Wiele miast nie tylko w Polsce ma ulice, noszące imię Henryka Sienkiewicza. Ale tylko w Zakopanem Sienkiewicz koło swojej ulicy przez dwa lata mieszkał. Pisał swoje powieści w dziesiątkach miejscowości, ale w żadnej z nich nie poszukiwał źródeł do wykreowania języka bohaterów swojej powieści. Nigdzie tak jak w Zakopanem nie narzekał na pogodę, warunki, kuchnię, znajomych, widoki za oknem i nigdzie tak często nie zachwycał się pogodą, warunkami, kuchnią, znajomymi i widokami za oknem. Nigdzie nie przyjeżdżał tak często jak do Zakopanego, pokonując tak wielkie trudy i nigdzie tak często nie planował osiedlić się na stałe. I nigdzie tak często nie zarzekał się, że noga jego więcej tu nie postanie. Nigdzie poza Zakopanem nie napisał szkicu do najsłynniejszej swojej powieści specjalnie po to, żeby odczytać go dla pieniędzy, które słuchacze wpłacali na budowę nowego kościoła. I tylko do Zakopanego przywoził to co kochał i czym się chlubił: szwagierkę, dzieci, teściów, afrykańskie trofea myśliwskie, jamnika i małpę. I trzecią żonę. Tylko tutaj został uznany przez bywalców stolicy Tatr za symbol Zakopanego miejscowości, która łączy w sobie cechy pięknie położonej wsi góralskiej o leczniczym klimacie z walorami intelektualnej i kulturalnej stolicy Polski. Sienkiewicz ozdoba największych salonów europejskich, laureat literackiego Nobla, jeden z najpowszechniej znanych twórców swojej epoki którego co sezon można było spotkać na Krupówkach, w cukierni Warszawskiej czy na spacerach w tatrzańskich dolinkach. I żadne inne miasto tak mało o nim wie i tak rzadko przypomina sobie o tym, że największy polski pisarz przez ponad ćwierć wieku był prawie zakopiańczykiem. Książka Zakopane Henryka Sienkiewicza przypomina tę rolę autora Trylogii, pokazuje miejsca w których bywał i ludzi, z którymi się tu spotykał, komentuje okoliczności, w jakich powstawały jego największe dzieła, omawia zakopiańskie sprawy, w których brał udział. Sienkiewicz zakopiański to nie spiżowy pomnik na wysokim cokole, ale człowiek żywy, wesoły, dowcipny, czasem zgryźliwy, niekiedy arogancki, kochający ojciec i prawdziwy tyran rodzinny, a przede wszystkim mistrz organizacji pracy i podróży, literacki Holender-tułacz, który pod Giewontem potrafił łączyć ogień z wodą: intensywną pracę z wyluzowanym życiem towarzyskim, działalność polityczną i społeczną z próbami okiełznania żywiołowych uczuć osobistych, dystans wobec świata i głęboką znajomość ludzi i ich psychiki. Człowiek niezwykle naiwny w swoich kwestiach osobistych, ale zarazem świadomy ogromnej roli, jaką jego twórczość i on sam odgrywali w świecie, w którym o Polskę trzeba było dopiero walczyć. W Zakopanem uwielbiany, czytany, szanowany, oplotkowywany i zapomniany.
Właściwie nie wiemy, co skłoniło Mariusza Zaruskiego – marynarza, uchodźcę politycznego, malarza – do osiedlenia się w Zakopanem. Piękno pejzażu? Góry jako teren, gdzie w walce z niebezpieczeństwem kształtuje się charakter? Chęć zarobku w przemyśle pensjonatowym? Leczniczy klimat? Ale w sumie – czy to takie ważne? Z pewnością wiemy jedno: bez Mariusza Zaruskiego Zakopane, taternictwo i atmosfera dziesięciu lat poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej nie byłyby takie same. Jego tatrzańską aktywność opisywano wielokrotnie, zresztą sam był człowiekiem pióra i nie stronił od opisywania własnych przygód i emocji w tekstach publikowanych w czasopismach i książkach. Nieco mniej znana jest jego działalność w samym Zakopanem, choć i ją możemy poznać przede wszystkim z łamów prasy. Prawie nic nie wiemy o jego życiu osobistym: jak dotąd nie opublikowano żadnego większego zbioru jego korespondencji, nie pozostawił potomków, a jego bliscy przyjaciele – jeśli miał jakichś – nie ogłosili o nim obszerniejszych wspomnień. Stąd jawi się nam Zaruski trochę jak nie do końca rzeczywista postać pomnikowa, rzeźbiona tyleż w manierze monumentalnej, jak dość ogólnikowej. Taternik, narciarz, twórca TOPR, żołnierz, wilk morski, działacz społeczny… Ale i człowiek mocno zasadniczy, żeby nie powiedzieć – oschły, twardziel, urodzony dowódca – choć bez formalnych kwalifikacji, co mu nieraz wytykano. To wiemy, choć nie wszyscy i nie wszystko. Może więc uda nam się poprzez lekturę tekstów publicystycznych Zaruskiego zobaczyć jego oczami Tatry i Zakopane, a trochę też – jego samego. Spis treści: Część I – Zakopiańskim szlakiem • Człowiek wszechstronny, • Droga do Tatr, • W Tatrach, • Białym szlakiem, • TOPR – żywy pomnik Zaruskiego, • Idee i polemiki, • Czasopismo „Zakopane”, • Społecznikowski demon Zakopanego, • „Rzeczpospolita Zakopiańska”, • Długie pożegnanie, • Tatrzańska i zakopiańska działalność Mariusza Zaruskiego – kalendarium. Część II – Mariusz Zaruski, artykuły tatrzańskie w „Zakopanem” • Wstęp, • O autorze jeszcze raz, • O epoce, • O „Zakopanem”, • O artykułach, • O edycji, • Zakopane jako stacja turystyczna, • Felietony „Z Tatr”, artykuły i inne teksty tatrzańskie z lat 1908–1914, • Teksty z 1918 r. Indeks nazwisk Bibliografia
Stary Cmentarz jest chyba najmniej smutną z polskich nekropoli, tutaj ma się wrażenie, że żal po zmarłych jest jakby mniejszy niż gdzie indziej, że oni wciąż są wśród nas, tylko jakby trochę dalej. Wiele z pochowanych tu osób żyje w swojej twórczości, wielu w pamięci bliskich, którzy trochę za sprawą sławy, jaka otacza zakopiański Stary Cmentarz szczycą się tym, że ich przodkowie spoczywają po sąsiedzku z pisarzami, artystami, słynnymi przewodnikami czy ratownikami tatrzańskimi. Na Pęksowym Brzyzku nie tylko odwiedza się zmarłych także zwiedza się to najpiękniejsze zakopiańskie muzeum na świeżym powietrzu, bowiem wiele usytuowanych tu nagrobków to prawdziwe dzieła sztuki, powstałe w pracowni wielkich artystów, którzy potem, w ślad za swoimi dziełami, znaleźli się na Pęksowym Brzyzku. Turysta znajdzie tu wiele akcesoriów wiążących się z terenem, na którym cmentarz jest usytuowany: regionalne zdobienia nagrobków, obrazy na szkle, żeliwne krzyże, wykonane w XIX-wiecznej hucie w Kuźnicach z tatrzańskiego żelaza, skały z Tatr, haki i liny taternickie, blachy przewodników tatrzańskich. Jest tu także wiele (choć liczba ich zmniejsza się z roku na rok) grobów z zatartymi przez czas napisami, bezimiennych, zapomnianych, nierzadko jednak ozdobionych zabytkowymi krzyżami lub innymi dekoracjami funeralnymi. Epitafia często nawiązują do okoliczności górskiej śmierci lub też odnoszą się do niecodziennej działalności pochowanych tu osób. Stosunkowo niewiele jest banalnych lub kiczowatych, pretensjonalnych grobów lecz gdy je napotykamy, może tym bardziej drażnią w tym pięknym, pełnym uśmiechniętego smutku miejscu.
Wycieczek i lotów do Paryża nie trzeba reklamować. To cel podróży oczywisty i jasny jak Król Słońce. Przewodnik, który pod niebem Paryża poprowadzi i wskaże najciekawsze miejsca. Spróbujemy rozszyfrować kod Leonarda w Luwrze, ruszymy śladami Amelii, zobaczymy Notre Dame i Pola Elizejskie. Po długim dniu zwiedzania warto wspiąć się na wieżę Eiffla, posmakować lokalnej kuchni i przejść się nad Sekwanę. Może to dobry moment na spacer o północy w Paryżu?
Możliwe, że jestem i byłem zawsze wariatem, ale nie chcę zamienić tego na żadną przytomność... W czasach poprawności politycznej, w czasach gdy artyzm zamienił się w hucpę, gdy twórcy, by zaistnieć wraz ze swymi dziełami, muszą zamieniać się w celebrytów i telewizyjnych błaznów, kultura dogorywa, wydawszy na świat swoją nieślubną córkę rozrywkę, a artyści jak sztandar obnoszą po świecie swój brak wiedzy i już nawet nie zerową, ale ujemną inteligencję wejście w szalony świat wariata z Krupówek może być jak orzeźwiająca kąpiel w tatrzańskim jeziorze w upalny dzień. Stanisław Ignacy Witkiewicz to jedna z najważniejszych, symbolicznych postaci Zakopanego. Na kartach tej książki wędrujemy jego śladami po Zakopanem, miejscowości z którą związany był przez całe życie. Najpierw prowadzi nas Kalunio, mały Staś, potem dorosły Stanisław Ignacy, wreszcie jeden z najsławniejszych polskich twórców, znany jako Witkacy. Poznajemy warunki jego dorastania i kształtowania się osobowości artystycznej oraz okoliczności powstawania jego dzieł, funkcjonowanie sławnej Firmy Portretowej, rodzinę, przyjaciół i wrogów, kobiety jego życia, psy i koty, wielką miłość do Tatr, warunki w jakich mieszkał, tworzył, bawił się i przeżywał tragedie. Odkrywca demonizmu Zakopanego i unoszącego się w tutejszym powietrzu subtelnego narkotyku – zakopianiny współtworzył legendę miasta pod Giewontem i sam był jako legenda postrzegany. Tylko tutaj zobaczymy Stanisława Ignacego Witkiewicza takiego, jakim był naprawdę, w scenerii jaka towarzyszyła mu od piątego roku życia.
W Zakopanem wszystko jest trochę obok rzeczywistości. Nie jest to bynajmniej surrealizm, tylko prawie-realizm. Zjawisko to dobrze ilustruje krótki przegląd zakopiańskich ulic. Muzeum Makuszyńskiego znajduje się przy ul. Tetmajera. Tetmajer nigdy nie mieszkał przy ul. Tetmajera, tylko m.in. przy ul. Za Strugiem, która oczywiście nie ma nic wspólnego z Andrzejem Strugiem. Strug ma swoją ulicą w Zakopanem, tam gdzie mieszkał Stanisław Marusarz, ale sam mieszkał m.in. przy ul. Chałubińskiego. Tytus Chałubiński mieszkał przy ul. Chałubińskiego, ale przy zbiegu tej ulicy z ul. Zamoyskiego i oficjalny adres tej parceli przypisany jest do ul. Zamoyskiego. Władysław Zamoyski mieszkał w Kuźnicach, przez pewien czas w dzisiejszej Księżówce przy al. Przewodników Tatrzańskich, która przedtem nazywała się Daszyńskiego, jeszcze przedtem Mościckiego. Mościcki mieszkał w Kościelisku. Opodal Księżówki jest willa Fortunka, stojąca przy ul. Karłowicza i Karłowicz tam rzeczywiście mieszkał, ale Fortunka ma oficjalny adres przy sąsiednich Bulwarach Słowackiego. Słowacki nigdy w Zakopanem nie był, ale Sienkiewicz chciał, by sprowadzone do Polski prochy wieszcza spoczęły w Tatrach. Sienkiewicz ma w Zakopanem swoją ulicę i nawet kiedyś niedaleko niej mieszkał, tyle że teraz to miejsce należy do ul. Gimnazjalnej. Nie ma tam teraz żadnego gimnazjum, ale było, a teraz jest przy Słonecznej. Słońce było w Zakopanem w zeszły piątek. Ma w Zakopanem ulicę również Kasprowicz, który nawet mieszkał przy ul. Kasprowicza, ale w Poroninie. Przy dzisiejszej ul. Kasprowicza w Zakopanem mieszkał Piłsudski, który nigdy nie mieszkał przy ul. Piłsudskiego, ale przez jakiś czas obok, przy Krupówkach. Stanisław Witkiewicz mieszkał przez chwilę w okolicach ul. Witkiewicza przy dzisiejszej ul. Curzydły (który mieszkał przy Krupówkach), ale głównie mieszkał przy ul. Tetmajera. Przy której jest muzeum Makuszyńskiego. Obok jest ul. Makuszyńskiego, przy której mieszka prof. Andrzej Parczewski, który jeszcze nie ma w Zakopanem swojej ulicy. Ale jeśli będzie miał, to z pewnością trochę obok. Nawet ulica Kościelna nie jest bynajmniej tą, przy której jest kościół, bo kościół jest też trochę obok.
„Ja już na stałe poza Zakopanem nie mógłbym żyć” – pisał Szymanowski z zakopiańskiej willi Atma w 1932 r. Dziś, po latach, Zakopanemu trudno byłoby żyć bez wspomnień o Szymanowskim. Karol Szymanowski stał się nam jakby bliższy, a zarazem coraz lepiej odczuwamy jego wielkość. Przejawia się to także podczas koncertów, kiedy to (jak zazwyczaj miało to miejsce w Atmie) dzieła patrona muzeum pojawiały się w programie obok innych kompozytorów z tej samej epoki i przyjmowane były przez słuchaczy żywiej i serdeczniej. Może sprawiał to genius loci samej Atmy, a może po prostu oswoiliśmy się i osłuchaliśmy z jego muzyką, lepiej ją rozumiemy i bardziej kochamy. Tę bliskość Szymanowskiego szczególnie mocno czuje Zakopane, które doskonale wie, że obok Stanisława Ignacego Witkiewicza to właśnie dawny mieszkaniec Atmy jest głównym symbolem artystycznej przeszłości miasta pod Giewontem i wielkiej roli, jaką miejscowość ta odegrała w historii polskiej kultury. Bez muzyki Karola Szymanowskiego, bez prezentowanych tu pamiątek po nim i bez legendy, jaka zdołała już otoczyć zarówno jego zakopiańskie lata, jak i pamięć, którą tu po sobie zostawił trudno już sobie Zakopane wyobrazić. I o tych zakopiańskich szlakach Szymanowskiego jest właśnie ta książka.
"Miłość do Zakopanego, której najpiękniejszym wyrazem jest utwór popularniejszy od Mazurka Dąbrowskiego i Boże, coś Polskę... czyli Miłość w Zakopanem, wymaga poświęceń. Stąd wiara w to, że pielgrzymka pod Giewont, okupiona wielogodzinną jazdą przez zakopiankę, księżycowymi cenami pensjonatów i zabójczą skutecznością tutejszej gastronomii, przyniesie nam uleczenie z gruźlicy, depresji czy tęsknoty za wyższymi aspiracjami, jeden tydzień w Tatrach uczyni z nas Kukuczkę skrzyżowanego z Cejrowskim, jeden dzień na Krupówkach da nam popularność Edyty Górniak, a jedna upojna noc z Jackiem Kurskim pozwoli nam wykąpać się w wysokogórskim szampanie. Powinniśmy też odwiedzić miejscowe sanktuaria gastronomiczne, gdzie przy dźwiękach góralodisco urzecze nas zapach oscypka, czyli owczego sera z mleka krowiego, wbrew polskiej naturze pokochamy moskola, ucieszymy się wdziękami polywki z kochuta (przez ce-ha) z makaronym, dopełnimy szczęścia dupskiem wieprza lub cyckami Zoścynej kury z bundzym i pomidorym oraz grulami obsmozonymi, a pełny odlot zapewni nam piwo z bombom lub (czego nie polecam...) góralska herba, czyli ziółka na słodko z wódką na ciepło. Wiem już, czym uczczę kolejne 600 felietonów popularnym daniem chińskim: mrożoną chryzantemą w sosie zniczowym..."
Dlaczego jeździmy do Zakopanego? Bo wszyscy jeżdżą do Zakopanego. A wszyscy jeżdżą do Zakopanego, bo Zakopane jest jedyne na świecie, prawdziwie polskie, może tu się wyleczyć i zabawić, wykazać dzielność „zdobywając” Tatry i podziwiać unikatową kulturę ludową, niespotykany gdzie indziej styl budownictwa, spotkać ministrów, piosenkarzy i pisarzy i poruszać się szlakami, którymi przed nami podążali wszyscy wielcy Polacy i nie tylko Polacy. A zatem poczuć się troszkę nimi. Prawda Nieprawda Mit… Ale nie zawsze tak było. Kiedyś była tu niewielka wioseczka koło dymiącej huty żelaza, w Tatry chodzili tylko naukowcy i kłusownicy, a większość bywalców stanowili suchotnicy, leczący się górskim powietrzem, owczą serwatką, czyli żętycą i dyskusjami o pogodzie, psioczeniem na fatalne warunki w Zakopanem, uprawianiem małej i wielkiej polityki, a także narzekaniem na pazerność górali i podziwianiem ich niezależności w stosunku do tych, z których zdzierali finansową skórę. A jeszcze wcześniej nie było tu nawet górali, tylko góry i wydzierający lasom ziemię chłopi. I szukający przygód awanturnicy. Przygód, złota, i sławy. Czasy tatrzańskich zdobywców minęły i dziś dziennie w kolejce do „zdobycia” Giewontu stoi kilka tysięcy osób, kilkanaście tysięcy przepycha się do Morskiego Oka, a krupówkowy bruk szlifuje rocznie blisko pięć milionów osób. Kilkanaście procent polskiej populacji. Dla porównania - najbardziej znaną i największą grecką wyspę Kretę rocznie odwiedza dwa miliony turystów z całego świata. Dziś nikt już w Zakopanem nie leczy płuc piciem żętycy, w modzie są inne napoje, z „góralską herbatą” na czele. Do przeszłości odeszły peerelowskie dwutygodniowe pobyty w ośrodkach wczasowych, teraz wpada się tu najczęściej na weekendy, te długie i zwyczajne, czasem nawet na jeden-dwa dni, a także na jedną noc – noc Sylwestra Marzeń. Dlaczego Racjonalnie wytłumaczyć się tego nie da. Tam, gdzie prawdziwe zjawiska nie znajdują racjonalnych wytłumaczeń, pojawia się mitologia. Ale mit Zakopanego nie ma żadnego klarownego systemu, hierarchii, ani nawet chronologii. Pojawia się znikąd, rozwija się i mimo upływu lat ma się dobrze. Co więcej – w polskim społeczeństwie jest jednym z niewielu mitów, wyznawanych przez większość społeczeństwa, bez względu na wiek, płeć i poglądy polityczne. I o tym jest ta książka.
Naukowa monografia życia i działalności księdza Józefa Stolarczyka, pierwszego proboszcza zakopiańskiego, twórcy cywilizacji pod Giewontem, najważniejszej z „legendowych postaci zakopiańskich”. Był człowiekiem niezwykle wszechstronnym – chłopski syn z Wysokiej koło Jordanowa, wykształcony w szkołach galicyjskich i węgierskich, wikary w Nowym Targu i Tarnowie, taternik, historiograf, uduchowiony pleban i kaznodzieja, nie stroniący wszakże od ziemskich uciech, bankier, hotelarz, organizator zakopiańskiego szkolnictwa i pierwszy popularyzator Zakopanego. Książka zawiera szczegółową biografię duchownego, prezentuje naukowe opracowanie „Kroniki parafii zakopiańskiej” jego autorstwa i dziesiątki publikowanych po raz pierwszy dokumentów związanych ze Stolarczykiem: teksty jego kazań, księgę ogłoszeń parafialnych, księgę dłużników proboszcza, księgę wstrzemięźliwości, testament duchownego i dokumentację dziejów jego spadku. Znajdziemy tam także unikatowe dokumenty, związane z dziejami Zakopanego: pierwszy historyczny zapis, wspominający o wsi pod Giewontem, testament Pawła Gąsienicy – fundatora pierwszej kapliczki murowanej w Zakopanem czy wspomnienia Edwarda Homolacsa, współwłaściciela dóbr zakopiańskich. Maciej Pinkwart (ur. 1948) to znany pisarz i publicysta, od lat zajmujący się historią Zakopanego i związkami wybitnych postaci ze stolicą polskich Tatr, autor przeszło setki publikacji książkowych, naukowych, popularno-naukowych i beletrystycznych, a wśród nich m.in. zakopiańskiej monografii Stanisława Ignacego Witkiewicza Wariat z Krupówek oraz prac Prasa zakopiańska 1891-1939 i Zakopane Henryka Sienkiewicza.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro