Lunapark przyjechał! Sam i Julia pędzą, żeby zobaczyć, jakie oferuje atrakcje. A jest tam wszystko, o czym marzy każde dziecko: kram z piłeczkami, tor z samochodzikami, karuzela, tunel strachów i gigantyczna kolejka górska. Przyjaciele nie mogą się doczekać, kiedy będą mogli się nią przejechać. Ale jest jeden problem: wszystkie atrakcje są płatne, a Sam i Julia nie mają pieniędzy. Razem obmyślają plan, jak zarobić kieszonkowe.
Kolejna odsłona Mysiego Domku; misternej makiety stworzonej przez Karinę Schaapman z kartonowych pudeł i papier mâché- zachwyca dbałością o szczegół i niepowtarzalnym urokiem.
Autor | Karina Schaapman |
Wydawnictwo | Media Rodzina |
Rok wydania | 2017 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 68 |
Format | 26.5 x 31.0 cm |
Numer ISBN | 978-83-8008-339-4 |
Kod paskowy (EAN) | 9788380083394 |
Waga | 632 g |
Wymiary | 265 x 310 x 10 mm |
Data premiery | 2017.05.09 |
Data pojawienia się | 2017.05.09 |
Produkt niedostępny!
Ten produkt jest niedostępny. Sprawdź koszty dostawy innych produktów.
Główni bohaterowie książki to Sam i Julia, małe, zaprzyjaźnione i ciekawe świata myszki, których charakterystyka zostaje czytelnikowi przybliżona pokrótce w pierwszym rozdziale. „Mysi domek. Sam i Julia w lunaparku” nie jest pierwszą częścią serii, niemniej jednak nie ma potrzeby sięgania po poprzednie, by móc w pełni cieszyć się przekazywanym przez nią urokiem.
Krótkie, często jednostronicowe rozdziały noszące własne tytuły, zabierają czytelnika do pracowni krawca, serowarni czy antykwariatu. Jest także upragniony przez małych bohaterów lunapark z kolejką górską, tunelem strachu czy kramem z piłeczkami. Akcja, dla młodego czytelnika przyjemna, łagodna, poruszająca wyobraźnię, ale i zapełniona różnymi wydarzeniami, okazuje się nie tylko miłą rozrywką, ale i lekcją. Książeczka niesie ze sobą wartościowy przekaz pokazujący, że nie wszystko w życiu można mieć na wyciągnięcie ręki. Czasami trzeba sobie na coś zapracować, a wtedy docenia się to podwójnie.
Publikacja o wyjątkowym klimacie. Dobra dla młodego czytelnika jako samodzielnie przeczytana lektura – ze względu na wielką czcionkę i małe porcje tekstu, ale także jako historia odsłaniana w dłuższych bądź krótszych fragmentach przez rodzica przed dziecka snem. Na swoim przykładzie jednak wiem, że to także książeczka będąca w stanie przykuć uwagę osoby dorosłej, może nie poprzez tekst, ale na pewno poprzez zdjęcia. Ja już wiem, że na pewno będę chciała sięgnąć zarówno po poprzednio wydane części jak i te, które (mam nadzieję) jeszcze się ukażą.
Są opowieści, których czytelnik nie chce zbyt szybko kończyć. Do jednej z nich bez dwóch zdań należy „Mysi domek” Kariny Schaapman, dlatego też po skończeniu trzeciego tomu tej uroczej serii, czułem spory niedosyt. Na szczęście właśnie na naszym rynku pojawił się ciąg dalszy przygód, po raz kolejny dostarczając nie tylko młodym czytelnikom przyjemnej rozrywki. I szkoda tylko, że to już ostatnia książeczka z tego cyklu.
Sam i Julia to dwoje przyjaciół mieszkających w Mysim Domku. Różnią się od siebie bardzo – ona to ciekawa życia myszka, chce wszystko poznać, nie lubi się nudzić i ciągle szuka przygód, on jest grzeczny, wstydliwy i spokojny, sam nigdy nie robi takich rzeczy, jak z koleżanką – ale wzajemnie się uzupełniają, dzielą się wszystkim ze sobą i nic nie jest w stanie ich rozdzielić. W swoim krótkim życiu przeżyli już niejedną ciekawą rzecz, niejednego też doświadczyli, byli nawet w cyrku, ale lunapark to dla nich niesamowita nowość. I to na dodatek będąca na wyciągniecie ręki, bo stawiany jest właśnie tuż przy Mysim Domku. A czego w nim nie ma, samochodziki, kolejki, karuzele, jest nawet tunel strachu, a także kram z piłeczkami. A to nie koniec doznań, jakie oferuje owo miejsce. Jest jednak pewien zasadniczy problem: wszystko to kosztuje, a Sam i Julia nie mają pieniędzy na zabawę. Dlatego też postanawiają znaleźć jakiś sposób na ich zarobienie, a o pomoc udają się do szmaciarza. Ten pomaga im obmyślić plan i dwie dzielne myszki zaczynają działać by móc skorzystać z atrakcji serwowanych przez wesołe miasteczko!
Historie z serii „Mysi Domek” to naprawdę urocze opowieści, które idą pod prąd nowoczesnym bajkom dla najmłodszych, tworząc coś niezwykłego i stanowiącego zarazem hołd dla klasyki. W dobie cyfryzacji, kiedy nawet najmłodsi odbiorcy przyzwyczajeni są do komputerowych fajerwerków, autorka oferuje proste historie w oszałamiającej szacie graficznej. Co jest w niej takiego niezwykłego? Zdecydowanie wykonanie. Schaapman zarówno domek, jak i myszki stworzyła ręcznie, na dodatek z materiałów pochodzących z lat 50. – 70. XX wieku. A wszystko to z zachwycającą pieczołowitością i dbałością o szczegóły – aż nie chce się przestać na to patrzeć. Jest w tym urok starych dobranocek o przygodach animowanych poklatkowo szmacianych bohaterów, jest też jakaś ponadczasowość i piękno pasji wspartej olbrzymią pracą.
Do tego dochodzi przecież treść, prosta wprawdzie, lekka i łatwa w odbiorze, ale, jak to zawsze w przypadku opowieści dla dzieci ma miejsce, nie jest pusta i niesie przesłanie. Owszem, przyćmiewają ją ilustracje, jednak nie można o niej zapominać. Szkoda tylko, co wspominałem na wstępie, że na tym kończy się seria „Mysi Domek”. Trzeba się jednak cieszyć tym, co mamy, a cieszyć jest się czym. Dlatego też polecam ten, jak i pozostałe tomy Waszej uwadze.