Codzienny przydział żołnierza wynosił 100 gram wódki. Ale to było o wiele za mało na potrzeby rosyjskiego sołdata. Dlatego wódka stała się w Armii Czerwonej walutą wymienialną na wszystko. ?Za nią można było otrzymać wszystko, nawet zegarki? ? pisze Szumlin. Tragiczna ?pijana wojna?, w której życie prostego żołnierza było najtańszym towarem. Wstrząsający obraz wojny autora, któremu udało się przeżyć na pierwszej linii frontu ponad trzy lata... Ze wstępu Andrzeja Ryby
WŚRÓD LITERATURY wspomnieniowej frontu wschodniego zapiski Aleksandra Iljicza Szumilina stanowią niebywały ewenement. Spośród weteranów Armii Czerwonej, w której, by posłużyć się słowami autora, ?kompanii wystarczało na tydzień?, po wojnie za pióro chwytali najczęściej ci, którzy ?siedzieli pod czterema warstwami belek pięć kilometrów od pierwszej linii?. To naturalne ? oni przeżyli. Szumilin nazywa ich ?przyfrontowymi uczestnikami? wojny i wielokrotnie daje jasno do zrozumienia, co o nich myśli. Podczas wojny autor znajdował się bezustannie na linii frontu ? od 1941 do 1944 roku, kiedy to po kolejnym, piątym zranieniu i długim leczeniu nie wrócił do służby liniowej i pełnił inne funkcje wojskowe. W początkowym okresie wojny prowadził nielegalny pamiętnik, który instynktownie zniszczył. Sądząc po treści odtworzonych po latach wspomnień, postąpił słusznie. Gdyby je odkryto, dla frontowego oficera wyrok trybunału wojskowego mógł oznaczać tylko jedno? Aleksander Iljicz pracował nad swoimi wspomnieniami do ostatnich dni życia. Dokładną chronologię zdarzeń zrekonstruował głównie na podstawie listów, które pisał do domu. Szczęśliwie, miał fenomenalną pamięć. W 2012 roku internauci rosyjscy ruszyli w podróż śladami Szumilina i okazało się, że jego opisy terenu i miejsc, w których walczył są tak dokładne, że po latach można je było bez problemu odszukać. W swojej książce autor wielokrotnie podkreśla, iż opisuje wyłącznie zdarzenia, których był bezpośrednim świadkiem oraz że wszystkie osoby i nazwiska ujęte w tekście są prawdziwe. [...] Wspomnienia A.I. Szumilina są prawdziwym rarytasem także z innego powodu. To jedyny znany mi tak dokładny zapis działań zwiadowców na pierwszej linii, nakreślony ręką ich bezpośredniego uczestnika. Aleksander Iljicz Szumilin zmarł w 1983 roku i wraz z żoną Augustą i synem Nikołajem jest pochowany na cmentarzu św. Archanioła w mieście Bałaszycha, na wschód od Moskwy. (z przedmowy tłumacza)
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro