Książka meldunkowa to dokument niskoepicki i wysokourzędowy, zawierający niewiele danych: imię, nazwisko, data urodzenia, adres, uwagi na marginesach (zameldowany, zameldowana tymczasowo, wyjechał, wyjechała, zmarł, zmarła).Stara książka meldunkowa, odnaleziona po latach przez Jana Kamińskiego, kryje również adnotacje przy nazwiskach: piekło, niebo, czyściec. I to właśnie ta trójca destynacji uruchamia mechanizmy pamięci, opowieści i dystansu. Autor cofa się ze stacji końcowej, z tego piekła, nieba lub czyśćca, i prowadzi czytelnika pod prąd czasu aż do miejsca wolnego od ostatecznego dopisku: zmarł, zmarła.Poznajemy trajektorie życia wielu bohaterów, i bliższych i dalszych narratorowi, nieodmiennie jednak docierających na Podlasie, nieraz z krain tak odległych jak Buenos Aires, Niujork czy realizm magiczny. Są to historie w pewnym sensie otwierające i uniwersalizujące. Kamiński przypomina rzecz oczywistą i dlatego pewnie często zapominaną: Żyd, Polak, katolik, prawosławny, kacap, swój i nieswój ? to są poręczne kategorie, które mają ukryć fakt, iż wszyscy są po prostu ludźmi.
Po stronie cieni to powieść o starości, do której każdy z nas musi dojrzeć. To opowieść o zmierzchu, o trwaniu w tym przedziwnym stanie, w którym – jak sugeruje nam Kamiński – już wcale nie jest takie pewne, po czyjej jest się stronie: tych, którzy żyją, czy tych, którzy żyli? Poza tym, co to znaczy: „żyli?” Skoro cały czas się z nimi rozmawia, to może jednak oni nadal są? Może jest na to choć cień szansy? To powieść o dziwacznej chwili, do której zmierza każdy z nas, o chwili, w której następuje pomieszanie światów oraz czasów, gdzie jest się u siebie zarówno „tu”, jak i „tam”, gdzie to, co było dawniej jest o wiele bardziej realne niż to, co dziś... Wreszcie to powieść o niemożności, o daremności, o zmaganiu się z przekleństwem pamięci, bowiem, jeśli starość jest okrutna, to właśnie dlatego, że rozsypuje świat – to, co przez całe życie budowaliśmy – niczym puzzle i mami skrawkami układanki, z której nic już nigdy nie da się ułożyć... Ale, Boże, jak lśnią te fragmenty, te – na pozór – oderwane od siebie historie, splatające się u Kamińskiego w jedną, spójną całość... Po stronie cieni to powieść znakomita, potwierdzająca świetną literacką formę Jana Kamińskiego.
an Kamiński ma niesamowity dar opowiadania w sposób przaśny (przy czym przaśność jest zaletą, a nie wadą) o sprawach, a w zasadzie sprawie fundamentalnej: jak istniejemy w świecie danym nam przez boga/bogów/los/przypadek? Jesteśmy jednością, całością czy też wielością głosów, wielością potencjalnych istnień, które uwalniane są w zależności od okoliczności? W ilu światach żyjemy równocześnie? Czy okoliczności nas tworzą, wpływają na to, kim jesteśmy czy też my, a raczej drzemiące w nas demony tworzą te okoliczności? Ile dybuków/duchów/potencjalnych istnień nosi każdy z nas w sobie i czym jest istnienie/trwanie, gdy rozpisane jest na wiele głosów? Kim jesteś jeśli jest was wielu? – zdaje się pytać Kamiński. I czy na pewno jesteś, skoro on, ten drugi, także jest, w tym samym miejscu, czasie? Tożsamość, czas, istnienie czasu, wielość istnień, równoległych światów, dybuków i demonów, które nie każdemu dane jest zobaczyć, przeżyć, ale które potencjalnie istnieją w każdym z nas... To podstawowa materia, z której Kamiński stworzył jedną wielką metaforę ludzkiego losu... Kapitalna powieść…
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro