Zadowolony to człowiek, który potrafi docenić życie, nie czeka na więcej, bo już się czuje obdarowany. Nie myśl bezustannie o tym, co mógłbyś w sobie zmienić, co jeszcze uwiera, co zamyka szczęściu drogę. Niepodobna nie mieć powodów do zadowolenia, ale i nietrudno wmówić sobie, że nic się w życiu nie osiągnęło, że zawiodłem, że jestem do niczego. Zadowolenie ma być umiejętnością zauważenia, co jest we mnie dobre. Jeżeli wciąż będziesz coś udoskonalał, plewił swe serce, to w końcu wyrwiesz z chwastami piękne kwiaty. Potem może już nie być czasu na nowy zasiew.
Pytanie o Boga jest centralnym pytaniem każdego ludzkiego życia. To, czy człowiek stanie się człowiekiem, zależy od tego, czy szuka Boga i czy tego Boga znajdzie. O. Anselm Grn daje nam konkretne wskazówki, jak doświadczać Boga w naszym życiu.
Książka ta ma ułatwić współczesnemu człowiekowi zrozumienie tajemnicy Eucharystii i jej związku z jego własnym życiem. Ciągłe powtarzanie, że Bóg zostawił nam w postaci Eucharystii największy prezent, świadczący o Jego miłości do nas, nic nie da, jeśli nie będziemy w stanie pojąć tego daru.Ta książka ma pomóc przy otwieraniu tego zapakowanego w wiele pudełek prezentu po to, abyśmy mogli podziwiać go na nowo jako przesłanie miłości Jezusa Chrystusa do nas wszystkich.
Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem Apatia, ciągłe zmęczenie fizyczne i psychiczne, brak energii… i poczucie dezorientacji, bo dotychczas satysfakcjonująca i lubiana praca nagle stała się koszmarem i pułapką, z której nie sposób się wyrwać. Wypalenie zawodowe, jeszcze niedawno bagatelizowane, urosło do rangi choroby cywilizacyjnej. Problem jest na tyle poważny, że Światowa Organizacja Zdrowia zdecydowała się umieścić ten syndrom w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób. W zalewie poradników dających łatwe rozwiązania książka Anselma Grüna wyróżnia się całościowym podejściem do człowieka. Doświadczony psychoterapeuta i współczesny autorytet w dziedzinie psychologii proponuje działania, które pomogą zintegrować umysł, ciało i ducha. Radzi: nie walcz za wszelką cenę o lepszą organizację dnia, a zadbaj o relacje z innymi i przede wszystkim z samym sobą. Autor nie poprzestaje na teoretycznych poradach, ale podsuwa konkretne rozwiązania – rytuały, które pozwolą odzyskać wewnętrzną równowagę i utraconą satysfakcję.
Kiedy w diecezji Limburg wygłaszałem dla księży odczyt o chrześcijańskiej kulturze i sztuce zdrowego życia, w dyskusji, która potem nastąpiła, biskup Kamphaus stwierdził, że punkt wyjścia dla mojego wystąpienia stanowiła benedyktyńska duchowość stworzenia. Uznał ją za słuszną, jednocześnie zwrócił jednak uwagę na to, że należy ją uzupełnić o duchowość Krzyża, traktującą serio cierpienie i klęskę. Ponieważ w centrum mojej pracy teologicznej postawiłem Krzyż i odkupienie, nie zauważyłem wcześniej, jak bardzo biskup miał rację, określając duchowość benedyktyńską jako duchowość stworzenia. Od czasu książek Matthew Foxa przyjęło się rozróżnianie między duchowością odkupienia a duchowością stworzenia. Podczas gdy ta pierwsza podejmuje temat winy, grzechu i odkupienia, druga koncentruje się na czci dla dobrego Stwórcy i na spotkaniu z Bogiem w Jego stworzeniu. Stawia zatem w centrum Stwórcę, a nie Zbawiciela. A Boga-Stwórcę można rozpoznać i doświadczyć w Jego stworzeniu, jak już św. Paweł o tym pisze w Liście do Rzymian: Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20). Oczywiście nie chodzi o przeciwstawienie sobie obu duchowości i teologii. Chodzi raczej o zdrowe napięcie. Każda teologia, która próbuje wyjaśniać wszystko z jednego punktu widzenia, prowadzi ostatecznie do herezji. Zatem duchowość stworzenia także zna Krzyż. Wie, że droga przemiany jest bolesna, że prowadzi przez otchłanie ludzkiego cierpienia i że Krzyż Chrystusa jest symbolem otwarcia naszej ludzkiej egzystencji i całego stworzenia na Boga. Ale właśnie w czasach, kiedy ekologia została na nowo odkryta przede wszystkim poza obrębem Kościoła, trzeba szukać we własnej tradycji źródeł duchowości stworzenia, duchowości, dla której uważne podejście do stworzenia staje się kryterium duchowego działania. Do napisania tej książeczki sprowokował mnie o. Alois Seuferling, który od prawie 40 lat pracuje w Korei, przesyłając mi manuskrypt o tajemnicy stworzenia. Jego treść wplotłem w tę książeczkę, zatem jest ona naszym wspólnym dziełem. Także ten fakt jest pięknym obrazem duchowości stworzenia, która równoważy przeciwieństwa, także kontrast między Wschodem i Zachodem. Właśnie przez wschodnią duchowość my, chrześcijanie, możemy na nowo odkryć i docenić własną tradycję teologii stworzenia. Zbyt długo bowiem głosiliśmy na Zachodzie jednostronną teologię odkupienia, zapominając przy tym o tajemnicy stworzenia, w której Bóg po raz pierwszy wychodzi nam na spotkanie. W tradycji buddyjskiej i hinduskiej stworzenie zajmuje bardziej centralne miejsce. To ono jest pierwszym słowem Boga skierowanym do ludzi. W nim Bóg objawia nam swoje piękno i miłość. W nim możemy Go spotkać. Stworzenie jest przeniknięte Duchem Bożym. Stosunek do Boga wyraża się też przez nasze odniesienie do stworzenia. Nie wolno nam oddzielać Stwórcy od stworzenia, jak to często czyniliśmy w naszej duchowości, w której ważna była jedynie nasza relacja z Bogiem. Nie zastanawialiśmy się jednak nad tym, że nasza relacja z Bogiem konkretnie uwidacznia się przez sposób obchodzenia się ze stworzeniem. Z obawy przed panteizmem, identyfikującym Boga ze światem, możemy łatwo ulec niebezpieczeństwu rozdzielenia świata i Boga, czyniąc świat bezbożnym, sekularyzując go. Istnieje jednak trzecia droga, panenteizm, który we wszystkim widzi i doświadcza Boga.
Przy ścieżce w lesie w obrębie murów kamedulskiego klasztoru na Bielanach w Krakowie wisi stara tabliczka z napisem: „Tu w ciszy najlepiej spotkasz Boga”. Cisza tworzy zewnętrzne warunki, ale domaga się od człowieka wewnętrznej odpowiedzi, jaką jest milczenie. W żywej relacji człowieka do Boga jest to sprawa o największej doniosłości. Ojciec Anselm Grün OSB powie: „W każdym z nas jest miejsce, w którym trwa zupełna cisza, miejsce wolne od hałaśliwych myśli, trosk i życzeń. Jest to miejsce, w którym całkowicie jesteśmy u siebie. Miejsce to jest czymś najbardziej wartościowym w człowieku, jest punktem, w którym może nastąpić prawdziwe spotkanie z Bogiem”. Milczenie jako odpowiedź na ciszę i obecny w niej głos Boga jest sztuką i największą mądrością duchową człowieka. Tej mądrości trzeba się uczyć. Są bowiem różne rodzaje milczenia. Nie wszystkie budują i prowadzą do Boga. Milczenie było fundamentem życia mnichów od samych początków aż do dzisiaj. Dlatego można się od nich bardzo dużo nauczyć. Potrzeba milczenia ukazała się już w polskim tłumaczeniu pod tytułem Prawo milczenia w zbiorze Szkoła służby Pańskiej wydanym przez nasze opactwo. Nakład tej pozycji już się wyczerpał. Wydaje się nam jednak, że jest na tyle ważna, by ją wznowić. W drugim wydaniu tłumaczenie zostało poprawione i na nowo przeredagowane. Tym razem pozycję wydajemy jako osobną książeczkę, tak jak to jest w oryginale niemieckim.
Kierownictwo duchowe stało się ostatnich latach zasadniczym tematem w dziedzinie życia duchowego. Organizowane są kursy poświęcone temu zagadnieniu. Tej sztuki po prostu się „uczy”. Wiele osób poszukuje kierownika duchowego na swojej duchowej drodze. Zadania kierownika czy mistrza duchowego zostały zanalizowane i rozwinięte w ramach ignacjańskich ćwiczeń duchowych. U św. Ignacego nacisk spoczywa na konkretnym rozeznaniu woli Bożej. Dąży on do wypracowania u osoby prowadzonej wrażliwości na najdelikatniejsze poruszenia duszy i przejawy działania łaski, a przez to do otwarcia na wypełnianie woli Bożej. Św. Ignacy pyta o konkretne powołanie człowieka w jego konkretnym otoczeniu. Powołanie jest przez niego odbierane zawsze jako wezwanie do czynu. Mnisi starożytni rzadziej pytają o wolę Bożą czy o naszą odpowiedzialność za świat. Interesuje ich raczej pytanie: Co czynić, żeby się zbawić? Takie pytanie może brzmieć nieco egoistycznie, ale w rzeczywistości stawia ono wobec poszukiwania sensu ludzkiej egzystencji – Jak mogę być naprawdę człowiekiem, jak mogę stać się takim, jakim stworzył mnie Bóg? Św. Ignacy przedstawia odbywającemu rekolekcje sceny z życia Jezusa. Rozważając je rekolektant wchodzi w dialog z Bogiem. Dla mnichów natomiast życie Jezusa odgrywa rolę jakby o wiele mniejszą. Naturalnie, Biblia u nich jest zawsze jakoś obecna, choćby dzięki temu, że nierzadko znają ją w całości na pamięć. Jednak w radach, jakich udzielają proszącym, prawie w ogóle się ona nie pojawia. Mnisi natomiast bardzo często proponują ćwiczenia, których zadaniem jest zapoczątkowanie w poszukującym procesu samopoznania, konfrontacji z prawdą i przedstawiania Bogu wszystkich myśli i uczuć. Niektórzy z pewnym żalem stwierdzają, że kierownictwo duchowe starożytnych mnichów jest sui generis mało chrześcijańskie, że odwołuje się ono tylko do religijnych i ludzkich zasad ogólnych. Ale dzisiaj ta właśnie szerokość może fascynować. Monastycyzm jest jakimś ogólnoludzkim fenomenem, obecnym we wszystkich religiach i kulturach. Mnisi chrześcijańscy budują swe życie na Biblii, a duchowe kierownictwo jest dla nich naśladowaniem Chrystusa – duchowego Ojca, Pasterza i Nauczyciela, Paidagogosa (Klemens z Aleksandrii). W tej książce chcemy pytać Ojców Pustyni, jak rozumieli oni swoje zadania mistrzów duchowych i jak praktykowali kierownictwo duchowe. Nie stawiamy sobie za zadanie systematycznego wykładu, ale raczej chcemy przedstawić na podstawie kilku apoftegmatów, jak Ojcowie odpowiadali na pytania i prośby, jak traktowali duchowe zranienia ludzi pytających. Przedstawimy metody ukazujące nieco ducha monastycznego, jednak bez dążenia do systematyzacji.
Dlaczego „modlitwa jako spotkanie”? Nie chcemy tutaj uzasadniać racji, dla których autor proponuje takie podejście do modlitwy. On sam doskonale to wyjaśnia w swoim wstępie. Dlaczego jednak taka pozycja w naszej serii? Wydaje się, że w naszej polskiej katolickiej tradycji modlitwa jest kojarzona z „rozmową z Bogiem”. Przy czym praktycznie rzecz biorąc nacisk stawiany jest na „mówienie do Boga”. Stąd częste zatroskanie ludzi o modlitwy, jakie mają „odmawiać”. Mówi się o „odmawianiu pacierza” i to często jest utożsamiane z samą modlitwą. Jest to wielkie uproszczenie. Modlitwa zawiera w sobie całe bogactwo więzi człowieka z Bogiem. Oczywiście żadna koncepcja nie odda w pełni tego bogactwa. Wydaje się jednak, że koncepcja „modlitwy jako spotkania” jest niezmiernie trafna i pomocna we właściwym podejściu do modlitwy. O. Anselm Grün OSB wspaniale omawia całą bogatą tradycję modlitwy chrześcijańskiej wychodząc z tej koncepcji. Dotychczasowe tradycyjne formy modlitwy odsłaniają w ten sposób nową głębię. Jako tom 9 naszej serii wydaliśmy pozycję Modlitwa a poznanie siebie. Ta pozycja jest jak gdyby uzupełnieniem tamtej. Prawdziwie poznać siebie możemy tylko w spotkaniu z Bogiem, a spotkać Boga możemy tylko przez zgodę na przyjęcie pełnej prawdy o sobie. Wszystko to dokonuje się na modlitwie. Na tej drodze powinna się dzisiaj rozwijać prawdziwa chrześcijańska pobożność.
„Duszpasterstwo” staje się dzisiaj coraz bardziej domeną psychologii. Psycholodzy mówią nam, co dla ludzkiej duszy, dla psychiki jest dobre, a co jej szkodzi. Wydaje się, że teolodzy stracili ufność we własne doświadczenie duszpasterskie i próbują – czasem bezkrytycznie – przyjmować metody psychologiczne w życiu duchowym. Z pewnością duszpasterstwo nie może dziś już pomijać zasad psychologii. Jednak zamiast oczekiwać wszelkiego zbawienia od psychologii i sprowadzać teologię do psychologii, „zbawiennej” dla dzisiejszego człowieka, należy uświadomić sobie psychologiczny wymiar praktyki religijnej. Teologia, która tylko próbuje nadążyć za różnymi szkołami psychologicznymi, na pewno nie będzie przez psychologów traktowana poważnie. Psycholodzy oczekują dziś od teologów, że odsłonią i uczynią owocnymi dla współczesnego człowieka bogate doświadczenia zebrane przez ludzi modlących się wszystkich czasów. Praktyka modlitewna, którą spotykamy u mnichów III–VI wieku, jest prawdziwą kopalnią psychologicznego doświadczenia. Dla starożytnych mnichów drogi religii i psychologii jeszcze się nie rozchodziły. Dla nich droga czysto religijna była jednocześnie drogą psychologiczną. Droga religijna zawierała wszelkie psychologiczne poznanie i metody, do których prawa rości sobie usamodzielniająca się dziś nauka. Dla dawnych mnichów modlitwa była źródłem poznania siebie i lekarstwem na wszelkie rany, które dziś usiłujemy uleczyć za pomocą technik psychologicznych. Modlitwa ma jednocześnie funkcje terapeutyczne i analityczne. Człowiek modląc się, odkrywa wszystkie swoje wadliwe postawy, choroby i doznaje uzdrowienia. Modlący się jest nie tylko pobożny, ale przez modlitwę dojrzewa, zdrowieje, mądrzeje, staje się człowiekiem, o którym powiedzielibyśmy, że odnalazł siebie, że odnalazł swą tożsamość, że się zrealizował. Samorealizacja, którą próbujemy dziś osiągnąć przez liczne praktyki psychologiczne i medytacyjne, była dla mnichów wynikiem konsekwentnie przebytej drogi modlitwy. Jednak celem tej drogi nie była samorealizacja. Mnisi chcieli nie tyle zrealizować siebie, ile chcieli szukać Boga. W ideale samorealizacji, do którego się dzisiaj dąży, stawia się człowieka w samym centrum. Wszystko kręci się wokół niego. Nawet Bóg służy jego samorealizacji. Praktyki medytacyjne i religijne mają na celu rozwinięcie ludzkich zdolności. Człowiek poznał, że dziedzina religijności również należy do całości jego istoty. Należy ją więc rozwijać. Bóg jest tylko środkiem prowadzącym do celu. Nie jest interesujący jako Bóg, ale jako pomoc w samorealizacji. Mnisi nie chcieli się realizować, lecz szukali Boga. Próbowali usunąć z siebie wszystko, co Go przesłania. Doświadczyli przy tym tego, że nie można odnaleźć Boga, jeśli się żyje „obok siebie”, jeśli się samego siebie nie pozna. Do poznania Boga dochodzi się tylko przez poznanie siebie.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro
„Dobre chwile” – recenzje