Wszyscy Polacy to jedna wielka alkoholowa rodzina – mówi jeden z bohaterów książki Agnieszki Jucewicz, dziennikarki „Gazety Wyborczej”, autorki bestsellerowych książek (m.in. Czując, Żyj wystarczająco dobrze) oraz Magdaleny Kicińskiej, autorki głośnej Pani Stefy oraz redaktorki naczelnej miesięcznika „Pismo”. Dom w butelce to zbiór mocnych, głębokich rozmów z dorosłymi dziećmi alkoholików. Jakie wyglądało ich dzieciństwo? W jaki sposób uzależnieni rodzice wpłynęli na ich dorosłość? Kiedy rozmówcy uświadomili sobie obecność alkoholowego spadku w swoim życiu? Czy i jak udało im się od niego uwolnić? Kim są dzisiaj? Autorki wiedzą co mówią – jak same przyznają, książka jest również rozprawą z ich własnym, rodzinnym doświadczeniem.
2 czerwca 1886 roku do księgi metrykalnej wpisane zostaje „niemowlęcie płci żeńskiej” urodzone w Warszawie 26 maja. „Opóźnienie sporządzenia aktu nastąpiło wskutek niedbalstwa rodziców”. Już ustalenie jej pochodzenia okazało się ogromnym wyzwaniem. W historii jej rodziny więcej jest znaków zapytania niż faktów. Nie wiadomo nawet, od kiedy rodzina zaczęła używać nazwiska Wilczyńscy. Jej warszawskie adresy: Świętojerska 16, Franciszkańska 2, Krochmalna 92 – niby istnieją, ale ulice biegną inaczej, a domy już dawno zniknęły. Wychowankowie zapamiętali, że była bezszelestna, pojawiała się nieoczekiwanie i tak samo znikała. I być może z tego samego powodu o niej zapomniano – zniknęła w cieniu Janusza Korczaka. Emmanuel Ringelblum zapisał: „Współpracowali ze sobą przez całe życie. Nawet śmierć ich nie rozłączyła. Poszli razem na śmierć. Wszystko, co związane jest z osobą Korczaka – internat, propagowanie miłości do dzieci – wszystko jest wspólnym dorobkiem obojga”. W książce Magdaleny Kicińskiej Stefania Wilczyńska wraca na swoje miejsce.
Debiut poetycki Magdaleny Kicińskiej, autorki znakomitej i wielokrotnie nagradzanej książki biograficznej pt. Pani Stefa, współautorki (wraz z Marcinem Dziedzicem) książki Teraz ’43. Losy, laureatki nagrody Grand Press, redaktorki naczelnej miesięcznika „Pismo”. słowo okamgnienie jest zrostempodchodzę do ciebie właśnie tak, wrastamw okamgnieniu, nie wolniejnie wolno mi inaczejspłoszyłabymi nie nawiązalibyśmy tego połączeniato wszystko to była więc tylko kwestia precyzji złapania się wzrokiem W swoich wierszach autorka odwołuje się co prawda do wielkiej historii i zbiorowej pamięci, ale w jej liryce najważniejsze są emocje, osobisty, wręcz intymny punkt widzenia i ciekawość świata. Znamienny głos pokoleniowy, poezja pokazująca delikatność patrzenia na świat generacji trzydziestolatków.
Fotograficzne montaże Marcina Dziedzica sprawiają, że żydowska Warszawa znów pojawia się tam, gdzie dziś już jej nie ma. A opowieści Magdaleny Kicińskiej o ludziach i miejscach, po których nie został najmniejszy ślad, uprzytomniają nam, jak bardzo byliśmy razem i jednocześnie osobno. „Gęsia–Anielewicza i okoliczne nowe–nienowe ulice są teraz zadrzewione jak nigdy. Bo nigdzie drzewa nie rosną tak chętnie jak na popiołach. I tak bujnie. Osłaniają (zasłaniają) pomnik. A także dostawione do niego niedawno muzeum. Niskie i pod ochronnym zielonkawym kolorem. Dyskretne, jak wszystko, co żydowskie na tym najbardziej pożydowskim skrawku ziemi”. – Henryk Grynberg W marcu 1940 roku zamieszkiwaną przez Żydów część miasta zaczęto odgradzać – najpierw ogrodzeniem z drutu kolczastego, później – murem, wysokim na trzy metry. Kosztami i logistyką budowy obciążono Referat Techniczno-Budowlany Judenratu – za odizolowanie Żydzi mieli zapłacić sami i wykonać je własnymi rękoma. Decyzję o oddzieleniu motywowano dwojako – potrzebą obrony przed atakami ze strony Polaków (około świąt wielkanocnych doszło do aktów przemocy wobec Żydów: rabowano sklepy, bito ludzi noszących opaski; w wydarzeniach tych, wywołanych najprawdopodobniej przez Niemców, brali udział mieszkańcy Warszawy), ale też względami „sanitarnymi”. Żydzi mieli być nosicielami tyfusu – żeby uniknąć pandemii, należało ich odseparować. Tablice ostrzegały przed przestąpieniem progu „obszaru zagrożonego epidemią”. Wohngebiet der Juden, teren zamieszkiwania Żydów.
2 czerwca 1886 roku do księgi metrykalnej wpisane zostaje „niemowlęcie płci żeńskiej” urodzone w Warszawie 26 maja. „Opóźnienie sporządzenia aktu nastąpiło wskutek niedbalstwa rodziców”. Już ustalenie jej pochodzenia okazało się ogromnym wyzwaniem. W historii jej rodziny więcej jest znaków zapytania niż faktów. Nie wiadomo nawet, od kiedy rodzina zaczęła używać nazwiska Wilczyńscy. Jej warszawskie adresy: Świętojerska 16, Franciszkańska 2, Krochmalna 92 – niby istnieją, ale ulice biegną inaczej, a domy już dawno zniknęły. Wychowankowie zapamiętali, że była bezszelestna, pojawiała się nieoczekiwanie i tak samo znikała. I być może z tego samego powodu o niej zapomniano – zniknęła w cieniu Janusza Korczaka. Emmanuel Ringelblum zapisał: „Współpracowali ze sobą przez całe życie. Nawet śmierć ich nie rozłączyła. Poszli razem na śmierć. Wszystko, co związane jest z osobą Korczaka – internat, propagowanie miłości do dzieci – wszystko jest wspólnym dorobkiem obojga”. W książce Magdaleny Kicińskiej Stefania Wilczyńska wraca na swoje miejsce.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro