"(...)Człowierze szli. Jeden za drugim. O wyznaczonych godzinach. Z pracy do pracy. Z pracy do domu. Z domu do fury. Byle zarobić na dom, w którym nie ma się czasu przebywać. Cudownie czysty. Czasem ma kto sprzątać. Zazwyczaj nie ma kto brudzić.Ludzie wyzuci z emocji. Już nie ludzie. Człowierze. Każdy jest sobie człowie rzem. Odizolowany od stada. Stado to ludzie. Odizolowany od ludzi. Plan, jak zmienić człowieka w maszynę. Wykończyć lud. Pozamykani w domach. Pourywane korzenie. Nie wolno nikogo zmieniać, bo to nie będzie już ten sam człowiek. Nie wolno do niczego zmuszać. Kto się zgodzi, w którymś momencie zapomni o sobie. Zatraci siebie. Stanie się robotem.Śmieszne maszyny tłuką się między sobą. Pieprzą. Chleją. Tak samo ci w bramach i ci w garniturach, uniformach. Każdy jest niewolnikiem. To go najbardziej niewoli, a przynosi chwilową ulgę. Narkotyk. Powoli wlewany do żyły. Wtłaczany do płuc. Rozgryzany. Tłoczony. Lizany. Pieprzony. Oblepiany w lukrze. Ssany. Eksplozją smaków rozpływający się w jamie ustnej. Połykany. Przenikający. Wchłaniany porami skóry. Wszystko, co nas otacza.Rzuć to. Przeciwstaw się systemowi. By zacząć być zdrowym. (...)"Kto zgadnie co to?
Masz osiem, dziesięć, a może trochę więcej lat? Za każdym razem, kiedy układasz się do snu i zamykasz oczy, widzisz obrazy. Są jak żywe. Stoisz w nich na dziobie okrętu pirackiego, latasz w przestworzach, albo jako chirurg wyruszasz na wyprawę na koniec świata. Potem dorastasz. Zaczynasz odróżniać sny od jawy. Marzenia pod powiekami pojawiają się coraz rzadziej. W końcu całkiem znikają. Przytłoczony rzeczywistością zapominasz, że w ogóle je miałeś. Do czasu, aż pewnego dnia dostrzeżesz dłonie przed sobą. Są obleczone białą gumą rękawiczek. Brudną i lepką od krwi. Zobaczysz światło lamp, mieniące się w ostrzu skalpela. Poczujesz chłód metalu. Stalowe narzędzie ciąży w dłoni. I nagle przypominasz sobie o marzeniach. Kiedyś je miałeś. One wciąż są w tobie. Wcale nie są nierealne. Możesz je spełnić. Tylko czy wystarczy ci odwagi? „Była chłodna, listopadowa noc, kiedy, siedząc w niewielkim pokoju o wątpliwym standardzie, dopiero co wynajętym w poznańskim mieszkaniu, wysłałam maila do Dr Shankar Man Rai. Wiedziałam, że prowadzi szpital zajmujący się leczeniem najtrudniejszych przypadków poparzeń oraz że jego pracownicy wyjeżdżają na obozy chirurgiczne, gdzie niosą pomoc ludziom, którzy nie są w stanie dotrzeć do kliniki. Wiedziałam też, że Centrum Leczenia Rozszczepów Podniebienia i Oparzeń znajduje się na peryferiach stolicy Nepalu. I to właściwie tyle. Ale już dawno marzyłam o wyjeździe do krajów Trzeciego Świata, gdzie mogłabym pomagać. Napisałam, że jestem młodą lekarką. Ledwo skończyłam studia i jedynym atrybutem, którym mogłabym się pochwalić, jest fakt, że od początku studiów byłam stałym gościem na oddziałach chirurgicznych w mieście, w którym studiowałam, a także zapał i chęć do pracy. Odpowiedź otrzymałam niemal natychmiast. »Aniu, przyjeżdżaj« – brzmiała w niewielkim skrócie. I tak zaczęła się jedna z najpiękniejszych, a zarazem najtrudniejszych przygód mojego życia”.
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro