Dwanaście opowieści rozpisanych na dwanaście głosów. Na geograficznej mapie świata można je ulokować na pograniczu polsko-ukraińskim. Na mapie ontologicznej na granicy bytu i niebytu. Na metaforycznej mapie uniwersum, jak w opowiadaniu Pod sklepem w Oserdowie gdzieś pomiędzy „Sklepami cynamonowymi” Brunona Schulza a „Ogrodem o rozwidlających się ścieżkach” Jorge Luisa Borgesa. Na bibliotecznej półce mogą one oscylować między reportażami poetyckimi a traktatami, przechodząc po drodze przez całą paletę literackich barw. Na osi czasu wraz z „Eliszką Bomersbach” znajdziemy je w ogniu Wielkiej Wojny, a z Komiwojażerem z „Kantaty” w pociągu między punktem A a punktem B dążącym do nieskończoności. Ale im bardziej będziemy chcieli je sklasyfikować, tym bardziej będą się wymykać klasyfikacji. Taka jest bowiem natura epifanii. Tak jak nagle pojawia się w realnej postaci, czy też imaginacji w każdym czasie i przestrzeni, tak szybko znika. Dobrze, że pozostają po niej opowieści. Takie jak te i inne. W przestrzeni pogranicza każda epifania jest inna. Opowieści pochodzące z takich miejsc to opowieści polifoniczne. Historia, która jest ich pożywką, jakże inna jest od historii znanej z podręczników. Jest bogatsza, wielowątkowa, pełna zarówno ślepych zaułków, jak i alternatywnych dróg. Lecz błędne byłoby mniemanie, że na pograniczu jest wszystkiego więcej i bardziej…
Na Roztoczu jest książką, dla której niełatwo będzie znaleźć właściwe miejsce na półce w bibliotece. Choć przewodniki z reguły lokujemy w dziale turystycznym, z mapami, podróżami i rozkładami jazdy, to metafory zwykliśmy odkładać między wiersze. Cóż więc począć z książką, która nie daje się sklasyfikować i która przekracza granice gatunków literackich. Cóż począć z przewodnikiem, który choć prowadzi po drogach rzeczywistych, mocno osadzonych w środowisku geograficznym i opartych na materiałach źródłowych, to jednocześnie zmienia kierunek i gęstość czasu, przekraczając fizyczne i metafizyczne granice świata. Mówi nam, że nie ma jednej drogi, że musimy wybierać, poszukiwać, że istniejemy w wielu wymiarach, że cały świat wokół, zdawałoby się, że tak dobrze już rozpoznany i opisany, jest światem nieprzedstawionym. Cóż począć z książką, która wciela się w swego czytelnika i nakłania go do stwarzania Uniwersum da capo al fine, do poszukiwania siebie pod podszewką świata? A może powinniśmy odwrócić kierunek pytania i zapytać, co książka zrobi z nami i gdzie zaprowadzi nas przewodnik?
Na pograniczu jawy i snu, gdzie to co było jest i będzie, wzajemnie się przenika, tam istnieje kraina iluminacji… Wśród wzgórz Roztocza, gdzie ślad po dawnych wioskach jest ledwie widoczny, a na ich miejscu wyrastają nowe osady. Gdzie ludzie żyją teraźniejszością, czerpiąc z historii i tworząc przyszłość, tam wyruszamy w niezwykłą wędrówkę w głąb siebie. Pięćdziesiąt dokumentów – zdjęć. Pięćdziesiąt tekstów zainspirowanych tymi zdjęciami, a w każdym z nich głębia uczuć i przemyśleń. Robert Gmiterek ukazuje świat, który widzimy na co dzień, ale nie zastanawiamy się nad nim, przechodząc obojętnie. Zatrzymuje chwilę i ją analizuje. Sięga do źródeł, doszukuje się śladów przeszłości, obserwuje teraźniejszość i czasem, na tej podstawie, prognozuje przyszłość. Każdy tekst jest nierozerwalnie związany z obrazem. Każda minuta, każdy kadr życia ma znaczenie, ma swoją historię i kształtuje przyszłość. W krainie iluminacji jest czas na przemyślenia, na chwilę postoju w biegu życia, bo dostrzec wszystko to, co na co dzień nam umyka, by stać się bardziej świadomym swojego życia i otaczającego świata.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro