Zadziorna biografia pomnikowej postaci polskiej telewizji Bogusław Kaczyński był uosobieniem elegancji, kulturalnym, uśmiechniętym panem od sztuki wysokiej, kolorową gwiazdą zgrzebnej telewizji czasów PRL-u. W socjalistycznym kraju był na tyle „arystokratyczny”, na ile to było możliwe, a po nadejściu III RP świetnie odnalazł się w rzeczywistości kapitalistycznej. Udało mu się również dlatego, że w swoich programach telewizyjnych i tekstach trzymał się operowego, muzycznego, literackiego i filmowego kanonu. Pod tym względem był konserwatystą. Uchodził wprawdzie za wielkiego oryginała, ale za wszelką cenę chciał utrzymać miłość widzów i słuchaczy. Zależnie od epoki szczycił się spotkaniami to z Marią Callas, to z Janem Pawłem II. Marzył o sławie pianisty, ale to mu nie wyszło. Był szefem festiwali w Łańcucie i Krynicy. Pragnął kierować Teatrem Wielkim w Warszawie, dostał mu się Teatr Roma. Mimo że pozbawiony dorobku naukowego, został prorektorem na warszawskiej Akademii Muzycznej. To, co homoseksualne, zamknął w głębokiej szafie. Był mistrzem autokreacji. Dokładnie rozpisał swoją biografię w wywiadach i książkach – korzystając ze schematu „od pucybuta do milionera”. Podszywał się pod szlachectwo. Nawet gdy opisywał jakieś trudności, to zawsze wychodził z nich zwycięsko. I nigdy nie przyznawał się do błędu. Tym razem jednak życia Bogusława Kaczyńskiego nie opowiada on sam. Zasłonę jego anegdot, mistyfikacji i zupełnych zmyśleń przenika Bartosz Żurawiecki – krytyk filmowy i pisarz, autor powieści Trzech panów w łóżku, nie licząc kota, Ja, czyli 66 moich miłości, Nieobecni i Do Lolelaj. Gejowska utopia, reportaży Festiwale wyklęte i Ojczyzna moralnie czysta, a także współautor książek Homofobia po polsku i Ludzie nie ideologia.
Początki epidemii HIV w Polsce przypominają thriller: pełne napięcia oczekiwanie na pojawianie się „zarazy”, pierwsze przypadki w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, a potem gwałtowny rozwój epidemii i brutalna reakcja społeczeństwa na zakażonych. Chorobę kojarzono ze środowiskiem homoseksualnych mężczyzn i narkomanów. Dla PRL-owskich władz były to wygodne cele ataku. To sprawa „zgniłego Zachodu”, dotyczy jedynie podejrzanych mniejszości, „nasza ojczyzna jest w zasadzie moralnie czysta” – pisano. Po przełomie ustrojowym stygmatyzacja nadal obowiązywała, choć tym razem ufundowana na katolickiej normie obyczajowej. W myśl zasady „sami sobie winni” pielęgnowano ideał wstrzemięźliwości, który miał być rozwiązaniem problemu. To pierwszy reportaż, który opisuje epidemię w historycznym ujęciu, nie stroniąc jednocześnie od głębokiej refleksji nad tym, jak Polska zareagowała na kryzys. Na książkę składają się poruszające opowieści chorych, ich bliskich, relacje lekarzy i osób zaangażowanych w pomoc tym, od których większość się odwróciła. Ojczyzna moralnie czysta to wnikliwa analiza zjawiska masowej histerii i uniwersalna opowieść o zbiorowym wyparciu śmiertelnie poważnego problemu.
Kariery zaczynało tam wiele późniejszych gwiazd estrady: Małgorzata Ostrowska, Izabela Trojanowska, Janusz Panasewicz, Mieczysław Szczęśniak, Michał Bajor czy Urszula. Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu należały w PRL-u – obok Opola i Sopotu do czwórki głównych festiwali piosenki. Wszystkie powstały w latach 60. XX wieku, w czasach gomułkowskiej „małej stabilizacji”, a rozkwit przeżyły w gierkowskiej dekadzie „propagandy sukcesu”. O ile jednak Opole i Sopot przetrwały transformację ustrojową, Zielona Góra i Kołobrzeg szybko zniknęły z festiwalowej mapy Polski. Dziś we wspomnieniach ówczesnych gwiazd pojawiają co najwyżej mimochodem, jakby występy tam były wstydliwym epizodem, o którym należy czym prędzej zapomnieć. Reporterska książka Bartosza Żurawieckiego nie ma charakteru IPN-owskiej lustracji, ani wspominek z dawnych, pięknych czasów. Poprzez rozmowy z tymi, którzy od Zielonej Góry czy Kołobrzegu zaczynali swoją karierę, jak i z tymi, dla których festiwale te stanowiły sedno życia zawodowego, pokazuje jak działała peerelowska popkultura. W jaki sposób próbowano łączyć funkcje rozrywkowe z agitacyjnymi. I gdzie przebiegała cienka granica, która dzieliła (kontrolowaną) rebelię od zwykłego konformizmu. Fragmenty: „Powiem krótko – festiwal w Zielonej Górze to była trampolina do kariery. Mnie akurat się udało. Nie ma się czego wstydzić, prawie wszyscy tam zaczynaliśmy. Panowała bardzo przyjemna atmosfera, poznałam mnóstwo fajnych ludzi. Wspominam to dużo lepiej niż festiwal w Opolu w roku następnym. Urszula Mnie też rozpoznawali na ulicy, ale nigdy tak jak Mikulskiego. Czasami dostawałam coś spod lady. Ach, to dla pani Marysi!. Np. dwa karpie. Albo kostkę masła. Kostka masła dla ówczesnej „celebrytki”! Maria Wróblewska Zielona Góra to była nasza Szansa na sukces”. – Izabela Trojanowska Bartosz Żurawiecki (ur. 1971) – dziennikarz, krytyk filmowy, felietonista, pisarz i dramaturg. Publikuje w „Przekroju”, „Replice”, „Filmie”, „Dialogu”, „Ha!arcie”, „dwutygodniku.com”, na stronach wp.pl i onet.pl. Prowadzi blog filmowy kanału ale kino!. Laureat Nagrody im. Krzysztofa Mętraka dla młodego krytyka filmowego (1996). Autor powieści Trzech panów w łóżku, nie licząc kota (2005) i Ja, czyli 66 moich miłości (2007), a także zbioru dramatów
Rozwiązła i romantyczna powieść o warszawskim klubie gejowskim. Mateusz, znudzony jałowym życiem intelektualisty dziennikarz, postanawia rzucić się w wir rozpusty. Gdy trafia do Lolelaj, legendarnego warszawskiego klubu gejowskiego, odnajduje w nim swój prawdziwy dom. Pełna ironii i humoru powieść Bartosza Żurawieckiego to list miłosny do miejsca, gdzie w półmroku darkroomu zwyczajni geje stają się bogami, a każde, nawet najbardziej błahe wydarzenie – materiałem na anegdotę. „Czyż te nasze ploteczki, świńskie rozmówki, przelotne uniesienia, rutynowe seksy, pijackie zrywy, zaraźliwe depresje nie zasługują na to, by zostać spisane? Czy tylko heteropierdoły są tego godne? Czy dalej mamy dusić w sobie swoje małe dramaty i oddawać cześć Wielkim Narracjom, które przyniosły nam tyle cierpienia? Poza tym, kto powiedział, że w Lolelaj nie może się zdarzyć wielka miłość?" „Bardzo nieprzyzwoita książka! A przez to – również przez to – ogromnie zabawna i nostalgiczna. Śmiałem się, rozmyślając o przemijaniu”. – Piotr Kofta „Wejdźcie do Lolelaj Bartka Żurawieckiego. To także mój świat”. – Maciej Nowak
Bonito
O nas
Kontakt
Punkty odbioru
Dla dostawców
Polityka prywatności
Ustawienia plików cookie
Załóż konto
Sprzedaż hurtowa
Bonito na Allegro