Stefanię kryminaliści z łagru przegrali w karty dwa razy – przeżyła dzięki przyjaciółce. Natalia stanęła w obronie bitej kobiety – za karę miała umrzeć w lodowatym karcerze. Alinę deportowano jako jedyną z całej rodziny – trafiła do łagru dla dzieci, miała dziesięć lat. Wszystkie pamiętają to samo: walenie kolbami w drzwi, kilka chwil na spakowanie rzeczy, płacz, wagony bydlęce i trzask ryglowanych drzwi. Kilka tysięcy kilometrów podróży w nieznane. Czekały je niewolnicza praca w sowieckich łagrach, walka o życie swoje i bliskich, głód, choroby i straszliwe syberyjskie mrozy. Doświadczyły niewyobrażalnego cierpienia, jednak nic nie było w stanie ich pokonać. Amnestia była wybawieniem. Część wyruszyła w wędrówkę z armią Andersa. Wiele zaczęło nowe życie w różnych zakątkach świata. Inne zdecydowały się na powrót do ojczyzny. Niektóre bohaterki tej książki nigdy nie opowiedziały bliskim o tym, co przeżyły na Syberii. Anna Herbich w przejmujący sposób pokazuje, jak naprawdę wyglądała walka o przetrwanie na nieludzkiej ziemi. Pozwala nam zobaczyć dramat sowieckiego zesłania oczami kobiet cudem ocalałych z syberyjskiej katorgi.
„Powiedziałaś mi, że chcesz żyć” – usłyszała Zofia od swojej mamy. Razem zbiegły z obozu na Majdanku. Krystyna razem z rodzicami uciekała kanałami z płonącego warszawskiego getta. Danuta przez całą wojnę zdana była na łaskę obcych sobie ludzi. Zajęcie terytorium Polski przez nazistów oznacza dla tutejszych Żydów koniec spokojnego życia. Zaczynają się pierwsze szykany – pobicia, kradzieże, nakaz noszenia tzw. gwiazdy Dawida. Dochodzi do zbrodni. Ludzie zamykani są w gettach, w których panuje głód i szerzą się choroby. Jeśli komuś uda się przetrwać, to czeka go obóz koncentracyjny. To piekło przeżyją nieliczni. Niczym nie zawiniły. Nikogo nie skrzywdziły. Miały pecha, że urodziły się w żydowskich rodzinach. Wychowane w czasach pokoju nagle musiały stanąć oko w oko z okropieństwami wojny. Po kolei traciły najbliższych. Były poniewierane, głodzone i gwałcone. Żyły w nieustannym strachu. Pozbawiono je godności. Nieliczne spotkały na swojej drodze dobrych ludzi, inne musiały o siebie zadbać same. Jednak przetrwały. Czasami jako jedyne z całej rodziny.
1 sierpnia 1944 roku w Warszawie było pół miliona kobiet. Wiele z nich poszło do Powstania jako sanitariuszki, łączniczki, część chwyciła za broń. Wszystkie walczyły o przetrwanie. Panienka z dobrego domu w myślach powtarzała: „Boże, spraw, abym wytrzymała tortury”. Matka, która urodziła tuż przed godziną „W”, kołysała dziecko w rytm wybuchających bomb. I ośmioletnia Helenka, prowadzona na pewną śmierć. „Mamo, ja nie chcę umierać” – szeptała. Przez 63 dni heroicznej bitwy walczyły, bały się, śmiały, kochały, opłakiwały bliskich. Mężczyźni stwierdzili: „Ojczyzna jest pierwsza. Musicie sobie jakoś radzić”. Kobiety zostały same, w obliczu dramatycznych dylematów. Włożyć coś do garnka czy kupić bandaże dla rannych? Jak zginę: z głodu czy z rąk Niemców? Ale pytanie, czy warto walczyć, w ogóle nie przychodziło im do głowy. Bo odpowiedź była tylko jedna. Usłyszmy głos dziewczyn z Powstania.
„Powiedziałaś mi, że chcesz żyć” – usłyszała Zofia od swojej mamy. Razem zbiegły z obozu na Majdanku. Krystyna razem z rodzicami uciekała kanałami z płonącego warszawskiego getta. Danuta przez całą wojnę zdana była na łaskę obcych sobie ludzi. Zajęcie terytorium Polski przez nazistów oznacza dla tutejszych Żydów koniec spokojnego życia. Zaczynają się pierwsze szykany – pobicia, kradzieże, nakaz noszenia tzw. gwiazdy Dawida. Dochodzi do zbrodni. Ludzie zamykani są w gettach, w których panuje głód i szerzą się choroby. Jeśli komuś uda się przetrwać, to czeka go obóz koncentracyjny. To piekło przeżyją nieliczni. Niczym nie zawiniły. Nikogo nie skrzywdziły. Miały pecha, że urodziły się w żydowskich rodzinach. Wychowane w czasach pokoju nagle musiały stanąć oko w oko z okropieństwami wojny. Po kolei traciły najbliższych. Były poniewierane, głodzone i gwałcone. Żyły w nieustannym strachu. Pozbawiono je godności. Nieliczne spotkały na swojej drodze dobrych ludzi, inne musiały o siebie zadbać same. Jednak przetrwały. Czasami jako jedyne z całej rodziny.
„Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. Dziewczyny sprawiedliwe. Polki, które ratowały Żydów. Nowa książka Anny Herbich! Łucja wyprowadziła z getta najlepszą przyjaciółkę Belę. Rodzina Ireny pod nosem gestapowców ukrywała na strychu trzyosobową żydowską rodzinę. Nie musiały się wychylać. Mogły spokojnie przeżyć wojnę w rodzinnych domach. Nie mogły jednak patrzeć na to, jak niemieccy okupanci traktują Żydów. Polują na nich, zamykają w gettach, wysyłają do obozów koncentracyjnych na pewną śmierć. Prześladują ich znajomych, sąsiadów, przyjaciół. Niewinnych ludzi, którzy według nazistowskiej ideologii stracili prawo do egzystencji. Nie pozostały obojętne na ich cierpienie. Nie zawahały się im pomóc, mimo że ryzykowały życiem swoim i swoich najbliższych. Dziewczyny sprawiedliwe, które zrobiły to co uznały za słuszne. Interesują cię opowieści o odważnych kobietach? Sprawdź inne książki Anny Herbich!
Dzieci przetrwały rzeź. Teraz opowiadają historię zamordowanych rodziców i dziadków. Rozalia miała osiem lat, gdy schowana w piwnicy słyszała ostatnie słowa umierającej matki i siostry. Zofia pamięta złowieszczą przestrogę – „Jutro ma was tu nie być. Będą mordowali". Tak ostrzega ich wiejska położna, Ukrainka. Nikt w to nie wierzy. Pogrom przetrwa jedynie garstka. Teodora uczestniczyła we mszy, kiedy Ukraińcy zaatakowali kościół w Kisielinie. Uratowała się z płonącej dzwonnicy. To jest jej pierwsze spotkanie z banderowcami. Niestety nie ostatnie. W 1939 roku sielskie życie na Wołyniu się kończy. Polska upada, zmieniający się okupanci sieją postrach. Jednak największe zagrożenie przychodzi ze strony, z której nikt się tego nie spodziewał. Sąsiadów. Kumów. Ukraińców. Wiedzeni banderowską wizją Ukrainy zaczynają mordować Polaków. Wołyńskie dziewczęta były jeszcze dziećmi, gdy rozpoczął się pogrom. Widziały śmierć rodziców, braci, sióstr i rzeź całych wsi. Słyszały błagania bezbronnych ofiar opętanych szałem mordu Ukraińców. Z dnia na dzień straciły nie tylko najbliższych, ale również swoją ojcowiznę. Nowa książka autorki bestsellerowych Dziewczyn z Powstania, Dziewczyn z Syberii i Dziewczyn z Solidarności.
Mówili im: „Kobiety, nie przeszkadzajcie nam, to my walczymy o Polskę!”. Nie posłuchały. Dla wolności gotowe były zaryzykować wszystko... Janina miała 50 lat, gdy została pobita przez ZOMO na demonstracji. Do szpitala trafiła z siedemnastoma szwami na głowie. Za domową drukarnię aresztowali ją dwa razy.Izabella zostawiła w domu dwójkę maleńkich dzieci. Mimo więzienia nie ugięła się. Zbuntowała całe miasto.Joanna w oknie celi wywiesiła biały ręcznik, na którym napisała czerwoną szminką Solidarność. Straszyli: jeśli się nie zamkniesz, zamkniemy ci syna. Siedemnastolatek został najmłodszym więźniem stanu wojennego. Należały do legendarnej Solidarności i chciały lepszej Polski dla swoich dzieci. Czasem walczyły ramię w ramię z mężczyznami, a czasem wbrew nim. Produkowały i kolportowały „bibułę”, strajkowały, chodziły na demonstracje. Wyrzucano je z pracy, podsłuchiwano, bito i aresztowano. Grożono im odebraniem dzieci. Często zostawały bez środków do życia, musiały liczyć na pomoc innych. To prawdziwe historie naszych mam i babć. Czy zdobylibyśmy się na podobną odwagę? Anna Herbich przywraca pamięć o kobietach, bez których rewolucja Solidarności nie mogła się udać. Oddaje głos bohaterkom, które zbyt długo pozostawały w cieniu wielkiej historii.
1 sierpnia 1944 roku w Warszawie było pół miliona kobiet. Wiele z nich poszło do Powstania jako sanitariuszki, łączniczki, część chwyciła za broń. Wszystkie walczyły o przetrwanie. Panienka z dobrego domu w myślach powtarzała: „Boże, spraw, abym wytrzymała tortury”. Matka, która urodziła tuż przed godziną „W”, kołysała dziecko w rytm wybuchających bomb. I ośmioletnia Helenka, prowadzona na pewną śmierć. „Mamo, ja nie chcę umierać” – szeptała. Przez 63 dni heroicznej bitwy walczyły, bały się, śmiały, kochały, opłakiwały bliskich. Mężczyźni stwierdzili: „Ojczyzna jest pierwsza. Musicie sobie jakoś radzić”. Kobiety zostały same, w obliczu dramatycznych dylematów. Włożyć coś do garnka czy kupić bandaże dla rannych? Jak zginę: z głodu czy z rąk Niemców? Ale pytanie, czy warto walczyć, w ogóle nie przychodziło im do głowy. Bo odpowiedź była tylko jedna. Usłyszmy głos dziewczyn z Powstania.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro