Sat-Okh – Długie Pióro, syn wodza Szewanezów i Polki, która uciekła z zesłania na Syberii. Stanisław Supłatowicz, żołnierz AK, marynarz, autor poczytnych książek, w środowisku polskich miłośników amerykańskiego folkloru postać kultowa. Tyle wiedzieliśmy do tej pory, tyle sam o sobie mówił. Swoim życiorysem mógłby obdarować kilka osób. Nic więc dziwnego, że wciąż fascynuje, chociaż od jego śmierci minęło kilkanaście lat. Gdy Dariusz Rosiak, wytrawny reporter, postanowił przypomnieć tę legendarną postać, która dla młodych czytelników w czasach PRL-u była symbolem fascynującej przygody i bohaterstwa, sentymentalna podróż w przeszłość przerodziła się jednak w drobiazgowe śledztwo.
Autor ruszył w podróż tropem „polskiego Indianina”, zadając pytania o jego pochodzenie, życie i twórczość. Odpowiedzi uzyskał tyle, ile osób, do których udało się dotrzeć w Polsce, w Rosji i w Kanadzie. Badając dokumenty, odkrywał kolejne tajemnice, które złożyły się w historyczny thriller.
Sat-Okh to jedno potrafił na pewno – wodzić swoich tropicieli za nos. I robi to do dziś, wiele lat po odejściu do krainy wiecznych łowów.
„W Biało-czerwonym Dariusz Rosiak używa kunsztu wytrawnego tropiciela śladów, by dojść do prawdy – a może paru prawd? – o polskim Indianinie Sat-Okhu. Ta książka jest zwieńczeniem wspaniałej reporterskiej roboty”.
– Marcin Sendecki
Autor | Dariusz Rosiak |
Wydawnictwo | Czarne |
Rok wydania | 2017 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 272 |
Format | 13.3 x 21.5 cm |
Numer ISBN | 978-83-8049-556-2 |
Kod paskowy (EAN) | 9788380495562 |
Waga | 386 g |
Wymiary | 140 x 220 x 24 mm |
Data premiery | 2017.07.28 |
Data pojawienia się | 2017.07.28 |
Dostępna liczba sztuk | |
---|---|
Dostępność całkowita | 75 szt. |
Dostępność w naszym magazynie | 1 szt. (realizacja jeszcze dzisiaj) |
Dostępność w punktach Bonito |
---|
ul. Jagiellońska 4 (przecznica ul. Wolności) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Dmowskiego 12 (obok stacji Gdańsk Wrzeszcz) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Staromiejska 6 (50 m od Rynku) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Piotrkowska 193 (200 m od Politechniki Łódzkiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 51 (skrzyżowanie z ul. Płaskowickiej) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Komisji Edukacji Narodowej 88 (Ursynów - metro Stokłosy) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Niepodległości 54 (przy stacji metro Wierzbno) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Chmielna 4 (50 metrów od ul. Nowy Świat) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Czapelska 48 (200 m od ronda Wiatraczna) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Kondratowicza 37 (blisko Szpitala Bródnowskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Pańska 96 (300 m od ronda Daszyńskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Powstańców Śląskich 3 (obok restauracji McDonald's) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Stawki 8 (450 m od CH Arkadia) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Wspólna 27 (przecznica Marszałkowskiej) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Żeromskiego 1 (przy stacji metra Słodowiec) | Zamów i odbierz już jutro |
al. Armii Krajowej 12 (Budynek Centrum AB) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Jedności Narodowej 122 (blisko Parku Słowiańskiego) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Plac Grunwaldzki 25 (w budynku Grunwaldzki Center) | Zamów i odbierz już jutro |
ul. Ruska 2 (przy Placu Solnym) | Zamów i odbierz już jutro |
Darmowa dostawa już od 299,00 zł
Książka jest wg mnie dziwna. Odczytania rozproszonych w niej informacji nie ułatwia zastosowany, modny dziś, sposób narracji: urywany, skaczący z tematu na temat, w którym nie wiadomo co jest domysłem, co relacją, co mizdrzeniem się autora, a co twardym faktem.
Na przykład Rosiak podaje, że istnieje świadectwo chrztu Stanisława Supłatowicza z 4.11.1928 (i tu jest odnośnik do księgi parafialnej), potem odnotowuje że od 1932 Supłatowicz uczył się w szkole podstawowej im. Syrokomli, (w przypisie wymienione księgi ocen od roku szkolnego 1932/33 do 1938/39 - ale bez wskazania, gdzie owe księgi się znajdują; a nie jest bynajmniej częste zachowanie, zwłaszcza kompletnych, dokumentów szkolnych - wiem, bo sam szukałem babcinych sprzed wojny). Rosiak podaje też, że w szóstej klasie (czyli 1937/1938) nastąpiła zmiana daty i miejsca urodzenia Stanisława, na "5 kwietnia 1924, Jakuck" -Rosiak nie wskazuje jednak jak brzmiał zapis poprzedni. Czy był zgodny ze świadectwem chrztu (19.10.1925)? Rosiak nie podał też brzmienia wniosku Stanisławy Supłatowicz z do Starostwa Radomskiego o wydanie dowodu osobistego z 1928 roku (być może były tam informacje pozwalające ustalić skąd wracali do Polski). Nie pokazuje też wniosku o repatriację Stanisławy i Leona Supłatowiczów, znajdującego się wg przypisu w zbiorach archiwum w Nowsybirsku (z 1922 roku). Nie podaje nawet jego brzmienia, ani czy został załatwiony pozytywnie.
Wg mnie wszystkie te dokumenty (zwłaszcza wniosek repatriacyjny, świadectwo chrztu i księgi ocen szkolnych) są kluczowe dla ustalenia prawdziwej tożsamości Stanisława Supłatowicza, ale w książce nie zostały pokazane ich fotokopie. Jest to tym dziwniejsze, że autor zamieszcza np. fotokopię karty procesu i zesłania Leona Supłatowicza (znajdującą się w Archiwum Państwowym w Radomiu) oraz znalazł miejsce na całkowicie już nic nie wnoszące do narracji zdjęcia z pobytu Sat-Okha w Charkowie (aż sześć zdjęć!).
W książce nie ma też próby wyjaśnienia w jaki sposób tak słabe oceny w szkole podstawowej Stanisława Supłatowicza (wg dokumentów podawanych przez autora klasę ostatnią powinien powtarzać, a ukończył szkołę wg supozycji Rosiaka dzięki wstawiennictwu matki), pozwoliły mu zdobyć wiedzę (wg Rosiaka książkową) o Indianach. Musiałby czytać - pytanie tylko kiedy i co. Co – to łatwiej: powiedzieć: beletrystykę, bo po pierwsze książek naukowych po polsku o Indianach nie było w tym czasie, a nawet gdyby były - trudno by czytało je dziecko. Wydaje się też, że powinien czytać dużo. Zakładać można, wg datowania Rosiaka, że absolutnie najwcześniej od 1933 (pierwsza klasa ukończona) byłby w stanie samodzielnie czytać (realnie zapewne później). Nie dowiadujemy się czy w bibliotekach radomskich tego czasu książki o Indianach były dostępne. Potem jest względnie dobrze udokumentowany epizod Sat-Okha w AK, no i okres tuż powojenny (ze służbą wojskową). A w 1958 roku pojawia się "Ziemia Słonych Skał". Biorąc pod uwagę cykl wydawniczy książki, współpracę z Jerzym Broszkiewiczem i fragment powieści opublikowany w Dzienniku Bałtyckim (w roku 1955) - trudno zrozumieć kiedy miał Supłatowicz (zakładając prawdziwość ustaleń autora) czas na przygotowanie materiałów, ułożenie ich w głowie. Rosiak suponuje, iż Sat-Okh „być może przeczytał książkę Karibu i inne opowiadania Nory Szczepańskiej z 1957 roku…”. Sic! Chciałoby się powiedzieć – zważywszy, że „Ziemia Słonych Skał” to rok 1958. Trudno wszystkie te elementy pozbierać w spójną całość, zwłaszcza w kontekście burzliwych lat 1939-1945.
Rosiak nie zadaje też pytania czy w "Ziemi..." są jakieś wprost zapożyczenia z istniejącej po polsku beletrystyki "o Indianach", a takie tropy można precyzyjnie ustalić analizując np. pierwotny wobec książki tekst gazetowy, który powstał przecież bez udziału Broszkiewicza. Co ciekawe autor nie podaje ani jednego zdania z "pierwszego fragmentu literackiego opublikowanego przez Stanisława Supłatowicza". Czytelnik nie może więc naocznie zobaczyć jak wyglądał nieporadny styl ucznia podstawówki. Zamiast tego Rosiak podaje długi tekst z bolszewickiej gazety "Sierp" z 1920 roku, mówiący o "towarzyszu Supłatowiczu" (bez podania imienia, ale z sugestią Rosiaka że to chodzi o Leona – znów: szukając kiedyś dokumentów dotyczących mojej babci natknąłem się na osobę o tym samym imieniu oraz dacie urodzenia i ojcu imieniu jak pradziadek…).
Nie jestem więc przekonany, czy uczeń podstawówki im. Syrokomli to Sat-Okh. Czy rzeczywiście jego matka wróciła z nim do Polski w 1928? Rosiak nie przedsięwziął żadnych prób dotarcia np. do dokumentów konsulatu RP w Ottawie. Konsulat powstał w 1933 (datę podaję za książką Katarzyny Szrodt o konsulacie w Montrealu). Supłatowicz mówił, że dotarł z matką do Ottawy, i w konsulacie wyrabiał dokumenty na powrót do Polski. Powoływała się jego matka na znajomość z Józefem Grzecznarowskim, wg Sat-Okha "wtedy prezydentem
Radomia" (Grzecznarowski był w istocie prezydentem, do 1.10.1931; potem - mimo represji sanacyjnych - zachował zapewne jakieś wpływy, a w każdym razie jego nazwisko podane w Ottawie uwiarygadniałoby matkę Sat-Okha). Warto więc wyjaśnić czy w Ottawie przed 1933 było jakieś przedstawicielstwo dyplomatyczne RP. Wiem, to dziś prawie sto lat, ale skoro dokumenty są w Radomiu i Nowosybirsku, to może i w Kanadzie lub Londynie?
Podczas pobytu w Kanadzie Rosiak kontaktował się z różnymi (dziwnymi) osobami, ale nie przyszło mu do głowy np. udanie się na którykolwiek z uniwersytetów, by zweryfikować słowa z indiańskiego języka używane przez Sat-Okha w pierwszej książce. Czy są one realne, czy przynajmniej przypominają język Szewanezów (czy jakiegokolwiek innego indiańskiego narodu), czy są czystym wymysłem. Bo, że zwłaszcza później Sat-Okh mógł tworzyć własne słowa, bo w końcu jak długo pamięta się język nabyty w dzieciństwie i nigdy nie używany. Takiego rzeczywistego dowodu z faktów mi zabrało, zamiast tego czytam różne łzawe i filozofizujące wywody autora. Zwłaszcza pod koniec, gdzie prawdziwym kreatorem Sat-Okha mianuje matkę Stanisława Supłatowicza.
Książkę można więc przeczytać, ale z zebranych przez Dariusza Rosiaka bardzo wielu, sprzecznych informacji, nie wynika bynajmniej, że Sat-Okh nie był Indianinem, że to nie było realne życie, a opowieść, snuta przez różnych ludzi, z różnych motywów, w różnym czasie. Opowieść uwiarygadniana przez jeszcze większe grono osób, a wszystko dla zaspokojenia potrzeby ludowej legendy lub też wszystko było propagandą (oczywiście "komunistyczną").
Nie ma wątpliwości, że Sat-Okh, zwłaszcza w późniejszych latach ubarwiał wspomnienia, włączał nabytą z czasem wiedzę książkową i filmową. Ale wydaje mi się, że początek był autentyczny. Autentyczność i siła początkowego przekazu przekonała zapewne Broszkiewicza do współpracy, a Naszą Księgarnię do wydania książki. Ale na ile mogą starczyć wspomnienia z dzieciństwa? Jak wiele człowiek pięćdziesięcioletni pamięta z tego, co działo się gdy miał lat dziesięć..? A trzeba było kontynuować życie polskiego Indianina - przerwać nie można było.
Wszystkie oczywiste konfabulacje, niejasności, niespójności w narracji Sat-Okha wyglądają dla mnie jak próba ochrony dziecinnych wspomnień. Wspomnień, które mogły być realne. Kanadyjskie i indiańskie. Historia Sat-Okha dla mnie nadal pozostaje niejasna i wymagająca rzetelnego zbadania. Ale to zadanie już nie dla Dariusza Rosiaka.
Temat super ciekawy, gdyż Sat-Okha to barwna postać na łamach polskiej historii. Ale czytanie książki to udręka... to jak zbiór notatek i zapisków... skakanie po tematach. Przepraszam, ale redakcja albo i sam pisarz się nie spisali. Oczekiwałem biografii i jakieś chronologii, ... ale zabrakło tego drugiego.