erbert szesnastolatek znużony szkołą, mieszczańską sterylnością, kultem produktywności i komfortu szuka ciekawszego świata. Najpierw znajduje go w książkach, a wreszcie ucieka do Afryki, której wyimaginowany obraz od dawna nosi w głowie i w sercu. Co tam odnajdzie? Czy dzikie, autentyczne życie, którego tak bardzo pragnie? Niebezpieczeństwo i prawdziwą przygodę? Samego siebie? Fragmenty Trudno mi jednak przypomnieć sobie w ten sposób miejsce, o którym tu mowa. Jeśli jawi mi się niewyraźne, niby krajobraz z na wpół zapomnianego snu, to ma to swój bardzo konkretny powód znajdowałem się bowiem w nierzeczywistym punkcie oraz w przestrzeni, która istnieje wyłącznie w wyobraźni. Można się było co do tego jasno przekonać, obserwując zachowanie ludzi, którzy się tu zgromadzili. Ledwie, pokonując wiele trudności, udało im się dotrzeć do celu, a ich pragnienie ustąpiło miejsca równie gwałtownemu rozczarowaniu i z równą gorliwością pragnęli stąd uciec. Wszyscy poszukiwali tu czegoś nieokreślonego być może miejsca, w którym nie obowiązują żadne prawa, być może baśniowej krainy albo wyspy zapomnienia. Jednocześnie jednak świadomi byli bezsensu swego przedsięwzięcia, a tęsknota za domem dopadła ich niczym choroba umysłu.
Eumeswil – marokańskie miasto-państwo rządzone przez oświeconego dyktatora Condora. Manuel Venator, porte-parole autora, za dnia pracuje jako historyk i za pomocą Wielkiego Luminaru, będącego skrzyżowaniem holografu i wehikułu czasu, może przywołać dowolne wydarzenia z historii ludzkości. Nocami dorabia jako barman w posiadłości Condora, skrupulatnie notując wszystkie intrygi na szczytach władzy... To kilkusetstronicowa powieść, pomyślana jako pamiętniki Venatora, to naszpikowany odniesieniami esej filozoficzny, w którym Junger w niepowtarzalnym stylu snuje rozważania o sensie historii i naturze władzy. Venator zostaje obsadzony w roli anarchy, jednostki w pełni suwerennej. Inspiracją jest tu Stirner i jego koncepcja „Jedynego”. Anarcha różni się tym od anarchisty, czym monarcha od monarchisty. W obliczu końca historii i pomieszania wszystkich porządków jedyny sens upatruje w poczuciu własnej wartości. Eumeswil (1977) dzieje się w tym samym uniwersum co wcześniejsza powieść fantastyczna Jüngera Heliopolis napisana pod koniec lat czterdziestych. Po upadku Państwa Powszechnego świat zostaje podzielony na królestwa Diadochów i miasta-państwa. Historia stanęła w miejscu. Z jednej strony mamy do czynienia z technologią rodem z science fiction – mieszkańcy miasta posługują się między innymi fonoforami, uniwersalnymi komunikatorami łudząco przypominającymi smartfony, które Jünger przewidział już w 1949 roku – z drugiej Eumeswil przypomina raczej miasto z Baśni tysiąca i jednej nocy niż Nowy wspaniały świat. Eumeswil to lektura zaskakująco aktualna, kiedy świat, który znamy, zbliża się do krawędzi. • • • „W świecie Eumeswil nie ma historii, nie ma idei, za które warto umierać. Jest pole oczyszczone dla przyszłych mitologii, przyszłych historii, przyszłych religii. Ta opowieść filozoficzna jest jednocześnie zwierciadłem naszej rzeczywistości, zwłaszcza światowego rozdarcia miedzy złudzeniami ideologicznymi. Książka dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek, gdyż ujawnia paradoksy: liberalizmu, który jak wszelkie -izmy skłania się ku terrorowi politycznej poprawności oraz dyktatury, która jest wolnościowa”. – Prof. Wojciech Kunicki
Niemiecki pisarz Ernst Jünger (1895-1998) miał wiele intelektualnych „twarzy” nie tylko z racji swej długowieczności. Zasłużony podczas pierwszej wojny światowej, przeciwnik republiki weimarskiej uważany później za jednego z przedstawicieli prawicy „torujących drogę” Hitlerowi, pod koniec stulecia okazał się nawet paradoksalnym „esencjalistycznym postmodernistą”. Recepcja była funkcją zarówno zmiennej historii, jak i jego rozległej twórczości. Zdjęto z niego fałszywe odium zwolennika nazizmu, a na pierwszy plan zaczęły wychodzić inne wątki jego dzieła. Uprawiania publicystyki politycznej, z której zawsze był najlepiej znany, zaprzestał już w latach trzydziestych XX wieku (choć powrócił do niej jeszcze na pewien czas po wojnie), za to przybrał na sile nurt jego twórczości literackiej i filozoficznej. Zadziwił świat relacjami z eksperymentów narkotycznych, obfita jest też jego literatura podróżnicza. Niniejszy wybór ukazuje go jako filozofa, a więc od strony polskiemu czytelnikowi dotąd nieznanej. Zebrane tu teksty z okresu od lat trzydziestych po lata siedemdziesiąte XX wieku prezentują zawrotne wizje metafizyki języka, jego potencjalności, narodzin z milczenia, z ciała, ze sfery przedsłownej. Znajdziemy tu echa XX-wiecznej filozofii fundamentalnej, ale w wersji właśnie wizyjnej, literackiej, aforystycznej – trudnej, choć jakże odkrywczej i inspirującej.
Usłyszałem szum morza i rozpocząłem wędrówkę. Obrazy były mocne i bezpośrednie: pozbawione refleksji. Do tej pory lśniły jak światło w lustrze, teraz widziałem samo światło, i to bardzo blisko. Oddech był szybszy, energiczniejszy. Każde tchnienie jest rozkoszą; tu sobie to uświadomiłem. Czułem je jako łagodny dotyk przepony. Ten dotyk był rytmiczny, był ruchem wahadła, które głaskało, ocierało się, delikatnie gubiąc się następnie w bardzo dalekim odchyle. Wróciło i znów się otarło, nieco głębiej i pieszczotliwiej. Kontynuowałem wędrówkę po ziemi, słyszało się szelesty; to było rozkoszne, przyjemne. Wahadło kołysało się i powracało; jego rozmach się zwiększył. Teraz ja wzbijałem się wraz z nim; physis odgałęziła licznik. Wsiadłem do ciężarka wahadła jak do gondoli huśtawki w kształcie statku; miała formę sierpa księżyca. Kil był ostro wyszlifowany, z ledwością dotykał skóry. To powiew ją głaskał. Wrażliwość ulegała spotęgowaniu, gdy huśtawka jechała w górę na samym szczycie dochodził zawrót głowy. Zmuszał do śmiechu, a później opadał ze świstem. Ruchu nie dało się już zatrzymać, a także kontrolować; osiągnął stopień, w którym grozi (z rozdziału Karp po polsku).
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro