Rosjanie wykorzystali swoją przewagę liczebną i z całą siłą zaatakowali bezbronne fregaty. Początkowo bali się ich ognia burtowego i płynęli z przodu i z tyłu, ale gdy ogień szwedzkich okrętów zaczął słabnąć, galery ruszyły do ataku z boków. Siblad i reszta fregat nie przerwała bitwy i od jego huraganowego ognia wiele galer zostało zmuszonych do rzucenia się na brzeg, a ludzie z rosyjskich łodzi zeskakiwali do wody, uciekając przed ogniem szwedzkich dział i muszkietów.
Kiedy historycy mówią o wojnie rosyjsko-tureckiej (1806-1812), prawie zawsze można usłyszeć opinię, że ten konflikt zbrojny pozostaje w cieniu wojen napoleońskich i jest ich częścią. Jest to częściowo prawda. Jedną z przyczyn wybuchu wojny, które autor omówi dokładniej w pierwszym rozdziale, jest ogromny wzrost wpływów francuskich na politykę zagraniczną, a nawet wewnętrzną Imperium Osmańskiego. Napoleon praktycznie uzgodnił z sułtanem Selimem III, że jego wojska będą przemieszczać się przez terytoria tureckie, co było sprzeczne z zasadami islamu. Istniało zagrożenie powstania nierównowagi sił w regionie, co nie podobało się Rosji i Wielkiej Brytanii. Nie należy jednak nadmiernie wyolbrzymiać czynnika francuskiego w rozważaniach o wybuchu kolejnej wojny rosyjsko-tureckiej – takie podejście było charakterystyczne dla rosyjskiej historiografii przedrewolucyjnej, ale przyjęcie go w naszych czasach byłoby dużym uproszczeniem problemu. Traktaty pokojowe, które zakończyły poprzednią wojnę rosyjsko-turecką prowadzoną w latach 1787-1792, dały Europie jasno do zrozumienia, że Imperium Rosyjskie jest zainteresowane zwiększeniem swoich wpływów w regionie naddunajskim. Listę rosyjskich interesów można by z łatwością rozszerzyć o Grecję i Serbię. Kwestia aneksji księstw mołdawskiego i wołoskiego była tylko sprawą czasu. Jednak rok 1806 był chyba najbardziej niefortunnym momentem dla realizacji tych planów. Co więcej, trudności występowały po obu stronach konfliktu. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Imperium Rosyjskie rozpoczęło wojnę bez formalnego jej wypowiedzenia. Nastąpiło to dopiero wtedy, gdy wojska rosyjskie całkowicie zajęły księstwa naddunajskie, z wyjątkiem kilku twierdz, które utrzymywały się tylko dzięki wytrwałości i środkom lokalnych osmańskich namiestników. Przykład rosyjskiej inwazji na terytorium Imperium Osmańskiego w ostatnich miesiącach 1806 roku jest jaskrawą ilustracją taktyki wojny hybrydowej, która pozostawia przeciwnika oszołomionego i zdezorientowanego, niezdolnego do szybkiej odpowiedzi na agresję. Taktyka ta była z powodzeniem stosowana przez Rosję również i w czasach współczesnych...
Publikacja, którą Czytelnik trzyma wrękach, jest zarówno kontynuacją Dardanele..., jak ijednocześnie odrębnym studium. Kontynuujemy naszą narrację od punktu, wktórym się urywa, idoprowadzamy opowieść owojnie do końca 1810 roku. Uważny Czytelnik ma zapewne co najmniej dwa pytania: dlaczego tekst został podzielony na osobne, tak nierówne części, ico się stało zdwoma ostatnimi latami wojny – 1811 i1812. Po pierwsze, naszym skromnym zdaniem, przedstawienie wydarzeń wkilku książkach jest zgodne ze współczesnym podejściem do historii wojny rosyjsko-tureckiej 1806-1812. Wojna została oficjalnie wypowiedziana dopiero wostatnich dniach 1806 roku. Wszystko, co było wcześniej, często określa się whistoriografii mianem „dziwnej wojny”. Autor stosuje określenie „wojna hybrydowa” do opisu początkowego okresu działań wojennych. Wprzedrewolucyjnej historiografii rosyjskiej, co wciąż ma podstawowe znaczenie dla opracowania interesującego nas tematu, zwyczajowo dzielono wojnę 1806-1812 na periody, wzależności od tego, kto wtym lub innym okresie sprawował dowództwo nad głównym frontem działań wojennych – naddunajskim. Itak pojawiły się okresy Michelsohna (1806-1807), Prozorowskiego (1807-1809), Bagrationa (1809-1810), Kamieńskiego (1810-1811) iwreszcie Kutuzowa (1811-1812)…
Wdzisiejszych czasach, gdy wymienia się nazwę wyspy Bali, większość ludzi ma na myśli rajską wyspę zdziewiczą przyrodą icharakterystyczną, starożytną kulturą miejscowych, która od około stu lat jest jednym zpopularnych ośrodków wypoczynkowych zachodniej cywilizacji. Przeciętny obywatel nie zdaje sobie sprawy, że do początku XX wieku Bali było jednym zgłównych miejsc walki zeuropejskim kolonializmem, zwłaszcza holenderskim. Do ostatecznego podboju wyspy potrzeba było ośmiu (!) pełnoskalowych wypraw wojskowych zorganizowanych przez Holendrów wlatach 1846-1908. Wnikliwy czytelnik może polemizować zautorem co do liczby operacji wojskowych na wyspie, gdyż historycy tradycyjnie mówią tylko osiedmiu wyprawach – 1846, 1848, 1849, 1868, 1894, 1906 i1908. Pacyfikacja z1858 roku, która od siedmiu wymienionych wyżej wypraw różni się tylko tym, że trwała kilka dni ijest słabiej udokumentowana we współczesnych relacjach, pozostaje poza sferą badań historyków. Wtej książce skupiamy się na pierwszych pięciu operacjach wojskowych na Bali, które miały miejsce wlatach 1846-1868, ponieważ wszystkie były wojnami hybrydowymi inie miały na celu otwartego podboju wyspy. Bali mocno zakorzeniło się wstrefie wpływów Holenderskich Indii Wschodnich podczas pierwszych pięciu wypraw. Jawny podbój, który miał miejsce na przełomie XIX iXX wieku, to temat na osobne, obszerne opracowanie...
Rok 1648 we wszystkich aspektach stał się zwrotnym punktem w dziejach Rzeczypospolitej. Ten rok był zwiastunem powolnego, choć nieuchronnego, jej upadku. W ciągu najbliższych dwudziestu lat państwo polsko-litewskie prowadziło ciągłe, wyniszczające wojny, które doprowadziły je niemal na skraj rozpadu. Powstanie Bohdana Chmielnickiego, potop szwedzki, trzynastoletnia wojna rosyjsko-polska wszystkie te konflikty zbrojne zawsze cieszyły się nieustanną uwagą polskich i zagranicznych historyków. Jednak niektóre aspekty tych wydarzeń nadal stanowią białe plamy, pełne są historycznych mitów i sprzeczności. Jedną z tych białych plam stanowi wspólna kampania wojsk kozacko-moskiewskich przeprowadzona na Ukrainie w drugiej połowie 1655 roku. Kampania militarna, której poświęcona jest ta książka, nie jest dobrze znana polskiemu czytelnikowi i nie wzbudziła w XX i początkach XXI wieku dużego zainteresowania wśród historyków.Niemal równocześnie z początkiem wyprawy kozacko-moskiewskiej na Lwów Szwedzi pod wodzą swego wojowniczego monarchy najechali Rzeczpospolitą, która prawie wszystkie swoje siły rzuciła do walki z Karolem X Gustawem, a więc naturalne wydaje się, że współcześni całą uwagę skupili właśnie na tych tragicznych wydarzeniach. Zdecydowana większość ówczesnych notatek, listów, kronik, diariuszy, pamiętników i wspomnień, które są najbardziej wiarygodnymi źródłami do pierwszego okresu powstania Bohdana Chmielnickiego, teraz skupiła się na opisywaniu szczegółów potopu szwedzkiego. Informacje o kampanii Kozaków i Moskwicinów na Ukrainie są obecne w tych tekstach tylko marginalnie...
W XVIII wieku armie rosyjska i osmańska spotkały się na polu bitwy czterokrotnie. To właśnie w tym stuleciu Rosjanie odnieśli jedne z najgłośniejszych zwycięstw i jednocześnie jedne z najbardziej gorzkich porażek, nie tylko w wojnach z Imperium Osmańskim, ale i w całej historii wojskowości rosyjskiej. Nawet pobieżne zapoznanie się ze źródłami daje jednoznaczną odpowiedź na pytanie o wynik trzydniowej bitwy, która rozegrała się pod Stănilești, nad brzegiem rzeki Prut, w lipcu 1711 roku – była to bezwarunkowa kapitulacja armii rosyjskiej i cara Piotra I osobiście. Niemniej jednak do dziś czołowi rosyjscy znawcy historii kampanii pruckiej bronią tezy, że car opuścił brzegi Prutu jako zwycięzca. Rzecz w tym, że historia kampanii pruckiej całkowicie rozbija utrwalony w historiografii mit Piotra jako wielkiego dowódcy, mądrego i dalekowzrocznego stratega, który przez wieki dominował zarówno w nauce historycznej, jak i w świadomości społecznej. Zamiast tego gloryfikowanego obrazu, widzimy przestraszonego na śmierć, niemal pokonanego monarchę, biegającego histerycznie po obozie rosyjskim, otoczonego ze wszystkich stron przez wroga, niemogącego wypowiedzieć ani słowa – takim współcześni widzieli cara Piotra nad brzegiem Prutu. A przecież dwa lata temu ten sam monarcha z triumfem świętował swoje zwycięstwo nad najsilniejszą i najbardziej zdyscyplinowaną armią w Europie. Zawsze trudno pogodzić się ze złudzeniami rozbitymi do fundamentów, dlatego w rosyjskiej historiografii pojawił się kompromisowy obraz wojny rosyjsko-tureckiej z lat 1710-1713, w którą Piotr zaangażował się nie z własnej woli i wyszedł z niej z poczuciem godności. W rzeczywistości sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Triumfator spod Połtawy, car Piotr I traktował zbliżającą się wojnę jako łatwą rozgrywkę, ufając lekkomyślnym zapewnieniom niektórych doradców, że wszyscy chrześcijanie na Bałkanach powstaną, gdy tylko car i jego armia staną na osmańskich ziemiach. Jak zobaczymy poniżej, obiecanego powstania nie było nawet w kartach – armia rosyjska została pozostawiona twarzą w twarz z Osmanami, którzy w przeciwieństwie do Rosjan poważnie traktowali swojego wroga i odpowiedzialnie podchodzili do takich rzeczy, jak planowanie i wywiad, o czym rosyjscy generałowie tym razem zapomnieli, ufając niepewnym szpiegom i agentom spośród bałkańskich chrześcijan.
Pisanie o konfrontacji Austrii i Rosji z Osmanami w roku 1788, nie jest łatwe. Z jednej strony historycy mają do dyspozycji duży zbiór opublikowanych źródeł, co niewątpliwie umożliwia im pełne odzwierciedlenie przebiegu działań wojennych, i to w najdrobniejszych szczegółach. Z drugiej zaś strony, specyfika tej kampanii wojskowej stawia przed badaczem wiele problemów, ponieważ niełatwo jest przedstawić całą gamę informacji zgromadzonych w źródłach w jednym spójnym układzie oraz w logicznej narracji. Spróbujmy się więc dowiedzieć, dlaczego ten temat jest tak skomplikowany dla historyka. Faktem jest, że wojna roku 1788 jest inna niż większość wcześniej prowadzonych wojen rosyjsko-tureckich, czy austriacko-tureckich, a niepowtarzalność owego konfliktu została już dawno zauważona przez wielu badaczy, i nadal przyciąga ich uwagę. Po pierwsze, sama natura tej wojny była dość nietypowa i nie pasuje do ustalonych wzorców. Ciekawy bowiem tematu czytelnik, nie znajdzie w tej książce opisów wielkich bitew polowych, ponieważ bitew tych po prostu nie było. Największe starcie lądowe w tej kampanii, to inwazja wojsk tureckich na Banat (kraina położona na bałkańskim teatrze operacyjnym) oraz szturm na Oczaków (twierdza leżąca u zbiegu Bohu z Dnieprem na północnym wybrzeżu Morza Czarnego). Pierwsza z tych bitew, była bardziej operacją wojskową składającą się z wielu lokalnych potyczek. Natomiast zdobycie twierdzy Oczaków, przypominało bardziej masakrę, która trwała nieco ponad godzinę... Eugen Gorb (1989), historyk z wykształcenia, absolwent Mariupolskiego Uniwersytetu Państwowego (Ukraina) i studiów doktoranckich Donieckiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Stusa. Autor wielu artykułów naukowych i popularnonaukowych na temat irlandzkiej wojny dziewięcioletniej (1594–1603), polityki wewnętrznej i zagranicznej Rzeczypospolitej w połowie XVII wieku, okresu 1918–1926 oraz historii rozwoju polskiej nauki historycznej.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro