Większość opisanego w tej książce obszaru położona jest między pasmami Otrytu i Żukowa. Nie ma tu widokowych szczytów, ale za to można spotkać liczne ślady kilkusetletniej historii. Przeważająca część wsi tętniących tu życiem do połowy XX w. dziś nie istnieje. Jest to wynik wysiedleń, które nastąpiły w 1951 r., w związku z tzw. korektą granicy wschodniej i otrzymaniem przez Polskę 480 km² terytorium z Lutowiskami i Ustrzykami Dolnymi, w zamian za tereny w widłach Bugu i Sołokii. W granicach Polski znalazły się pozbawione mieszkańców osady z kompletną zabudową i cerkwiami. Jednak decyzją ówczesnych władz można było zasiedlić tylko kilka z nich. Pozostałe zostały unicestwione, domy rozebrano, a polom pozwolono zarosnąć. Ponadto w latach 60. XX w. część z nich została zalana w wyniku napełniania gigantycznego zbiornika wodnego utworzonego powyżej tamy w Solinie. W dorzeczu potoku Czarnego, z istniejących tu dziewięciu wsi, dziś żyją tylko Czarna, Polana i Żłobek. Ta pierwsza, jedna z największych w Bieszczadach, miała dwie cerkwie i dwa dwory, z których jeden był ufortyfikowany. Polana to rzadki przykład wsi zamieszkiwanej niegdyś w połowie przez Polaków i Rusinów. Działała tu kopalnia ropy naftowej, o którą bój toczył niemiecki hrabia z angielskim dyplomatą. W północno-wschodnim skraju opisywanego obszaru odkryjemy ślady zaginionego zamku w Hoszowie oraz historię niemieckich kolonii w Bandrowie i Steinfelsie. Przeczytamy tu też o kilku wsiach leżących nad Solinką, m.in. o Łopience, z cerkwią skrywającą cudami słynącą ikonę Matki Bożej. Jeszcze osiemdziesiąt lat temu na tutejsze odpusty przybywały kilkutysięczne tłumy. Po tym jak zrujnowana świątynia została odbudowana przez grupę zapaleńców, kult ten odżył i od dwudziestu lat znów gromadzą się tu wierni z całego kraju. Losy sąsiadujących ze sobą Terki oraz Wołkowyi splotły się w XX w. węzłem polsko-ukraińskiego konfliktu, który znalazł krwawy epilog w zbrodni dokonanej w lipcu 1946 r. Tytuł książki nawiązuje do tych wydarzeń.
Pogórze Przemyskie rozsiadłe u stóp Bieszczadów, między Sanokiem a Przemyślem – nieodkryte, tajemnicze i dotknięte bolesną historią. Ta malownicza, pograniczna i wielokulturowa dolina Sanu ma przebogate dzieje oraz liczne ich pozostałości, jak choćby szesnastowieczne ruiny obronnego zamku w Dąbrówce Starzeńskiej. Ozdobą tej krainy są wiekowe drewniane cerkwie, a wśród nich te najstarsze – w Uluczu i Piątkowej, swoiste perły architektury sakralnej. Pod koniec XIX stulecia rodzące się nacjonalizmy – polski i ukraiński – uznały San na tym terenie za granicę etniczną. To rozgraniczenie przyniosło tragiczne skutki w latach 1944–1947. Przywołać tu wystarczy mordy na Ukraińcach w Pawłokomie, Bachowie, Brzusce, Sufczynie, mord na Polakach w Borownicy i Dylągowej, czy słynną trzykrotną obronę Birczy. Te wydarzenia do dziś wywołują kontrowersje, wielu zapomina, że ofiary były po obu stronach, w tym również cywile, kobiety i dzieci, wciągnięci w machinę przemocy i strachu przez ścierających się trzech silnych przeciwników: partyzantkę poakowską, oddziały UPA oraz tzw. Ludowe Wojsko Polskie wspierane przez MO i NKWD. Stanisław Kryciński (ur. w 1954 r.) – z wykształcenia inż. chemik, z zamiłowania – historyk i krajoznawca. Uwielbia zwiedzać wszelkie zakątki Polski i krajów ościennych, jednak najbardziej ukochał Pogórze Przemyskie, choć jak sam mówi: „nie jest to miłość łatwa”. Autor licznych publikacji dotyczących uroków południowo-wschodniego pogranicza.
Książka ta to próba przedstawienia historii tego fragmentu Europy, począwszy od czasów jego zasiedlania po połowę XIX w. To historyczno-kulturowa wędrówka, w której przeczytamy o początkach tutejszego osadnictwa i teoriach z nim związanych, wędrujących figurach Matki Bożej, beskidzkim zbójnictwie, jak również o konfederacji barskiej, która czczona przez Polaków, zupełnie inaczej jawiła się Łemkom. Mało znanym, opisanym w książce, epizodem jest udział Rusinów Karpackich w powstaniach kuruców – zbrojnych oddziałów powstańczych walczących od 1671 do 1711 r. przeciw panowaniu Habsburgów. Sporo miejsca poświęcono tu prawie stuletnim zmaganiom między prawosławiem panującym od początku lokacji wsi, a grekokatolicyzmem wprowadzonym postanowieniem unii brzeskiej w 1596 r. Obszernie opisano tu także wspaniałe łemkowskie ikony i architekturę łemkowskich cerkwi, nierozerwalnie związanych z kulturą Łemków i krajobrazem gór przez nich zamieszkiwanych.
Trzecia i ostatnia część opowieści o Łemkowszczyźnie, będącą kontynuacją książek Łemkowszczyzna po obu stronach Karpat i Łemkowszczyzna. Czas wojny i pokoju. Opisano tu najdramatyczniejszy okres jej historii, który zaważył na łemkowskim „być, albo nie być”. Kampania wrześniowa 1939 r. i operacja dukielsko-preszowska były tylko przerażającą uwerturą do wydarzeń mających nastąpić w latach 1945–1947, a więc przymusowych wysiedleń na Ukrainę sowiecką i akcji „Wisła”, podczas której niemal wszystkich Łemków wywieziono na tzw. Ziemie Odzyskane, przypinając im etykietkę „ukraińskich bandytów”. Czasy PRL-u to okres inwigilacji, życia w strachu i niemożności działalności społecznej czy politycznej. Dopiero po 1990 r. zaczęły powstawać łemkowskie organizacje podtrzymujące odrębność tej mniejszości etnicznej, a można również powiedzieć, że narodu.
Opisana tu część Bieszczadów wciśnięta jest pomiędzy pasmo graniczne a dolinę Sanu – od jego źródeł aż po Rajskie. Podczas przymusowych wysiedleń ludności ukraińskiej do USRR prowadzonych w latach 1945–1946 deportowano niewiele ponad połowę tutejszej populacji. Ludzie skutecznie kryli się w lasach i uciekali na słowacką stronę. Ówczesną granicę państwową ze Związkiem Sowieckim stanowił San, dlatego dotarcie w te tereny możliwe było jedynie od strony Wołkowyi i Cisnej i to wąskimi drogami marnej jakości. Wysiedlenia utrudniała też ukraińska partyzantka, atakująca oddziały wojskowe, które miały je przeprowadzić. W konsekwencji skierowano tu znacznie większe siły Wojska Polskiego, które latem 1947 r., w ramach akcji „Wisła”, wywiozło pozostałych mieszkańców na tzw. Ziemie Odzyskane. Oddziały UPA zostały rozbite lub zmuszone do opuszczenia tego terenu. Nikt tu nie pozostał, a większość zabudowy została spalona lub rozebrana. Dopiero kilkanaście lat po tych wydarzeniach, wraz z nowymi osadnikami zaczęło wracać tu życie. Te puste przestrzenie zawłaszczone przez bujną przyrodę są atrakcją dla turystów. Bowiem to w bieszczadzkich dolinach pozostały wyraźne ślady wsi istniejących tu co najmniej od XVI w. Można je podziwiać wędrując przez Hulskie, Krywe i Tworylne. W tym ostatnim zobaczymy imponujące pozostałości dworskiej zabudowy, ruiny niemieckiej strażnicy i dwa cmentarze. Doskonale zachowane ślady dawnej wsi czekają na nas w Berehach Górnych, a tamtejszy cmentarz zdobi niepowtarzalny nagrobek Hrycia Buchwaka. Na wyobraźnię działają także odkryte spod warstwy roślinności pozostałości wsi Jaworzec, Łuh i Zawój. Zapraszamy zatem do wędrówki po tym terenie – nie tylko utartymi szlakami, ale również zapomnianymi dolinami, nieraz zupełnie pozbawionymi ścieżek.
Książka obejmuje sto lat dziejów Łemków żyjących na północnych stokach Karpat i ich sąsiadów Rusnaków, zamieszkujących południowy skłon tych gór. Opisano tu okres od lat 30. XIX w., po lato 1939 r. Opowiedziane tu zostały narodziny łemkowskiej świadomości i literatury, działania podczas Wielkiej Wojny na terenie Beskidu Niskiego i prześladowania jakie dotknęły Łemków w obozie internowania Thalerhof. Kolejne rozdziały opisują cmentarze wojenne tak charakterystyczne dla tej krainy, powrót do prawosławia, działaczy i literatów okresu międzywojennego, powstanie Apostolskiej Administracji Łemkowszczyzny, a w końcu życie na łemkowskiej wsi w latach międzywojennych i łemkowskie rzemiosło z kamieniarstwem na czele.
Drewniana architektura cerkiewna Wschodniej Galicji jest zjawiskiem, które nie ma sobie równych w skali Europy. Różnorodność typów i bogactwo form wprawia w zdumienie każdego, kto zapozna się z tym tematem. Szczególnie zachwycają się nim przybysze z krajów, gdzie buduje się z kamienia, a drewno służy głównie jako opał. Zachwycają, a jednocześnie dziwią, że można budować takie cuda, z tak nietrwałego materiału. Rzeczywiście, pożary były plagą dziesiątkującą drewnianą architekturę sakralną, ale mimo to, do początku XX w. dotrwały setki przepięknych cerkwi, z których najstarsze sięgały początku XVI w. Później na cerkwie drewniane spadły inne nieszczęścia. Wiele bezcennych budowli rozebrano w związku z budową nowych – murowanych. Obie wojny światowe również zebrały swoje żniwo. Ciężki czas nastał, gdy tereny Galicji znalazły się pod panowaniem sowieckim. Znów najwyższej klasy świątynie rozpadały się pozbawione opieki lub były rozbierane. W albumie zaprezentowano również niemniej fascynujące cerkwie murowane, od tych najstarszych z XIII–XIV w., po budowle dwudziestowieczne. Ten niezwykły świat galicyjskich cerkwi został utrwalony na fotografiach z okresu od ostatniej ćwierci XIX w., po koniec czwartej dekady XX w. Wiele z tych zdjęć przepadło lub znajduje się w nieznanych nam miejscach, jednak sporą ich część zebrał Paweł Kusal, znany kolekcjoner z Leska, który od wielu lat, z wielkim zaangażowaniem gromadzi ten bezcenny zbiór. Dzięki jego pasji możemy przedstawić świat, który w dużej mierze jest już bezpowrotnie utracony – świat drewnianych cerkwi Galicji Wschodniej.
„I był Beskid, i były słowa zanurzone po pępki w cerkwi baniach rozłożyście złotych, smagających się wiatrem do krwi”. W tej książce nie ma poezji. Jest natomiast rzetelna i aktualna informacja o paru setkach świątyń obrządku greckiego, które istniały w bieszczadzkich dolinach. Były wśród nich cerkwie sławne i często odwiedzane, jak również zupełnie nieznane i zapomniane. Po polskiej stronie kordonu większość cerkwi uległa zagładzie, po ukraińskiej stronie na ogół przetrwały bez większego szwanku. Książka opisuje świątynie istniejące i nieistniejące. Autor też nie przejmuje się zbytnio linią graniczną - Bieszczady stanowią dla niego jednorodną całość, zaś nieprzenikliwa do niedawna granica, jest tylko pozostałością po Stalinie. Cerkwie od wieków stanowią nieodłączny element krajobrazu południowo-wschodniej Polski. Ich niepowtarzalna architektura, tworzona na styku Wschodu i Zachodu, należy do najciekawszych zjawisk w europejskiej kulturze. Każda wieś miała swoją cerkiew, jeśli nie parafialną, to przynajmniej filialną. W ciągu wieków powstały ich setki. Były przeważnie drewniane, wznosili je miejscowi cieśle. Każda z nich stanowiła unikalne dzieło wiejskiego budownictwa. Po wysiedleniach ludności ukraińskiej, przeprowadzono w latach 1947-1956 planową akcję rozbiórki zabudowy opuszczonych wsi. Na terenie ówczesnego województwa rzeszowskiego rozebrano w tamtych latach ok. 300 cerkwi. Większość ikon i sprzętów liturgicznych przepadła padła łupem złodziei albo została zniszczona. Zamiarem Stanisława Krycińskiego jest opisanie cerkwi z terenu całej dawnej greckokatolickiej diecezji przemyskiej w rozbiciu na poszczególne dekanaty. Tych, które można zobaczyć i tych, których już nie ma. Cerkwie z terenu Bieszczadów mają być pierwszym tomikiem serii. Niniejszy tomik zawiera opis świątyń greckich, które znajdowały się na terenie dekanatów: baligrodzkiego, ciśniańskiego, leskiego, lutowiskiego, łupkowskiego, turczańskiego, ustrzyckiego i żukotyńskiego. Ponieważ zaś granice dekanatów nie pokrywają się z aktualną granicą państwową, zasięg książki wykracza poza nią i obejmuje cerkwie położone na wschodnim brzegu Sanu i u źródeł Dniestru.
Ten pakiet zawiera książki: Łemkowszczyzna po obu stronach Karpat, Łemkowszczyzna. Czas wojny i pokoju, Łemkowszczyzna nieutracona Łemkowszczyzna – fascynująca i tajemnicza kraina, o której niewielu Polaków słyszało, a przecież leży w Polsce. Stało się tak, bowiem zasłoną milczenia okryły ją władze PRL. Została wyparta ze świadomości, po tym jak w latach 1945–1947 wysiedlono stąd niemal wszystkich Łemków. Nieliczni turyści, którzy tu trafiali, wędrując po Beskidach, ze zdumieniem odkrywali przepiękne cerkwie, kryte słomą chyże i nagrobki z cyrylickimi inskrypcjami. Czasem, jak w Bartnem czy Olchowcu, można było spotkać tamtejszych mieszkańców mówiących innym językiem. Jednak po 1989 r. Łemkowie dali o sobie znać. Założyli własne organizacje, spotykają się na corocznych Watrach. Mają własnych naukowców badających i kodyfikujących ich język. Spontanicznie zakładane zespoły kultywują folklor muzyczny Łemków, a młodzież od kilku lat zdaje maturę po łemkowsku.
Trzecie, poprawione i uzupełnione wydanie bestsellerowej książki Stanisława Krycińskiego. Stanisła Kryciński (ur. w 1954 r.) z wykształcenia inż. chemik, z zamiłowania – historyk i krajoznawca. Autor licznych publikacji dotyczących uroków południowo-wschodniego pogranicza. Nakładem Libry PL ukazały się do tej pory: Bieszczady. Tam gdzie oczy poniosą, Bieszczady. Od Komańczy do Wołosatego, Łemkowszczyzna po obu stronach Karpat, Łemkowszczyzna. Czas wojny i pokoju, Łemkowszczyzna nieutracona, Pogórze Przemyskie. Tajemnice doliny Wiaru oraz Pogórze Przemyskie. W krwawym zakolu Sanu. Obecnie przygotowuje kolejną książkę o Bieszczadach, a także publikację o karpackich cerkwiach. Karierę turysty górskiego rozpoczął obozem wędrownym w Bieszczadach latem 1974 r. Początkowo interesowały go wyłącznie szczyty, więc wchodził na nie przez kilka lat – najwyższy, który zdobył to Alam Kuh w Iranie (4850 m) – aż, z czasem, dostrzegł niezrównany urok dolin pełnych pamiątek po dawnych ich mieszkańcach. Chodząc tak dolinami, zauważył, że nie ma takiej góry, której nie dałoby się obejść. Odkrywszy tę genialną zasadę, do dziś dnia kieruje się nią podczas górskich wędrówek.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro
„Dobre chwile” – recenzje