Dziś, kiedy neguje się chrześcijańskie korzenie Europy i kwestionuje znaczenie Kościoła katolickiego w przestrzeni publicznej, trzeba pokazywać, jak wielki wpływ miał Kościół i głoszona przez niego wiara na życie pojedynczych ludzi i całych narodów. Był to nie tylko wpływ religijny, ale też cywilizacyjny, kulturowy, moralny, wychowawczy, który obejmował swoim zasięgiem wszystkie obszary codziennego funkcjonowania społeczeństw. Współczesny człowiek nie jest świadom tego, że pewne fundamentalne zasady, rozumienia i osiągnięcia, które wydają mu się oczywiste, zawdzięcza właśnie oddziaływaniu Kościoła. Dotyczy to także Polski, której początki datuje się na rok chrztu świętego i której losy są tak silnie związane z katolicyzmem, że bez niego nie można zrozumieć polskiej tożsamości.
Co komunizm ma wspólnego z tradycją ezoteryczną, ze starożytnymi orfikami i gnozą? Sam Karol Marks miał osobiście niewiele wspólnego z orfizmem, ale korzenie idei, które gorliwie wyznawał, sięgają zamierzchłej starożytności. Kiedy z ideologii zdrapiemy pokost propagandy, ze zdziwieniem dokopiemy się do głęboko ezoterycznej natury komunizmu. Do prawdy tak zaskakującej, że zdumiałaby wielu zagorzałych komunistów, wierzących, że wyznają ideologię wolną od wszelkich konotacji religijnych, ideologię opartą na materialistycznych założeniach naukowych, a nie na przesądach. Bo komunizm to w gruncie rzeczy zbiór kilku ezoterycznych dogmatów: • materializm (monizm) i związane z tym zakwestionowanie widzialnej rzeczywistości, • przyjęcie dialektyki jako metody myślenia akceptującej absurd (sprzeczność), • odrzucenie własności prywatnej i wszelkiej hierarchii. U podstaw tej teologii stoi zaś przekonanie, że człowiek jest bogiem, najwyższym stworzeniem we wszechświecie, które ma prawo stanowić o tym, co dobre i złe. W praktyce – to ostatnie przekonanie ograniczało się dziwnym trafem do wąskiej grupy nadludzi, którzy rościli sobie prawo do decydowania o życiu i śmierci podległych sobie mas. Głosili oni, a część wierzyła, że zbudują dla bliźnich/braci/towarzyszy idealny świat. Szkoda, że ta wiara, jako głęboko utopijna, ładnie brzmiący „przesąd światło ćmiący” prowadzi ich zawsze do tragedii, a ich zamierzenia szlachetnych ideowców niezmiennie kończą się zbrodnią.
Ten zbiór opowiadań jest reakcją osiemnastolatka na wydarzenia w Polsce przełomu 2006 i 2007 r. związane ze sprawą ks. abp. Stanisława Wielgusa . Jest świadectwem maluczkiego, który pragnie słuchać się Boga a nie ludzi.
Co komunizm ma wspólnego z tradycją ezoteryczną, ze starożytnymi orfikami i gnozą? Sam Karol Marks miał osobiście niewiele wspólnego z orfizmem, ale korzenie idei, które gorliwie wyznawał, sięgają zamierzchłej starożytności. Kiedy z ideologii zdrapiemy pokost propagandy, ze zdziwieniem dokopiemy się do głęboko ezoterycznej natury komunizmu. Do prawdy tak zaskakującej, że zdumiałaby wielu zagorzałych komunistów, wierzących, że wyznają ideologię wolną od wszelkich konotacji religijnych, ideologię opartą na materialistycznych założeniach naukowych, a nie na przesądach. Bo komunizm to w gruncie rzeczy zbiór kilku ezoterycznych dogmatów: - materializm (monizm) i związane z tym zakwestionowanie widzialnej rzeczywistości - przyjęcie dialektyki jako metody myślenia akceptującej absurd (sprzeczność) - odrzucenie własności prywatnej i wszelkiej hierarchii. U podstaw tej teologii stoi zaś przekonanie, że człowiek jest bogiem, najwyższym stworzeniem we wszechświecie, które ma prawo stanowić o tym, co dobre i złe. W praktyce - to ostatnie przekonanie ograniczało się dziwnym trafem do wąskiej grupy nadludzi, którzy rościli sobie prawo do decydowania o życiu i śmierci podległych sobie mas. Głosili oni, a część wierzyła, że zbudują dla bliźnich/braci/towarzyszy idealny świat. Szkoda, że ta wiara, jako głęboko utopijna, ładnie brzmiący ?przesąd światło ćmiący? prowadzi ich zawsze do tragedii, a ich zamierzenia szlachetnych ideowców niezmiennie kończą się zbrodnią.
Jest to zbeletryzowany podręcznik podstaw filozofii klasycznej stanowiący wprowadzenie do metafizyki, filozofii Boga, filozofii przyrody, antropologii filozoficznej, teorii poznania, etyki i estetyki.
Od wielu lat trwa zmasowana walka z rodziną. Patrząc na zmiany w kościelnym nauczaniu o małżeństwie i rodzinie, może ogarnąć nas zwątpienie. Problem ten był niedostrzegany przez wiele lat, aż do czasu synodu o małżeństwie i rodzinie w 2014 i 2015 r. , który obnażył zabiegi progresistów, zmierzające do zniszczenia katolickiej nauki. Michał Krajski w swojej książce pokazuje proces niszczenia rodziny, oraz przedstawia plan pozytywny, w jaki sposób walczyć z kryzysem. Dr Michał Krajski – historyk filozofii, publicysta, autor i współautor kilkunastu książek którego zainteresowania dotyczą historii protestantyzmu i najnowszej historii Kościoła katolickiego, zwłaszcza zmian. Publicysta Prawy.pl
19 listopada 2016 r. odczytano publicznie "Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana" w Krakowie Łagiewnikach. Następnego dnia powtórzono to we wszystkich parafiach w Polsce, w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Akt ten w intencji biskupów, a więc samych pomysłodawców i organizatorów, nie był Aktem Intronizacji Jezusa Chrystusa Króla Polski. Wspominali oni o tym kilkakrotnie i podkreślały to różne katolickie media. Świadczy o tym zresztą sam kształt Aktu, w którym celowo zrezygnowano z użycia terminu "intronizacja" i tytułu "Jezus Król Polski". Niektórzy zwolennicy Intronizacji dostrzegając to podkreślają jednak, że dokonała się przynajmniej tzw. mała Intronizacja. Inni natomiast, świadomi, że nie mieliśmy z nią do czynienia 19 listopada, chwalą sam Jubileuszowy Akt, oceniając go jako krok w dobrym kierunku. Dostrzegając to, trzeba właśnie teraz zrobić wszystko, żeby to nie był krok ostatni. Tego niestety chcą pewne potężne siły, których działania ujawniam w tej książce. Analizując bowiem cały proces, który doprowadził do ogłoszenia Jubileuszowego Aktu, można dostrzec, jak starały się one skompromitować ideę Intronizacji. Kiedy im się to nie udało podjęły decyzję o jej rozmyciu, w taki sposób, żeby nie dokonując Intronizacji, zrobić wrażenie, że miała ona miejsce.
Naiwny byłby ten kto by sądził, że w XX w. szatan i jego pomocnicy na ziemi, jak Kościół nazywał masonów, przestali działać. Można wręcz powiedzieć, że to był czas szczególnego działania zła, o czym świadczy choćby pierwsza i druga wojna światowa, nazizm i komunizm. W tej sytuacji dziwić musi optymizm Soboru Watykańskiego II i papieża Pawła VI. Jeszcze bardziej zaskakiwać i niepokoić muszą słowa Papieża, który powiedział: "Religia Boga, która stał się człowiekiem na swej drodze napotkała religię (bo tak można ją nazwać) człowieka, który stał się Bogiem. Jakież tego następstwa? Szok, walka, anatema? - Mogło to mieć miejsce - lecz nie miało". Trudno nie zauważyć, że "religia człowieka, który stał się bogiem" to nic innego niż doktryna masońska. Czy Paweł VI otworzył drzwi Kościoła dla masonerii? Książka ta zawiera zbiór szokujących i przemilczanych publicznych rozważań i wystąpień Pawła VI, wraz z komentarzem, które pokazują w innym świetle współczesny kryzys Kościoła, Sobór Watykański II i samego Papieża, który dokończył Sobór i przeprowadził reformę liturgiczną.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
„Dobre chwile” – recenzje
Nowości z ostatniego tygodnia
Bestsellery
Zapowiedzi
Promocje
Wyprzedaż
Koszty dostawy
Regulamin zakupów
Regulamin kart podarunkowych
Rabat